środa, 29 października 2025

Erle Stanley Gardner - Případ zděšené servírky

No, zdążyłam przeczytać drugą książkę po czesku w tym miesiącu (takie założenie na emeryturę), i to z tych nowych, ostatnio nabytych. Zabrałam się za porządki na czeskich półkach, chcę to jakoś pogrupować tematycznie, ale póki co, podłoga w Ojczastego pokoju zawalona stosami... Wiecznie bałagan. Jak zrobię jedną półkę dziennie, to już jestem zadowolona 😉

Przy okazji widzę, że czasem mnie ponosiło, zwłaszcza w początkach tego czeskiego szaleństwa, kupowałam książki, do których być może nigdy nie zajrzę. Ale przecież z książkami tak już jest, prawda?

Skoro już o stosach - na ogłoszenie o SPRZEDAŻY dwóch tomów zgłosiła się ta, co to już wcześniej odbierała gratisy i tak siedziała długo. Znów przyszła w porze obiadowej i się rozsiadła, zapakowała książki do plecaka, narzekała, że zmarzła, żeby wydębić herbatkę (czas, czas, czas!), a gdy w końcu postarałam się ją wypchnąć z domu wołając córkę, że obiad gotowy (absolutnie nie miałam zamiaru jej częstować), nie wyciągała pieniędzy, więc wprost zapytałam jak się rozliczymy - i co??? I ona NIE ZAUWAŻYŁA, że to było na sprzedaż! Gdyby to był ktoś inny, sympatyczny mi, to bym pewnie odżałowała, ale z nią nie, nie takie numery, zażądałam zwrotu tomów 😎 Zmarnowała mi kupę czasu i ogłoszenie, krucafuks. Co za ludzie. Już na tym profilu nie będę wystawiać darmówek, bo znowu się zgłosi, a czasu ma najwyraźniej dużo. Wyniosę wszystko do knihobudki.

Wróćmy jednak do Gardnera i jego Sprawy przestraszonej kelnerki. Chyba nie było na polski tłumaczone, co mnie tym bardziej cieszy, że mogłam przeczytać po czesku 😁 Po to się człowiek uczy języków, żeby mu otwierały świat, kurka wodna! 

Cicho, nic nie mówimy o angielskim...

Adwokat Perry Mason jest w restauracji ze swoją sekretarką Dellą Street, gdy obsługująca ich kelnerka najwyraźniej próbuje nawiązać kontakt prywatnie (co jest surowo wzbronione). Mason zostawia jej więc pod talerzykiem 10 dolarów z wiadomością, w jakich godzinach przyjmuje w swoim biurze i że tyle wynosi honorarium za konsultację. Okazuje się, że Kitty pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny, ale rodzice zginęli w wypadku, a ona znalazła się praktycznie na bruku i zamieszkała u nieznanej sobie wcześniej ciotki, ale dzieją się tam dziwne rzeczy. Mason kazał jej natychmiast się wyprowadzić do motelu, ale nie zdołał w ten sposób zapobiec oskarżeniu Kitty o kradzież u ciotki. Kradzież raptem 100 dolarów, co jest bardzo dziwne, bo ciotka miała pudła na kapelusze wypełnione banknotami. Mason zaczyna śledztwo na własny koszt...  


 Początek:

Koniec:

Wyd. Brána, Praha 1994, 138 stron

Tytuł oryginalny: The Case of the Worried Waitress

Z angielskiego na czeski przełożył: Otakar Siedek

Z własnej półki (kupione online w Ulubionym Antykwariacie za 22 korony (-20%) 20 września 2025 roku)

Przeczytałam w nocy z 26 na 27 października, kiedy to nie mogłam usnąć do piątej nad ranem... 



Z porannych kroków

Jedyna pora, kiedy na rampie i okolicach nie słychać ciągłego stukotu, no bo młodzież w szkole. 


Więc gdyby to mnie ktoś - chyba we śnie - wywindował na to rusztowanie, to przysięgam: spadłabym od razu po ocknięciu się! Z samego strachu, że spadnę, pociągnęło by mnie w dół! Skąd się biorą ludzie, którym to jest fuk i pracują na wysokościach, jak tak można!


Nie wydaje mi się, żeby przypadkiem/niechcący/przez nieuwagę (niczym jakiś poseł Berkowicz) można było przewrócić ten kontener...



W Lidlu rzucili jakieś elektryczne osuszacze do butów, wzinam, a teraz myślę, czy potrzebuję, na wszelki wypadek nie otwieram pudełka 😂 Ma ktoś, używa?


 


Byłam wczoraj z kurtuazyjną wizytą na Fabryce. Dzieje się (jak zawsze) i sama nie wiem, czy westchnąć z ulgą, że już mnie to wszystko nie dotyczy czy raczej pozazdrościć, no bo u mnie się nic nie dzieje. 

Ale tak generalnie to powiem, że cieszę się z emerytury (nawet takiej minimalnej jak moja; zresztą na razie coś tam jeszcze zostaje z wpływów Ojczastego i chwilowo nie muszę dobierać z własnej kupki 🤣) - z tego, że nic nie muszę, że mam calutki dzień do dyspozycji. Nawet z tego, że jak tam wczoraj u nich siedziałam, to nie musiałam spoglądać co chwilę na zegarek i przebierać nogami. 

Ale fakt, że przez 25 lat robiłam na DG (czemu teraz zawdzięczam tę minimalną emeryturę), a teraz nagle Góra znalazła środki i robią konkurs na to miejsce - w sensie na ETAT - to by mnie wkurzyło na maksa, gdybym nie miała większych problemów...  Aaa, niech im tam ziemia lekką będzie...

Po wyjściu robiłam jeszcze kroki, więc zaszłam do biblioteki na Rajskiej (bo mają półeczki z gratisami 😁*), a tam wystawka nieduża ZNALEZIONE W KSIĄŻKACH.

Ja też namiętnie chowałam pieniądze w książkach (i zapominałam o nich). 


Taka lista na podróż, jak ta po prawej na dole, to jak moja normalnie 😂 Tyle, że ja bym nie napisała czyste bluzki, tylko dokładnie wyliczyła, które.



 Co potem z tym mlekiem, nie rozumiem?

 

Ojojoj, ktoś zawalił sprawę w szkole, będzie nagana 😂


 * na razie ten tydzień się nie zapowiada bogato w książkowe znaleziska - nic - i nie narzekam, absolutnie, tak trzymać 😁 Ale jest dopiero środa dopołudnie!

55 komentarzy:

  1. Moim zdaniem to przepis na podgrzanie mleka - wlewasz do garnka, potem 6 nastawiasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to być też kubeczek i ustawienie mikrofali lub indukcji

      Usuń
  2. Też obstawiam 6 na elektrycznej kuchence

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bystrzachy 😉 Jak się ma całe życie kuchenkę gazową, to się nie wie... W sumie nawet nie umiem obsługiwać takiej indukcyjnej czy coś. W Pradze taka jest w kuchni, ale używam tylko mikrofali. Zresztą pamiętam, że kiedyś była do niej zalaminowana instrukcja i nawet, gdy byłam z koleżanką i ona chciała sobie coś ugotować, tośmy razem rozkminiały, ale od tej pory instrukcja wyparowała - widać uznali, że KAŻDY ma i wie, jak do tego - i pewnie bym musiała prosić o pomoc kogoś z gości, gdybym potrzebowała skorzystać.

      Usuń
  3. „...nie wyciągała pieniędzy…”

    Mi się też zdarzyły podobne sytuacje, i to nieraz w moim biznesie („To za to się płaci???”). Ale nawet na płaszczyźnie socjalnej niektórzy ludzie nigdy nie mieli gotówki—nie chodziło w tym przypadku o jakieś duże kwoty (kupno kawy, pączka, ciastka, itp.), ale niesmak pozostawał, bo nigdy nie zwracali lub rewanżowali się. Dlatego kieruję się zawsze doskonałym powiedzeniem, „Kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak wyznawcy wiary mojżeszowej.”

    „...W Lidlu rzucili jakieś elektryczne osuszacze do butów, wzinam, a teraz myślę, czy potrzebuję…”

    Moja przyjaciółka coś takiego kupiła, ale od razu na kilka par butów. Otóż to się jej bardzo przydaje w zimę, gdy buty są wilgotne lub mokre po jej przechadzkach (a ona lubi dużo chodzić), szczególnie gdy topi się śnieg, jak też i po deszczowej pogodzie w innych porach roku.
    Nota bene, bardzo często nazywam ją m. in. tak, jak zwie się kelnerka z książki Gardnera — „Kitty”.

    „...ale póki co, podłoga w Ojczastego pokoju zawalona stosami…”

    Nie chciałem przedtem o tym pisać, ale gdy tylko zwolnił się pokój, od razu pomyślałem, że pewnie będzie to świetna wymówka na powiększenie Twojej kolekcji wolumenów—i czuję, że tak się stanie…

    „...a tam wystawka nieduża ZNALEZIONE W KSIĄŻKACH…”

    Świetna wystawa! Też znalazłem różne rzeczy w książkach, ale nic wartościowego (m. in. 25+ letnie bilety na jakieś imprezy, bilety na przejazdy komunikacją/samolotami, wizytówki, zakładki, bezwartościowy banknot jakiegoś karaibskiego państewka i dość osobisty list).
    Ponad 20 lat temu kupiłem w antykwariacie za jednego dolara książkę o Kanadzie. Przypuszczam, że ją nabyła jakaś młoda turystka z Azji i stwierdziwszy, iż NIE jest ona przewodnikiem turystycznym, a bardziej opracowaniem historycznym, oddała ją do antykwariatu. Zapomniała jednak wyjąć kilkadziesiąt swoich zdjęć, zrobionych w Toronto i włożonych pomiędzy strony—mogłem prześledzić jej trasę turystyczną po różnych znanych miejscach miasta. Mam nadzieję, że posiadała ze sobą negatywy.

    Nieładnie, nauczycielka i nie przygotowała się! Dwója!
    A co do „przepisu na mleko”, to chyba najlepszą ekspertką w tym zakresie jest krowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym osuszaczem to tak właśnie pomyślałam, że przy chodzeniu w konkretnych warunkach (nie)pogodowych jednak przemaczam buty i wtedy się może przydać, w końcu chodzić zamierzam jak najbardziej!

      W pokoju Ojczastego już żadne regały nie przybędą, one już tam są, więc miejsca na nowe nie ma 😢 Jest tam pusty kawałek ściany co prawda, ale założenie było (i nawet nakupione rzeczy, które póki co czekają na pawlaczu) na lekką ścianę powiedzmy boho 🤣 Mam jakieś lustra, kwietniki, obrazki... Póki nie wymienili pionu nie będę tego robić, bo mi przecież pozalewa...

      Usuń
  4. Ta suszarka do butów ma sens jesli ma się co suszyć, czyli taka sytuacja jak opisał Jacek. Ja np.nie pamiętam, kiedy ostatnio komuś z rodziny przemokly buty. Przydałoby mi się to, kiedy dzieci były w wieku przedszkolnym, skakały po kałużach, bawiły się w śniegu, a ja dużo spacerowałam z psem.

    Z eme mam tak jak Ty, czyli czeka mnie praca do usr..., bo kupki nie mam. No jeszcze może dzieci wspomogą, jeśli będą bogate, ale na to nie chciałabym liczyć, niech zarabiają dla siebie.

    Masona i Delli nigdy nie polubiłam niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos emerytur: czy poza tym, co płaci ZUS, w Polsce jest coś takiego, jak prywatne emerytury? To znaczy:

      • Emerytury wypłacane przez pracodawcę, na które w czasie okresu pracy dokonywał wpłat pracownik, pracownik i firma, albo jedynie firma?
      • Indywidualne oszczędnościowe plany emerytalne, na które każdy może wpłacać kontrybucje stanowiące ustalony procent zarobków z pracy?

