Nawiasem mówiąc, to też jeden z moich planów na emeryturę - niby żeby zrobić z tym porządek. Brać po kolei stare kalendarze, wyszukiwać książki na półkach i dopisywać. Po co? O rany, bez głupich pytań proszę! Bo tak!
Osobny plan to ten związany właśnie z Doncową, bo jej mam koszmarne ilości i kompletnie nie panuję nad tym, co ostatniego czytałam w danej serii. Cztery ich mam, Metro do Afriki to nr 31 cyklu o Daszy Wasiliewej. Blog mi pokazuje, że niby 4 do tej pory przeczytałam, ale to niemożliwe przecież, musiało ich być więcej. Bałagan również na blogu!
Okazuje się, że na emeryturze nie mam za bardzo czasu na czytanie. Albo może mi się nie chce. Tak że tydzień mi zszedł na tej Doncowej, a byłoby jeszcze dłużej, ale dziś spojrzałam przypadkiem na kilka haseł wiszących na kartce przy biurku, a tam: Zakończ to, co zacząłeś, by nie karmić się niepotrzebnym niepokojem. No to zakończyłam i teraz mogę się karmić innymi niepokojami.
Kto panuje nad rosyjskim, przeczyta powyżej, o czym ten tom. Kto nie panuje, temu i tak cała informacja na nic. Doncowej wyszło po polsku zaledwie kilka książek, a teraz to już chyba nic nie wyjdzie 😁
Dodam jednak wytłumaczenie tytułu, bo one są zawsze u Doncowej od czapy. Otóż: w tle powieści przewija się remont, jaki pułkownik Diegtiarew postanowił zrobić u syna pod jego nieobecność (😂😂😂). Dasza słyszy od pracownika Castoramy, że remont to prawdziwe święto, ale sama stwierdza, że ona remontów nienawidzi i wolałaby przekopać metro do Afryki. I ja się z nią w sumie zgadzam 😁
Początek:
Koniec:
Półka, którą należy uporządkować.
Wyd. EKSMO Moskwa 2007, 347 stron
(Tytuł rosyjski: Метро до Африки)
Z własnej półki (kupione 1 lutego 2010 roku za 12 zł)
Przeczytałam 10 lipca 2022 roku
Jak przystało emerytce, zaczyna się wysiadywanie w poczekalniach przybytków służby zdrowia. Od paru miesięcy borykam się z czymś, co miałam już ponad 10 lat temu i z czego wyleczyli mnie na klinice dermatologii. Można to krótko, acz dobitnie określić jako syf na mordzie. Najprawdopodobniej aktualnie wzmocniony stresem ostatnich miesięcy. Jeszcze w czerwcu wyskoczyłam raz z pracy dopytać tam, czy mogę się zarejestrować. A tu - ha ha - kliniki na Skawińskiej niet. Okazało się, że jakieś dwa lata temu przenieśli się na Botaniczną. Zadzwoniłam. Muszę donieść skierowanie, no bo tamto sprzed lat już nieważne. Przytomnie zapytałam o terminy - na sierpień. Tyle że przyszłego roku 😂 Ale to zależy od sytuacji. Czyli dobra nasza, bo wtedy też jak mnie lekarz zobaczył w drzwiach, to kazał przyjść za dwa dni, a nie za dwa lata. Karty mojej nie mają, jest w archiwum (w Prokocimiu). Złożyłam drogą elektroniczną wniosek o wydanie kopii historii choroby, bo nigdy nic nie wiadomo. Dostałam odpowiedź, że sprawa zostanie załatwiona BEZ ZBĘDNEJ ZWŁOKI. I od tej pory codziennie sprawdzam i dowiaduję się, że jest w trakcie realizacji. Od 20 czerwca. Czyli już 20 dni bez zbędnej zwłoki kserują dwie kartki.
No, ale skoro już jestem panią swego czasu odbyłam wizytę w przychodni i dostałam skierowanie z adnotacją PILNE. Na drugi dzień udałam się na klinikę. Tam zostałam poinformowana, że skoro to pilne, to mogą mnie zapisać na... luty 2023. I że nie ma aktualnie zwyczaju pukania do gabinetu lekarza i pokazywania mu pyska, żeby ewentualnie podjął decyzję o szybkim przyjęciu.
No cóż, nie uśmiałam się, bo mi nie do śmiechu, jedynie uprzejmie odrzuciłam ofertę. Wróciłam do domu z podkulonym ogonem. Ale kolejnego dnia stwierdziłam, że nie mogę się poddawać i pojechałam do "zwykłej" przychodni dermatologicznej niedaleko. Pani z okienka dopytała o jakieś szczegóły, po czym wręczyła mi karteczkę z terminem wizyty.
Następnego dnia o 12.30.
Jaciekręcę!
No, a następnego dnia o 12.30 zdiagnozowano mi atopowe zapalenie skóry i wydano receptę na maść robioną. Niestety w osiedlowej aptece są obłożeni robotą i dostanę ją dopiero we wtorek po południu, ale lepiej późno niż wcale, jak mówi pewien amerykański film geriatryczny.
Więc tak. Czekam na cudowne wyzdrowienie, no bo jak tu zostać kobietą pracującą, gdy się ma pysk niewyjściowy? Ba, ostatnio chodzę na spacery po zapadnięciu zmroku (i klnę, na co tyle tych latarń na osiedlu). Bo lekarz w przychodni mi "na razie" zapisał żel dla zmniejszenia świądu (bo najgorsze jest to, że się cały czas drapię), ale promienie słoneczne i ten żel ponoć się nie lubią.
Tenże lekarz, poproszony przy okazji o receptę na Sumigrę (chciałam zrobić zapasik przeciwmigrenowy na sierpniową Pragę), bąknął, że mu się wyświetlają jakieś braki w dostawach i zaproponował coś innego. Nie lubię takich eksperymentów na mojej biednej głowie, ale przekonał mnie niższą ceną (sztuka Sumigry ostatnio około 19 zł, a ta nowa 9,50 - no, to jest różnica dla biednej emerytki, tak?).
Niestety miałam już okazję wypróbować i stwierdzam, że wymyślił to jakiś idiota, który w życiu nie miał do czynienia z atakiem migreny na własnej skórze! Widzicie tę instrukcję?
Wstaję o 4.30 i na oczy dosłownie nie widzę, a oni mi każą wykonywać te wszystkie czynności, w tym odkleić folię pokrywającą czyli wymacać, z którego rogu da się chwycić i pociągnąć, nosz ludzie! W dodatku w czasie, gdy tabletka się rozpuszcza na języku, czuć jakiś tam jej smak - a dlaczego niby gdy ktoś ma atak migreny to nie je i nie pije? Jakiś powód chyba jest, prawda?
Lekarz twierdził, że ten sposób (na język, a nie połknięcie i fru do przewodu pokarmowego, wątroby i stamtąd dopiero z krwią do łba) powoduje, że jest szybszy efekt. Coś nie bardzo w to wierzę. Choć nitroglicerynę się daje właśnie pod język, żeby szybciej zadziałała, nie?
Czas wolny od klinik i przychodni chciałam wykorzystać na porządki w laptopie i zdecydowałam się jednak na kupno dysku zewnętrznego. Wyczekiwałam przesyłki z wielką niecierpliwością, jak tylko nadeszła, podłączam i... laptop jej nie widzi. Co za zawód. Internety powiedziały, żeby spróbować podłączyć oba wtyki USB (a zastanawiałam się, po co są dwa), jednak to też nic nie dało, podobnie jak podłączenie do laptopa córki czy do telewizora. Ja to mam pecha. Ale na drugi dzień pan sprzedawca powiedział, że będzie w pobliżu i przywiezie mi inny na wymianę, więc problem został rozwiązany i obecnie zabawiam się w przenoszenie tego i owego nie tylko z laptopa, ale i z rozlicznych pendrajwów, no taka rozrywka, jak się tu nudzić na emeryturze, gdy tyle do zrobienia 😂
Ale ale, na zdjęciu jest karta pamięci - robiłam porządki w szufladach na Fabryce i wygrzebałam mnóstwo ciekawych rzeczy, a to jest jedna z nich. Prawdopodobnie karta pamięci do pierwszego aparatu cyfrowego. No patrzcie tylko - 256 MB 😅 Ile tam się zdjęć mieściło???
I to by było na tyle z wieści na froncie emerytalnym (umyłam wszystkie okna; schudłam 1 kg; oglądam serial koreański; byłam w trzech sklepach obczajać kuchnie - nienawidzę takich wycieczek; zalali mi z góry łazienkę i WC - kwiat lotosu normalnie).
Do następnego!
Ale straszna ta okładka Doncowej, kicz jakich mało :D
OdpowiedzUsuńOne są wszystkie takie, niestety, toczka w toczkę. Gust rosyjskich kobiet czy co. Zawsze, gdy wyjmuję Doncową do czytania w tramwaju, staram się tam manewrować, żeby okładki nie było widać 🤣
UsuńCórka z tobą mieszka??? Toż ona ma ze 35 lat lol
OdpowiedzUsuńAle sie dzieje, duzo tego, zle, ze zdrowie szwankuje. Ja poszlam zapisac sie do lekarza I mi odmowili, bo nie bylam trzy lata, lekarz mial myslec dwa dni czy mnie przyjac ponownie czy nie, no I laskawie wyrazil zgode na 21 lipca.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie jest to poważny zdrowotny problem, bardziej kwestia estetyczna, powiedziałabym.
UsuńAle dostęp do lekarzy, jak widzę, wszędzie utrudniony. Jeszcze nigdzie nie wymyślono idealnego systemu, niestety.
Okropne sa te terminy wizyt u was! U nas poniekad na odwrot - bardzo szybkie. Np niedawno widzac w recepcji moj lokiec kazano mi przyjsc na zobaczenie sie z lekarzem ....za godzine. Oczywiscie zdarza sie iz na wizyte u jakiegos bardzo specjalnego specjalisty trzeba czekac ale to rzadkosc a nie regula.
OdpowiedzUsuńMnie tez okladka tej ksiazki raczej odrzuca niz zacheca.
Tematyki nie potrafie skomentowac - czytam zupelnie inne ksiazki.
A Tobie zycze by to cos na twarzy wyleczylo sie, obys nie musiala nigdy marnowac emerytalnego czasu na lekarzy.
Przypuszczam, że to zależy od sposobu finansowania. Zresztą u Was to jest jeszcze kwestia rodzaju prywatnych ubezpieczeń. A to już niewątpliwie dzieli społeczeństwo na tych, co mają dostęp do lekarza i na tych, co nie za bardzo. Naczytałam się historii o tym, jak kogoś krótki nawet pobyt w szpitalu wpędził w długi i zrujnował.
UsuńRaz córka zemdlała na vaporetto, gdyśmy płynęły na Burano. Pogotowie (oczywiście wodne) zawiozło nas do szpitala, gdzie porobiono jej wszystkie badania - spędziłyśmy tam większość dnia - i nikt nie zapytał o nic. Ja chciałam pokazywać tę kartę EKUZ, ale nie było zainteresowanych do jej oglądania. Oczywiście to była jakaś emergency, ale nigdy nie przyszedł żaden rachunek ani nic. Do dziś to wspominam, pewnie i dlatego, że wtedy po raz pierwszy (i ostatni, jak na razie) widziałam na ekranie monitora, jak działa serce, jak otwierały się i zamykały zastawki i chlustała nimi krew. To niesamowite, ten nasz mechanizm!
Ile razy obiecywałam sobie porządki w szafach? Milczenie...
OdpowiedzUsuńja mam skierowanie do neurologa na październik , raptem 8 miesięcy czekania.
Czyli jednak dysk był wadliwy, dobre i to, ze wymienili.
Dobrej zabawy!
Aaa, do neurologa mam też na jesieni, ale wcale się nie palę. Przyjdzie się rozliczyć z kuracji, którą mi przepisała, a której nie zastosowałam 😁
UsuńTak, pan pytał jeszcze przez telefon, czy świeci się dioda, a że nie świeciła, zaproponował wymianę na inny model.
Ile razy obiecywałam sobie porządki w szafach? Milczenie...
OdpowiedzUsuńja mam skierowanie do neurologa na październik , raptem 8 miesięcy czekania.
Czyli jednak dysk był wadliwy, dobre i to, ze wymienili.
Dobrej zabawy!
jotka
Super ostatnie zdjęcie! Dodałabym serduszko, ale na laptopie nie umiem.
OdpowiedzUsuń😁 Na blogach chyba nie ma tej opcji, nie?
UsuńSkładany stolik z tzw. Józka wyrywamy sobie z córką, każdej potrzebny 😉
Ja tymczasem spocona jak cholera po kolejnym boju z WhatsAppem w międzynarodowych połączeniach - że w sumie nie wiem, czy nie dzwonię normalnie i nie będę bulić jak za zboże, że jak ktoś dzwoni, to nie wiem, jak odebrać, jak włączyć albo wyłączyć kamerkę, ba! jak się rozłączyć... ludzie kochani, jak można być tak zacofanym!
Eee... można być tak zacofanym, nie mam pojęcia o czym mówisz 😂😂😂 a mnie chodziło o całokształt jeśli chodzi o zdjęcie. I Ty i...okno...super! Duże i zieleń 😀 Teraz się uda ♥️
UsuńNie wierzę!!! Myślałam, że jestem ostatnim dinozaurem! Ha ha ha!
UsuńOkno, no właśnie. Biurko mam z drugiej strony bloku, gdzie jest wejście, gdzie chodzą ludzie. A tu cisza, spokój, więc wolę siedzieć z tej strony.
Nie pochlebiaj sobie. Dwa dinozaury;)))
Usuń😁😁😁 Pozdrawiam dinozaura!
Usuń♥️
UsuńDo leczenia w dzisiejszych czasach trzeba mieć albo dużo zdrowia, albo dużo pieniędzy... ;(
OdpowiedzUsuńBo oczywiście najlepiej być zdrowym, pięknym, młodym i bogatym 😂
UsuńCzy ja się mylę, czy też ta Doncowa pisze kryminały? Wydaje mi się, że coś jej czytałam.
OdpowiedzUsuńCudny masz pokój. Tyle okien i zieleni...
Tak, kryminały, ale taki specjalny gatunek, który nazywa się "ironiczny kryminał" 😁 Wyszło w Polsce kilka zaledwie. Ja właśnie po przeczytaniu któregoś z nich postanowiłam wrócić do rosyjskiego, z którym nie miałam kontaktu dzieści lat, bo przeczytałam, że język Doncowej zanika w tłumaczeniu!
Usuń