Właśnie najbardziej fascynująca jest ta wielonarodowościowa mozaika Austro-Węgier. Zaraz zaczęłam sobie przypominać, co było, co by mogło jeszcze być na ten temat. Wiadomo, że Szwejk 😏 Ale Szwejka czytać teraz nie będę, bo przerobiłam (w oryginale, z czego jestem oczywiście dumna) raptem dwa czy trzy lata temu, więc za wcześnie na powrót. Tak na dziś wieczór pójdę po linii najmniejszego oporu i obejrzę sobie CK Dezerterów, bo już dekady minęły, gdy to widziałam. Ale myślę w przyszłości bliższej czy dalszej wrócić do Pustyni Tatarów, która swego czasu była jedną z moich ulubionych powieści - zobaczymy, czy coś się zmieniło. Byłoby może nie od rzeczy sięgnąć po Kuśniewicza, ale to przeraża bardziej, niż 500-stronicowe powieści 😏 Byłby to jednak nie powrót, tylko coś nowego.
Szukałam informacji o autorce i wiele nie znalazłam. Węgierka z pochodzenia, osiadła w USA i pisała po angielsku, więc chcąc nie chcąc zaliczam tę powieść do literatury amerykańskiej. Żeby było dziwniej, nie ma nawet angielskiego hasła na Wikipedii, polskiego też nie, z trzech istniejących jest dla mnie językowo dostępne tylko jedno, francuskie. I tam piszą, że pierwsza powieść Marii Fagyas, The Fifth Woman, też miała wątek kryminalny, ale osadzony w Budapeszcie w czasie powstania w 1956 roku. Bardzo bym chciała to przeczytać i nawet skłonna bym była zrobić to po francusku (bowiem Francuzi przetłumaczyli aż pięć książek), no ale skąd wziąć.
Kurczę, a teraz (szukajcie, a znajdziecie) odkrywam, że w 1982 roku powstał film według tej Piątej kobiety - i nawet jest na YT. No to teraz nie wiem. Wolałabym NAJPIERW przeczytać książkę...
Wracając do Porucznika diabła. Jak się widzi coś takiego na samiutkim początku, to można się przerazić - matko, przecież ja się w tym pogubię! Ale daję słowo, że nie jest tak źle i choć autorka wprowadza całą masę postaci (no i głównie wojskowych), to czyta się lekko i z nieustającym zainteresowaniem.
Właściwie trochę mi przypominała ta gra śledczego i podejrzanego... Zbrodnię i karę oczywiście, ale toutes proportions gardées.
Mam ochotę pokazać książkę Ojczastemu, mogłaby mu się spodobać, no ale nie wiem, kiedy się znów zobaczymy po Wielkanocy, a biblioteka czeka na oddanie, więc może poszukam na allegro i mu sprezentuję?
Ta gazeta ostrożnie ujmowana dwoma palcami to było takie przywołanie na chwilę do rzeczywistości, tu i teraz 👀
Początek:
Koniec:Wyd. Czytelnik, Warszawa 1984, 506 stron
Tytuł oryginalny: The Devil's Lieutenant
Przełożyła: Natalia Billi
Z biblioteki
Przeczytałam 28 marca 2021 roky
Przez kolejny weekend nie znalazłam czasu, żeby napisać ten list do Zdeňka Svěráka, co to się z nim zbieram od dawna i zebrać nie mogę. W niedzielny poranek wyprodukowałam nawet kopertę, ale poranny blues rozwinął się w ładniuśką migrenę i poszłam do łóżka. A tymczasem właśnie wczoraj pan Svěrák świętował 85. urodziny, więc była taka piękna okazja. Miałam z tej okazji dobre pierwsze dwa zdania, dziś już są nieaktualne. Ja to chyba jeszcze za rok tego listu nie napiszę...
Za to po 20 latach obejrzałam znów film, który zaliczam do gatunku ZAWSZE WARTO WRÓCIĆ. Ktoś gdzieś na jakimś blogu napisał, że obejrzał inny film hiszpański i tak mi to zaczęło wiercić w głowie, film hiszpański, film hiszpański, że już wiedziałam, co będzie wieczorem, naszukałam się, co prawda, ale znalazłam. Mówiłam już, że czekają mnie porządki z filmami?
Wszystko o mojej matce, 1999, reż. Pedro Almodóvar
Zawsze mnie wzrusza ta wiara gayów w solidarność kobiet... I te cudowne wnętrza, eksplozja kolorów! I wspomnienie Barcelony!
Sorry za to zdjęcie, trzeba było zatrzymać film, a nie w biegu, no ale chodzi mi o cytat 😀