Zaczęło się niby dobrze, bo Wyspiańskim, Weselem, Rydlówką. Ja nawet dlatego to kupiłam kiedyś - jako cracovianum. Tymczasem dużo tam nie krakowskich życiorysów, co oczywiście nie może być zarzutem, bo nie o Kraków tu chodzi, tylko o tych tytułowych pięknych ludzi, niezależnie od tego, skąd pochodzą.
Ale najpierw wstęp w wykonaniu Henryka Cyganika. Już ten wstęp był dla mnie niepokojący, bo oto czytam, że motywem, dla którego autor opisuje swoich bohaterów, jest - uwaga - aby ocalić człowieka w człowieku, Polaka w Polaku.
Uch.
Odkąd mamy rządy jakie mamy, występuje u mnie alergia na Polaka w Polaku. Pytanie, czym ten Polak się różni tak bardzo in plus od Niemca, Rumuna czy Brazylijczyka? Dalej jest tak: są to bohaterowie z tego samego gniazda, z tradycyjnego kanonu wartości, z tej samej gliny narodowej i moralnej.
Do tradycyjnego kanonu wartości to bym już chyba strzelała.
W rezultacie czytałam ten zbiór reportaży mocno najeżona. Straszliwe niechlujstwo wydawnicze dołożyło swoje. Naprawdę dużo błędów, do tego stopnia, że w pewnym momencie pomyślałam, że przesadzam, tak nie może być i nawet poszłam poszukać w słowniku słów tomtadracja i pulares - bo tak było napisane i zaczęłam wątpić we własny rozum (okazuje się, że wersja pulares od biedy istnieje). Po drodze było wychwalanie antysemitów z Niepokalanowa i duszoszczypatielnaja historia, jak to polski weterynarz w Kanadzie spędził Wigilię u równie polskiego trapera. Nie zabrakło opisów audiencji u Naszego Papieża. Takie, wiecie, najważniejsze wydarzenie w życiu. Serial był kiedyś, muszę sobie przypomnieć. A całość zamknęła żałosna laurka na cześć banku, który wspomógł wydanie. Ech.
Początek: Koniec:
Wyd. PROMOTOR, Kraków 2004, 317 stron
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 12,66 zł)
Przeczytałam 2 kwietnia 2021 roku
Jestem w kiepskim nastroju.
Na niedzielne śniadanie, obiad i podwieczorek mieli przyjechać brat z Ojczastym. Ale okazało się, że kuzynka (i jej mąż), która u brata zajmuje się porządkami, jest zakażona. Zanim dostali wynik testu, jeszcze była odpucować dom. Czyli mój brat też może być zakażony. Odwołałam więc ich przyjazd, zwłaszcza ze względu na córkę, która od początku pandemii żyje w wielkim strachu.
Tymczasem brat się obraził.
Bardzo mi się zrobiło przykro: myślałam, że nasza decyzja jest w takiej sytuacji zrozumiała, przecież tu chodzi o życie, gdy weźmiemy pod uwagę przeciążenie szpitali i niewydolność służby zdrowia! W ciężkim stanie leżą pod respiratorami coraz to młodsi ludzie! Naszym OBOWIĄZKIEM jest zachować maksymalną ostrożność i nie dokładać swojej cegiełki.
A przy tym najbardziej absurdalne jest to, że wszyscy czworo jesteśmy niewierzący i doprawdy świętowanie Wielkanocy nas kompletnie nie dotyczy. W NORMALNYCH warunkach to tylko pretekst do spotkania się w gronie rodzinnym. Ale one normalne nie są. A teraz mam wyrzuty sumienia.
Ja.
Nosz 😒
Humoru mi nie poprawił wczorajszy prima aprilis wykonany przez naszą Władzię. Najpierw myślałam, że to naprawdę żart dziennikarzy 😀 Potem okazało się, że faktycznie spuścili rejestrację dla 20 roczników. System padł, zapowiedzieli, że odwołają terminy tym, co już zdążyli się zarejestrować... Wszyscy o tym wiecie, ale ja to tu zapisuję ku pamięci, jak sobie zajrzę za parę lat, rozumiecie.
W domu właściwie dla hecy zalogowałam się na Internetowe Konto Pacjenta i okazało się, że czeka tam na mnie skierowanie (wystawione z datą 31 marca), ale gdy próbowałam klikać na umów termin czy jak to tam było - oczywiście wywalało mnie. Dopiero dziś rano wpadłam na pomysł, żeby zadzwonić na infolinię - i pyk: mam szczepienie 15 kwietnia!
Byłam taka oszołomiona, że o nic już nie pytałam, a gdy przyszedł mail z systemu, przeczytałam, że Astrą. To mnie deczko niepokoi - sami widzicie, że daj kurze grzędę... Dopiero co się modliłam, żeby w ogóle na mnie kiedyś przyszła kolej, a teraz już mi się rodzaj szczepionki nie podoba!
Planując jeszcze niedzielne śniadanie znalazłam ten przepis i postanowiłam wykonać roladę szpinakową.
Gdy idea przyjazdu rodziny upadła, najchętniej bym z tej robótki zrezygnowała, no ale już wszystko było kupione i córka mówi no zrób, zrób. Diabli mnie podkusili! No nie wiem zresztą, na razie jestem na etapie pieczenia biszkoptu, a czy uda mi się go potem zwinąć, to jest pytanie...
Zaczęłam oglądać najnowszy czeski serial Kukačky, 2021. To historia dwóch rodzin, których losy splotły się na porodówce: zamieniono ich dzieci. Historia jakby rodem z brazylijskiej telenoweli, a dla uwspółcześnienia dodano wątek autyzmu u jednego z chłopców. Ale póki co, podoba mi się.
Bo mnie się wszystko czeskie podoba 😎
Zapomniałażem, że memy tym razem trzeba dołączyć - oczywiście rządzi Sekcja Gimnastyczna😂
Nie miej wyrzutów, dobrze zrobiłaś. Strzeżonego pan Bóg strzeże bez względu na wyznawane wartości... Przyznam Ci się, że już na samo słowo "narodowe" mam alergię. Swoją drogą, ile się ta Władzia musiała napracować, żeby do tego doprowadzić... Mam nadzieję, że terminu szczepienia Ci nie przesuną, będziesz się czuła bezpieczniej nawet po Astrze.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, dobrych świąt i miłych dni bez względu na wszystko :)))
Też mam taką nadzieję. Astry się boję w kontekście tych dwóch dni zaraz po szczepieniu, które ponoć są koszmarne. No ale jako że mój termin wypada w czwartek po pracy, to najwyżej w piątek do niej nie pójdę. Muszę to jakoś przeżyć przecież i kiedyś do Pragi pojechać :)
UsuńDziękuję za życzenia!
Oczywiście każdy reaguje inaczej, ale...mogę napisać o ciotce. W nocy po porannym szczepieniu bolała ją ręka. Mocno, to prawda, ale krótko (to też oczywiście względne określenie) kilka godzin. Nie miała za to nawet zaczerwienienia na ręce. Dziś mija 11 dni od szczepienia i jest dobrze. I oby tak pozostało. Przepraszam, że wtrąciłam się nie do swojego komentarza:)
UsuńMoniko, czytałam już parę komentarzy, że właśnie starsze osoby lżej to przechodzą :)
UsuńZnajoma nauczycielka mówiła, że dwa dni miała wyjęte z życiorysu, ale ona jest przed czterdziestką jeszcze.
A to tego nie wiedziałam. Proszę niby każdy już jest specjalistą w sprawie wirusa i szczepień, a tu jednak są niespodzianki:) Nic to szczepię się, bo wczoraj przeżyłam chwilę grozy. Wieczorem zadzwonił automat z tego narodowego programu szczepień i już zamarłam, że w sprawie odwołania terminu. Ale nie, to tylko nasz polski bajzel...poinformowali mnie, że mogę się już zapisać. Dzwonią bezmyślnie do wszystkich, ale w sumie czego wymagać od automatu, skoro i pan Dworczyk wykazał się podobną inteligencją.
UsuńNa astrę reaguje sie chyba b. indywidualnie, znam kilka osób, które się nią szczepiły i tylko jedna miała ciężką noc po, z dreszczami i gorączką, ale 'do przeżycia', jak się wyraziła. A ponoć odporność daje na wejściu większą.
Usuń=> Monika
UsuńHa ha ha, dobre! To są jełopy! Rozumiem, że dzwoni automat z systemu, ale czy w systemie nie widnieje, że już jesteś zapisana? Ci to potrafią spieprzyć wszystko... koncertowo!
=> Ikroopka
UsuńNo to ta większa odporność rekompensuje w sumie niedostatki.
Pani Małgorzato, napisałam post o serialu Maigret, ale umiesciłam go tam gdzie ten temat szedł, na wszelki wypadek powtórzę: jest na tou tube przynajmniej jeden odcinek nowej seriii tej z Bruno Cramerem, a seria jest genialna, proszę zerknąć,
OdpowiedzUsuńnatomiast starsza seria z aktorem Pierre Richard ( którego nie lubię) jest łatwiej dostepna
pozdrawiam , mimio wszystko Wesołych Świąt, Dorota z Gdyni
Na czeskich stronach znalazłam sporo tego Bruno, więc pewnie się na tym na razie skupię. Jeden odcinek już mam, akurat według takiego Simenona, którego nie posiadam, więc mogę oglądać od razu.
UsuńDziękuję!
Super, że masz już termin na szczepienie i to tak bliski. Ja się szczepię szóstego kwietnia.
OdpowiedzUsuńRolada, którą robisz jest prosta w wykonaniu, zawsze wychodzi a przy tym sfektowna i smaczna.
Małgosiu,dobrego wypoczynku w te wolne dni. Teresa.
O, to już za chwilę! A czym?
UsuńZwijałyśmy roladę na cztery ręce, a i tak popękała. No, ale nic, zobaczymy dziś po rozwinięciu. Trochę mam stracha i odsuwam to w czasie, zwłaszcza, że córka jeszcze śpi, a ja na śniadanie i tak zjadłam swoje codzienne płatki jęczmienne :)
Proszę- zero wyrzutów sumienia! To, że odwołałaś spotkanie to wyraz troski o całą rodzinę. Bardzo mądra i rozważna decyzja.
OdpowiedzUsuńCo do książki- podobnie jak Anka mam alergię na patriotyzm we współczesnym wydaniu- za bardzo trąci fałszem.
I jeszcze jedno:już od dłuższego czasu zrezygnowałam z obowiązku czytania książki, która mi w jakiś sposób nie pasuje- szkoda czasu i nerwów!;)
Pięknych Świąt i takiego świętowania, jakie lubisz. I zdrowia oczywiście!😘
To jest zdrowe podejście - po co czytać i się męczyć. prawda? Jednak realizacja ciężko mi przychodzi :) Bardzo rzadko książkę faktycznie odłożę. W przypadku Skrobota nie było tak do końca źle, bo przecież lubię prawdziwe, ludzkie historie i życiorysy. Tylko to ogólne założenie jakoś mi bruździło.
UsuńBył tam też reportaż o siostrach zakonnych prowadzących dom dla dzieci nieuleczalnie chorych. Ponieważ tyle już było skandalicznych historii - cały czas nie mogłam przyjąć na wiarę tego, co pisał autor. Za dużo mają za uszami, żeby teraz łykać bez zmrużenia oka opowieści, jakie to cudowne z nich "matki" :(
Najpierw spodobał mi się tytuł, ale później wrażenie padło, przez to "Polaka w Polaku"...
OdpowiedzUsuńMy z rodzinką widujemy się głównie na spacerach, dopóki brata nie zaszczepią, a jest w grupie ryzyka, to nie chcemy go narażać, wszak z mężem pracujemy w oświacie.
Rolada szpinakowa jest pyszna, serka używamy chrzanowego, by dodać pikantności.
Słonecznego i pysznego świętowania!
Spotkanie na spacerze to bardzo dobry pomysł - dopóki się mieszka w tej samej miejscowości oczywiście :)
UsuńPrzyjaciółka mojej mamy, osoba więc bardzo wiekowa, też mi mówiła, że nie będzie na święta u żadnego z dzieci, tylko umówili się na spotkanie... na cmentarzu :) Gdzie spoczywa jej mąż. Widoki z cmentarza bardzo piękne, więc popieram :)
Na cmentarz i tak idziemy znicze zapalić, a ptaki tam pięknie śpiewają, kwiatów mnóstwo, więc czemu nie:-)
UsuńNiby tak, ale mnie już cmentarze napawają wielkim smutkiem przez ten wszechobecny plastik :(
UsuńDobrzeście Pani napisała! I o tej władzuni i o ostrożności związanej z Covidem. Też mam alergię na tych Polaków ze stuprocentową zawartością narodowości...
OdpowiedzUsuńJa mam mieć szczepienie 22 maja. Też oczywiście Astrą. Ale już nie wybrzydzam. Byle było.
Jeszcze raz serdeczności:)
Właśnie - nie wybrzydzać.
UsuńSobie od rana powtarzam - głupia pindo, pomyśl, jakie masz szczęście, jeszcze niedawno myślałaś, że w tym roku się na szczepienie w ogóle nie załapiesz, a tu proszę.
Może przez pomyłkę (kłania się powszechna teoria spiskowa, że "uruchomili dla swoich, ale wymknęło się spod kontroli"), ale JEST!
No i w sumie Astrą jest zaszczepiona chyba cała Wielka Brytania i chyba naprawdę coś tam zmienia się na lepsze:)
UsuńNo właśnie.
UsuńTrzeba być dobrej myśli.
Też mam mieć daną Astre.Po szczepieniu napiszę jak to przeszłam. Chyba że nie napiszę - ��taki żarcik, jak mówi moja wnuczka Anielka. Teresa.
OdpowiedzUsuń:) :) :)
UsuńCzy wnuczka Anielka ma psa Karuska? ;)
Słowa zmieniają znaczenie, tudzież zabarwienie, jak słyszę 'narodowy', 'wartości', to się najeżam:(
OdpowiedzUsuńAle pulares był, zawsze, przynajmniej w Krakowie:) jaka wersję znałaś?
Co do świąt; dla nas to też bardziej zwyczaj niż potrzeba, a że w pandemii jestesmy tylko we dwoje (z dziecmi zobaczymy sie po szczepieniach, czyli najwczesniej w maju), to nie szalejemy. I, oczywiście, masz rację, odwołując wizyty, kiedy wiadomo, że ktos miał kontakt z osobą zarażoną, no przecież!
A teraz polecę Jotką, której życzenia mnie zachwyciły - świętuj jak lubisz, ciesz się wiosną, dbaj o siebie i miej nadzieję 😊
Pulares i ja znam, podobnie jak tomtadrację. Nie byłam tylko pewna, czy tomtadracja, czy tRomtadracja...
UsuńNo ja znałam tylko 'pugilares'. Ale ja jestem napływowa hi hi.
UsuńNatomiast 'tomtadracja' nie istnieje w żadnym wypadku, tylko 'tromtadracja'.
A jeszcze mi się przypomniało, że czasem ktoś mówił błędnie 'puligares' :)
Cieszę się podwójnie ze świąt jedynie z córką, bo mi oczywiście łeb dokucza, więc sobie bez najmniejszych wyrzutów sumienia mogę leżeć w łóżku i nie myśleć o żadnych przygotowaniach.
Jotka gdzieś w komentarzu napisała, że jej babcia w takich przypadkach (gdy ktoś się na zdrowie skarżył) mówiła:
- Nie mów dopie, bo będzie chciała leżeć.
No, to ja mówię bez zahamowań. I leżę :)
- Nie mów dupie, oczywiście.
Usuń😊
UsuńNie zachęciłaś mnie do lektury dzieł Skrobota. Nie moje klimaty, takie nadęte.
OdpowiedzUsuńI masz rację ;)
UsuńObrazanie sie w tej sytuacji uwazam za bardzo nieodpowiedzialne, tym bardziej ze z pewnoscia w zdrowych czasach bylo inaczej wiec brat powinien wiedziec czym odwolanie zostalo spowodowane. Nie przejmuj sie wiec - gdy przemysli to zrozumie.
OdpowiedzUsuńBardzo smacznie wygladaja Twe rolady.
Wracajac do kryminalow - ostatnio odkrylam serie ksiazek Sue Grafton a wcale nie sa nowoscia, to ja ich nie dostrzeglam. Napisala je wedlug alfabetu, tytul kazdej to nastepna litera alfabetu. Bohaterka jest kobieta, prywatny detektyw. Bardzo mi sie podobaja bedac nietypowymi i z doza humoru tez. Jesli sa wydane w Polsce to polecam - daja duzo przyjemnosci podczas czytania. Lubie kryminaly typu wlasnie tego, polegajace na zmudnym sledztwie, nie czytam horrorow gdzie to jakis psychopata biega z siekiera w rece.
Udanych Swiat zycze i pozostania w zdrowiu.
Chyba już nawiązane z powrotem poprawne stosunki z bratem :)
UsuńTej Sue Grafton to mam jedną książkę i masz rację - tytuł jest literą, bodajże G, nie chce mi się wstać z łoża boleści, żeby sprawdzić :) Skoro z dozą humoru, to wpisuję na listę do przeczytania. Bo kupiłam dawno temu i nie zajrzałam.
Całe życie robię zapasy, swoją drogą. Książek, filmów, czystych zeszytów, ołówków i długopisów, jedzenia. Z jedzeniem często się kończy tak, że ulega przeterminowaniu i następnie wyrzuceniu :( Pozostałe rzeczy mogą czekać, ale kto wie, czy się doczekają, czy też zostaną wyrzucone po mojej śmierci... To chomikowanie rodem z PRL, co tu dużo gadać.
Właśnie sobie uświadomiłam - myśląc o jednej ciotce, po której zostały tony śmieci do wyrzucenia, bo kupowała wszystko, co rzucili do sklepów, zwłaszcza, gdy przeszła na emeryturę i mogła się temu hobby poświęcać na pełen etat - że mam na przykład całą szufladę siatek, bardzo doprawdy ekologicznie. Nie przybywają, bo chodzę do sklepu z tymi materiałowymi, ale i nie ubywają.
Skąd ja to znam, Małgosiu ;) Też chomik jestem, hi hi. To nie tylko pozostałość pustych półek w PRL, ale i wychowania przez dziadków, opowieści o biedzie jeszcze pod zaborem, w międzywojniu, podczas wojny - tamto pokolenie miało zakodowaną oszczędność wszystkiego i gromadzenie na wszelki wypadek, w końcu przeżyli niesamowicie przełomowe chwile w dziejach współczesnych.
OdpowiedzUsuńTyle, że jedzenia już nie gromadzę, ciuchy jakie mam to mam, nowych nie kupuję, bo nie potrzebuję więcej (póki co), ale książek mam mnóstwo i mieć będę :)))
Toreb, siatek też u mnie dostatek, a pularys babcia mówiła.
Czyli coś w genach :)
UsuńMoja mama na przykład, po naszym ślubie, gdy wyjechaliśmy w podróż poślubną ;), zabrała się za gromadzenie różnych niezbędnych rzeczy dla młodego małżeństwa: pralka, pralka Frania (bo jak się automat zepsuje), maszyna do szycia, szybkowar, telewizor. Już nawet tego wszystkiego nie pamiętam. A były to przecież czasy, gdy te towary należało upolować, zdobyć, wychodzić, wystać. Całe dni na to poświęcała.
Super mama!!!
UsuńNo, jeszcze mi monogram wyszyła na ścierkach kuchennych i pościeli :)
UsuńOrtografia i gramatyka w sferze publicznej - życzę powodzenia, kciuki trzymam. Ja interweniowałam w sprawie strony internetowej Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego (https://www.gdansk.uw.gov.pl/), która zamieszcza daty w zapisie: 14 kwiecień (!). Mnie zęby bolą, więc piszę, najpierw grzecznie, potem wyśmiewam, interweniuję w lokalnych mediach, ktoś nawet mi odpowiada, ze może spróbują... Zgadnij koteczku, z jakim skutkiem?
OdpowiedzUsuńNo tak :(
UsuńWalka z wiatrakami.