niedziela, 25 października 2020

Tom Phillips - Prawda. Krótka historia wciskania kitu

Ta książka mnie rozczarowała. A ile peanów na jej temat! No, ale to wiadomo, co na okładce napisać należy...
Dla kogo genialna i niebywale zabawna... dla mnie nieszczególnie. No ale Jeremy Clarkson nigdy nie był dla mnie autorytetem. Ci dwaj - JC i autor - mają zdaje się podobne poczucie humoru - albo styl pisania. Mnie to nie leży.
Ale proszę bardzo, czegoś się dowiedziałam. I uświadomiłam sobie, że właściwie nic nie wiem o historii dziennikarstwa. Nowiniarze 😎
No, ale to co mi tak bardzo nie leżało to język, styl. Młodzieżowy taki, wicie rozumicie. Co z tego, że Phillips pisze o ciekawych sprawach, historiach najrozmaitszych kłamstw w dawnych i nowszych dziejach, skoro w tak denerwujący sposób 😡 Byłoby to dobre akurat na krótki artykuł w gazecie.
Często też, niestety, spotykałam się ze słownictwem, którego nic a nic nie rozumiem. Stara już jestem i wykluczona, okazuje się. Wszystko to idzie z angielskiego, ale nawet gdybym była absolwentką anglicystyki sprzed 40 lat, też bym pewnie nie kumała. Trzeba siedzieć w tym na co dzień.
Początek:
Koniec:
Wyd. Albatros, Warszawa 2020, 316 stron 
Tytuł oryginalny: Truth. A Brief History of Total Bullsh*t 
Przełożyła: Maria Gębicka-Frąc 
Z biblioteki 
Przeczytałam 24 października 2020 roku 

W piątek w osiedlowej bibliotece pytałam, czy coś wisi w powietrzu. Że jak by co, napożyczę więcej 😁Ponoć nic na razie. W katalogu pokazało się mnóstwo interesujących nowych pozycji, tyle że na razie jeszcze nie można ich brać. Za to przyszła moja kolej na wydaną przed dwoma laty książkę o Putinie, zaczęłam ją wczoraj i zapowiada się świetnie. Jest grubaśna, prawie 800 stron, więc trochę potrwa, zanim ją przemielę, ale wczoraj machnęłam jedną książeczkę dla dzieci, więc się jeszcze tu pojawię w przyszłym tygodniu.
Dziś jest dwunasty dzień od kontaktu z zakażonym i cisza, więc... poczekam dwa dni i otwieram szampana (którego nie mam)!

Tymczasem śledzę z zapartym tchem wieści z frontu demonstracji w/s zakazu aborcji, które się tak pięknie rozlewają po całym kraju. Kibicuję jak nigdy. Mój Boże, gdybyż to był początek końca...



Zbiegiem okoliczności wczoraj wieczorem oglądałam kolejny odcinek mojego czeskiego serialu-sagi - poświęcony demonstracji studenckiej w dniu 17 listopada 1989, brutalnie stłumionej przez milicję (ponad 500 rannych). Jak się ta historia powtarza... wówczas był to początek końca komuny w Czechosłowacji.


Ponieważ mam stale otwartą w przeglądarce czeską stronę, gdzie na bieżąco aktualizowane są informacje dotyczące covida, miewam co i rusz okazję trafić na różne cytowane inne strony internetowe, których bym sama z siebie nie szukała, typu ichni Sanepid czy Ministerstwo Zdrowia (no, akurat mają tam teraz swój skandal). I wytrzeszczam oczy, jak społeczeństwo może być o wszystkim informowane... 

4 komentarze:

  1. Właśnie opowiadania. Przypomniałam sobie że czytałam świetne opowiadania i bodaj były to jedyne czytane przeze mnie. Są to "Opowieści bieszczadzkie" J. Janickiego. Opowiadania - perełki, niektóre zostały sfilmowane. Jeśli nie czytałaś, to polecam. A druga sprawa Jestem przeciwna aborcji na życzenie Ale w tym przypadku gorąco popieram protestujących. T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam na Rajskiej, ale jeszcze nie zamawiam, bo tam trzeba odebrać w ciągu 2 dni (w Bibliotece Kraków mamy 5 dni), a nie wiem, kiedy będę mogła pójść. No, ale jest, w każdym razie :)

      Wyobrażam sobie, że każda decyzja o aborcji jest czymś wymuszona, a najczęściej brakiem warunków: finansowych, domowych, młodym wiekiem. Jeżeli mam zrujnować życie i swoje i tego dziecka, jeżeli jego przyjście na świat ma zdeterminować całą resztę (w ujemnym znaczeniu), to mówię aborcji tak.
      Względy religijne powinny mieć znaczenie wyłącznie dla osób wierzących, a nie decydować o losie reszty świata. Wiara mi nie pozwala, to tego nie robię, po prostu. Po co tu ustawy? Natomiast klauzula sumienia dla lekarzy to grube nieporozumienie :(

      Usuń
  2. Udało się WMPani arcyskutecznie mnie nie zachęcić do tegoż dziełka, co proszę mieć za pochwałę, nie zaś ironię... Co się finału tyczy, to pozwolę sobie się Churchillem wyręczyć, by mego sceptycyzmu wysłowił: "To nie jest koniec, to nawet nie jest początek końca, ale być może jest to koniec początku!"
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wachmistrzu, koniec początku też dobry... na początek. Wszystko zależy, jak to rozumieć czyli dla każdego coś miłego ;)

      Usuń