W zeszłym miesiącu czytałam pierwszą część tej trylogii i opisywałam przy okazji, jak to poznałam przy zakupie panią, która - ponieważ świat jest mały - miała pewne powiązania z Polską. Klik.
A teraz sobie pomyślałam, że może tyrknę do tej księgarni, zapytam, co słychać i jak tam w czasach korony, tym bardziej, że pani mi opowiadała wówczas o córce, która mieszka w Izraelu, no a takie niepokojące wieści dochodzą stamtąd, więc się o wszystko wypytam.
Wykręciłam więc, a tu odebrał pan. Już mnie to skonfundowało. Ale na pytanie, czy pani Blanka jeszcze tam pracuje, odpowiedział, że owszem, tylko momentalně jej nie ma. Aha, to zadzwonię kiedy indziej... Okazało się jednak, że jest chora, a wróci z chorobowego chyba w okolicach wakacji. Do wakacji jeszcze daleko, więc nie jest to zwykłe przeziębienie 😕
Chyba skrobnę maila do niej...
A tymczasem donoszę, że drugi tom o różnych znanych mieszkańcach Pragi i ich domach przeczytałam prawie jednym tchem i już się cieszę na ostatni (ale to za miesiąc dopiero). Te książki są bogato ilustrowane, a na końcu jest jeszcze spis źródeł i literatury - tam się wręcz boję zaglądać, bo jeszcze mi się zachce je wszystkie mieć 😎 Na razie postanowienie jest takie, że do sierpnia już nic nie kupię, a co się będzie działo pod tym względem w Pradze - zobaczymy.
Zaraz na początku jest miejsce niesamowite - pałac Colloredo-Mansfeldský, o którym właściwie wstyd powiedzieć, że do tej pory nie byłam (bo tak blisko z hotelu), to jest miejsce ogólnie znane, bo zaraz za nim zaczyna się most Karola. Tym razem już na pewno pójdę. A taki widok z okna miała w dzieciństwie jedna z czeskich śpiewaczek - tam samochody i tramwaje przejeżdżają pod łukiem, a wyżej były mieszkania (dziś już nie). Kto ciekaw, może zerknąć tutaj.
Na końcu książki znalazło się kilka rozdziałów o miejscowościach poza Pragą, w tym o hrabalowym Kersku.
Półka kompletnie Was nie interesująca 😉więc zdjęcie tylko dla porządku.
Wyd. Nakladatelství Brána, Praha 2014, 295 stron
Z własnej półki (kupione 24 maja 2018 roku za 399 Kč w księgarni Trávníček przy szpitalu Thomayerova nemocnice w Pradze)
Przeczytałam 18 maja 2021 roku
Dziś udzielę Wam instrukcji
JAK ZROBIĆ Z SIEBIE GŁUPKA NA SKALĘ MIĘDZYNARODOWĄ w czterech prostych krokach
Punkt 1. Dowiadujemy się, że dzielnica Praga 3 z okazji jubileuszu uruchomiła ścieżkę edukacyjną. Ściągamy sobie mapkę i drukujemy ją na A3, żeby w sierpniu, a jakże, ruszyć w drogę. Poniżej mapki są odnośniki do poszczególnych przystanków czyli miejsc, gdzie w realu umieszczono panele z tekstami i fotografiami.
Punkt 3. Odnajdujemy adres mailowy osoby podpisanej pod informacją i piszemy list żebraczy, czy by przez przypadek nie mogła przysłać PDF-ów tych paneli, coby się z nimi zapoznać jeszcze przed wyjazdem.
Punkt 4. Dostajemy odpowiedź - żeby sobie kliknąć na...
...
...
...
No oczywiście na którąś z flag u góry, w zależności od tego, w jakim języku chcemy przeczytać opisy. W tym po polsku 😲 Córka mówi, że powinnam (gdy już mam te pomysły) zawsze napisać na początku, że ja pierwszy raz w internetach.
Dobra, zajmijmy się lepiej kuchnią. W piątek po fajrancie obcyndalałam się znów parówkowo.
W sobotę obiadu nie było z powodu globusa, a w niedzielę spróbowałam nowego przepisu. Były to RUSKIE KLUSKI. Trzeci przepis z pewnego bloga - i po raz trzeci mały niewypał, więc nawet nie podaję linka. W tym wypadku niewypał polegał na tym, że kluski mało mi się nie rozeszły w garnku (bo w smaku całkiem dobre). Nie wiem, czego należy dodać, żeby się zabezpieczyć przed takim wypadkiem.W poniedziałek kotleciki Szu Szu (bo ciągle jeszcze wykańczam zapasy z zamrażalnika).
A dziś znów eksperyment czyli placki cukiniowe, ale nie ucierana ta cukinia (ile przy tym roboty!), tylko zblendowana. Przepis znowu wzięłam z You Tube. I zamierzam do niego wracać.
Oj tam, oj tam z tym Internetem, nie takie byki się robiło...
OdpowiedzUsuńJa kiedyś zrobiłam kopytka i zamroziłam, a po wyjęciu z zamrażalnika i wrzuceniu do garnka zrobiła mi się zupa kopytkowa, do dziś nie wiem, co zrobiłam źle.
Pani Blance życzę zdrowia!
Jasne, różne już głupoty człowiek robił, ale ta ostatnia zawsze najgorsza 😄
UsuńZupa kopytkowa - nie chciałabym 🙄 Nie wiem, czy powinno się dać więcej mąki czy odwrotnie, więcej zlepiacza (jajka)? No, taka mała tajemmnica.
Widać strona nie dość intuicyjna, nie twoja wina, tylko osoby, która taką zrobiła.
OdpowiedzUsuńAle następnym razem zanim napiszesz maila lepiej poproś córki, żeby rzuciła okiem na problem :)
To okropne, ta zależność od młodego pokolenia 😛
UsuńCały czas tak było przy technicznych nowinkach. Dla ciebie Internet jest raptem od kilku lat, dla twojej córki - od zawsze, bo przecież ona nie pamięta świata bez Internetu :)
UsuńWłaśnie, że nie, bo ja już poznawałam internet w pracy, a w domu jeszcze nie mieliśmy 😎 Inna sprawa, że to, co dorosłemu zajmuje godzinę, dziecko zrobi w pięć minut...
UsuńNawiasem mówiąc, na początku w pracy - dla oszczędności - odbierało się pocztę mailową (na jeden jedyny adres) raz dziennie, rano. Błogosławione czasy 😂
Pięknie się prezentują Twoje książki na czeskiej półce! :)
OdpowiedzUsuńCzeskie półki to teraz moja największa duma. A ostatni zakup znów leży na podłodze i czeka na natchnienie - abym wymyśliła, co gdzie poprzekładać, żeby je zmieścić. Coś mi wczoraj w nocy przed zaśnięciem przyszło do głowy, ale teraz rano już oczywiście nie pamiętam 😉
UsuńKluski ruskie tez zrobiłam kilka razy, bo nie chciało mi siebawic z ciastem (mozna tez zrobić nalesniki, ale to nie to samo); a próbowałas podsmażyć, np w bułce tartej?
OdpowiedzUsuńMam pytanie - podobno czeski język mówiony różni się od pisanego, prawda to?
Wybacz literówki, coś mi się klawiatura zacina po ostatnim czyszczeniu 😒
UsuńOch, są właściwie trzy języki czeskie 😂 nie żałują sobie 😂
UsuńJest język standardowy czyli spisovná čeština (literacki) oraz język mówiony, ale dalej poprawny czyli hovorová čeština.
A oprócz tego jest jeszcze tzw. obecná čeština, język potoczny, dialektalny. Na przykład w książce przeczytasz:
'Dej mouku ze mlýna na vozík.'
A w języku potocznym usłyszysz:
'Dej mouku ze mlejna na vozejk.'
Klasyczna jest właśnie zamiana 'y' lub 'i' na 'ej'. A gdy się słowo zaczyna na 'o' - to dodaje się 'v': okno - vokno, okurka - vokurka.
Mnie się ten potoczny język podoba, słyszę go nie tylko w filmach czy w radiu, ale też na przykład w dzienniku telewizyjnym, gdzie oczywiście obowiązujący jest język literacki, ale często, gdy wywiadują jakąś osobę, ona mówi właśnie w ten sposób. Marzę, żeby kiedyś tak mówić 😏
A tam grunt to się nie zrażać ten nie robi błędów kto nic nie robi. A jedzonko , pyszne jedzonko to dobry sposób na poprawę humoru;)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja, Lucyno 😍
UsuńSmacznego! W czytaniu i w konsumpcji.
OdpowiedzUsuńW czytaniu owszem, smaczne było, a teraz czytam kolejnego Macdonalda i też jest wyśmienity!
UsuńŚwietne publikacje :)
OdpowiedzUsuń