      Usuń
    2. "czy poza tym, co płaci ZUS, w Polsce jest coś takiego, jak prywatne emerytury?"
      Tak, III filar. Poza tym IKE, IKZ, i jeszcze małe bonusy (to są hasła do AI). Jednak, jeśli jesteś materialnie na poziomie minimalnego wynagrodzenia [lub co gorsza niżej] to zapomnij...
      pozdrawiam, nieryba

      Usuń
    3. Nieryba-dziękuję. Szybko poprosiłem AI o rozszyfrowanie tych skrótów. W zarysie podobnie, jak w Kanadzie. Jeżeli nie posiada się takiej dodatkowej emerytury, z tego, co płaci rząd, to taka lepsza wegetacja. Ale przynajmniej się nie mieszka na ulicy (tylko w piwnicy 😁).

      Usuń
    4. => Agata
      Zimą buty łatwo przemoczyć przy chodzeniu, w końcu zazwyczaj na chodniku ubity, zamarznięty śnieg jest rzadko, raczej wieczna ciapa i pośniegowe błoto, więc może jednak zatrzymam...

      Witaj w klubie... Czy gdybym mogła cofnąć czas, zrezygnowałabym z tej pracy i szukała etatu? Może, choć samą pracę lubiłam. No, ale stało się i nie odstanie. Moja kupka też nie jest nie wiadomo jaka, zawsze jak sobie podsumuję aktualny stan posiadania to dzielę przez 500 zł (że niby tyle powinno wystarczyć do dokładania miesięcznie ha ha ha) i patrzę, na ile mi to wystarczy lat... ale wiadomo, jak złudna to rzecz - tu padnie pralka, tam coś, tu jakiś mały remoncik się prosi, a jeszcze Praga!
      Co prawda ostatnio brat mi napisał "jak będzie trzeba to możesz na mnie liczyć", no ale.

      Usuń
    5. => Jack
      Nieryba Ci wytłumaczył, co i jak. Ja mogę liczyć tylko na oficjalną emeryturę plus kupkę 😁 Jak byłam na działalności gospodarczej to po opłaceniu ZUS-u i skarbówki nie było czym szastać na jakieś dodatkowe plany emerytalne. Ot, na przeżycie, kupienie paru książek 😉

      Usuń
    6. Ja nawet pracowalam na etacie kilkanaście lat, tylko że tak miałam płacone, żeby było korzystnie dla pracodawcy, więc mimo wysokiej wyplaty teraz wychodzi na to, że zarabiałam grosze, bo większość to bylo jakies honorarium czy premie. Człowiek był młody glupi, to nie zwracał uwagi👿
      Ja niestety w ogóle nie myślałam o emeryturze, miałam nawet ten 3.filar, to go szybko zlikwidowałam, bo na coś tam potrzebowałam kasy. Dzieci już zupełnie inaczej wychowuję i mają inne podejście, no ale dla mojej emerytury to żadna pociecha.

      Brata "bogacza" zazdroszczę😪 daje to poczucie bezpieczeństwa w razie W

      Usuń
    7. To ciekawe, że większość młodych ludzi kompletnie nie interesuje się emeryturami. Nawet gdy mają jakieś plany emerytalne w pracy, to często nie tylko bardzo mało o nich wiedzą, ale nawet są niezadowoleni z potrąceń. Szczególnie emerytury dla pracowników pewnych sektorów (prace rządowe, nauczyciele, pracownicy fabryk samochodowych) to dodatkowe 30, 40, 50 a nawet 60 tysięcy dolarów rocznie (plus jeszcze „regularne” emerytury rządowe).

      Niestety, nigdy nie pracowałem w takich firmach...

      Usuń
    8. => Agata
      To ciągle jest myślenie, co ważniejsze: fajna praca, jakiś rodzaj samorealizacji czy nawet nieciekawy etat, ale etat...
      Co do pomocy od brata, to hm. Pomogło mi to podjąć decyzję o odejściu z Fabryki (zwłaszcza gdy sytuacja z Ojczastym się pogarszała) - jakoś tak koło Wielkanocy powiedział, że tego, co ma, nie przeje 😂 więc pomyślałam "cholera jasna, co ja się tu będę męczyć".

      Usuń
    9. => Jack
      Młodzi ludzie mają przed sobą CAŁE ŻYCIE i raz, że nie myślą o takiej odległej przyszłości, a dwa, że być może w ogóle nie biorą pod uwagę starości, trudno sobie w końcu wyobrazić, że się będzie starym dziadem 😁

      Usuń
    10. Z prawda. Moja przyjaciółka na etacie od 21 roku życia, ale praca upiornie nudna, na tyłku 8 czy 9 godzin, kilkadziesiąt lat przed komputerem. Emerytura pewnie będzie wyższa niż moja, ale nie kokosy, więc można by podyskutować, co lepsze.

      A że starością masz totalnie rację, przed chwilą to pisałam w poście o "Granicy".
      Człowiek nie tylko nie myśli, że kiedyś będzie stary, ale nawet jak już jest stary (czy jak my - prawie) to w środku jest dalej młody i tylko lustra się czasem przestraszy.

      Usuń
    11. => Agata
      Moja z kolei koleżanka z liceum, jak się nie dostała na studia, poszła uczyć. Wtedy to jeszcze było możliwe bez studiów. Zdaje się, że miała myślenie "to tylko na rok, potem będę znowu zdawać"... Ale wiadomo, jakie jest życie. Potem weszły nowe przepisy i musiała dorobić studia zaocznie. No, ale dzięki temu przepracowała cały żywot zawodowy na etacie i teraz ma się dobrze na emeryturze 😉 Z tym, że to były zawsze wiejskie szkoły, więc i sytuacja inna niż w mieście, nigdy jej nie słyszałam narzekającej na rodziców czy uczniów, jeśli już na na układy i układziki, panie dyrektorki i takie tam.

      Oczywiście, że przed lustrem jest zdumienie - no jak to tak??? Przecież ja się dalej czuję jak nastolatka 🤣
      /tylko poziom umysłowy jeszcze niższy/

      Usuń
  5. Aha, w Fabryce drugiej takiej (ale żeby w całym Krakowie nie było podobnej!?)... [tu nie wiem, jakiego przymiotnika użyć :D ] i muszą się wykosztować na etat. Biedacy. W pewnym sensie okazałaś się niezastąpialna :D

    Gardnera może bym czytał 30 lat temu, teraz jakoś nie bawią mnie jego kryminały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fabryki w Polsce są dwie... Przy czym na usprawiedliwienie samej Fabryki muszę wyjaśnić, że ona nie decyduje o etatach, tylko Centrala, a Centrala wiecznie straszyła wręcz zamknięciem naszej, a nie żeby dodawać etat. Więc jak Fabryka potrzebowała siły roboczej, musiała łożyć na nią z własnego budżetu (etaty opłaca Centrala) i to jeszcze robiąc rozmaite fikołki, bo z góry jedynie rzucano kłody pod nogi. Typu, że jedna i ta sama firma nie może po raz kolejny świadczyć usług - chodziło oczywiście o to, żebym nie poszła do sądu z żądaniem etatu, bo praca spełnia wszystkie jego warunki - gdzieś na świecie się tak zdarzyło w którejś Fabryce i Centrala dostała pierdolca... Więc na przykład był epizod, że faktury wystawiała koleżanka na swoją firmę, a potem ja jej 🤣 Po tym, gdy ona odeszła w nieprzyjemnych okolicznościach, wyszło na jaw, że Fabryka jej płaciła dla mnie więcej, ale ja o tym nie wiedziałam i dostawałam mniej 😠zarobiła sobie troszeczkę...

      Usuń
    2. Rany, a to ci koleżanka😱

      Usuń
    3. Firma - patologia.

      A! Mało się nie skusiłem na tego Kornela Filipowicza, którego wynosisz do knihobudki - nawet już pisałem komentarz na FB - ale później przyjrzałem się dokładniej okładce i pomyślałem, że za mocno zaczytany i skasowałem wpis przed wysłaniem :D

      Usuń
    4. A koleżanka normalna cwana baba :D

      Usuń
    5. => Agata
      Ona potem do mnie pisała parę razy, żebyśmy się spotkały (chyba nie przypuszczała, że przekręt wyszedł na jaw), ale gdy nie odpowiadałam, zrozumiała chyba...

      Usuń
    6. => Dariusz
      Tak, sfatygowany egzemplarz.

      Usuń
  6. O tak, jedyne czego żałuję, to że nie zrobiłam takiej właśnie wystawy - znalezione w książkach, to byłby hit!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bywały też artefakty, których lepiej byłoby nie wystawiać 😂

      Usuń
    2. Aż tak bulwersujących nie było...

      Usuń
  7. Na wysokościach? Można. Mój kuzyn jest instruktorem wspinaczkowym, wspina się na wszystko od dzieciństwa. Często jest angażowany do różnych prac wysokościowych, np. wejście na wiatrak (ten, co prąd robi), zawieszenie transparentu na samej górze trybun stadionu itp. Ja lęku wysokości też nie mam, w końcu jestem córką pilota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córką pilota???? Wow! Jakie to romantyczne!

      Usuń
    2. Romantyczne jak cholera, zwłaszcza, że ów pilot zmarł 4 lata temu 😔

      Usuń
    3. Nieeeee... romantyczne to by było, gdyby zginął za sterami w młodym wieku, w dodatku dokonując jakiegoś bohaterskiego czynu 😉

      Usuń
    4. Wykonywał akrobacje, ale nic mu się nigdy nie stało. Za to kiedyś wylądował szybowcem na bagnach w lesie. Szybowca nie poderwiesz. Komórek jeszcze nie było, więc tkwił jak kołek na skrzydle, dopóki go nie znaleźli 😅

      Usuń
    5. Co to za czasy były bez komórek, nieprawdaż 😉 Oglądałam wczoraj film "Sztokholm" i właśnie o tym myślałam, jakież było skomplikowane życie (zwłaszcza przestępców)...

      Usuń
  8. Przewrócony kontener - czysty przypadek, przewracacz miał założone słuchawki - to tłumaczy wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam podobnie z wysokosciami - nawet rzut oka na zdjecie daje mi zawrot glowy. W zwiazku z tym mialam w zyciu kilka przygod. Co dziwne nie mialam tego za mlodu, przyplatalo sie w srednim wieku, corka mowi ze po przekwitnieciu co moze i prawda.
    Podpowiedzialas mi pomysl na pozyteczny gwiazdkowy prezent - ta suszarka. Moj syn ma taki klimat przemaczajacy buty mimo iz kupuje nieprzemakalne. Musze dyskretnie wypytac czy by chcial........
    Fajna ta wystawa a najbardziej wzruszyl mnie widok ostrzarki do olowkow. Jak sie one prawidlowo nazywaly to nie pamietam - strugaczki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strugaczka, tak. Choć chyba popularniejsza jest nazwa temperówka. Pamiętam takie z dzieciństwa, u mamy w pracy używali dużo ołówków (w księgowości) i takimi właśnie strugali... dziś w biurach elektryczne urządzonko 😁 A Ojczasty to strugał ołówki nożem 😀

