sobota, 30 kwietnia 2016

Otia Joseliani - Była sobie Gruzinka

No, teraz się biję z czasem! Zdążę w kwietniu czy nie zdążę?
Raz kozie śmierć, będą same obrazki :(

ALE!!!!
SŁOWO HONORU, ŻE JUTRO WSTANĘ (i oparzę się herbatą) I DOPISZĘ, CO TRZEBA!

Wypadałoby się odczepić od fejsa...

Niedziela...
No to wstałam. Wbrew swoim zasadom zabrałam się od rana za przygotowywanie obiadu :) ale to dlatego, że będzie kolejny eksperyment czyli ZAPIEKANKA NELSOŃSKA i trzeba do niej wcześniej ugotować jajka i podgotować ziemniaki :) Ostatnio zadwyrężamy wręcz piekarnik :) z tej okazji udałam się do sklepu z częściami AGD po nową blachę, bo ta stara... lepiej nie mówić... a tu pan mi hiobową wieść zapodaje, że nie ma i nie będzie, bo już do EWY nie robią. Te do Amiki są ciut szersze.
Oż! Z tego zawodu, jakoś tak nie do końca świadomie, wyjęłam CIF i ostrą ściereczkę... i wyobraźcie sobie, że się doczyściła :)
Ja to jestem cud-gospodyni! A gdy na Wigilii była pretendentka do ręki mego brata i moja mama zaproponowała, by coś tam jeszcze zrobić, co wymagało podgrzania w piekarniku, dałam stanowczy odpór, bo "nikt obcy nie będzie oglądał stanu blachy w tymże"!
Takie proste się to okazało !

Dobra, zagaduję.
Przejdźmy do Gruzinki.

Nowa, ale swoje miejsce na półce już znalazła:

Po bokach moje nowe ściany :)
I tego, nowa lampka. Taka sama jak ta, co była poprzednio, tylko teraz jedna jest z lewej strony, druga z prawej. A w rezultacie nic nad głową... muszę to jeszcze przemyśleć :)

Więc ta Gruzinka mnie normalnie WYKOŃCZYŁA!!!
Zabiłabym.
No bo historia jest taka, że Maka (ha ha co za imię) ma męża i synka, pracę, dom, wydawałoby się, że wszystko, co do szczęścia potrzebne. Gdy jednak w jej życiu pojawia się ponownie po wielu latach niejaki Dżumber, całe dotyczhczasowe życie legnie w gruzach. I nie dlatego, że to dawna miłość. Wręcz przeciwnie. Dżumber się w niej kochał w szkolnych czasach, ale ona go nienawidziła. Był biedny, obszarpany, zaświerzbiony i przez wszystkich pogardzany.
Ale on ją ciągle kochał i postawił sobie za cel zdobyć ją - za wszelką cenę, nawet wtedy, gdy dowiedział się, że wyszła za mąż, że urodziła dziecko. Nic nie stanie mu na przeszkodzie. Zmienił się, ciężką pracą stał się innym człowiekiem, teraz jest kimś, ma pozycję, powodzenie, ale odrzuca miłości innych kobiet i uparcie dąży do swego.

I Maka powoli daje się przekabacić. Nie wiemy, czy to jeszcze nienawiść czy już miłość czy tylko fascynacja mocnym człowiekiem, ale ta szanowan przez wszystkich młoda kobieta zaczyna się łamać, ulegać, oszukiwać sama siebie.
Chciałoby się nią potrząsnąć, krzyknąć CO ROBISZ?, zamknąć w domu ostatecznie.
Ale nic nie pomoże i los musi się dopełnić.

To, co najciekawsze dla mnie w tej powieści, to opis gruzińskich obyczajów, które ulegają zmianom bardzo powoli, a w latach 60-tych, kiedy toczy się akcja książki, wciąż były bardzo żywe. Uczty i toasty wznoszone przez tomadów zostały do tej pory, a jak jest dziś z izolacją kobiet?

Szukałam zawzięcie filmu, no bo przecież Rosjanie wszystko ekranizują :) jednak film nie powstał, za to dowiedziałam się, że Joseliani (1930-2011) pracował dla kina, pisał scenariusze.

Początek:
Koniec:

Wyd. Instytut Wydawniczy PAX Warszawa 1973, 223 strony
Tytuł oryginalny: Жила-была женщина
Przełożyli: Ewa Brzozowska i Ernest Bryll
Z własnej półki (kupiona 21 marca 2016)
Przeczytałam 25 kwietnia 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Nie pamiętacie tej historii, ale ja pamiętam! Jak to raz pojechałam odebrać książkę z allegro gdzieś na koniec świata, po czym zostawiłam ją w tramwaju!
No. To sobie odkupiłam i tym razem przyszła pocztą :)

A tu cosik, o czym bym pewnie nigdy nie usłyszała, gdyby nie FB. Zapisałam się na spacer w przyszłym tygodniu SZLAKIEM DOBRYCH CECHÓW (czyli tradycyjnych zakładow rzemieślniczych), a w opisie wyczytałam, że to taki projekt był i powstała książka:
Zasadniczo chciałabym ją przed tym spacerem przeczytać... ino czy zdążę?



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ czeska komedia ZAMKNIJ SIĘ I ZASTRZEL MNIE (Shut Up and Shoot Me), 2005
Reż. Steen Agro
W rzeczywistości nakręcona przez Anglika i w większości po angielsku.
Trailer:


Po stracie żony angielski turysta traci wolę życia. Mężczyzna prosi poznanego przypadkiem Czecha, by pomógł mu skończyć ze sobą.
5/10

2/ włoski film LA NOSTRA TERRA, reż. Giiulio Manfredonia, 2014
Trailer:


"Podnosząca na duchu komedia o pełnych pasji ludziach, którzy sadząc cukinie i pomidory walczą z włoską mafią."
Ma fatemi il piacere!
5/10

3/ film polski PIGUŁKI DLA AURELII, reż. Stanisław Lenartowicz, 1958
Cały film na YT:


Sensacyjny dramat psychologiczny z okresu okupacji; historia partyzanckiej wyprawy po broń, niezbędną dla odbicia uwięzionego przez Niemców AK-owca. Żołnierze oddziału AK postanawiają odbić z więzienia gestapo swojego kolegę. Wyprawa po broń z Krakowa do Kielc kończy się wprawdzie jej zdobyciem, ale pięciu uczestników akcji ginie w walce z Niemcami.
7/10

4/ czeskie OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE (Příběhy obyčejného šílenství), reż. Petr Zelenka, 2005
Trailer:


Opowieści o zwyczajnym szaleństwie to film o poszukiwaniu szczęścia, tęsknocie za miłością, zmaganiu z samotnością i brakiem porozumienia między ludźmi. Szaleństwo staje się tu jedynym sposobem na zmierzenie się ze światem. Bohaterami tej tragikomedii są ludzie uwikłani w dziwne związki emocjonalne. Jana wydzwania do kochanków z budki telefonicznej pod swoim domem; Petr, aby zatrzymać dziewczynę, sięga po indiańskie rytuały; Alicja i Jirí płacą postronnym ludziom, aby ich obserwowali w łóżku, bo inaczej nie mogą się kochać. Wszyscy składają się na portret zbiorowości, w której samotność stała się normą, a miłość ma coś z fast foodu - nie może trwać zbyt długo, bo następni wygłodzeni klienci czekają w kolejce. Petr jest młodym mężczyzną, który powinien już radzić sobie ze swoim życiem. Ciągle jednak wpada w wir absurdalnych sytuacji, które skutecznie niszczą jego życie miłosne i początkowo dobrze zapowiadającą się karierę dyspozytora lotów. Z wieży nawigacyjnej ląduje za kierownicą wózka widłowego na lotniskowym terminalu przeładunkowym, a związek z ukochaną Janą zastępuje mu podglądanie sąsiadów, którzy do "tego" potrzebują widzów. Również rodzice Petra nie są standardowi. Opętana dobroczynnością matka bombarduje paczkami ze znoszoną odzieżą ofiary wojen i katastrof żywiołowych na całym świecie. Ojciec, który niegdyś dźwięcznym głosem odczytywał komentarze do socjalistycznych kronik, dziś ze wzruszającą bezradnością nie potrafi odnaleźć się w nowych, wolnych czasach. Jeden przypadkowy telefon i odrobina czarnej magii puszczają w niepohamowany ruch karuzelę komicznych sytuacji, pełnych absurdu codziennego "zwyczajnego szaleństwa". [opis dystrybutora]
8/10

5/ francuskie RODZINNE TURBULENCJE (Famille et turbulences), reż. Eric Duret, 2014
Można na YT obejrzeć cały... ale po co?


Po latach ciężkiej pracy Roland (Martin Lamotte) idzie na emeryturę i obiecuje żonie, że całkowicie poświęci się domowemu życiu. Trzy miesiące później Jeanne (Evelyne Buyle) jest na skraju załamania. Nie może dłużej znieść widoku męża, który całe dnie spędza przed telewizorem. Po naradzie z jego córką Julie (Marie Pape) postanawia od niego odejść. Roland w odpowiedzi przeprowadza się do ich syna (Matthieu Rozé). Rozpoczyna się rodzinna wojna płci.
5/10



I JESZCZE NOWE NABYTKI BYNAJMNIEJ NIE KSIĄŻKOWE

No więc tak. Kupiłam sobie torbę na lato i bardzo się z niej cieszę, więc musiałam się pochwalić :) Mnóstwo miejsca na wszystko :)

A tutaj taki zakupik: materac dmuchany. Skusiło mnie, że nie takie badziewie, jak to w czasach mojej młodości, tylko UWAGA! wysoki na 46 cm, pokryty welurem, pompka inkorporowana, wystarczy 1,5 minuty i fertig! Przyda się, kiedy będziemy gościć pielgrzymów :) zawsze to będzie wygodniej, niż na samej karimacie na podłodze :) i kiedy przyjeżdża moja Psiapsióła z Daleka i śpimy razem z córką, co żadnej z nas nie zachwyca.

I jakoś tak dziwnie się okazało, że zabrakło mi płynności finansowej :( Ja wiem, malowanie, nowe regały, nowy laptop, korony do Pragi... no ale żeby aż tak? Mam luźnych wszystkiego 800 zł na koncie, po niedzieli trzeba płacić ZUS (ponad 1100), a diabli wiedzą, kiedy wpłynie kasa za kwiecień przez te święta :( nie widzi mi się to!












środa, 20 kwietnia 2016

Jan Wiktor - Rozmowy pod kolorowym parasolem

Jan Wiktor to nie jest zbyt dobrze widziana dziś postać. No bo komuch. Bo podpisał apel krakowski. Bo napisał powieść "Papież i buntownik", gdzie krytykował Kościół. Chyba taką w duchu franciszkańskim. Biblioteka w Bochni nosiła jego imię, chcą się pozbyć takiego patrona (może zresztą już to zrobili). Szkoła jakaś wymieniła sobie Wiktora na rotmistrza Pileckiego. Cóż, najważniejszy ruch w interesie...

Ale książka Rozmowy pod kolorowym parasolem to rzecz wspomnieniowa, o Karolu Fryczu, wybitnym scenografie i reżyserze teatralnym, związanym z Jamą Michalika. Rozmowy toczone na tarasie pensjonatu w Szczawnicy, gdzie Frycz spędzał wakacje, a Jan Wiktor takoż, ukochał te Pieniny i poświęcił im część swojej twórczości. Może by tak wreszcie przeczytać Orkę na ugorze?



Frycz uparcie wzdragał się przed spisaniem swoich wspomnień, więc ta książeczka stanowi ślad jego bogatej działalności, jego podróży, znajomości z tyloma zasłużonymi dla polskiej kultury ludźmi.

Początek:
Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 1965, 124 strony
Z własnej półki (kupione 1 kwietnia 2016 roku na allegro za 4,99 zł)
Przeczytałam 14 kwietnia 2016 roku

Oznajmiam, że coś złego się dzieje. Dlaczego ja tak mało czytam? Dziś jest 20-ty kwietnia, a ja przeczytałam przez te trzy tygodnie zaledwie dwie książeczki. Co się dzieje z czasem, dlaczego tak umyka, czemu z poniedziałku nagle robi się sobota i przede wszystkim czemu zasypiam po kilku kartkach?
Za chwilę pojadę do tej Pragi, a jestem kompletnie nie przygotowana. Nie przeczytałam przewodników, nie sprawdziłam cen różnych wstępów i innych takich, żeby wiedzieć, ile pieniędzy zabrać, nie rozplanowałam każdego dnia. Jeszcze się okaże, że laptopa trzeba zabrac, żeby na miejscu wszystko sprawdzać!
Chwilowo dzielę czas na PRZED i PO Pradze, że teraz to już nie warto zaczynać tego czy owego, bo nie zdążę skończyć, że potem to zrobię, to przeczytam, to zobaczę. Hm. Się okaże.



NAJNOWSZE NABYTKI

Jak zwykle, prezencik od władz UJ :)
Wywiady z najrozmaitszymi uczonymi uniwersyteckimi, z wielu dziedzin. Wydaje się interesujące.

A tu, proszę - poszłam do Jordanówki zanieść jakieś czasopisma, a na półce były baśnie Kryłowa w oryginale. Przecież musiałam wziąć.

W Księgarni Akademickiej wyszperałam to:

A potem znowu zanosiłam stare szpargały do Jordanówki i znowu rzuciły się na mnie w odwecie inne stare szpargały.
Te dwie cienkie książeczki wzięłam, bo wiersze krakowskie, prawdaż.

Pozycje komputerowe, pomyślałam, przydadzą mi się w pracy i tam je zaniosłam. Raz nawet podczas posilania się w tzw. pokoju socjalnym zajrzałam do Worda.

A kryminały upchnęłam gdzieś na nowym regale, z myślą, że bez żalu ich się potem pozbędę.

Dziopa z Podgórza pokazała mi na wtorkowym odczycie zanabytą właśnie książkę:
Chyba jasne, że musiałam się potem udać po nią - tym razem do jakiejś Taniej Jatki na Szewskiej, gdzie nigdy, ale to nigdy jeszcze nie wstąpiłam. No to był pierwszy raz ;)
7,90 zł

A toto miałam na liście allegrowej, bo raz było wymienione w bibliografii jakiejś krakowskiej książki. Jak się trafiło za 1,50 zł, wzięłam.

Tu znowu krecia robota Dziopy z Podgórza. Że na Bonito jest. Tom zamówiła.
Chodzi mi teraz po głowie, że widziałam tę ksiązkę w Taniej Jatce na Grodzkiej swego czasu - pewnie to było pierwsze wydanie.



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ znów film o staruszkach - RADIATOR, Wielka Brytania 2014
reż. Tom Browne
Trailer:


Leonard (Richard Johnson) i Maria (Gemma Jones) to para ekscentrycznych staruszków mieszkających na niewielkiej farmie w angielskim hrabstwie Kumbria. Ich zachowanie budzi coraz większy niepokój syna, nauczyciela Daniela (Daniel Cerqueira). W końcu mężczyzna postanawia wziąć krótki urlop, by odwiedzić rodziców. Na miejscu zastaje potworny bałagan. Co gorsza, jego niezwykle kłótliwy ojciec odmawia wstania z sofy. Daniela czeka naprawdę trudne wyzwanie, by zaprowadzić w domu porządek. Największych problemów przysparza mu znalezienie wspólnego języka z upartym Leonardem. Za kamerą stanął debiutant Tom Browne, który czerpał inspirację ze swoich prywatnych doświadczeń.

2/ FUSI (Fúsi), Dania/Islandia 2015
reż. Dagur Kári
Trailer:


Z opisu na Filmwebie:
Fúsi to nieśmiały, wrażliwy 40-latek, który nadal mieszka z matką i jej partnerem, a każdy jego dzień wygląda tak samo. Codziennie czeka na niego porcja płatków na śniadanie, a potem praca na lotnisku przy wyładunku bagaży, z kolegami, którzy żartują z jego tuszy i charakteru. Pewnego dnia za namową matki niechętnie udaje się na kurs tańca, gdzie poznaje doświadczoną przez życie dziewczynę o imieniu Sjöfn, która wywróci jego świat do góry nogami, a jego samego zmieni nie do poznania.

3/ włoska komedia TI RICORDI DI ME? (Pamiętasz mnie?), 2014
rez. Rolando Ravello
Trailer:


Roberto powszechnie uchodzi za dziwaka. Pisze bajki dla dzieci, które jednak wprawiają przedszkolaków w przerażenie. Wszystko zmienia się, kiedy nieśmiały Roberto spotyka u terapeuty pełną uroku Beę. Kobieta jest nauczycielką. Cierpi na narkolepsję i często doświadcza niespodziewanych napadów amnezji. Zawsze ma przy sobie czerwony zeszyt, w którym skrupulatnie zapisuje wszystko, co jej się przydarza. Mimo przeciwności losu para zakochuje się w sobie. Pewnego dnia Bea gubi swój bezcenny dziennik i nie jest w stanie niczego sobie przypomnieć.

4/ ÓSMY DZIEŃ TYGODNIA, reż. Aleksander Ford, 1958
Na YT w całości:


Dwoje młodych ludzi marzy o własnym lokum, w którym chcieliby zaznać odrobiny prywatności. Ekranizacja Hłaski.

5/ KWIAT WIŚNI I CZERWONA FASOLA (An), Japonia 2015
reż. Naomi Kawase
Trailer na YT:


Z opisu na Filmwebie:
Sentaro (Masatoshi Nagase) prowadzi małą piekarnię, w której serwuje dorayaki - japoński deser składający się z naleśników przekładanych słodką pastą z czerwonej fasoli ("an"). Sentaro szuka kogoś do pomocy w kuchni, jednak gdy zgłasza się starsza pani, Tokue (Kirin Kiki), niechętnie przyjmuje ją do pracy. Tokue szybko udowadnia, że jej ręce potrafią czynić cuda, gdy chodzi o przygotowywanie "an". Dzięki jej sekretnej recepturze, mały biznes wkrótce rozkwita... Z czasem, Sentaro i Tokue otwierają przed sobą swoje serca i odsłaniają stare rany.

6/ komedia polska PAN ANATOL SZUKA MILIONA, reż. Jan Rybkowski, 1958
Na YT cały:


Kolejne przygody pana Anatola (Tadeusz Fijewski), który tym razem stara się pomóc młodej i niewinnej dziewczynie. Iwona (Barbara Kwiatkowska) wygrywa milion w totolotka, jednak jej fortuną jest zainteresowana pewna szajka. Pan Anatol, chcąc udaremnić plany złoczyńców, sprowadza na siebie kłopoty.


środa, 6 kwietnia 2016

Zofia Kucówna - Szara godzina

Monika donosiła, że u Kucówny można spotkać trochę Krakowa, poszłam więc do Jordanówki i nudziłam panu, aż wygrzebał Szarą godzinę. Nic innego aktualnie nie było, to znaczy wcześniejszych wspomnień. W tym tomie (jak rozumiem, ostatnim opublikowanym przez Kucównę) Krakowa wiele nie ma, więc nawet nie zaliczam do cracovianów... ale troszkę jednak się pojawia, wspomnienia z licealnych czasów w szkole plastycznej, trochę bieżących wizyt u brata i na salwatorskich cmentarzu, gdzie spoczywają rodzice...

Co zatem jest? Obraz starzenia się i przede wszystkim, tak przykry dla aktywnych zawodowo ludzi, odchodzenia z pracy - a więc znikania z powierzchni życia, roztapiania się w szarości, ciszy własnego domu, pozbawionego obecności bliskich (no cóż, tak się ułożyło).



Kucówna twierdzi, że lubi tę szarą godzinę, że godzi sie na to, co niesie życie.
Nie wiem. No nie wiem. Może za dwadzieścia lat też będę umiała pogodzić się z przemijaniem. Na razie ze zgrozą patrzę na swoje odbicie w lustrze i z niedowierzaniem na Pesel. Jak to możliwe? Przecież dopiero co byłam w liceum, życie stało otworem (tak, nawet wtedy, za PRL-u, miało się takie poczucie). Czy to naprawdę ja, ta stara gruba baba, jadąca codziennie tramwajem do i z biura? Rzucająca potępiające spojrzenia na młodzież, głośno krzyczącą, że coś było zajebiste?

A z szarą godziną mam wspomnienie. Babcia, u której pomieszkiwałam w tygodniu (mama zabierała mnie do domu na weekend), gdy zaczęłam chodzić do szkoły i trzeba mnie było do niej odprowadzać i przyprowadzać, miała taki zwyczaj siadania przy radiu o zmroku i słuchania go w zapadających coraz bardziej ciemnościach. Nie cierpiałam tego, wiadomo, dziecku się nudziło, prosiłam, żeby zapalić światło, ale nie, czy to przez oszczędność czy przez przyzwyczajenie. Dopiero gdy już nic kompletnie nie było widać, poza światełkami radia, babcia zapalała lampę.
Od tego czasu nie cierpię tej szarej godziny, tego kończącego się dnia. Mam wrażenie wielkiej straty, no bo przecież ten dzień już nie wróci, minął na zawsze, coś było, ale odeszło bezpowrotnie.
Ech, płakać mi się chce.

Początek:

Koniec:

Wyd. ZYSK i S-ka Poznań 2012, 364 strony
Z biblioteki w Jordanówce
Przeczytałam 3 kwietnia 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

No tak, poczuło się trochę wolnego miejsca, to hop!
Najpierw (przypadkowo, kupowałam coś dla naszego ochroniarza i zajrzałam do ruskich przy okazji) te trzy, po złotówce:
Potem w jakiejś rozsądnej cenie pojawiła się na allegro Chrzanowska, którą miałam w newsletterze:

Następnie trafił się Jan Wiktor:

A teraz tak: w sobotę byłam na spacerze ŚLADAMI JÓZEFA SAREGO (to był taki architekt żydowskiego pochodzenia, a również wiceprezydent Krakowa) zwołanym na Facebooku (hm hm) i potem zapytałam pana prowadzącego o książkę, którą trzymał cały czas w ręku. To była monografia Nowakowskiego, o której wiedziałam, że wyszła - ale teraz dowiedziałam się, że wyszedł też Szyszko Bohusz, a pod koniec roku będzie Tadanier.
Pan powiedział, że w Księgarni Naukowej znajdę, ale miałam na tyle przytomności umysłu, że zajrzałam najpierw na Bonito i całe szczęście :)

Któregoś dnia natomiast wyjmuję ze skrzynki taką oto przesyłkę:
Na kopercie żadnego nadawcy, pieczątki, ani nic. Taka sobie właśnie niespodzianka!
Ale że kiedyś tam (dawno) brałam udział w konkursie, gdzie do wygrania były właśnie te karty wolnego wstępu, to napisałam do organizatora, czy nie maczali w tym paluszków. I owszem :) Na zasadzie, że wylosowano kogoś innego, ten ktoś nie podał adresu, karta leżała i w ramach porządków okołoświątecznych postanowili ją wysłać do mnie, com też przysłała prawidłową odpowiedź :) Przy okazji ucięłam sobie z panem półgodzinną pogawędkę, bo miałam pomysły racjonalizatorskie. Ale okazuje się, że chybione (ochrona danych osobowych i inne takie). A przesyłka była anonimowa, bowiem pan, jak miał przepuścić ją przez biurokratyczną machinę, kancelarie i inne, to wolał sam kupić znaczek za 2 zł i wysłać :)

No a wczoraj z kolei przesyłka z Wydawnictwa Literackiego. To już się nie zdziwiłam, bo z rozmowy z panem wiedziałam, że jak jest do wygrania ichnia książka, to wydawnictwo samo wysyła. No ale oczywiście była to niespodzianka, bo nie wiedziałam, że wygrałam :)
Chętnych do otrzymywania takich niespodzianek informuję, że trzeba się zapisać na newsletter na Magicznym Krakowie. Co tydzień przychodzi porcja wiadomości, a na końcu jest konkurs. W zeszłym roku wygrałam też bilety na spektakl w Loch Camelot.



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

Ograniczam się do listy (tak dla siebie), bo ni mo casu na pisanie :( Pogoda sprzyja spacerom z aparatem, trzeba korzystać póki dopisuje! Jak znajdę wolną chwilę w pracy (!) to podopisuję, ale o to coraz trudniej. W dodatku chodzą plotki, że Stary ma zamiar się zmyć pod koniec roku. To ja, wiecie, robię za pracownika roku, żeby potem ewentualnie dostać etat, a ten zmyka! I tak to jest robić plany!

1/ DAMA W VANIE

2/ OSTATNI STRZAŁ

3/ CZESKI SEN

4/ TAKIE SĄ ZASADY

5/ ŚWIĘTY W PALM SPRINGS

6/ AMERICAN HISTORY X

7/ czeski film (wcale nie komedia) KAWAŁEK NIEBA (Kousek nebe), reż. Petr Nikolaev, 2005
Z Filmwebu:
W latach 50. ubiegłego wieku, w Czechosłowacji poznajemy młodego outsidera, kochającego jazz na równi z wolnością, Luboša (Jakub Doubrava). Chłopak ten za nieprzestrzeganie norm narzuconych przez reżim komunistyczny zostaje wtrącony do więzienia. W tak osobliwym miejscu przychodzi mu zakochać się we współwięźniarce Danie (Tatiana Pauhofová). Para wymienia ulotne spojrzenia i sekretne półuśmiechy. Jutro dla ich związku nie zapowiada się zbyt ciekawie - prawdopodobieństwo opuszczenia więziennych murów jest znikome. Więźniowie, którzy ich polubili decydują się pomóc głównym bohaterom i podarowują im rzecz, która ma zastąpić im sny o prawdziwej miłości.


A przedwczoraj zakwitły na Wawelu magnolie i powiem Wam - to jest naprawdę KRÓLEWSKI WIDOK!