No i skończyła się ta tegoroczna praska anabaza. Zadziwiające, że gdy wracam do domu z Dżendżejowa, oddycham pełną piersią (a mam czym!) - że przestrzeń, że luz. A tymczasem w piątek, gdym już dotarła do chaty (bardzo dobra podróż tym wiązanym Regio Jetem), wrażenie odniosłam całkiem przeciwne - ciasnota, ciemno. To pewnie związane z tym, że w klasztorze wysokie sufity, białe PUSTE ściany, kafelki w łazience też białe i kabina prysznicowa na całą szerokość łazienki - u siebie bałam się, że się poobijam o ściany 😁
Ponieważ przez cały ten tydzień znów mam problemy, jak przed wyjazdem (boli mnie tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną itd. oraz chodzę jak paralityk), tyle że w Pradze brałam tabletki przeciwbólowe, ale ileż można? więc w domu nie biorę - córka zakłada jednak, że to rwa kulszowa i wygania mnie w poniedziałek do lekarza. Oj. Na razie znów smaruję się maścią i widzę, że nawet trochę pomaga, bo dziś wstałam z łóżka bez specjalnych wygibasów.
Dodatkowo i tradycyjnie oczywiście boli mnie prawa ręka od walizki (to łatwo powiedzieć, że ma kółka, ale Praga jest cała wybrukowana i to najróżniejszymi rodzajami bruku, niestety co chwilę trzeba tę walizkę podnosić), więc ledwo sobie dziś umyłam głowę. A' propos - przystępuję do rozczesywania swoich trzech włosów, a tam widzę w lustrze, że zostało mi trochę piany niespłukanej, chcę więc ją delikatnie zdjąć palcem... i co się okazuje? To nie piana, to siwy placek 😂
Jeszcze przed wyjazdem pożyczyłam z biblioteki esej Patočki. Nazwisko było mi znane, mianowicie szukałam jego grobu na cmentarzu (znalazłam, ale zdjęcia teraz nie odnajdę tak na cito) dawno temu, bo wyczytałam, że to był rzecznik Karty 77, który poddany wyczerpującym wielogodzinnym przesłuchaniom zasłabł i oczywiście nie udzielono mu natychmiastowej pomocy, co spowodowało wylew krwi do mózgu i w konsekwencji śmierć. Na dodatek StB zrobiła, co tylko było w jej mocy, żeby przeszkodzić w pogrzebie: na pobliskim stadionie urządzono zawody motocyklowe, a nad cmentarzem krążył helikopter - żeby nie było słychać przemówień... To wszystko oraz to, że był wybitnym XX-wiecznym czeskim filozofem, wyczytałam w Praga miasto magiczne Marka Pernala, z którym to przewodnikiem pojechałam do Pragi chyba dwukrotnie.
A tu nagle w katalogu Biblioteki Kraków Patočka i jego esej pod tak intrygującym tytułem. Niestety nie było to to, czego się spodziewałam - po prostu spojrzenie filozofa i socjologa na czeskie dzieje w kontekście języka i narodowości. Momentami dość skomplikowane, zwłaszcza, gdy się tych dziejów dobrze nie zna 😀 a innymi momentami dość hermetycznym językiem napisane. Dopóki autor mówi o faktach, jest OK, mój umysł to ogarnia, ale gdy zaczyna bardziej filozofować, to już mam mgłę covidową chyba.
A' propos języka. Nie wiem, czy to Jacek Baluch miał pecha do korekty, ale kiedyś czytałam jego książkę na czeskie tematy i była dramatycznie koszmarna pod tym względem. Teraz ta - bo on ten esej przetłumaczył - i znowu sporo błędów. Już nie mówię o literówkach (choć fraza "chłopi podlegali sadownictwu państwowemu" brzmi dziwnie). Ale poprzekręcane imiona czy nazwiska albo taki passus: obraz czeskości w wigilię pierwszego kontaktu światowego...
Dobrze, to już ponarzekałam, a teraz dodam coś pozytywnego - rozjaśniło mi się w głowie pod kątem wielu nazwisk, które znałam jedynie z nazw ulic 😄 Taki Bernard Bolzano. Na ulicy Bolzanovej jest przystanek tramwaju przy Dworcu Głównym i ja zawsze myślałam, że ten Bolzano to pewnie był jakiś włoski barokowy artysta ha ha. Tymczasem był to uczony, matematyk, filozof, aczkolwiek owszem, włoskiego pochodzenia, ale urodzony już w Pradze.
