niedziela, 31 maja 2015

Antoni Czechow - Perpetuum mobile

Tom drugi Dzieł Czechowa, z opowiadaniami z lar 1883-1884:

Perpetuum mobile to historia wyjazdu urzędnika sądowego Griszutkina i doktora Swistyckiego na obdukcję.

Droga długa, pogoda fatalna, jesienna, nie zawadzi więc wstąpić po drodze do Jeżowa, przewodniczącego powiatowych sesji sędziów pokoju. A tam już czeka i poczęstunek i napitek i nocleg gościnny. Okazuje się także, że czeka też córka Jeżowa, młoda wdówka, niezwykle zainteresowana doktorem, jako kawalerem, więc wstawia mu różne głodne kawałki, które mężczyźni tak lubią słyszeć z ust kobiet. Co prawda, u boku wdówki urzęduje antypatyczny wiceprokurator Tulipański, ale czort z nim. W końcu to doktorowi Nadieżda zawierza sekret: gdy w korytarzyku naprzeciw jej drzwi na oknie świeci się lampka, to znaczy, że ona nie śpi i kona z nudów.

Doktor jednak jest bałwan, jeśli chodzi o znajomość porządnych kobiet i aluzju nie poniał, za to dość bezmyślnie wygadał się przed Griszutkinem, gdy po wieczorze spędzonym przy kartach układali się do snu. Griszutkin - stary wyga - nie może darować takiej okazji, a przede wszystkim męskiego obowiązku do spełnienia, pokłóciwszy się z doktorem sam się wybiera do ciepłej wdówki, żeby tylko nie zawieść kobiety. Toteż dochodzi do awantury, podczas której doktor broni honoru Nadieżdy i swego własnego i w rezultacie obaj zrywają się w środku nocy, wsiadają do tarantasu i wracają do miasta, kompletnie poróżnieni. Wszak padły tu takie słowa jak choćby kanalia!

Mija kilka dni i porywczy Griszutkin zjawia się u doktora prosząc o przebaczenie i ekskuzując się zbytnią ilością nalewki, jaką wówczas wypił. Przecież trzeba w końcu dojechać na tę obdukcję, zwłoki czekają. Ruszają więc ponownie w drogę. Czy to takie dziwne, że w karczmie po drodze spotkają Jeżowa i Tulipańskiego? Oni też jadą już od pewnego czasu na sesję...


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 24-33
Tytuł oryginalny: Perpetuum-mobile /Перпетуум-мобиле
Przełożył: Aleksander Wat
Przeczytałam 28 maja 2015 roku

sobota, 30 maja 2015

Antoni Czechow - Tatuńcio

Ponownie tom pierwszy Dzieł Czechowa, z opowiadaniami z lat 1880-1883.

Tatuńcio. Jaki powinien być tatuńcio - wiadomo. Gruby, okrągły jak baryłka, łysy, dobroduszny, ustępliwy, z drobnymi słabostkami.

Taki właśnie jest nasz tytułowy bohater. Mamuńcia właśnie go przyłapała z pokojówką na kolanach, ale to mądra kobieta, więc nie zwraca na ten drobiazg uwagi. Pozornie. Bo gdy okazuje się, że inaczej nie załatwi sprawy, z którą przyszła do gabinetu, będzie umiała użyć odpowiednich argumentów.
Cóż to za sprawa? Ano, synalek znów przyniósł złą notę z matematyki. Oczywiście, według mamuńci to nie jego wina, on jest przecież bardzo zdolny i niepodobna, by nie umiał jakiejś tam, pfi, arytmetyki - to nauczyciel się zawziął. Trzeba iść go przekonać, bo inaczej synek będzie repetował trzecią klasę.
Tatuńcio co prawda jest zdania, że - niech repetuje, byle nie łobuzował. W ostateczności można dać mu w skórę. Mamuńcia kokietliwie krąży wokół małżonka, w końcu wskazuje tragicznym gestem na portierę, za którą ukryła się pokojówka i tym sposobem skłania wreszcie tatuńcia do poddania się. Cóż robić, pójdzie do nauczyciela i wytłumaczy mu, że synek doskonale umie matematykę, tylko jest słabego zdrowia i nie każdemu może dogodzić.

Zmiana scenerii - mieszkanie nauczyciela. Tatuńcio zastaje go w dość krępującej sytuacji: żona w negliżu przekomarza się z profesorem na temat pieniędzy, których ciągle mało. Po jej umknięciu zaczynają się rozmowy i pertraktacje. Profesor nie chce ustąpić, bo synalek nie uczy się i w dodatku jest zuchwały. Mało tego, z paru innych przedmiotów też ma złe oceny i jego pozostanie w trzeciej klasie jest już właściwie pewne. Wówczas - czym chata bogata tym rada, rzecze tatuńcio i wyciąga z pugilaresu 25 rubli. Któż dziś nie bierze?
No i... aaaaaaaa nie! Tym razem nie opowiem do końca :) Weźmie profesor łapówkę czy nie weźmie? Ustąpi i poprawi noty czy będzie do końca zasadniczy? Jak skończy się ta historia?

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1956, str. 206-214
Tytuł oryginalny: Papasza /Папаша
Przełożył: Jerzy Wyszomirski
Przeczytałam 28 maja 2015 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Tak się rozzuchwaliłam czwartkowym intensywnie spędzonym popołudniem i wieczorem, na przekór ogarniającemu mnie marazmowi, że i w piątek po pracy nie wróciłam prosto do domu (o ile można tę drogę nazwać prostą - ze względu na trwający remont ulicy Podwale, mam teraz drogę do domu niczym bohater Bareji, najpierw jadę tramwajem pod Aleje, potem autobusem do placu Inwalidów i stamtąd dopiero tramwajem do domu) tylko
a/ wstąpiłam do hinduskiego sklepu, który jest takowym już tylko z nazwy i kupiłam sobie dwie koszuliny
b/ udałam się moim kulejącym kroczkiem do księgarni Akademickiej i nabyłam wspomnienia prof. Aleksandra Koja
c/ oddałam książki w bibliotece na Rajskiej i POWSTRZYMAŁAM SIĘ od wypożyczenia kolejnych
d/ a w domu, gdy robiło się pranie, dokonałam ostatecznej instalacji nowego sprzętu i zakładam, że nie spadnie mi on na łeb, gdy będę spoczywać w objęciach tego tam, Morfeusza
e/ po czym, rozwiesiwszy pranie, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku oddałam się lekturze Voglera, popłakawszy się tu i ówdzie, na co sobie mogłam pozwolić nie planując już wyjścia :)
f/ a wieczorkiem, gdy się ściemniło, obejrzałam sobie jakąś tam włoską komedię romantyczną (obyło się bez płaczu)

piątek, 29 maja 2015

Antoni Czechow - Dyplomata

Znów trzeci tom, z opowiadaniami z 1885 roku:

No, dyplomatą trzeba umieć być! Nie wiadomo dlaczego krewnym Anny Kuwałdiny, która właśnie zmarła, przyszło do głowy, że pułkownik Piskariow najlepiej przekaże tę smutną nowinę małżonkowi zmarłej, od jakiegoś czasu żyjącemu w separacji.

Tak dyplomatycznie przekaże, przygotuje go najpierw, żeby go nie przerazić, bo to człowiek chorowity i jeszcze mu się coś stanie. Michaił Pietrowicz miał chwilę słabości, o której wybaczenie nie raz prosił swą ślubną, ale ona jak go wyrzuciła z domu, tak i nie przebaczała. Na tym postanowił bazować "dyplomata" Piskariow, zaczynając rozmowę od luźnej pogawędki na własny temat w stylu 'jestem wdowcem, mogę robić co chcę, nikt mi nic nie każe, czuję, że żyję'. Kuwałdin pracował akurat nad bilansem, więc wielkiej uwagi na to mamrotanie, gdy wtem wychwytuje słowo...
- Ile w NIEBOSZCZCE było jadu, tego wprost wyrazić nie podobna!
Nieboszczce??? - wytrzeszcza oczy nieszczęsny Kuwałdin i odrywa się od papierów.
Tu Piskariow przypomina sobie, że miał być delikatny i dyplomatycznie podejść do sprawy, więc wykręca się, że wcale tego nie mówił, słuchaj uchem, a nie brzuchem. Chciał tylko powiedzieć, że Kuwałdina to stara zołza, co komu po takiej żonie, nie ma czego żałować, świeć Panie nad jej duszą...
Radca tytularny Kuwałdin blednie, zaczyna się energiczniej dopytywać, co się stało, jak to, czy umarła, kiedy.
- Ale gdzie tam umarła, idź, sam się przekonaj, żywa jak rybka... tu ojciec Matwiej panichidę odprawia, a ta wrzeszczy na cały dom!
Jaką panichidę? A no, właściwie żadną, takie tam... zaplątał się Piskariow kompletnie, ociera łysinę z potu, nie wie już, jak się wykręcić z tej sytuacji, gdy Kuwałdin zanosi się histerycznym płaczem. Wraca Piskariow do mieszkania zmarłej i prosi, żeby mu dać spokój z takimi dyplomatycznymi misjami. Wszak ledwo dwa słowa napomknął, a ten już leży bez zmysłów!

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 269-274
Tytuł oryginalny: Dipłomat /Дипломат
Przeczytałam 27 maja 2015 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Cisza była ostatnio na froncie zakupowym, ale na allegro rzucili Diariusz podręczny Kamińskiego, na który polowałam od dłuższego czasu - wyczytałam o nim w bibliografii któregoś z cracovianów. Trzy dychy, no ale przemknął jak meteor, to wzięłam.
A drugą pozycję nabyłam dzięki Monice, która z Warszawy doniosła o najnowszym wydawnictwie WAM. Cena z okładki prawie 37 zł, ja kupiłam na allegro w Świecie Książki za niecałe 26 zł (odbiór osobisty), więc jestem usatysfakcjonowana. Lektura zapowiada się całkiem miło.
Przy okazji odbierania książki w Galerii Krakowskiej zajrzałam do sklepu z RTV i nabyłam drogą kupna kolejny odtwarzacz DVD, który przypięłam do projektora i oto wreszcie, po czterech miesiącach korzystania jedynie z pendrive'a, mogę oglądać też filmy z oryginalnych płyt, hurra! Nie obyło się bez dokupienia jakichś cinchy, przedłużaczy... wszędzie kable, muszę to jeszcze jakoś poprzyklejać, żeby luzem nie zwisały :) to taka polityka - cinche mają półtora metra długości, gdy łączy się nimi urządzenia stojące OBOK SIEBIE, natomiast kabel do zasilania od DVD jest króciutki i wymaga przedłużacza :)
No ale nic, jestem szczęśliwa, że jest, że działa, że całkiem już nie muszę wychodzić z łóżka :)

czwartek, 28 maja 2015

Daria Doncowa - Bilet na kowior-wiertoliot

Było nie było, a kolejna Wiola Tarakanowa musi się przeczytać. Nawet niedługo jej szukałam, bo stała na samym przedzie (nadmieniam, że półka jest dwurzędowa), więc wykrętu zabrakło.
Rzut oka na regał:

To już piętnasta z serii.
Ale nie jest tak dobrze, że nadrabiam zaległości i wkrótce skończę, bo te siedemnaście sztuk to dane z 2008 roku. Minęło siedem lat i mamy aktualnie na stanie sztuk uwaga TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ, więc ja tej Doncowej nigdy nie dogonię. Poświęciłam chwilę kalkulatorowi i wyszło mię, że jej serie liczą na dzień dzisiejszy 186 arcydzieł, dzielone przez 12 (wszak czytam jedno w miesiącu) daje nam piętnaście i pół roku czytania, a przecież przez te 15 lat przybędzie kolejny tryliard 'ironicznych kryminałów'! To jest tak, że się z Doncową ścigamy - ja czytam jedną książkę, ona w tym czasie pisze drugą. Jedyna nadzieja w tym, że dwa miesiące w roku odpoczywa... zaraz zaraz, to ile to będzie nadgonionych?
No ale przecież nie będę z tego powodu narzekać, prawda? Od przybytku głowa nie boli... a wspominałam, że mam umowę z panem Wiktorem na dosyłkę kolejnych tomików? Jakoś tak na początku czerwca czyli lada chwila :)

Tytuł dzisiejszej pozycji brzmi po naszemu BILET NA LATAJĄCY DYWAN. Nie będziemy tu wnikać w szczegóły. Zarys fabuły przedstawiono na okładce tomiku:

Jest tu istna karuzela złożona ze zdziwaczałych kolekcjonerów, zapatrzonych ślepo w małżonka niewiast, lekceważonych córek, przynoszących nieszczęście glinianych figurek kotów, zaginionych więźniarek i dzieci oddanych do adopcji - to w sowieckiej jeszcze przeszłości, a dziś mamy przede wszystkim wątek zamordowanej żony masażysty i podejrzanej o tę zbrodnię młodej modelki-sąsiadki. Wiłka na prośbę jej matki podejmuje się wyśledzić prawdę o przestępstwie, ale jak zwykle idzie niekoniecznie w dobrym kierunku i sprawa wyjaśnia się dopiero przy pomocy znajomego milicjanta. Wcześniej można było zwariować od natłoku sprzecznych informacji i rzeczywiście kupić bilet na latający dywan, byle uciec od tego przypadku :)


Początek:
i koniec:

Wyd. EKSMO Moskwa 2008, 381 stron
Tytuł oryginalny: Билет на ковёр-вертолёт
Z własnej półki (kupione na allegro 16 kwietnia 2009 roku za 10 zł)
Przeczytałam 26 maja 2015 roku

środa, 27 maja 2015

Antoni Czechow - Chórzystka

Tom IV Dzieł Czechowa, zawierający opowiadania z 1886 roku:

Chórzystka to cicha bohaterka niniejszego utworu.

Pasza-chórzystka przyjmuje wizyty panów, bo nam nie wolno nie przyjmować. Zysku z tego wielkiego nie ma, ot, nazbierała trochę biżuteryjnych drobiazgów przez wszystkie lata, zanim wydarzyła się ta żałosna historia. Podczas wizyty aktualnego amanta Kołpakowa do drzwi Paszy zapukała jego żona. Kołpakow zdążył się ewakuować do sąsiedniego pokoju, skąd z drżeniem serca podsłuchiwał przebieg wizyty. Okazało się, że dama nie przyszła ot tak sobie, zażądać praw do swego ślubnego. Przyszła zażądać gotówki! Kołpakow sprzeniewierzył na służbie 900 rubli i jeśli nie zwróci się ich natychmiast, czeka go więzienie, a żonę i dziatki marny los. Na próżno Pasza zapewnia damę, że nigdy nie widziała na oczy takich pieniędzy. No jak to, przecież to pewnie na nią amant wydał te ruble! Dama ma swoje sposoby, by wymóc na Paszy oddanie nędznych kosztowności, całego majątku biednej, naiwnej, a przy tym o dobrym sercu dziewczyny. Kołpakow po odejściu żony z zawiniątkiem zachwyca się postawą tej uczciwej kobiety, która gotowa była uklęknąć przed dziewką. Nigdy sobie tego nie wybaczy. Ona - cnotliwa, dumna, czysta! Przed tą ścierką! Idź precz ode mnie!


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 236-242
Tytuł oryginalny: Choristka /Хористка
Przełożyła: Maria Dąbrowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku

wtorek, 26 maja 2015

Antoni Czechow - Drogi pies

Tym razem tom 3, zawierający utwory z 1885 roku:

Drogi pies okazuje się nie tak bardzo drogi sercu swego pana.

Porucznik Dubow, nieco sobie podpiwszy do spółki z wolontariuszem Knapsem, wpadł na świetny pomysł sprzedania mu swego psa. Miłka to według niego czystej krwi angielski seter, gdy była szczeniakiem, zapłacił za nią sto rubli. Wspaniały pies, tyle że Dubow nie ma czasu polować, więc zwierzę się marnuje. Im bardziej Knaps się wykręca od tego nabytku, tym bardziej Dubow zachwala swego ulubieńca, gotów przysiąc, że to - wbrew imieniu - pies, a nie suka. Wieczór mija w rytmie opróżnianych butelek, Dubow spuszcza z ceny, w końcu proponuje Knapsowi Miłkę za darmo... by wreszcie spytać, czy hycle miejscowi przyjmują psy. Okazuje się, że ta cenna Miłka paskudzi w mieszkaniu, a w dodatku poprzedniego dnia zeżarła w kuchni wszystko mięso!


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 171-174
Tytuł oryginalny: Dorogaja sobaka /Дорогая собака
Przełożyli: Janina i Jan Brzechwowie
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ piąty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Dipłomat, Papasza, Perpetuum mobile.
Nie ma na YT :(

2/ film polski OPOWIEŚĆ ATLANTYCKA, reż. Wanda Jakubowska, 1954
Na YT jedynie fragment w podsumowaniu 1954 roku:


Losy odnalezionego przez francuskich chłopów Niemca - dezertera z walczącego w Wietnamie oddziału Legii Cudzoziemskiej. Trzynastoletni chłopiec francuski Bernard podczas wakacji spędzanych na wybrzeżu Atlantyku zaprzyjaźnia się z Gastonem, wychowywanym przez miejscowego drwala. Obaj odkrywają w zniszczonym bunkrze niemieckim uciekiniera z Legii Cudzoziemskiej...

3/ film czeski MIŁOŚĆ MIĘDZY KROPLAMI DESZCZU (Lásky mezi kapkami deště), reż. Karel Kachyňa, 1979
Fragment:


Romanca o žižkovskom dievčati, dvoch bratoch, stratenom obuvníkovi a nedozretom viniči. Príbeh z pražského Žižkova tridsiatych rokov. V meste sa rozmáha veľkoobuvník Baťa a obuvník Bursík čím menej dokáže konkurovať jeho lacným produktom. Jeho dvaja synovia prežívajú obdobie, ktorému sa vraví dospievanie a každý iným spôsobom. Prvé milostné splanutia a hľadanie si miesta v živote poznamenanom sociálnou neistotou a neskôr okupáciou...
Historia z praskiego Žižkova lat trzydziestych. W mieście rozwija działalność przedsiębiorca Bata i szewc Bursik nie jest w stanie konkurować z tanim produktem. Jego dwaj synowie przeżywają okres dorastania każdy na swój sposób. Pierwsze miłosne doświadczenia i szukanie własnego miejsca w życiu.

4/ film japoński MATKA POWINNA BYĆ KOCHANA (Haha wo kowazuya), reż. Yasujirô Ozu, 1934
Na YT w całości z polskimi napisami:


Beztroskie życie rodziny Kajiwara kończy się niespodziewanie, kiedy patriarcha rodu umiera na atak serca. Osiem lat później, najstarszy syn Sadao, dowiaduje się, iż nie jest biologicznym synem swojej matki Chieko, przez co odrzuca jej miłość. Rodzina przeprowadza się do skromnego domu na wsi, ale relacje pomiędzy nimi psują się po tym, jak matka zaczyna faworyzować swojego pasierba. Po tej sytuacji Sadao ucieka z domu.

5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - filmy tej wytwórni z roku 1914, wśród nich ten:


6/ film rosyjski DUREŃ (Durak), reż. Jurij Bykow, 2014
Na YT w całości:


Wezwany do awarii hydraulik Dima orientuje się, że stary budynek, w którym się znajduje, wkrótce runie.

poniedziałek, 25 maja 2015

Antoni Czechow - Z nudów

Ciągle tom piąty i opowiadania z lat 1886-87.

Dzisiejsze zatytułowane jest Z nudów.

Trójka bohaterów - notariusz, jego żona, jej kochanek. Oj nie nie, kochanek to za duże słowo, raczej dopiero kandydat na amanta. Notariusz nie może zasnąć po obiedzie z powodu zgagi i poprzewracawszy się na łóżku z boku na bok w bezskutecznym poszukiwaniu poobiedniej drzemki zagląda do gabinetu po gazety. A tam - czeka go smakowita scenka - żona upozowana na kozetce na Kleopatrę, u jej stóp młody, 20-letni korepetytor, najwyraźniej właśnie się całowali.
Notariusz nie jest zazdrosny, kiedyś tam był w Annie Siemionownie zakochany, ożenił się, minęły lata, teraz chętnie by się rozwiódł, no ale jak, dzieci przecież. Za to nasz notariusz się nudzi, więc łapie w lot okazję do rozrywki i postanawia podręczyć młodzieniaszka. Z żony sobie pokpiwa, jaka to z niej balzakowska heroina, ale korepetytorowi oznajmia, że w takiej sytuacji on, chociaż zrozpaczony utratą ukochanej kobiety, ustępuje pola, wyprowadzi się, na dzieci będzie łożył, ale utrzymanie Anny Siemionowny musi młody człowiek, nawiasem mówiąc student, wziąć na swoje barki. Strzelać się nie będą, no chyba żeby korepetytor nie chciał postąpić jak człowiek honoru :) Okazuje się przy tym, że Anna Siemionowna naopowiadała młodzieńcowi bzdur o tym, jak to notariusz ożenił się z nią jedynie dla posagu, jak ją dręczył i terroryzował, no, klasyczne 'mąż mnie nie rozumie'... i tak naprawdę zastawiła na Wasię sieci też tylko z nudów.
Nie bójmy się jednak, wszystko skończy się szczęśliwie, wszak to tylko takie żarty Z NUDÓW są... zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawi się czwarta bohaterka, służąca Nastia biegnąca po kwas. Nastia głupia, ale - bez żadnych fumów...


