Mam jeszcze pięć dni do wyjazdu, a już mnie ogarnia Reisefieber, matko, jak ja tego nie cierpię. I to jeszcze podwójna gorączka podróżna, bo jutro do Dżendżejowa. Niby żadna to podróż, ale zawsze 😐 A tu jeszcze ma być 15 stopni! Zgłupieli czy co?! Kurtkę trzeba zakładać chyba... a w dzień przyjazdu do Pragi mają tam być 33 stopnie, tak źle i tak niedobrze.
Ze względu na tę Pragę przeczytałam jeszcze coś po czesku, ale takie to sobie było.
I to jest oczywiście ciekawe, tyle że powieść osnuta na kanwie tych wydarzeń nie podobała mi się: dziwnie napisana, można się pogubić, o kim czy o czym w danym momencie jest mowa, co dość zniechęca plus nieprzekonujące postacie bohaterów. Czytałam raczej jako ćwiczenie z języka (nie było łatwe). I prawdę powiedziawszy zmusiłam się do skończenia książki czyli do przeczytania jeszcze drugiej powieści w niej zawartej, też kryminalnej historii, związanej tym razem z odnalezieniem relikwiarza św. Maura. Tak że całe szczęście, że nie zapłaciłam dużo w księgarni 😄
Ja tu na nic nie wskazuję paluchem, tylko przytrzymuję otwartą książkę do zdjęcia 😁
Przeglądam sobie zdjęcie półki i widzę, że mam z niej przeczytanych chyba pięć. A właśnie dziś Psiapsióła z Daleka zadał mi pytanie: czy i ile już zamówiłam książek czeskich do odbioru w Pradze 😁 No żadnej, ale to przecież nic nie znaczy 😜 Na pewno znowu nawiozę, mimo że mam już w domu ogromniasty zapas.
Wyd. Pejdlova Rosička, Praha 2017, 261 stron
Z własnej półki (kupione 24 maja 2018 roku za 59 koron w Taniej Jatce w Pradze w ul. Spálená, już jej tam nie ma)
Przeczytałam 29 lipca 2022 roku
I co za zbieg okoliczności - właśnie podczas lektury wyświetlił mi się na YT ten reportaż, tak sam z siebie, jeszcze nic nie szukałam w internetach o tej zagadkowej sprawie! To też jest zagadkowe, prawda? Autor filmu jest przekonany o winie partnera śpiewaczki, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że gość pozostanie bezkarny, nawet gdyby się odnalazło ciało, z powodu przedawnienia.
Oczywiście nie zamierzam wyśledzić mordercy i miejsca ukrycia szczątków, ale może by się przejść przed willą śpiewaczki, gdzie dotąd mieszka jej partner? Jak myślicie?
Tymczasem upolowałam na mieście Kasię!
Był dziś drugi stolarz, wydał mi się jakoś bardziej sensowny i profesjonalny, zobaczymy, jak zrobi wycenę, za ile będzie ta profeska i czy mnie stać 😂 Termin byłby za dwa miesiące z jego strony, gdyby się to zgrało z ekipą przygotowującą kuchnię pod montaż mebli (skucie fliz, przeróbka instalacji wodnej i elektrycznej, malowanie), to w październiku miałabym to wreszcie z głowy. Mówi, że montaż 2-3 dni, a te wcześniejsze prace też mniej więcej tyle. Hm, tydzień bez kuchni. A raczej tydzień z kuchnią w pokoju, przecież gdzieś to wszystko trzeba przechować, horror. To znaczy - myślę, że horror, ale staram się wzbudzić w sobie Pollyannę, że parę dni przecierpieć, a potem już tylko pozytywy 😍 Moim najważniejszym pytaniem było, co z routerem, który jest w kuchni właśnie 😁, ale to ponoć żaden problem (sądziłam, że nie można takich rzeczy dawać do folii - no bo przecież tam się nakurzy jak licho - ale DA SIĘ).
Zastanawiam się, czy zdobędę się na pokazanie Wam mojego pokoju, gdy się tam przeniesie pół mieszkania 😂 Na Śmieciarce czasem ktoś oferuje do wzięcia kartony, po co, zastanawiałam się - teraz już wiem i będę polować, bo mi pani Edyta (nazwijmy ją menedżerką moich remontów) powiedziała, żeby wszystkie kuchenne szpeje do nich powsadzać i poopisywać, wtedy można przynajmniej jeden na drugim składować.
A pan stolarz mówił, że najlepiej wyjechać sobie wtedy na urlop i zostawić mieszkanie fachowcom. Się uśmiałam, a potem - a gdyby tak na parę dni do Pragi jeszcze? Tyle że trzecia Praga w tym roku absolutnie nie jest przewidziana w budżecie...
Gdy nam robili łazienkę i WC faktycznie wyniosłyśmy się na miesiąc, koleżanka z pracy odstąpiła mi mieszkanie, gdy jak zwykle wyjeżdżała na letnisko. No, ale taki fart się zdarza raz, tylko raz i więcej nie 🎵🎶 Zresztą bez łazienki trudniej, niż bez kuchni, prawda? Muszę zaraz obadać, czy da się nalać wodę do czajnika z kranu nad umywalką 😜