Nawiasem mówiąc, zrobiłam kiedyś głupstwo, że kupiłam w antykwariacie drugi tom wydawnictwa Pražský uličník, gdzie szybciutko można sobie sprawdzić pochodzenie nazwy danej ulicy. Głupstwo, ponieważ od tamtej pory ani razu nie natrafiłam na pojedynczy pierwszy tom, zawsze występują w komplecie. Skazana więc jestem na ulice od O do Z. Kruca bomba!
Koniec:
Wyd. Międzynarodowe Centrum Kultury, Kraków 2010, 94 strony
Tytuł oryginalny: Was sind die Tschechen?
Przełożył: Jacek Baluch
Z biblioteki
Przeczytałam 22 sierpnia 2021 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Mówiłam, że czternaście? To dobrze mówiłam 😀 Te trzy z samego wierzchu to oczywiście mogłam sobie darować, skoro to kryminały szwedzkie, prawda? Ale właśnie przewrotnie się cieszę, że kupiłam (i to wszystkie po 10 koron czyli 1,80 zł), bo Policie pomo pije zdążyłam przeczytać połowę jeszcze w Pradze i bardzo sobie tę lekturę chwaliłam 😁
Dalej. Pražský chodec vypráví, tom I. Zajrzałam kontrolnie do Podziemnego Antykwariatu, a tam stały wszystkie trzy części, po 200 koron. Ważyłam w rękach ten ciężar, po czym zdecydowałam, że sprawdzę, czy nie mają tego w Ulubionym Antykwariacie. Mieli tylko pierwszy, za to za 88 koron, więc nabyłam u nich, a ze względu na wagę pozostałych dwóch zdecydowałam nie wracać do Podziemnego i nie brać. Tym razem 😂
Oczywiście obiecuję sobie, że do następnego wyjazdu czyli maja 2022 już nic nie kupuję online. No bo teraz tak: trzeba znaleźć miejsce nie tylko na te 14 sztuk, ale jeszcze na 10 z zakupu księgarnianego bezpośrednio przed wyjazdem! Nie w kij dmuchał!
Jak boniadydy - coś ze starych trzeba będzie wynieść czy co?!
A tak w ogóle, to poprzednim razem przywiozłam 23 książki. Więc mogę powiedzieć, że umiem się powstrzymać 😅
W tym roku cały koszt podróży zamknął się w 2680 zł (wszystko już sobie policzyłam), a poprzedni kosztował 2600. To jednak nie oznacza, że tak mało zdrożało wszystko - owszem, zdrożało, tyle że w tym roku nie chodziłam do kina, do teatru, byłam na ledwie dwóch wystawach, więc się to jakoś wyrównało. Niestety nie udało mi się dostać na wystawę Toyen, na której mi najbardziej zależało - bilety (dostępne wyłącznie online) były już dawno wyprzedane w czasie, gdy wiedziałam na pewno, że pojadę do Pragi. I tak to.
O. Znalazłam Patočkę.
Imponujace jest Twoje zainteresowanie Praga i krajem. Chociaz ograniczylas strone rozrywkowa wyglada ze wyjazd sie udal a nabytek 23 ksiazek to ogrom!
OdpowiedzUsuńDobrze ze bol w plecach mija.
Siwy kosmyk - moim zdaniem moze dodac interesujacy akcent wiec sie nie przejmuj.
Wczoraj pojechalam zrobic sobie zdjecie do nowego paszportu - stary i jego zdjecie maja 9 lat - i wyobraz sobie ze na nowym wygladam o wiele lepiej niz tym na ktorym bylam przeciez mlodsza. Nie umiem tego wytlumaczyc, jakis cud czy co? Wiec wiecej zmarszczek, siwy kosmyk niekoniecznie postarzaja.
Córka - że rwa kulszowa. Psiapsióła z Daleka dziś - że... przepuklina. Ale to właściwie chyba jedno i to samo...
UsuńJak ja robiłam ostatnie zdjęcie do paszportu, pan mnie tak naustawiał, tak nawydziwiał, że w rezultacie wyglądam jak przerażona sowa 😂😂😂 Obym nigdy nie musiała tego paszportu nikomu pokazywać!
Małgosiu, z taką przyjemnością czytałam, ze mi się gęba bez przerwy uśmiechała �� Z każdego słowa przebija miłość do miasta i to jest wspaniałe �� Zdrowie wróci, nie martw się, odetchnij tylko trochę po przeżytych atrakcjach i będzie dobrze. Przecież namartwiłaś się przed wyjazdem czy w ogóle dojdzie do skutku, a i przygotowania energii sporo kosztowały. Do tego tyle czasu na prochach p.bólowych tez się odbija. Tak więc spokój, spokój, spokój i ponowne przeżywanie najprzyjemniejszych chwil ��
OdpowiedzUsuńWiesz, po powrocie z Pragi wedle zdjęć opisuję każdy dzień w tym moim sławetnym zeszycie. Tyle, że gdy się wpadnie w zwykły kołowrót, nie ma na to czasu - więc nieraz to trwa aż do - następnego wyjazdu 🤣🤣🤣
UsuńZobaczymy, jak będzie tym razem!
Dziś jako paralityk na tyle dobrze się ruszam, że umyłam okno. Właściwie połowę, ale i to dobre. Tak wiesz, na zimę 😁
Choroba, to były uśmiechnięte gębusie,a wyszły jakieś znaki zapytania ;) Uściski!!!
OdpowiedzUsuńNo, to już wreszcie będę wiedzieć! BO u Teresy często się pojawiają te znaki zapytania, a ja nie wiedziałam, co to 😁
UsuńOkno? Na jaką zimę? Odpukaj w niemalowane albo w puste 🙂 Ja chcę ciepła, lata a przynajmniej ciepłej, słonecznej jesieni! Po oknie nie boli Cię bardziej? Trochę przystopuj, żeby się nie pogorszyło.
UsuńNo, ja mam wrażenie, że ta zima właśnie już nastała. Zresztą czytałam, że od jutra w Tatrach minusowe temperatury, a w weekend śnieg 🤣🤣🤣
UsuńA co do bólu i właściwego postępowania, to właśnie nie wiem - czy mam się oszczędzać czy raczej przeciwnie, wymuszać aktywność. Bo ogólnie to zauważyłam, że gdy gdzieś idę, to na początku jest dość słabo, ale potem się jakoś rozchodzę... Ale może sobie tym krzywdę robię?
Wydawnictwo jakieś mocno niszowe, więc pewnie na korektę w ogóle kasy nie mieli.
OdpowiedzUsuńWas sind die Tschechen? - Patočka filozofował i pisał po niemiecku?
Tego właśnie nie udało mi się zrozumieć. Jest napisane "tytuł niemieckiego oryginału" i Baluch dziękuje jakiemuś tam instytutowi w Wiedniu, gdzie dokonał przekładu. Pisze też:
Usuń"Po raz pierwszy esej Patočki został opublikowany w całości w czeskim przekładzie..."
"Niemiecki oryginał eseju ukazał się drukiem..."
Zajrzałem do Wikipedii.
Usuń"Studiował w Pradze, Paryżu, Berlinie i Fryburgu Bryzgowijskim. Oddany przyjaciel i ostatni wielki uczeń Edmunda Husserla. Studiował także pod kierunkiem Martina Heideggera".
Czyli pewnie posługiwała się niemieckim bardzo sprawnie i możliwe że ten esej pisał dla niemieckich czytelników.
A Baluch - bohemista też musiał niemiecki znać...
UsuńPowitać, powitać��.
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością czytałam Twoje relacje (na gorąco) z wyjazdu. Podziwiam Twoje samozaparcie,by mimo upału i nie do końca zdrowia (to na 95 % rwa kulszowa), realizować to co założyłaś.
A już myciem okna to całkiem mnie rozwaliłaś. Powiadasz, że na zimę. Kurczę, ja mam ciągle nadzieję, że jeszcze długo będzie ciepło. Może to niepłodna �� nadzieja, ale... Teresa.
😍😍😍
UsuńCo do realizacji nie było źle, aczkolwiek oczywiście mogło być lepiej - zawsze może.
Oczywiście skoro umyłam okno, a nawet zaplanowałam umycie kolejnego - dziś od rana pada. No tego to się naprawdę nie spodziewałam!
Zakładam, że jeszcze ten poniedziałek możemy przetrwać jedzeniowo bez tych zakupów w Lidlu, na które się cieszyłyśmy 😁 ale jutro ma być tak samo... Co jest? Faktycznie lato się skończyło?
Ja pozdrawiam, żebyś wiedziała, że jestem i że czytam i że lubię (Cię i czytanie Cię) niezmiennie:)))
OdpowiedzUsuńAch, Moniko 😍😍😍
UsuńKochana! Dziękuję za pamięć😍😍😍Dziś doszła 😀Zdrowia życzę niezmiennie 🍀🍀🍀
Usuń😘😘😘
UsuńPodziwiam Twoją wiedzę na czeskie tematy i uwielbienie dla czeskiej literatury.
OdpowiedzUsuńZdrowie potrafi nas zaskoczyć w najbardziej nieodpowiednim momencie i często stresuje mnie to oraz obawa, że tak naprawdę nie wiadomo, gdzie szukać pomocy, zwłaszcza w czasie pandemii.
Stosik spory, to nie dziw, że ręka boli!
No właśnie. Tutaj w przychodni w dodatku jest taka sytuacja, że cosik się stało, jakaś nieprzyjemność (jak mówią plotki) i odeszła lekarka, która była moją rodzinną. Inna poszła na emeryturę. W rezultacie gdym się tam kiedyś pojawiła i zapytała, do kogo mogłabym się teraz zapisać, usłyszałam, że do nikogo: jest jedna lekarka na etacie i więcej osób już nie przyjmie. Inni to jacyś dochodzący.
UsuńWięc prośbę o receptę zawsze mi ktoś z łapanki zrealizuje, ale co z wizytą?
Chciałam tam dziś iść i coś wynegocjować... no to leje i zniechęca do wyjścia.
Możesz wziąć serię -5- zastrzyków. Nie podaję składu, bo musi przepisać lekarz. Ale pomaga, czasem na długo. To po co się męczyć?! A środki przeciwbólowe nie są najlepsze na żołądek.
OdpowiedzUsuńZdumiewa, że aż tyle książek przywiozłaś! Pełny podziw!:)
No, to teraz tylko dostać się do lekarza 😉
UsuńW przychodni mi powiedziano, że nie muszę się do nikogo zapisywać (skoro i tak nie mogę...), a przyjmie mnie ktokolwiek. I znaleziono mi termin na piątek. Trochę późno, bo od 1 września wracam do pracy i dobrze by było mieć już za sobą jakiś rentgen czy coś, no ale lepsze to niż nic 😁
OdpowiedzUsuńOczywiście istnieje opcja dzwonienia o siódmej rano i pytania, czy nie ma w danym dniu wolnego terminu, ale kto się tam kiedy do nich dodzwonił o siódmej rano hi hi.
Och, jak dawno nie odwiedzałam Twojego bloga! Stopniowo nadrobię zaległości (bo przecież ja miewam tylko zaległości; listy rzeczy do zrobienia tylko się wydłużają, nic już chyba nie odhaczam, czy to się kiedyś zmieni? 🙄) - w końcu urlop zobowiązuje!
OdpowiedzUsuńSerdeczności! 😘
Anka K. (saxony3)
I oczywiście szybkiego pogonienia rwy!
UsuńNie mów mi o zaległościach - a przecież dzieci mi się pod nogami nie plączą i ilość wolnego czasu jest o wiele większa niż u Ciebie 😁
UsuńTo już tak widać musi być, do końca. Gonienie za króliczkiem...
Małgosiu, marzy mi się przewodnik po Pradze przez Ciebie napisany i z Twoimi fotografiami. po Krakowie z resztą też ��. Życzę zdrowia. Ilona(Częstochowa)
OdpowiedzUsuń😀😀
UsuńJo, to bardzo miłe, co piszesz, ale nie mam do tego żadnych kompetencji... Uważam, że w takich przypadkach trzeba mieć jakieś pojęcie ogólne, podkład choćby historyczny, a ja mam tylko pojęcie drobnoszczególowe 🤣🤣🤣
Dziś do lekarza wreszcie, z jednej strony boję się, żeby mi nie kazała robić jakichś tomografii, z drugiej mam nadzieję, że rozwiąże ten problem w mgnieniu oka 😂
Pozdrawiam serdecznie!