poniedziałek, 21 lutego 2022

Lumír Hrudka & Jindřich Spěvák - Kriminální historky

 

Z uwagi na wzgląd czyli że czas nastał taki, iż tyle przeczytam, co kot napłakał, parę stron w tramwaju, a i to nie zawsze, wygrzebałam wśród czeskich kryminałków to oto dzieło. Skusił mnie gatunek oraz objętość (126 stron). 

Ło matko i córko!

Czegoś tak dennego dawno, ale to dawno nie czytałam!

To są takie króciutkie opowiadanka o tym, jak dzielna czechosłowacka milicja w deszczu i w chłodzie alibo też w spiekocie i żarze tropi przestępców, ze szczególnym uwzględnieniem złoczyńców, którzy usiłują nielegalnie przekroczyć granicę. 

W książce brak informacji o roku wydania, dopiero teraz w internecie znalazłam, że 1988. No, to tak prawie w ostatniej chwili zdążyli towarzysze napisać pean ku czci.

O autorach nic nie wiadomo, jedynie, że nie napisali tego razem - każdy z osobna popełnił kilkanaście opisów milicyjnych śledztw, przeważnie tak na cztery stroniczki. Zasada jest taka, że niby opowiada je jakisiś major Zahrádka, tylko nie bardzo wiadomo, komu? Młodym adeptom, chętnym zasilić szeregi Veřejné bezpečnosti ?

Oczywiście jest jeden plus tej lektury - że sobie po czesku poczytałam 😂 bo z tych planów, gdy we wrześniu rezygnowałam z kursu i obiecywałam sobie, że codziennie będę etc. - to wiadomo, co wyszło. Owszem, zeszyt, w którym miałam robić notatki, wpisywać słówka i zdania, ciągle leży na biurku, ale jakoś tak nigdy nie otwierany...

No właśnie, taka ciekawostka. dzielni milicjanci jadą jakimś gazikiem po wertepach i nadskakują na sedadlach. Nie podskakują, tylko nadskakują. To logiczne, nie? Przecież do góry, więc nad, a nie pod 😁 

 

Początek:


Koniec:






Z własnej półki

Przeczytałam 17 lutego 2022 roku

 

Przepis tygodnia

W dalszym ciągu z książki Taka kuchnia jakie czasy Katarzyny Pospieszyńskiej. Zupka tym razem. Smalec - skąd ja smalec wezmę? Ale okazuje się, że normalnie w sklepie jest 😁 A kolega Artystyczny twierdzi, że smalec jest o wiele zdrowszy od innych olejów etc. Więc uznajmy, że zdrowa zupka była (jak cholera, wiadomo, że jak coś ma w nazwie węgierskie, to już można myśleć o transplantacji wątroby - vide reportaże Krzysztofa Vargi)!

Zaś jakieś szczypty się wkradły. No bo co oznacza gotować do miękkości? Nie mam pojęcia, jaka ma być miękka kapusta kiszona 😂 Nastawiłam i szybko włączyłam laptopa, żeby się dowiedzieć. A tu internety mówią: jeden, że 15 minut, drugi, że dwie godziny. Nosz! Tak człowiekowi pomogą! 

Ale dobrze, informuję, że od wejścia do domu o 17.00 upłynęło dokładnie półtorej godziny, gdy już się jadło. Zrobiłam ściśle według przepisu, tylko ziemniaków żadnymi skwarkami nie polewałam: ugotowałam osobno pokrojone w kostkę i na końcu wrzuciłam do zupy - przecież miała być również na drugi dzień, to niby co, będę znowu gotować? Skwarków i tak ci niedostatek w domu mym.

W ewentualnych planach na ten tydzień (cały czas z Pospieszyńskiej) krupnik z pieczarkami. Chciałam szwedzki, ale BRUKIEW jest potrzebna. Brukiew??? Z brukwi to chyba w wojnę marmolada była... 

Zupki jednak są ekstra, przychodzisz do domu i tylko odgrzewasz, i już, możesz leżeć. Ha ha ha. Nie aktualnie. Jestem taka zmęczona tą robotą, a końca nie widać. Ślepię w monitor, wracam do domu i znów ślepię w monitor, żeby następnego dnia w pracy nie dostać zawału. Nuuuuda, panie.

Dlatego dziś nie opowiem już o weekendowej podróży do Dżendżejowa (orkan, wiecie, fajnie było na PKP), życzę sobie odkleić się i dać odpocząć oczom. Następną razą, która być może nastąpi wkrótce, bo czytam Wszystko czerwone, a to wiadomo, że idzie błyskawicznie.
 


DOMOFON praski internacjonalny! Szpion na szpionie siedzi i szpionem pogania!


 

 

 

24/02/2022

No i jest wojna. Tak się kończy (lub zaczyna), gdy u władzy są psychopaci. A co zrobi świat? Świat dziś na fejsbuku założy na zdjęcia profilowe żółto-niebieską nakładkę...

Kilka godzin później - no właśnie. 


 

 

17 komentarzy:

  1. O! jaki ładny domofon, i imiona i nazwiska, komplet informacji, pewnie nowy jakiś.

    W kwestii wichur - u mnie już dzisiaj lekko dokazuje Franklin.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie zrozumialam przepisu na kapusniak; wlac szklanke zupy? , to byla moja najulubiensza zupa dziecinstwa, ale nigdy sama nie gotowalam, slubny nie znosi kapusty kiszonej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, na patelnię, gdzie była smażona kiełbasa i potem zrobiona zasmażka 😁

      Usuń
    2. tzn wode wlac?, nie rozumiem skad sie zupa wziela skoro mam dopiero gotowac zupe.

      Usuń
    3. Gotujesz przecież kapustę w osobnym garnku 😁 Dodałaś już do niej podsmażoną kiełbasę i cebulę, a na patelni po nich robisz zasmażkę i wtedy wlewasz trochę tej zupy z garnka!

      Usuń
  3. Może sprawdź w spamach?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale co w spamach?
      Albo już jestem nieprzytomna, choć dopiero ósma, albo to miał być komentarz na innym blogu 😂

      Usuń
    2. Och, sorry, komentarz w spamach, bo pisałam dwa razy i nic.
      Nie lubię smaku smalcu, więc nie używam. Mąż lubi, ale wątroba już nie ta...

      Usuń
    3. Aaaaaa!
      Wiesz, że ja nigdy tam nawet nie zaglądam 😉 Teraz patrzę, a tu 3,41 tys. komentarzy w spamie hi hi. Ale rzeczywiście spamowych! A Twojego nie ma!

      Usuń
  4. Czasem gotuje cos "na oko" nie patrzac na przepisy tylko kierujac sie doswiadczeniem i wlasnym upodobaniem.
    Nie znam wegierskiego kapusniaku ale polski owszem i bardzo lubie.
    Oj, z tymi ksiazkami! Zawsze zagladam do kazdej podczytujac nie tylko streszczenie ale fragment by ocenic czy wypozyczyc a pozniej w domu okazuje sie ze bylo pomylka.
    Lubie grube ksiazki - zawsze biore pod uwage takie ktore maja co najmniej 400 stron. To nie znaczy ze sa bardziej wartosciowe ale taki mam zwyczaj. Nie czytuje opowiadan albo poezji - to nie moj gatunek.
    Nadal siedze w Greg Iles czytajac po raz drugi The Bone Tree, 800 stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO widzisz, a mnie coś od dłuższego czasu grube książki zniechęcają. Chyba przez to, ze cel (czyli PRZEczytanie ich) jest odleglejszy. A przecież celem powinno być samo czytanie, prawda?

      Usuń
  5. Chciałam napisać, że może Kirk i Ferimazov to widomy wyraz przyjaźni amerykańsko- rosyjskiej, ale po dzisiejszych wiadomościach, to chyba nie byłby trafny komentarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto to Ferimazov? Bo mi internet podpowiada, że to jakiś recepcjonista z Pragi...

      No - to był pierwszy komentarz, a potem zajarzyłam, że rzecz może dotyczyć domofonu i podjechałam wyżej, żeby sprawdzić 🤣🤣🤣

      Usuń
  6. No ale może ta nakładka pokazuje jednak po czyjej stronie jesteśmy. Nic nie zmieni, wiadomo. Ale fajnie się przekonać, że jest więcej osób myślących tak a nie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że każda myśląca osoba jest po właściwej stronie (a nie chrzani o UPA i rzezi wołyńskiej) w takiej sytuacji.
      Zresztą nie chodzi tu o prywatne osoby, ale o to, co zrobi świat w sensie rządów i ludzi decyzyjnych. Jeśli się ograniczą do wyrażenia solidarności z Ukrainą i potępienia Rosji, to...

      Usuń
    2. A ja myślę, że "właściwa strona" może znaczyć dla każdego coś zupełnie różnego. Wolę wiedzieć kto jest po której.

      Usuń