      Usuń
  10. Jeszcze o wystawie, cudowna! Bardzo lubię coś znajdować w książkach z biblioteki, niestety nie pamiętam oryginalnych artefaktów, na ogół to zakładki, bilety autobusowe albo paragony. Teraz czytam "Granicę" Nałkowskiej (z knihobudki) i było w niej pełno maciupcich karteluszków jakby ściągawek na sprawdzian, np. z charakterystyka Zenona Ziembiewicza i Justyny Bogutówny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytam o tych karteluszkach to mi się słabo robi - w kwestii omawiania lektur z polskiego... jakie to głupie jest...
      Mam kilka nowych artefaktów z książek z budki, muszę je pofocić 😁

      Usuń
    2. No glupie bardzo. Cieszę się, że nie "przerabialam" ( okropne okreslenie) Lalki, Chlopów I Nocy i dni, czyli moich trzech ukochanych książek, top of the top. Bo może też by mi zbrzydły, jak Granica albo o zgrozo, Myśliwski, do którego całkiem niedawno wróciłam

      Usuń
    3. Znaczy dlaczego? Myśmy je przerabiali... a przynajmniej "Chłopi" mi utkwili w pamięci, bo na jutro było przeczytać, a w domu okazało się - ni mo.

      Usuń
    4. Kończyłam klasę humanistyczną, więc gdyby były w kanonie, to bym przerabiała. Może były nieobowiązkowe?

      Usuń
    5. A może... Ja też byłam w humanistycznej 😁

      Usuń
  11. kobieto :-) właśnie pomyślałam, że ci napisze, żebyś na tej emeryturze nie zapierdlalalalała tak, bo ci żyłka pęknie a tu czytam, że w twojej pracy się dzieję a u ciebie to nic. 😂😂😂😂
    czasy się zmieniają na właściwsze chyba, nie ma ludzi do roboty...za takie pieniądze. zapierdol w pracy za dziękuje się pokoleniowo zakończył. znajomyPrezes nie może dojść do siebie, że jak to??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyłka mi pęknie, powiadasz... cholera jasna 🤣
      Niestety mam poczucie, że wyznaczam sobie tyle robótek, ciągle jestem zajęta, ciągle nie ma czasu, a jak to podsumować to niewiele zostaje. Może jak wreszcie skończę porządki z książkami etc. to jakoś to będzie inaczej?

      Usuń
  12. suszarka do butów by mi się przydała - muszę wyprać adidasy - byłaby idealna do szybkiego wysuszenia, a że rodowita krakuska jestem to oszczędzam na ogrzewaniu i kaloryfery zimne więc butów nie mam na czym suszyć...mMa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kierunek Lidl, marsz! Cztery dychy z kieszeni, won!
      😂😂😂
      Ale przybijam piątkę, też oszczędzam na ogrzewaniu i mam zimne kaloryfery 😁

      Usuń
  13. Już wiem!!!!
    Przypomniałem sobie!!!
    Biblioteka na Rajskiej!!!
    Kilkanaście lat temu mieszkała w Krakowie Ula Olszowska. Sprawa jej zaginięcia (jak się później okazało- zabójstwa) żył chyba cał Kraków. Ula była w grupie studentów, którzy namalowali fresk na jednej ze ścian biblioteki. Jest tam jeszcze?

    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fresk na ścianie biblioteki? Hm, nie kojarzę. Przypuszczam, że nie na żadnym z korytarzy, może w którymś z oddziałów? Jest ich tam całe mnóstwo i na pewno we wszystkich nie byłam.
      Mam zadanie bojowe 😁 Ale nie wiem, czy to nie dopiero na wiosnę - nienawidzę tam chodzić w zimie, bo grzeją jak głupi i jestem spocona (jak szczur) już po dwóch minutach.

      Usuń
    2. Wygooglałam z ciekawosci, bo nie słyszałam o tej sprawie. Nie ma dowodów, że to morderstwo i raczej już się sprawa nie wyjaśni

      Usuń
    3. Ogólnie bardzo tajemnicza sprawa. I faktycznie ma niewielkie szanse na wyjaśnienie.

      Marek

      Usuń
  14. W książkach można znaleźć niezliczone ilości "skarbów", dobra wystawa👍

    OdpowiedzUsuń