Kurczę, tak mi jakoś znajome były te postacie z okładki, więc sobie zamówiłam w bibliotece szukając czegoś cienkiego, ale z hasztagiem literatura czeska. Na trudne dni 😁
Czytając doszłam do wniosku, że znajome, bo pewnie oglądaliśmy na lekcjach czeskiego. Ale gdy zerknęłam na You Tube (=>film na dole notki), zaczęłam w to wątpić, bo tam nie ma dialogów, więc po co byśmy tracili na to czas? Na pewno oglądaliśmy inny animowany, o jednym, za to dużym psie i jego ludzkiej rodzince (za cholerę nie mogę sobie przypomnieć jego tytułu, matko, co za skleroza).
Gdyby zaś przypuścić, że znam z tiwisza, to też nie wiem: serial był emitowany w połowie lat 70-tych - nie byłabym już na to za stara w drugiej połowie podstawówki? Hm. Niewyjaśniona zagadka.
No nic, jak było, tak było, teraz przeczytałam książeczkę, doczytałam też, że autorka w nastoletnim wieku była więźniarką getta w Terezinie i przeżyła holokaust.
Państwo Munkowie mieszkali z córeczką w małym mieszkanku w bloku, gdzie nie było miejsca dla psa, o którym dziecko marzyło, więc niejako w zastępstwie napisali pierwsze przygody dwóch piesków, Szczudlika i Bagietki*. Pierwotny tytuł to był właśnie Psi żywot, ale w ówczesnej atmosferze społeczno-politycznej (rok 1968!) przyniósł autorom sporo kłopotów, więc w końcu musieli go zmienić.
Niemniej skłaniam się ku zdaniu, że dziecięce książki należy czytać raczej wtedy, gdy są to powroty do dawnych lektur, a nie po raz pierwszy jako stara baba 😂 A Wy jak myślicie?
Początek:
Koniec:
Wyd. GRAFAG, Warszawa 2001, 61 stron
Tytuł oryginalny: Štaflík a Špagetka
Przełożyła: Hanna Kostyrko
Z biblioteki
Przeczytałam 16 lutego 2023 roku
Odnalazłam ten drugi serial, nazywał się Maxipes Fík.
Przy okazji zostawiam sobie tu linka do rozmowy z jego autorem Jiřím Šalamounem.
* link do nekrologu
No pewnie, że oglądałam Psi żywot, fajny serial to był:-)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, a szkoda!
Czyli mówicie, że nawet jako nastolatki oglądaliśmy dobranocki? 😂
UsuńNo cóż, wyboru dużego nie było...
Też (jak Jotka) pamiętam to z TV, więc i ty musiałaś to oglądać, bo jesteś niewiele starsza.
OdpowiedzUsuńJeśli książka naprawdę dobra, to nieważne dla dzieci czy dla młodzieży - dorosły też najdzie frajdę przy lekturze.
Ale mnie się właśnie zaczyna wydawać coraz częściej, że "lubimy tylko to, co znamy"...
UsuńNa przykład Harry Potter - gdybym czytała jako nastolatka to pewnie bym ugrzęzła w nim z kopytami. A tak, jako dorosła, owszem zaliczyłam pierwsze tomy, ale wracać mi się do tego nie chce.
BBM: W ogóle wszystkie czeskie seriale dla dzieci były świetne! Sama oglądałam z dużą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńJa ciągle mam niektóre jeszcze nie zaliczone, na przykład "Goście" (Návštěvníci). Czekają 😁
UsuńTelewizor pojawil sie w domu rodzinnym gdy mialam 11 albo 12 lat, wiec nie ogladalam dobranocek czy innych programow dzieciecych uwazajac sie zbyt dorosla na to, ksiazki ktore czytalam byly tez "doroslymi". Czyli nie znam o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńCo sie liczy to by wybrane lektury podobaly sie Tobie, bys z kazdej byla zadowolona.
U mnie to co zawsze - znow musze jechac do biblioteki. Z poprzedniej przywiezionej kolekcji zaledwie trzy byly strawne do przeczytania - nie potrafie czytac co mnie nie wciagnie. Oj, bidna ja !
Myśmy z bratem najpierw chodzili do sąsiadów na dobranocki, zanim telewizor pojawił się i u nas. Na Jacka i Agatkę 😀
UsuńNatomiast z czasów szkolnych najmilej wspominam seriale pokazywane w czasie ferii zimowych, a najbardziej Pippi Langstrumpf.
Mam w tej chwili w domu na stanie 13 książek z bibliotek i chcę oddać wszystkie - również te nieprzeczytane - bo mam problem zdrowotny i w razie gdybym wylądowała w szpitalu, to przynajmniej o tym bym nie musiała myśleć.
/odpukać/
Czeskie seriale ogladałyśmy z mamą i siostrą z wielką przyjemnością. Nawet psa chciałam nazwać Rumburak (czarodziej był), ale piesek okazał się sunią 😀
OdpowiedzUsuń