czwartek, 31 marca 2022

Andrea Camilleri - Świetlne ostrze

 

Po czeskiej książce zapragnęłam jakiegoś miłego kryminału i padło na tę Banach, przyniesioną z biblioteki.

Słuchajcie, naprawdę chciałam to przeczytać. Próbowałam przez 2 dni, ale gdy z wielkim trudem dotarłam do 34. strony, wiedziałam już, że dalej nie dam rady. Została przekroczona pewna granica. Nie chcę się znęcać nad autorką, ja po prostu nie jestem targetem.


No to sięgnęłam po drugą książkę z biblioteki, jaką miałam w zapasie czyli po Camilleriego. I to była dobra decyzja. Co prawda miałam jakieś uwagi do tłumaczenia i nawet położyłam koło łóżka oryginał, żeby sprawdzić - ale potem zapomniałam, o co mi chodziło 😁


Zdziwiło mnie, że książka zaczyna się tak samo, jak niedawno czytana Donna Leon: absurdalnym snem głównego bohatera (oczywiście o tym, że to tylko sen, dowiadujemy się, gdy komisarz się przebudził). I w obu przypadkach sen dotyczył przełożonych. Kto z kogo ściągnął pomysł?
 

Początek:


Koniec:


Wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2021, 206 stron

Tytuł oryginalny: Una lama di luce

Przełożył: Maciej A.Brzozowski

Z biblioteki

Przeczytałam 25 marca 2022 roku


 

Padły pendrajwy.

Nie żeby wszystkie. 

Te z ostatniego zakupu (w styczniu, trzy na cztery sztuki).

Podłączam, żądają sformatowania, a na anuluj raportują, że wolumin nie zawiera rozpoznawanego systemu plików. Internety powiedziały, że teraz to już tylko kierunek kibel. Zezłoszczona napisałam do sprzedawcy, co za szmelc; ten bardzo grzecznie, że przepraszają i oczywiście reklamacja, żeby odesłać i napisać, czy chcę nowe czy zwrot kasy.

Nie chcę nowych, bo jest przecież spore prawdopodobieństwo, że zachowają się za dwa miesiące tak samo.

Problem jest innego rodzaju: straciłam już wiarę w cokolwiek do przechowywania, na nic nie można liczyć. Wygląda na to, że TRZEBA PRZESTAĆ GROMADZIĆ. Ja to mam chyba z komuny jeszcze zakodowane chomikowanie. W tym przypadku najgorsze jest, że nie wiem nawet, co straciłam. Zbierałam się właśnie do porządków i jakiegoś opisania 😏

I teraz jest taka sytuacja. W zeszłym roku w sierpniu, gdy wróciłam z Pragi, siadłam odrabiać zaległości czyli pościągać czeskie audycje radiowe. I wtedy okazało się, że właśnie skasowano tę możliwość. Już tylko odsłuchanie online. Jak ręką uciął ustało gromadzenie setek programów, których miałam wysłuchać później.

Chwila spokoju była, to znowu wymyśliłam ściąganie z You Tube. Też w znakomitej większości na później, na kiedyś. Wczorajszą katastrofę przyjęłam jednak stoicko. Skoro nie można ufać ani płytkom ani dyskom zewnętrznym ani pędrakom - a laptopa sobie przecież nie zapcham - to dość tego dobrego, trudno, będę oglądać online tyle, ile zdołam.

A' propos, takie mi się dziś wyświetliło:  

To po czesku jest, godzinny film o życiu prostych ludzi w postsowieckich warunkach, planuję dziś obejrzeć (Downton Abbey poczeka). Skoro już o tym mowa, to przypomniał mi się film rumuński, który obejrzałam niedawno w ramach Festiwalu Filmów Frankofońskich, miał polski tytuł Masz ci los. Historia trzech gości z prowincji, którzy wygrali w totolotka, ale zgubili los i ruszają w podróż, żeby go odzyskać. Niby to taka komedyjka, ale genialnie pokazuje, jak to właśnie wygląda, życie zwykłych ludzi po transformacji, tych, którzy nie załapali się ani na własny biznes ani na dobrą posadę i pozostaje im tylko wegetacja.

 

A jeszcze podzielę się opowieścią dziewczyny z Syberii. Od pewnego czasu obserwuję jej profil Siberia inside (w dużej części poświęcony minimalizmowi), ale dość niezobowiązująco, bo ona nie mówi po rosyjsku, tylko po angielsku, to dla mnie spore utrudnienie. Ostatnie wideo, jakie zamieściła przed paru dniami, mówi o próbach wydostania się z Rosji. Wysłuchałam całości.

Coraz więcej osób stamtąd donosi o swojej ucieczce za granicę. Z drugiej strony, dziś natknęłam się na komentarz pod relacją ze spaceru w Pradze, ze strony jakiegoś Rosjanina. Pytał, czy to prawda, że w Czechach można trafić do więzienia za to, że się mówi po rosyjsku albo że się miło mówi o kimś z Rosji i że do kraju z taką segregacją nie wszyscy chętnie pojadą. Pomyślcie, jak mają sprane mózgi przez propagandę.

 

Z drogi na Fabrykę



19 komentarzy:

  1. Eee... bo się nie ufa bezkrytycznie jednemu nośnikowi, tylko ma się kopie na dwóch, trzech różnych. Na płytach na przykład DVDR (marki Verbatim najlepiej) i na dysku zewnętrznym. Mnie do pendriva też zraziło padnięcie jednego takiego gówienka (o pojemności 5GB) i też pojęcia nie mam, co na nim było, więc ta strata była jakaś taka mało odczuwalna :D

    Szkoda, że u mnie w bibliotece jeszcze nic Camilleriego nie mają. Na wypożyczenie bym się skusił.

    Jak pomyślę o polskich antyszczepionkowcach i elektoracie PiS-u łykającym przekaz TVP, to mnie już nic nie jest w stanie zdziwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyt już nie miałam gdzie trzymać... a dysk zewnętrzny jeden sprzed lat leży, nieotwieralny po zmianie komputera. Tak że ten.
      Jedyne, co muszę sobie wziąć do serca, to zdjęcia. I te faktycznie zdublować.

      Co do ostatniego tematu, zastanawiające jest, że niektórzy nie widzą oczywistości, takiej jak ta, że władza ogłosiła koniec pandemii, bo nie ma piniendzy po prostu, skończyły się.

      Usuń
    2. Dlaczego zatem nie ogłosili końca wcześniej zanim pieniądze się skończyły?

      Usuń
  2. Coś z tymi snami jest, nie tylko w książkach. Ostatnio przyśnił mi się stary dom i zobaczyłam go na zdjęciu u Tatiany - https://jeszczeciekawaswiata.blogspot.com/2022/03/rosliny-rosna-szeptem.html
    Mózg można ludziom (którzy sobie dadzą) wyprać do białości, co widać i w Rosji i u nas też. Odnośnie zarazy - nie zapominaj o maseczkach i ewentualnie rękawiczkach, ja w sklepie używam cały czas.
    Sprzęty mnie wkurzają i robią sobie ze mnie jaja, nie tylko dziś 1.IV. 😉 Część tekstów mam na starym Lapciu, który się nie dogaduje z niektórymi nośnikami, z kolei te, z którymi "gada" nie tolerują nowszego, a dziecka nie mam pod ręką "na wciąż" tylko od czasu do czasu i wtedy nie pamiętam o wszystkim co ma poprawić, bo wpada szybko z Calineczką. Ta szkrabusia nie pozostawia starej babci czasu na myślenie 😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie w tym linku, dzięki 😍
      Na szczęście maseczka to moja decyzja, więc wszelkie rozporządzenia, raz w tę, raz w drugą stronę mnie się nie imają. Kwestia empatii i tyle.

      Spróbuję się ograniczać z gromadzeniem, zobaczę, czy mi się uda, bo na razie to jakoś ręka sama leci do zapisywania 🤣

      Usuń
    2. Albo się gromadzi albo nie 😀😀😀 Ja chomik Ci to mówię 😏

      Usuń
    3. Hm... faktycznie na razie kiepsko mi idzie to ograniczanie...

      Usuń
  3. Andrea C - wyznam, że sądziłem, że Andrea to imię żeńskie (męski odpowiednik to Andreo), ale byłem w błędzie.
    Inna sprawa, że w Wikipedii jest lista słynnych osób o tym imieniu, po równo kobiet i mężczyzn.
    Awaria pendriva - mam ich chyba 4, niektóre od 20 lat i działają (chyba).
    Internet oferuje zapamiętanie wszystkiego w chmurze, ale troche się boję bo u nas ostatnio okropne deszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja niegdyś właśnie na odwrót, zdziwiłam się, że Andrea to kobieta, bo znałam jako męskie imię 😁

      Coś podejrzewam, że różne sprzęty im starsze tym trwalsze. Teraz produkują gówienka na raz, w myśl zasady "Kup, użyj, wyrzuć, kup znowu" 😥

      Usuń
  4. Może książka o włoskim komisarzu jest ciekawsza, niż serial, bo z kolei próbowałam oglądać film i długo nie wytrzymałam.
    Nie widziałam aż takiego zbioru penów, my zakupiliśmy dyski zewnętrze o sporej pojemności i jeszcze nic się nie wydarzyło z żadnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po doświadczeniu sprzed lat, gdy dysk zewnętrzny odmówił współpracy z nowym laptopem, nie ufam.
      Podejrzewam, że są tam wszystkie zdjęcia cyfrowe z dawnych czasów. Cholera może wziąć...

      Usuń
  5. Lubilam kiedys ksiazki Camirelli, chociaz przepisy kulinarne mnie nie pociagaly. Ogladam Siberia Inside od jej poczatkow, musze przyznac, ze lata studiowania rosyjskiego poszly na marne, niewiele pamietam, wiec wole angielski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepisy kulinarne? Myślę nad tym teraz - rzeczywiście były? To znaczy pisanie o jedzeniu jest cały czas, ale tylko na zasadzie, co przygotowała mu na obiad ta jego dochodząca, bez wdawania się w szczegóły.
      Cóż, trzeba wziąć poprawkę na Włocha 🤣 Oni, jak jadą za granicę z wycieczką, to głównie będą pytać, co będzie na obiad czy kolację, a nie co będą zwiedzać 😂

      Usuń
    2. tak, tylko opisy, ale czasami szukalam na internecie jak sie taka potrawe robi, nigdy zadnego nie uzylam.

      Usuń
  6. Niektóre pamiątkowe teksty z kaset magnetofonowych /nie wiem, czy pamiętasz, że w ogóle takie kiedyś były/ dałam do przegrania na płytki i szczerze mówiąc- nie wiem, po co, bo jak kaset nikt nie słuchał, tak i tego też nie słucha... ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 🤣🤣🤣
      Masz rację!
      Ale jakoś tak chce się zachowywać pamiątki z dawnych lat...

      Usuń
  7. To fakt. Dużo różnych rupieci trzymam i żal się pozbywać, bo to w końcu kawał życia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś to będzie musiał zrobić za nas, co nie?
      Ale wtedy to ju - czego oczy nie widzą...

      Usuń