Dziwna sprawa - co to za książka i skąd się wzięła w Dżendżejowie. Bo zabrakło mi lektury w święta i szperałam tam po półkach, za czymś cienkim, oczywiście 😁 Mam wrażenie, że nigdy wcześniej jej nie widziałam na oczy, a z tyłu jest informacja, że to powieść dla młodzieży nagrodzona w konkursie zorganizowanym przez S.W. Czytelnik w roku 1977. Nawiasem mówiąc, to ci było tempo wydawnicze (druk ukończono w październiku 1980). Może to było mojego brata?
No nic, w każdym razie internety wiele nie powiedzą na temat pana Koziury, rocznik 1943. W Grach policyjnych obnaża nonsensy i paradoksy istniejące w wielu dziedzinach naszego codziennego życia, znalazłam. Mężczyźni na specjalną okazję, z kolei, to zbiór trzech opowiadań groteskowo-satyrycznych, wyśmiewających takie zjawiska społeczne, jak snobizm, biurokracja i tania amatorszczyzna. No i tyle dobrego, nikt i nic więcej na temat tego autora i tej książki.
Właściwie lubię takie sytuacje 😁 Teraz, jeśli ktoś przypadkiem będzie szukał nazwiska w internecie, trafi tutaj 😁 Ale też wiele nie znajdzie. Pokrótce: są dwaj chłopcy, ojciec jednego z nich jest znanym dziennikarzem i właśnie prowadzi cykliczny program telewizyjny Historie z naszego życia, toteż zgłaszają się do niego rozmaite persony, aby opowiedzieć swoje przypadki. Tak, do domu też, bo pan Palmaszewski nie dzieli dnia na godziny służbowe i pozasłużbowe. Ponieważ pan redaktor się spóźnia, gości podejmuje jego syn Gogo, który właśnie z kolegą Mundziem debatował na temat JAK ŻYĆ, ŻEBY ZDOBYĆ SŁAWĘ. Może w podjęciu decyzji pomoże aspirujący do pisarstwa Rene' de Chablis-Jabas (w cywilu Zdzisław Żaba, ale czyż można z takim nazwiskiem osiągnąć sławę?), a może znany bokser Kazimierz Jajczyk? Ale najdłuższą historię o tym, jak pozory mylą oraz o pokonywaniu własnej słabości opowie komandor Władysław Zamysłł.
Początek:
Koniec:
Półka w Dżendżejowie, jest to tam wszystko okrutnie zakurzone, a jak mówię okrutnie - to naprawdę o wiele bardziej niż u mnie po remoncie. Te Młyny boże pamiętam, jak Ojczasty czytał jeszcze, gdy mieszkałam w domu, i czytał i czytał i czytał, aż się stało u nas przysłowiowe to mielenie młynów bożych 😁 Zresztą tego autora nakupił jeszcze masę innych książek.
Wyd. Czytelnik, Warszawa 1980, 145 stron
Ani z własnej półki ani z biblioteki (za tydzień odwiozę ją z powrotem do Dżendżejowa)
Przeczytałam 26 grudnia 2022 roku
Zawzięłam się, że wypchnę dziś z domu jeszcze w tym roku jedną szafkę z szufladami (bo drugą zostawiam na wypadek, gdyby Ojczasty miał tu zamieszkać, przyda mu się). Więc wyciągam papierzyska sprzed Bóg wie ilu lat, a wśród nich:
Taaa, były czasy, były telegramy 😁
Dziś telegramów już nie ma, za to jest wiosna. No dobra, ostrość poszła nie tam, gdzie trzeba, ale wiadomo, o co chodzi.
Znaczy telegramów u nas nie ma, w Polsce, nie że wszędzie. Do likwidowania to my jesteśmy pierwsi.
Jak zmarła moja mama, mój szef był akurat za granicą i chciał mi wysłać telegram kondolencyjny - bardzo się zdziwił, że się do Polski nie da. Pamiętam też, że gdy byłyśmy w Pradze z Psiapsiółą z Daleka, zmarła mama jej koleżanki i chodziłyśmy pytać, czy są u nich telegramy - były.