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 438-444
Tytuł oryginalny: Ot nieczego diełat /От нечего делать
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 24 maja 2015 roku

niedziela, 24 maja 2015

Daria Doncowa - Słodki padalec

Jakoś nie umiałam powstrzymać ręki w bibliotece - sama wyciągnęła się w kierunku Doncowej i nic to, że przecież ją czytałam już w oryginale, dawno to zresztą było, więc dawać ją tu! No i bardzo dobrze zrobiłam, bo to idealna lektura na czas chandry: przymrużając oko na kryminalną intrygę można się uśmiać z dokonań Lampy, a jeśli nawet nie uśmiać, to chociaż uśmiechnąć.

I tak to wygląda w maju tego roku - jeśli spojrzeć na zakładkę z prawej strony, to mamy trzech polskich autorów i reszta rosyjska, różnego kalibru. Bo za chwilę dojdzie i ta Doncowa w oryginale, którą teraz czytam, ale tak langsam langsam, po kilkanaście stron (i zasypiam znowu). Bogu niech będą dzięki za weekendy! Kiedyś służyły do nadganiania zaległości, intensywnej lektury. Dziś - do spania. Tym trudniej w tygodniu wstawać... ale tygodnie mijają coraz prędzej, jak to jest? W środę wieczorem, gdy wychodzę z pracy mam poczucie, że to już końcówka, że za chwilę znów weekend. Po czym przychodzi najlepszy wieczór tygodnia - piątkowy: pranie rozwieszone, zakupy zrobione, przytulam głowę do poduszki, nakrywam się kołdrą i myślę sobie - a nawet mówię na głos z tej radości - jak dobrze, kak choroszo! Przede mną dwa dni, kiedy nic nie muszę!

Niestety niedzielne popołudnie już nie jest tak optymistyczne, choć jeszcze nie nastawiam budzika, bo w poniedziałek też idę na popołudnie. Coś się kończy nieodwołalnie, coś minęło zbyt szybko... byle do następnego piątku. I tak upływa mi życie w kierunku śmierci, może to jeszcze i 30 lat potrwać. Umierać się nie chce, ale i życie coś nie nęci.
Dobrze, że jest ta Doncowa, że może wypełnić puste godziny.



Początek:
i koniec:


Wyd. VIDEOGRAF Katowice 2011, 320 stron
Tytuł oryginalny: Gadiuka w siropie /Гадюка в сиропе
Przełożyła: Ewa Skórska
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam... eee... pogubiłam się, nie pamiętam, a kalendarz zostawiłam w pracy :(

piątek, 22 maja 2015

Antoni Czechow - Dobre zakończenie

W dalszym ciągu tom piąty Dzieł Czechowa.
Z opowiadaniami z lat 1886-87:

Tytuł Dobre zakończenie zwiastuje przyjemną lekturę :)


Tym razem ober-konduktor Styczkin poczuł wolę bożą i postanowił się ożenić. Stuknęła mu pięćdziesiątka, inni w jego wieku mają już dorosłe dzieci, a on taki nieustabilizowany - rodzinnie, naturalnie, bowiem finansowo wyciąga swoje 75 rubelków miesięcznie, a w dodatku ma dochody "ze świec stearynowych i z zajęcy". Zającami nazywa pasażerów na gapę. I patrzcie państwo, czytam ci ja aktualnie kolejny tom Doncowej, a tam jedna z sąsiadek Wiłki jest kontrolerem w metrze i też mówi o łapaniu zajęcy :) Dzięki uprzedniej lekturze Czechowa wiedziałam już o kim mowa :) Co to jednak znaczy klasyczna literatura, jak kształci i oświeca :)
Styczkin stęsknił się za rodzinnym ciepełkiem, ale żadnych znajomości nie ma, zaprosił więc tradycyjną w takich przypadkach kobietę-instytucję czyli swatkę. Ta spokojnie wysłuchuje jego marzeń i wyobrażeń na temat małżonki (głównie, żeby go szanowała i rozumiała, że ją uszczęśliwił, ale biedna tez nie może być), przytakuje, wreszcie wyznacza swoją cenę za usługę: 25 rubli i materiał na suknię. Styczkin nieco zdumiony dowiaduje się, że zazwyczaj w miesiącu Lubow Grigoriewna wyciaga pół setki na kojarzeniu małżeństw. Trybiki w jego mózgu zaczynają się toczyć.
- Z takimi dywidendami łatwo mogłaby pani znaleźć sobie partię!
A tu i korpulencja okazuje się owszem owszem i twarz gładka i biała i w ogóle...
Szczęśliwe zakończenie już wszystkim wiadome?


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 281-286
Tytuł oryginalny: Choroszij koniec /Хороший конец
Przełożyła: Janina Brzechwa
Z własnej półki
Przeczytałam 17 maja 2015 roku


Ekranizacja do obejrzenia w trzecim odcinku serialu CZECHOW I CO, od 30 minuty.

czwartek, 21 maja 2015

Antoni Czechow - Nieostrożność

Znów tom piąty Dzieł Czechowa.
Zawiera on opowiadania z lat 1886-87:
Tym razem przypadła mi według kolejności oglądania serialu CZECHOW I CO - Nieostrożność.
Cudne opowiadanko o tym, jak może się skończyć brzydki nałóg alkoholizmu. Przy czym Striżyn akurat zazwyczaj jest nietrunkowy, to tylko wróciwszy późną porą z chrzcin, zachciało mu się jeszcze coś wypić i po cichutku, po ciemku, żeby nie pobudzić domowników, sięgnął po butelkę w kredensie, gdzie jego krewniaczka, stara panna Daszeńka, trzymała wódkę. To się na nim zemściło natychmiast, bowiem okazało się, że pomylił butelki i wychylił cały kieliszek nafty :) Tak zaczęła się odyseja biedaka o bogobojnym wyrazie twarzy: od jednego doktora do drugiego, a żaden w środku nocy nie ma ochoty zajmować się pacjentem. Aptekarz-Żyd co prawda mu otworzył, a nawet poszperał w mądrych księgach, ale tylko po to, by doradzić mu udanie się do.... lekarza i w końcu wyrzucić go na zbity pysk:
- Pan nas, farmaceutów, nie uważa za ludzi i budzi o czwarte godzine w nocy, a kużdy pies i kużdy kot ten odpoczynek ma... Wedle pański rozum to my nie ludzie i nasze nerwy poczebują być ze sznurków.
A tu w ustach pali, w żołądku rżnie, w uszach wali. Nic, tylko pewna śmierć czeka biednego Striżyna. Wrócił do domu, położył się do łóżka, ale zasnąć nie mógł.
Tymczasem rano...

A nie nie, moiściewy!
Nie ma tak dobrze. Kto chce znać finał, ten będzie musiał poszukać opowiadanka :)
Sądzę jednak, że wyłącznie w tym wydaniu, więc nie będzie to łatwe, w końcu nie namawiam do kupna wszystkich jedenastu tomów:
które nie półce zajmują trochę miejsca:
Z drugiej strony - czemu by nie? Inwestycja się opłaci. Gdyby tak fundować sobie jedno opowiadanie tygodniowo, wystarczy ich na ładnych parę lat :)
Ho ho, może nawet sama takie zobowiązanie podejmę, skoro już te Dzieła mam?
Ech, to moje upodobanie do systematyczności! No ale czasem to jedyna metoda, bo takie odkładanie, że może jutro, może w przyszłym miesiącu, to wiadomo jak się kończy. Stosami stosami stosami zaległych książek do przeczytania.

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str.66-70
Tytuł oryginalny: Nieostorożnost /Неосторожность
Przełożyła: Irena Bajkowska
Z własnej półki
Przeczytałam 17 maja 2015 roku

Ekranizacja do obejrzenia w trzecim odcinku serialu CZECHOW I CO, od 16 minuty.
Najpierw jest "Żenich i papieńka", ale tego opowiadania - mimo usilnych poszukiwań - w Dziełach nie znalazłam.




W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ czwarty odcinek serialu rosyjskiego CZECHOW I CO
Będą to ekranizacje kolejnych trzech opowiadań: Ot nieczego diełat, Dorogaja sobaka, Choristka.
Nie znalazłam na YT :(

2/ film polski KARIERA, reż. Jan Koecher, 1954
Na YT pokawałkowany:


W kraju zjawia się agent obcego wywiadu, Karwowski, przysłany z Zachodu. Ma nawiązać kontakty, zorganizować siatkę dywersyjno - szpiegowską, lecz okazuje się, że nikt nie godzi się na współpracę. Osamotniony szpieg zostaje wreszcie aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

3/ film czeski SPOTKANIE W LIPCU (Setkání v červenci), reż. Karel Kachyňa, 1978
Fragment:


Jakub na střední škole těžce bojuje s angličtinou. Má ovšem movité rodiče, a ti pro synka nelitují peněz. Zaplatí mu prázdninový pobyt v jazykovém táboře, kde se má připravit na reparát. Když mladík dorazí na místo, zažije otřes: jeho lektorkou je nenáviděná profesorka Klára Fišerová, právě ta, která ho nechala propadnout! Navíc má s sebou pětiletého synka Davida, a ten je pěkné kvítko. Jakub je znechucen vývojem událostí a rozhoduje se pro rafinovaný protitah. Celá věc se mu ale vymkne z ruky i ze srdce...
Jakub zawalił w szkole angielski, więc dobrze sytuowani rodzice wysłali go na wakacyjny obóz językowy. Na miejscu jednak okazało się, że jego nauczycielką będzie znienawidzona Klára Fišerová, ta sama, która go oblała. Bo się uwzięła :) W dodatku nauczycielka przyjechała na obóz z 5-letnim synkiem Dawidem, niezłym ziółkiem. Jakub będzie chciał się zemścić na Klarze, ale cała rzecz wymknie mu się z rąk...

4/ film japoński KAPRYS (Dekigokoro), reż. Yasujirô Ozu, 1933
Na YT w całości z angielskimi napisami:


Po śmierci swojej żony, Kihachi staje przed zadaniem samodzielnego wychowania syna Tomio. Pewnego dnia mężczyzna poznaje młodą, bezrobotną kobietę o imieniu Harue i przekonuje przyjaciela Jiro, by zatrudnił ją w swojej restauracji. Z czasem Kihachi zaczyna darzyć Harue głębszym uczuciem, jednak dziewczyna traci głowę dla jego przyjaciela. Równocześnie Tomio staje się coraz bardziej zazdrosny o ojca.

5/ z płyty EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - pozostałe filmy tej wytwórni z roku 1913, wśród nich ten:


6/ film włoski ACCIAIO (Stal), reż. Stefano Mordini, 2012
Trailer:

Dwie bohaterki - czternastolatki z miasteczka Piombino, żyjącego w cieniu huty, gdzie pracuje większość mieszkańców. Z drugiej strony jest piękna wyspa Elba, kusząca innym życiem. Problemy dojrzewania, wybory, przed jakimi stają dziewczęta, przyjaźń między nimi, problemy rodzinne. Środowisko robotnicze, które od jakiegoś czasu wydaje się, że zniknęło z włoskiego kina.


wtorek, 19 maja 2015

Bohdan Czeszko - Pokolenie

Ratunku! Sama nie wiem, czy dzisiejszą walkę z budzikiem wygrał on czy ja! W końcu wstałam, więc chyba on, ale trochęśmy się pozabawiali wcześniej. A dzisiaj przepisywałam (na życzenie Ojczastego) pewien tekst spłodzony przez niego w dniu 85 urodzin i pozazdrościłam... jeszcze mu się chce. Chce mu się wstać, umyć, ubrać, poczynając od tych najbardziej podstawowych czynności dnia. Dla mnie mogłyby nie istnieć, gdyby nie praca.
Nie chce mi się dziś nic pisać, nie chce mi się nawet iść do biblioteki oddać tego Czeszkę, z racji godzin otwarcia mogę to zrobić tylko w piątek po pracy i podejrzewam, że raczej zadzwonię i poproszę o przedłużenie na kolejny miesiąc... niech ktoś mną potrząśnie, bo zachowuję się niżej krytyki, gorzej niż znajomy, którego żona zabrała córkę i opuściła domowe pielesze na rzecz młodszego kochanka... a mnie przecież nikt nie opuścił i nie ma ŻADNEGO racjonalnego powodu do tej bzdurnej depresji.
Wczoraj miałam lepszy moment i studiowałam jakiś blog kulinarny Polki zamężnej za Włochem, pracowicie wybierałam przepisy, które może kiedyś i drukowałam. Teraz leży sterta kartek, ciekawe, czy coś z tego przyrządzę, w kuchni jestem tak samo leniwa i bezwolna - a w niedzielę obiad był o szóstej, tak mi się nie chciało wstać!


Moje pierwsze zetknięcie z Bohdanem Czeszko, pewnie też ostatnie. Wcale nie dlatego, że taki zły, tylko zabraknie pretekstu, by uganiać się po Krakowie za rupieciami. W przypadku Pokolenia stymulatorem był film w programie tygodnia :) ale żadna inna jego powieść czy opowiadanie nie zostało sfilmowane, więc...
Może zresztą byłoby dobrze przyjrzeć się innym utworom Czeszki, żeby spróbować wyrobić sobie zdanie, czy Pokolenie było jednorazowym wybrykiem czy też najpopularniejszym utworem z całego szeregu zniesławiających i zakłamujących historię?
Ale - z drugiej strony - Pokolenie jest po prostu ciekawie napisane, z wielkim wyczuciem plastyczności obrazu, widać tu wyraźnie, że Czeszko studiował w ASP. Przedstawia inne środowisko niż to, do którego przywykliśmy, gdy mowa o powstaniu warszawskim, nie paniczyków z dobrych domów, ale synów nędzy, nic więc dziwnego, że mają oni niezbyt entuzjastyczne podejście do "chłopców z AK", "panów w oficerkach". Inna sprawa, że z tego powodu - choć nie wątpię, że takie były odczucia tych robotników, książka jest wyraźnie autobiograficzna - nie należało wieszać psów na odmiennej formacji politycznej. Podobnie jak nie należało przypisywać Katynia Niemcom...

Początek:
i koniec:


Film Wajdy:




Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1974, wyd. XIV, 236 stron
Z biblioteki przy al. Daszyńskiego
Przeczytałam 15 maja 2015 roku

sobota, 16 maja 2015

Edmund Niziurski - Awantura w Niekłaju

Zapóźniona jestem w rozwoju, książkę przeczytałam tydzień temu, a piszę dopiero dziś, wszystko przez tego Antona z jego opowiadaniami :)
A może nie ma co zwalać na Czechowa, trzeba raczej szczerze się przyznać - kryzys mamy, kryzysik taki maleńki. Dwa lata temu byłam w pełnej depresji stojąc przed perspektywą remontu łazienki... dziś mam to samo przed operacją tego durnego woreczka. Boję się samej myśli o niej i przesypiam ten strach. Codziennie rano, gdy trzeba wstać do pracy, walczę z budzikiem, jeszcze 15 minut, jeszcze 10, jeszcze chwila. Gdy nadchodzi weekend, walka staje się zbędna, śpię bez ograniczeń. Wtedy przynajmniej nie muszę się bać (na szczęście nie śni mi się - jeszcze - szpital). Zaczynam bić się z myślami, czy wszystkiego nie odwołać - no ale wtedy będę z kolei żyć w ciągłym strachu przed NAGŁĄ operacją, jeśli się coś podzieje... Tak źle i tak niedobrze.



Z tych myśli niepotrzebnych i bzdurnych rodzi się jakaś depresyjna beznadzieja i nawet czytać mi się nie chce. I nawet filmów oglądać!
Awanturę w Niekłaju zdjęłam z półki, żeby się czymkolwiek zająć. Żeby uspokoić myśli. Żeby przerzucić je na inny tor. Na chwilę pomogło. Niziurski jest przecież dobry na wszystko :) Przeniosłam się z pokoju na osiedlu, gdzie akuratnie w tych dniach syn oblewał matkę jakimś łatwopalnym środkiem i podpalał, a potem wykańczał siekierą, do miejsca, czasów i ludzi, gdy nikomu nie śniło się o podobnych okrucieństwach.
Miasteczko Niekłaj ze swymi Zakładami Metalowymi, z podziałem na dawnych mieszkańców i nowe przyfabryczne osiedle, a wśród tego olbrzymi zapuszczony Ogród, pozostałość po przedwojennej posiadłości. Taki ogród siłą rzeczy spełnia wszystkie marzenia chłopców (i nie tylko, dziewczynki również się do niego garną) co do tajemniczych wydarzeń, dzikich przygód, walk pomiędzy różnymi frakcjami. Zwłaszcza gdy zaczęły się wakacje, a wyjazd na kolonie jeszcze odległy.
Doktor Otrębus, społecznik, próbuje co prawda zneutralizować waleczność Piratów i Kolonistów, organizując inscenizację bitwy pod Grunwaldem, ale o co innego będzie tu toczyć się walka. Oto krążąca od dawna pogłoska o skarbach Szwajsa (dawnego, niemieckiego właściciela zakładów niekłajskich) wywołuje wśród chłopców coraz większy entuzjazm, zwłaszcza gdy stary Bosman, dokonujący żywota u wdowy-siostry, obiecał im zdradzić tajemnicę ich ukrycia. Z drugiej strony należałoby wyjaśnić sprawę tajemniczego zniknięcia sztabki stopu z magazynu wzorcowni fabrycznej.
Do dzieła, chłopcy! Gwarantowane niebezpieczne przygody, a może też... miłość?

Początek:
i koniec:

Wydawnictwo "Śląsk" Katowice 1975, wyd. VII, 273 strony
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 3 zł)
Przeczytałam 9 maja 2015 roku

czwartek, 14 maja 2015

Antoni Czechow - Na pensji

Tym razem w robocie tom piąty Dzieł Czechowa.
Zawiera on opowiadania z lat 1886-87:

Światek pensji dla panien w krzywym zwierciadle czechowowskiego szkiełka i oka.
Nauczyciel matematyki Dyriawin pragnie uzyskać podwyżkę. Najprościej w tej sytuacji użyć pochlebstwa. Czaruje więc Dyriawin madame Żewuzem, właścicielkę pensji, duserami i komplementami. Wmawia jej, że nie masz już na świecie tak pięknych kobiet, jakie niegdyś bywały, za naszych czasów. Madame Żewuzem kryguje się i przytacza przykłady nadzwyczajnej urody swoich pensjonarek. Ot, choćby ta Palcewa, istne arcydzieło. Dla Dyriawina jednak najważniejsze są regularne rysy, jak u madame - a Palcewa według niego nie może się nimi pochwalić.
- Bo pan jej się nie przyjrzał!
Madame wzywa Palcewą do pokoju nauczycielskiego pod pretekstem udzielenia jej reprymendy za opieszałość w nauce algebry. Dyriawin na widok młodej piękności pogrąża się w niewesołych rozmyślaniach - wszak Palcewa niedługo skończy pensję i zapomni na zawsze o matematyce, a zwłaszcza matematyku - a piękność z niej zaiste pierwszorzędna.
Palcewa wychodzi, a Dyriawin wraca do rzeczywistości i do bezczelnego komplementowania przełożonej... w ostateczności dostanie swoją podwyżkę :)

Całość Dzieł:



Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1957, str. 427-430
Tytuł oryginalny: W pansionie /В пансионе
Przełożyła: Maria Mongirdowa
Z własnej półki (tom kupiony przez Ojczastego 14 listopada 1957 roku za 12 zł w subskrypcji)
Przeczytałam 7 maja 2015 roku


Na YT - trzecia część drugiego odcinku serialu CZECHOW I CO, od 29 minuty. Nauczyciel Dyriawin w znakomitym wykonaniu Andrieja Miagkowa: