Tak lubię te szwedzkie kryminały z dawnych lat i tak lubię czytać po czesku, że NIE WIEM CO 🤣 Tu niżej jest lista pary Sjöwall i Wahlöö - być może mam już wszystkie. Kiedy Wahlöö zmarł, jego partnerka napisała tę powieść z jakimś holenderskim autorem, być może dlatego, że jej akcja rozgrywa się co prawda w Szwecji, ale tytułowa bohaterka (które była podobna do Grety Garbo, nie dajcie się nabrać czeskiemu 😂) jest Holenderką, a do Sztokholmu przylatuje jej szukać ojciec, wspomagany przez byłego dziennikarza, który szuka haków na ministra sprawiedliwości, typa w rodzaju naszego Zera, jeśli chodzi o moralność. Taka ciekawostka 😉
Lewicowe przekonania, zawsze obecne w powieściach Sjöwall i Wahlöö, są i tutaj i postanowiłam, gdy będę czytać kolejne dzieła (bo będę, tak czy siak), zwrócić szczególną uwagę, jak się to u nich rozwijało. Krytyka Szwecji za rządów socjaldemokracji jest w każdym razie bardzo istotną, napędową wręcz częścią tych kryminałów.
Początek:Koniec:
Wyd. Svoboda, Praha 1992, 157 stron
Tytuł oryginalny: Kvinnan som liknade Greta Garbo
Ze szwedzkiego na czeski przełożył: Miloslav Žilina
Z własnej półki
Przeczytałam 11 lutego 2025 roku
Sytuacja się rozwija. Może niekoniecznie w pożądanym kierunku.
W poniedziałek byłyśmy z córką na oddziale u lekarza, który jej zakładał gips (ściągnęłam brata, żeby siedział z Ojczastym). Zlecił kolejny rentgen, nie wygląda dobrze, kość się rozchodzi. W następny poniedziałek znowu ma być rentgen i zdecyduje.
Tymczasem na dziś miałyśmy termin do poradni (ściągnęłam ojca córki, żeby siedział z Ojczastym) i tam lekarz zlecił kolejny rentgen (czwarty w ciągu 9 dni), po czym oznajmił, że operacja. No, on powiedział zabieg, ale wiadomo, o co chodzi. Płytka, śruby. Jak najszybciej. Ale była już 17.30 i nie było osoby, która ustali konkretny termin. W piątek, w sobotę, w poniedziałek?
Tak więc wisimy teraz w powietrzu, mają zadzwonić - mam nadzieję, że jutro się dowiemy. Tymczasem MUSZĘ pozbyć się Ojczastego na ten czas. I nie mam pojęcia, jak i gdzie. Absolutnie nie można go zostawiać samego w domu, a ja muszę teraz być przy córce, to jest ważniejsze.
Jutro o świcie planuję stanąć w kolejce pod przychodnią, żeby dostać się do rodzinnej i dopytać, czy może go na przykład posłać do psychiatryka na obserwację albo co. Koleżanka z pracy mówiła, że jej babcia też miała omamy/halucynacje, w Kobierzynie zdiagnozowane jako halucynoza organiczna. Dostała tabletki i omamy się skończyły.
Ojczasty po epizodzie z konklawe i pożarami funkcjonował po staremu, ale w sobotni wieczór znów zaczął mówić do ściany, żeby już tego nie robić, żeby sobie dać spokój etc. Zapodałam mu mocną tabletkę i ponownie spędził calusieńki następny dzień śpiąc, po czym znów jak by nigdy nic. Czyli atak nie był jednorazowy, to się będzie powtarzać i nie znasz dnia ani godziny. Wtedy zjadł kolację, wszystko normalnie, a po 10 minutach już widzi nieistniejące. Miałam na poniedziałek umówioną sąsiadkę, że sobie posiedzi u mnie i tyle, ale po tym epizodzie nie mogłam jej narażać na niespodzianki psychozowe, tym bardziej, że się okazało, iż miała zawał w listopadzie. Dlatego ściągnęłam jednak brata.
Muszą przecież istnieć jakieś procedury na nagłe wypadki?!
Co gdyby MNIE się teraz coś stało?
Nawiasem mówiąc, potknęłam się przedwczoraj o stos książek na podłodze, które zdjęłam do odkurzania... Poleciałam na lewy bok, tak solidnie. Lewy łokieć, lewa noga. Ja mam jednak jakieś niewiarygodne szczęście, bo nic mi się nie stało. Albo nie mam osteoporozy 😉
Apdejt z czwartku
Dzięki stawieniu się pod przychodnią o 6.30 byłam już trzecia w kolejce i dostałam numerek. Jednakże rodzinna co prawda wypisała skierowanie do psychiatryka, ale uprzedziła, że raczej nic się nim nie zwojuje, bo go w szpitalu nie przyjmą, gdy jest w normalnym stanie. A gdy będzie miał atak halucynacji to i skierowanie niepotrzebne, pogotowie go tam zawiezie... Tyle, że kazała dawać dwa razy dziennie tę słabą tabletkę, co może go dodatkowo wyciszy teraz, gdy go zostawię samego.
No bo innej opcji nie ma. Co prawda znalazłam jakiś dom seniora, który przyjmuje na krótkoterminowe pobyty (230 zł za dobę) i pobrałam od lekarki wymagane zaświadczenie o stanie zdrowia, ale ze szpitala zadzwonili - z wiadomością, że operacja jutro i żeby się stawić o 7.00 rano - na tyle późno, że nie miałam już siły na nic, a na pewno nie na wycieczki z Ojczastym.
Tak więc jutro mam plan wrócić do domu 9.00-10.00, żeby mu dać śniadanie, i pojechać do szpitala z powrotem. Sąsiadka ta od zawału dostała klucz i ma kuknąć, czy nic się nie dzieje. Reszta w rękach Losu.