Červená kůlna znaczy czerwona szopa, a chodzi tu o garaż, choćby był właśnie rozpadającą się szopą gdzieś na peryferiach miasta. Tata Miszy wreszcie po latach oczekiwania dostał przydział na samochód i teraz największym problemem jest niszczenie nowiutkiego auta stojącego pod chmurką. Daje więc ogłoszenie i tym sposobem dowiaduje się o dziadku, który jest posiadaczem szopy, więc może sprzeda? Albo chociaż wynajmie? Ale dziadek, który mieszka właściwie w piwnicy, jest samotny i żyje jedynie wspomnieniami na dzieciństwo, zbiera na porządny pogrzeb w każdy możliwy sposób, począwszy od sprzedawania na ulicy gazet, a skończywszy na wyprzedawaniu własnych rupieci - jednak nie chce pozbyć się jedynego majątku. Zaczynają się podchody całej rodziny, żeby dziadka namówić na transakcję. Tak narodzi się przyjaźń 9-latka i starca nad grobem.
To niby książka dla dzieci, ale czy na pewno? Świat niesłychanie smutny, świat, w którym samotny jest zarówno stary człowiek, jak i mały chłopiec - i to zrozumieją jedynie ci, co oba te światy znają. Świat, w którym wszystko trzeba sobie wywalczyć, w którym niczego nie można załatwić normalnie, jak w reszcie cywilizowanych państw...
Początek:
Koniec:
A na końcu takie posłowie. Zastanawiam się, czy napisanie go przez Hofmana nie było warunkiem wydania książki? Że no tak, gdy ją pisałem, to sytuacja nie była najlepsza, ale teraz jest już super, samochody czekają w sklepie na chętnych i ludzie mają więcej czasu na marzenia o gwiazdach... Książka wyszła w 1973 roku czyli w okresie tzw. normalizacji, po sowieckiej inwazji, więc bardzo możliwe.
Odkryłam właśnie, że nie tylko powstał film (już się ciągnie, więc pewnie dziś obejrzę), ale nawet polskie tłumaczenie książki. Też już zamówiłam w bibliotece, bo może uda się przeczytać jeszcze przed wyjazdem. Dla porównania i stwierdzenia, czy rzeczywiście jest tak pesymistyczna, jak ją odebrałam. To mój czwarty Ota Hofman, mam jeszcze jednego (w obu wersjach językowych) oraz chętkę na dwie powieści o przygodach Lucki: Lucie, postrach ulice oraz Lucie a zázraky - będę polować w Pradze.
Półka
Wyd. Albatros, Praha 1988, 138 stron
Z własnej półki (kupione w Ulubionym Antykwariacie online 27 lutego 2020 roku za 19 koron)
Przeczytałam 3 maja 2022 roku
Czy powinnam już definitywnie skończyć z tagiem Wielkie Koronawirusowe Czytanie, skoro oficjalnie ogłoszono koniec pandemii?
Tragedia szewska i krawiecka
Czwartek to nie był dobry dzień. Rano zmierzam do tramwaju i (na szczęście!) dosłownie trzy kroki przed nim czuję coś pod prawym butem. Patrzę w dół, a tu podeszwa jakby się odkleja i przesunęła w bok. Lecę pędzę do domu z powrotem zmienić obuw (a akuratnie chciałam być wcześniej w pracy...), przed blokiem podeszwa ulega kompletnej dezintegracji, a przed drzwiami do mieszkania to samo dzieje się z drugą 😂 Matko, jakie miałam szczęście, że nie wsiadłam do tramwaju i nie pojechałam tak do pracy!!!
A wracając z Fabryki zachodzę do krawcowej, u której zostawiłam do skrócenia bluzkę nabytą w Pepco. Chodziło o to, że bluzka miała krótszy przód i dłuższy tył, jak to często bywa - powodu dla takiego wzoru nie pojmuję ni w ząb. Więc żeby mi wyrównała. Krawcowa wręcza mi siatkę, zaznacza, że włożyła do niej obcięte resztki, płacę i pędzę do domu, bo ma przyjść kominiarz. Godzinę później zaglądam do siatki - a tam bluzka obcięta z obu stron!!! Rzecz w tym, że ona była taka długa, zasłaniająca tyłek - i o to mi właśnie chodziło, żebym mogła ją nosić do leginsów. A baba obcięła z przodu dokładnie 19 cm (zmierzyłam obcięty kawałek) i do tego dorównała tył! Teraz nie nadaje się do niczego!
Mało się nie popłakałam, bo miałam plan zabrać tę bluzkę do Pragi - wystarczy ją przeprać i powiesić do wyschnięcia, nie trzeba prasować. No i do adidasów akurat strój: leginsy i długa bluzka. Córka co prawda twierdzi, że tak się nosi (odsłaniając siedzenie), ale na litość, nie mam już w końcu szesnastu lat...
Na drugi dzień poszłam do kobity, żeby zapytać JAK TO SIĘ STAŁO? Skąd wzięła pomysł, że ma obciąć całość - przecież wtedy zawsze dopytuje, ile centymetrów, każe mierzyć, zaznacza szpilkami od razu. A ta mi wmawia, że to ja byłam nieprecyzyjna (bo nie znam terminologii krawieckiej). Stanęło na tym, że:
- Niech pani przyniesie, doszyję to, co ucięte.
No tak, jasne, interesujący pomysł 😏
Wczoraj udałam się na małe zakupy i nabyłam dwie bluzki niewymagające poprawek i zasłaniające dupę, więc. Plus sukienczynę, bo tak się jakoś porobiło, że co roku pewne ubrania robią się na mnie za ciasne... Podążając w tym kierunku zabraknie mi niedługo rozmiarówki.
Impresje ze spaceru. Jak się nazywa to drzewo? Ostatnio je wszędzie widzę. Jest przecudne!
Tajny znak? Córka mówi, że w tym miejscu po prostu jest duże napromieniowanie 😁
Powiem szczerze, że jeśli ktoś nie ma cierpliwości donieść przesyłki do domu, tylko musi wyrzucić opakowanie do kosza na ulicy, to sam się prosi o opublikowanie jego danych... tylko co nadawca winien?
Z bluzką wyszło fatalnie. Ale mogłaś kupić i kupiłaś dwie inne. A co powiesz na to że ja poszłam do fryzjera PODCIAC włosy a pani fryzjerka zrozumiała że ja chce włosy OBCIAC. Zanim zdążalam krzyknąć to po jednej stronie już nie miałam włosów. I też wmawiala mi, że wyraziłam się niezbyt precyzyjnie.
OdpowiedzUsuńTo śliczne drzewko nazywa się migdalowiec. Teresa.
Łączę się w bólu. Bo go znam. Przed studniówką fryzjerka miała mi PODCIĄĆ grzywkę... W rezultacie nigdy więcej nie poszłam do fryzjera (nawet przed ślubem) 🤣🤣🤣
UsuńMigdałowiec - nazwa też piękna!
Jeśli przycięta bluzka pasuje na córkę, to stratę można przeboleć.
OdpowiedzUsuńA jak się skończyła ta przygnębiająca powieść? dziadek na pogrzeb uzbierał?
Córka z zasady nie nosi damskich bluzek 😂😂😂 W Pepco interesują ją głównie półki z męskimi T-shirtami.
UsuńA co do dziadka i pogrzebu - wiem, ale nie powiem!
No bo zamówiłam tę polską wersję, jutro po pracy jadę do Huty odebrać i jak tylko skończę "Lalkę" (co nie wiem, kiedy nastąpi, bo coś mało mam czasu na czytanie ostatnio, ale chciałabym jednak przed wyjazdem), to jeszcze będę o tym pisać. Plan jest, żeby znów w poście czesko powiązanym dawać relację z wyjazdu, jak w zeszłym roku w sierpniu 😉
Dobrze, poczekam :)
Usuńz paczkami to ja ostrozna, wycinam adresy i pale. podobna przygode mialam z krawcem, odcial ale zapomnial mnie wymierzyc, na szczescie musial zwezac, a nie sztukowac (yep stara historia, teraz nie musialabym reklamowac; szafa pelna ciuchow, a nic nie pasuje).
OdpowiedzUsuńNo to jest problem większości z nas, kobiet - pełna szafa, a nie ma co na siebie włożyć 🤣 co jakiś czas postanawiam zrobić z tym porządek (że niech przynajmniej zrobi się trochę miejsca w szafie, po co to trzymać, i tak już nie schudnę) - po wielkich deliberacjach wyrzucam jeden ciuch i tyle...
UsuńJa nie palę papierów (bo niby gdzie), ale w takich przypadkach drę na drobne kawałeczki. Znaczy puzzle z nich robię 😉
Mam tę książkę w bibliotece, ale nie czytałam, musze zerknąć!
OdpowiedzUsuńTeraz taka moda, ze wszystko każdemu pasuje, tylko nie każdy się w tym dobrze czuje. Mam podobnie.
Amatorów cudzych kwiatów jest sporo, u mnie ktoś posadził sobie przed blokiem bez i inne kwiaty, to zawsze ktoś się połaszczy...
Ten bez właśnie rośnie przed czyimś domem, ale po tej stronie ogrodzenia, gdzie każdy ma dostęp. Więc chyba mają złe doświadczenia, bez kusi 😉
UsuńCo do książki, powiem Ci, jak przeczytam polską wersję. Film okazał się o wiele mniej depresyjny.
To drzewko to migdałek trójklapowy. Ktoś wyżej napisał, że migdałowiec, ale to nie jest to. Z czeszczyzny natomiast najbardziej poważam Pata i Mata :-)
OdpowiedzUsuńMigdałek... to już się źle kojarzy, z operacją 😉 A ja na Pata i Mata się nie załapałam i wiem tylko, że to jacyś dwaj nieudacznicy. Hm, to się też źle kojarzy, z pewnymi postaciami z rządu 🤣🤣🤣
UsuńUwielbiam! W odróżnieniu od rządu. Ostatnio obejrzałam najstarsze odcinki, bo jak zwykle nowe dokrętki to już nie to. Przy starych siiiikam ze śmiechu.
UsuńNo to muszę kiedyś w wolnej chwili... 😉
UsuńNie brakuje Ci przygod! Ale wszystkie ogarniasz bedac bardzo zaradna osoba.
OdpowiedzUsuńPamietam te drzewka z Polski - zawsze sie nimi zachwycalam nie znajac nazwy.
Krawieckich przygod nie mialam, odpukac! ale za to wciaz mam fryzjerskie - ostatnim razem mimo iz przynioslam zdjecie babka obciela mnie tak ze sie malo nie poplakalam ( nie mowiac ze wogole nie bylo podobne do fotografii) i dopoki wlosow nie ufarbowalam to nie wychodzilam na miasto! Odrastaja i sa juz ok ale bede tej fryzjerki unikac . Musialam czekac pare dni z farbowaniem bo jestem w trakcie rekonwalescencji po usunieciu zacm i oka/oczu nie mozna moczyc i byloby tragedia gdyby do takiego operowanego dostala sie farba czy brudna woda.
Akurat teraz chodze w takich rozklejajacych sie pantoflach, czasem potykajac sie gdy podeszwa sie podwinie - ale sa tak wygodne ze mi zal wymienic. Jednego razu mialam podobnie z ulubionymi sandalkami to wzielam i podkleilam super glue i nosze je do dzisiaj.
Jasne, że tego rodzaju przygoda fryzjerska to coś o wiele gorszego. Jeszcze dobrze, gdy nie musisz z domu wychodzić, ale to mało kto tak ma 😁
UsuńMoje butki miały już swoje lata, ale nic nie zapowiadało tak spektakularnej katastrofy. Ostatnio zauważam, że coś mi stopy odmawiają posłuszeństwa, gdy chodzę całkiem na płasko (tak jak właśnie w nich). A to bardzo niedobrze, bo właśnie tak lubię. Obcasy nie dla mnie (wiem, że u Ciebie na odwrót). W zimie nie było problemu, bo jednak kozaki jakiś tak swój obcas mają, teraz będzie gorzej.
Ja się we wtorek wybiera do fryzjerki, ale chodzę do tej samej od lat, więc liczę, że niemiłych przygód nie będzie. ;)
OdpowiedzUsuńJa do tej krawcowej też już od lat chodzę, więc ten tego - nie znasz dnia ani godziny 🤣
Usuń