![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG6BCbr3s-6hNN5Ql1O39wywE_WUxPCyr9iw1cAY2-i-SpZ8vVlYwlUgy9J-L68jvkLlay46IsU25x8d9pQInUmE4rrY71v-BHLnCnM7fKe7fzlhRqYA2ruO5rrWpJiSWuzBHAvzQaDOs/s320/Wenecja.jpg)
Z rozpędu sięgnęłam też po Wenecję, zanabytą swego czasu, no bo! Rzuciłam ją wtedy po kilkunastu stronach... dziś dałam radę, a czytało się nawet z większym zainteresowaniem niż poprzednią Toskanię. Dodajmy, że chronologicznie pierwsza jest Wenecja właśnie, bo tam zaczyna się włoskie życie autorki, amerykańskiej kucharki. Najciekawsze były dla mnie właśnie początki - jak to jest, gdy zostawia się za sobą 40 lat "swojego" życia i nagle wybiera się cudze.
Jeśli chodzi o Wenecję w tle - niedoścignionym wzorem pozostaje "L'amante senza fissa dimora" Fruttero & Lucentini, wiadomo.
Przeczytane w poniedziałkowy wieczór 15 marca 2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz