Początek: Koniec:
Wyd. Agora SA, Warszawa 2012, 142 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 28 listopada 2020 roku
I to by było na tyle na czas dłuższy, bo pewnie sporo mi zejdzie na lekturze Doncowej, która ma malutką czcionkę (seria kieszonkowa) i po kilkunastu stronach wysiadam, mam dość i wolę posłuchać czeskiego radia.
Ale ale, co za przyjemna niespodzianka dziś rano 😍
Nie dlatego, że tak zimę lubię (wręcz przeciwnie), ale pierwszy śnieg W NIEDZIELĘ robi wrażenie, w końcu wychodzić nigdzie nie trzeba, a tylko popatrzeć sobie przez okno, bez narażania się na zimno i inne nieprzyjemności. Ale przede wszystkim miałam przez chwilę wrażenie powrotu do dzieciństwa, że zaraz będzie Teleranek i Pippi Langstrumpf 😉
Oczywiście w sześć godzin później nie ma już śladu po śniegu...
Tymczasem wstała moja córka na obiad, więc mogłam ją poprosić o przysługę, z którą czekałam od rana, chcąc Was uraczyć tym fragmentem filmu (przysługą było wycięcie go z całości). To mianowicie film radziecki, który obejrzałam wczoraj, a który opowiada o pewnej sympatycznej, acz dość ekstrawaganckiej rodzince. Syn zaczyna mieć podejrzenia, że ojciec prowadzi podwójne życie, więc postanawia go śledzić. Ale nie o to chodzi... chodzi o ZSYP ALLA SOVIETICA 😂😂😂
A tu muszę jeszcze zaznaczyć, że jest rok 1986...
Tak to juz jest, ze nie kazda ksiazka podoba sie kazdemu...juz kilka razy czytalam cos, czym inni bardzo zachwycali sie, ale tak ja Ty piszesz, tez chyba na innych falach nadaje :) Ale piekny zimowy poranek. Marzy mi sie taki snieg. Pozdrawiam serdeczni i zycze milego tygodnia :) P.S. Filmik nie otwiera sie.
OdpowiedzUsuńKruca... faktycznie. A jestem pewna, że po opublikowaniu posta próbowałam i chodziło :(
UsuńSpróbuję jeszcze raz...
Dolce vita Mikolajewskiego nie czytałam Ale długi czas używałam perfum Dolce vita Był to dla mnie zapach nr1. A teraz tak mi się porobiło, że perfumy zaczęły mnie drażnić Mam nadzieję, że to minie.Teresa.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie mogę używać, bo dostaję migreny :(
UsuńMamy tu na osiedlu taką kobitkę, zawsze ubraną na czarno w powiewne szaty, zawsze w szpilach, zawsze natapirowaną i zawsze otoczoną chmurą perfum. Jak tylko wchodzę do sklepu - już wiem, że ona tam jest... i przeczekuję. Ona musi mieć straszne zużycie tych perfum. Cieszę się, że ją stać, ale można by mieć nieco względów dla otoczenia.
Na szczęście w pracy raczej nikt nie stosował. No, a teraz jak jedyna koleżanka odeszła na emeryturę (która i tak dyskretnie), to już kompletnie nikt.