wtorek, 26 maja 2020

Aleksandra Marinina - Sztuka śmierci

Miałam te trzy Marininy pożyczone z bibliotek, została ostatnia do przeczytania, ta właśnie, teatralna. Nie żebym miała jakieś w związku z tym złe przeczucia :) Ale raz coś na fejsie u tego, no, ojej, zapomniałam, no bloga ma o książkach - i on właśnie o tym wspomniał, że niezłe gie.
A, właśnie. O blurbach była mowa. i o tym, co tu na okładce napisali.
Że caryca w szczytowej formie.
No buahaha!
Szczytowa forma!
Ja nie radzę, że użyję tu ulubionego powiedzonka z dawnych czasów. Albo, jak powiedziałby jeden szeregowy prezes, jacieniemoge.
Co ta Marinina wyprawia, to już pojęcie ludzkie przechodzi.
Czy tu faktycznie chodzi tylko o zwiększenie objętości książki? Chyba nie. To taki zamysł artystyczny :) W każdym razie do zwykłej akcji autorka włączyła mówiące koty i węże oraz żyjący Teatr.
Czytałam z wybałuszonymi ślepiami :)

A poza tym hm hm wątpliwym zabiegiem artystyczno-stylistycznym Kamieńska jako emerytka znów blednie, żeby nie powiedzieć, że całkiem zanika. Snuje myśli i przypuszczenia, jak nie ona zupełnie - i tu mówię o niwie zawodowej. A w domu - szkoda gadać. Na przykład w sklepie widzi serwetki niebieskie w różowe kwiatuszki, kupuje dla ozdobienia stołu, po czy spostrzega takoż niebieskie w różowe kwiatuszki talerzyki papierowe i... też kupuje. Do domu na kolację! Że ładnie będzie!
To jest "nasza" Nastia Kamieńska???

Zaczynam myśleć, że z Marininą jak z Chmielewską - tylko wczesna dobra...

Początek:
Koniec:

Wyd. CZWARTA STRONA Poznań 2018, 607 stron
Tytuł oryginalny: Смерть как искусство
Przełożyła: Aleksandra Stronka
Z biblioteki
Przeczytałam 22 maja 2020 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz