Zapomniałam (na śmierć) przy poprzedniej notce, że w międzyczasie mi przybył ten album. Znajoma z osiedla podzieliła się ze mną (oczywiście bezpiecznie, zostawiając na wycieraczce, a ja potem na kwarantannie w przedpokoju) rośliną doniczkową pod tytułem grubosz, a przy okazji siatką z książką. Widać też robi porządki :)
No to kułam żelazo, póki gorące i po 72 godzinach wyciągnęłam knigę z siatki. I od razu machnęłam.
No jakość to jest taka, jak z tamtych czasów. Plus jeszcze taka sprawa - album sugeruje, że w Czechosłowacji spędzało się czas na uprawianiu sportów i wypoczynku. Jak już są ludzie na zdjęciach, to albo jeżdżą konno, albo wędrują pieszo po górach, albo surfingują albo żeglują albo jeżdżą na nartach albo na rowerze. Szczęśliwy to zaiste kraj!
Mnie jakoś wcale te Czechy nie ciągną - poza Pragą. I to nie, że Czechy akurat. Nic mnie nie ciągnie - poza Pragą. Na razie (czyli od czterech lat) mówię sobie, że jak już Pragę poznam dokumentnie, to wtedy ruszę na prowincję. Czekaj tatka latka! Nigdy nie poznam dokumentnie, to raz. A dwa - jednak dla takich ekscesów jak wypady na prowincję to dobrze mieć samochód. Chyba, że ktoś lubi tłuc się busami.
No kiedyś to jednak tych turystów było mało!
A tutaj to by mnie wołami nie zaciągnęli!
Wyd. Olympia Praha 1990
Z własnej półki
Przeczytałam 16 maja 2020 roku
Dziś udało mi się dokonać WIELKIEJ RZECZY. Przed telewizorem od wielu wielu lat stał mały stołeczek, a na nim odtwarzacz VHS, odtwarzacz DVD plus, uwaga, drugi odtwarzacz DVD (to skomplikowane, nie będę wnikać). Do tego milion kabli.
Wpadłam na genialnego pomysła, że te sprzęty przełoży się na półkę obok, po opróżnieniu jej z jakichś starych segregatorów.
Co prawda segregatory, po przystąpieniu do akcji, okazały się nie tak stare i co gorsza, wypełnione praskimi sprawami (ale o tym pomyślę później, na razie leżą na podłodze). A sprzęty na właściwym miejscu.
Już się zabierałam za ich ponowne podłączanie, gdy mi córka wyjaśniła, że właściwie żadnego z nich nie używa. Do tv podłącza jedynie pendrive'a. No, ja tym bardziej :) ja oglądam u siebie.
W związku z powyższym upchnęłam te kable z tyłu i jestem zachwycona, że wreszcie, po tylu latach (chyba dwudziestu), nic nie stoi przed regałem, że się zrobiło szerzej w tym miejscu i w ogóle, że zniknęła ta prowizorka.
Już się witałam z gąską, że stołeczek wyfrunie z domu przy najbliższej okazji, gdy... oczywiście ta zołza moja córka stwierdziła, ze ona go bardzo potrzebuje koło łóżka. No tak, mogłam się domyślić, że tak łatwo nie odpuści...
Ale grunt, że przed TV czysto :)
A te sterty tam na podłodze, to wiecie, to się coś z tym zrobi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz