Pociągają mnie książki o charakterze medycznym, w sensie jakieś reportaże czy wspomnienia, nic naukowego oczywiście. Pożyczyłam więc sobie i to. Całkiem przypadkowo, bo oddawałam Hofmana w nie-swojej-filii i jakoś się na mnie rzuciły trzy knigi stojące w nowościach - teraz będę musiała znowu tam jechać 😐
No, to już z okładki wiecie, co i jak - nawiasem mówiąc, właśnie opowieść o tym cycku była najgorsza ze wszystkiego, tak że podziwiam wydawnictwo za wybór do reklamy... cóż, cycek pewnie przyciągnie trochę klientów...
Ogólnie całość jest kiepska pod względem literackim, trochę w stylu opowiadań z tzw. kobiecych czasopism, no, takiej kolorowej prasy. Mnie interesowały przypadki - chorób, wypadków - z punktu widzenia tej drugiej strony czyli lekarza. Autor jednak zbyt rozwlekle je opisywał, rozciągał te opowieści, jakby chciał więcej stron nabić, i to opisami kompletnie zbędnymi. A raczej kompletnie zbędnymi częściami dialogów. Ale czyta się to szybko. I ze zgrozą, zwłaszcza gdy chodzi o warunki w prowincjonalnym szpitalu w czasach komuny. Nie że komuna winna, tylko kilkadziesiąt lat temu po prostu inaczej to wyglądało, zarówno jeśli chodzi o specjalistyczny sprzęt, jak i... jak i choćby pampersy, których nie było i pacjentom podkładano warstwy ligniny...
Najbardziej jednak utkwiła mi w głowie humorystyczna historia wyjazdu karetki do pilnego wezwania przez starszą kobietę, którą piecze za mostkiem. Rajd po mieście, u pacjentki szybki wywiad, od kiedy, co i jak i czy w rodzinie były zawały, a potem prośba o rozebranie się do pasa, bo trzeba osłuchać. Pacjentka zdziwiona.
- Ale po co?
- No a jak inaczej osłucham serce?
- Po co osłuchiwać? Ja mam serce zdrowe.
- Jak zdrowe, przecież sama pani mówiła, że od wczoraj boli i piecze za mostkiem. To typowe objawy zawału serca.
- Panie! Mnie piecze za mostkiem - ale tu!
Pokazuje w ustach.
Tak. Poprzedniego dnia dentystka założyła jej nowy mostek, najwyraźniej za ciasny 😂
Początek:
Koniec:
Wyd. Poligraf, Brzezia Łąka 2019, 351 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 26 sierpnia 2022 roku
Jak już tak poczytałam o lekarzach i pacjentach, to z rozpędu zaczęłam oglądać na Netflixie serial The Good Doctor:
A dopiero co skończyłam Sprzątaczkę, która mnie owszem, wciągnęła, ale też wkurzała, bo ta dziewczyna sama się prosiła o niektóre nieszczęścia...
NAJNOWSZE NABYTKI
Na półce w Jordanówce znalazłam kolejną książeczkę do zabrania w przyszłym roku do Pragi 😀 Jest co prawda sporo grubsza od tamtych, 48 stron, ale może będę czytać w podróży i dam ją jako pierwszą?
A ta druga... o tym kiedy indziej.
Nie pamiętacie pewnie - przed wyjazdem do Pragi złożyłam wniosek do ZUS o świadczenie dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji, wychodząc z założenia, że przy mojej wysokości emerytury spełniam wszelkie przesłanki. A zaraz potem doczytałam, że to chodzi o osoby CHORE i z tego powodu niezdolne do tejże 😂 Już z tym nic nie zrobiłam, a tymczasem listonosz wczoraj przyniósł mi polecony:
😂😂😂
Muszę się pochwalić, że troszeczkę się przemogłam i po jednym, po jednym, ale jednak wydaję stare pisma wnętrzarskie (znaczy miejsca mi przybędzie). Każde skrupulatnie najpierw czytam, a potem wynoszę do skrzyneczki na reklamy, która jest w wiatrołapie i ktoś tam je sobie zabiera. A wczoraj natknęłam się na to:
I zaczęły się myślenice, czy nie przemalować tego patyczaka, co to go kilka miesięcy temu przywlokłam spod śmietnika i który jest drewniany. Już wcześniej się zastanawiałam, czy nie poprosić stolarza od Nowej Kuchni, żeby go zabrał i zawiózł do swojej lakierni - miałby być do nowego biurka, wylakierowany na biało.
A teraz myślę, że po pierwsze: dlaczego na biało, a po drugie: że może sama bym to dała radę zrobić? Nie wiem, co prawda, co to jest zmatowienie, ale zakładam, że na YT jest milion filmików DIY na ten temat...
No, to akurat nie jest najpilniejsza sprawa, za to akurat dotarło do mnie, że nie wiadomo, co zrobić z routerem 😕 On leży na dotychczasowym biurku z boku, ale tego już nie będzie. Ach, dam go do regału, co to go pan stolarz sztrykuje... ale internety mówią, że router zamknięty w szafce będzie się przegrzewał i nie tylko gorzej działał, ale wręcz może się spalić. Na parapecie obok się nie zmieści, bo jest za płytki. Jestem w czarnej dupie i to podwójnej, albowiem byli panowie, co to mają przygotować pomieszczenie i...
DWA BITE TYGODNIE, twierdzą.
Co oni chcą robić przez dwa tygodnie, nie wie nikt. A raczej z grubsza wiadomo - robią w tym czasie na trzech mieszkaniach i tak sobie skaczą idąc po górach, jasna cholera.
/nawiasem mówiąc jeszcze nie przysłali kosztorysu, coś podejrzewam, że zemdleję, jak zobaczę/
Czyli w sumie szykują się trzy tygodnie bez kuchni i mało tego, ze wszystkimi manelami stamtąd u mnie w pokoju, byle została wąska ścieżka do łóżka... Trzy tygodnie bez prania, bo przecież nie będzie gdzie rozstawić suszarki. Czy my dwie mamy majtek na tyle?
Jestem PRZERAŻONA.
Historia z mostkiem doskonała.
OdpowiedzUsuńSkoro interesują Cię tematy medyczne, to pytanie: czytałaś książke M. Choromańskiego - Zazdrość i medycyna?
Tam jest opis operacji, który robił na mnie wielkie wrażenie, aż żałowałem, że nie miałem medycznych zainteresowań.
Tak, czytałam, 10 lat temu, jak mi podpowiada blogspot 😁 I to w zachwyceniu! A wcześniej parę innych Choromańskich i pamiętam, jak mi się podobały "Dygresje na temat kaloszy" 😀
UsuńO jejku - ile masz waznych decyzji do podjecia! Wiem ze poradzisz sobie bo zawsze potrafiasz wiec dasz rade tym razem tez - i tego zycze.
OdpowiedzUsuńDecyzji do podjęcia jest wielkie mnóstwo i wcale mnie to nie cieszy, nie cierpię. Nawet niedawno rozmawiałam z koleżanką z liceum na ten temat i zgodnie stwierdziłyśmy, że za komuny było lepiej, bo brało się, co rzucili, bez żadnego wyboru 🤣🤣🤣
UsuńTo książka dla mnie, a jeśli lubisz medyczne, to polecam Ci KOMPLIKACJE, napisana przez chirurga.
OdpowiedzUsuńMy już 5 tygodni czekamy na nowe łóżko, nie wiem , może przez sezon urlopowy.
Papiery do ZUSu zaniosłam, czekam na decyzję.
Komplikacje mam już na wirtualnej półce w bibliotece, tylko w odległych filiach - w ten upał lepiej nie ryzykować niepotrzebnie przejażdżki tramwajem, bo nigdy nie wiesz, czy będzie klimatyzacja...
UsuńU mnie ZUS wydał decyzję emerytalną po 8 dniach od daty urodzin.
Anaruk to jest koszmarek. Naprawdę powinien zostać usunięty z listy lektur szkolnych. Przeczytałam nie tak dawno temu i złapałam się za głowę. Jaką to wiedzę przekazuje dzieciakom? Lektura sprzed kilkudziesięciu lat, którą naprawdę trudno nazwać uniwersalną (w odróżnieniu od na przykład Chłopców z placu Broni).
OdpowiedzUsuńNo toś zachęciła 😂😂😂 Wobec tego pozostaje mieć nadzieję, że do sierpnia 2023 jeszcze coś się na tej półce urodzi!
UsuńA Nemeczek jest jeszcze lekturą?
Tak, jest. Teraz nawet ukazało się nowe tłumaczenie. Jego autor uznał, że zachowa stary tytuł ze względu na zakorzenienie w tradycji literackiej i jako lepiej oddający sens książki. Odmiennie niż tłumaczka Ani z Zielonego Wzgórza... Ania na uniwersytecie właśnie ukazała się jako Anne z Redmondu (no ale to już temat na zupełnie inną opowieść 😉)
UsuńCześć i chwała nowemu tłumaczowi!
UsuńPamiętam, jak się zdziwiłam, gdy coś chciałam porozmawiać na temat tej książki z Psiapsiółą z Daleka i ona nie wiedziała, co co chodzi - a ja nie miałam wówczas pojęcia, że plac Broni to tytuł wymyślony przez Mortkowiczową.
ZUS możesz sobie spokojnie odpuścić.
OdpowiedzUsuńMnie przy tej temperaturze w ogóle czytanie nie idzie. Skończyłem Dorothy L. Sayers (Trup w wannie; klasyka kryminału)... i nie zacząłem nic nowego.
Tak też zrobię 😁
UsuńGłupio mi tylko, że tak zawracałam głowę...
A ja wczoraj machnęłam kryminał szybciutko. Tę Sayers znam z nazwiska, ale w domu nic nie mam. A kiedyś na pewno miałam...
W bibliotece możesz poszukać, bo to nowe wydanie (poprzednio tytuł był tłumaczony jako "Czyje to ciało?"), cały cykl o detektywie-amatorze lordzie Peterze Znak planuje wydać.
UsuńDa się przeczytać, ale Agatha Christie zdecydowanie lepiej przeszła próbę czasu.
Jest, ale jeszcze nie do pożyczania...
UsuńA nie da się przez te trzy tygodnie bez majtek?... ;))) Chłodniejsze dni idą, to może być problem... ;) BBM
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie próbowałam 🤣 Ale wczoraj widziałam w Pepco, że tanie majtki mają (byłam żebrać o kartony). Sama zresztą tam kupowałam przecież dla Ukrainek kilka miesięcy temu...
UsuńPewnie z ciekawością przeczytałbym tą medyczną książkę! Podczas ostatnich kilku lat przeczytałem z 7 książek, napisanych przez lekarzy (z których 2 znam osobiście) i pielęgniarki-a teraz czytam książkę o historii medycyny. To jest naprawdę fascynujący zawód, chociaż może nie dla każdego (jednakże do wszystkiego można się przyzwyczaić-jakiś czas temu w gazecie była klepsydra z b. znanym lekarzu-jako student medycyny nie mógł znieść widoku krwi...). Może temat mnie dlatego interesuje, że chciałem iść na medycynę, ale to się okazało niemożliwe z powodu emigracji.
OdpowiedzUsuńP.S.
Nadrabiam trochę zaległości, bo od połowy sierpnia do końca września 2022 r. byłem w USA, a potem znowu wpadłem w wir zajęć zawodowo-prywatnych.
Jack, bardzo miło Cię znów widzieć 😍 No toś się nawojażował!
UsuńCiekawe, czy gdybyś zrealizował młodzieńcze marzenie i został lekarzem - czy byś był teraz, po latach, z tego wyboru zadowolony. Moja starsza znajoma nie dostała się swego czasu na medycynę i w rezultacie ukończyła stomatologię. Cóż, pozwoliło jej to bez problemu się utrzymywać przez całe życie, ale zakochana w tym zawodzie nie była: wieczne pochylanie się nad cudzymi gębami 😁
Zdaje się też mi kiedyś opowiadała o koleżance ze studiów, która mdlała na widok krwi i w końcu zrezygnowała...
Zawsze widziałem siebie jako lekarza-specjalistę, NIGDY jako lekarza ogólnego/rodzinnego. Patrząc, jak część lekarzy pracuje po 12-14 godzin, to nie wiem, czy taki styl odpowiadałby mi. A co do dentystyki, to absolutnie NIGDY o tym nie myślałem, nie mam to tego rodzaju czynności zacięcia. Ale np. mój dentysta uwielbia tą pracę.
OdpowiedzUsuńW końcu lat siedemdziesiątych XX w. spotkałem w Polsce dziewczynę, która wygrała jakąś Olimpiadę i przez to mogła iść na studia bez egzaminu. Wybrała medycynę. Na pierwszym roku były zajęcia w prosektorium... i ona po prostu nie mogła się przełamać, wchodząc na salę mdlała... i niestety musiała ze studiów zrezygnować. Gdy ją spotkałem, była w głębokiej depresji...
Biedna dziewczyna. Nie dość, że musiała zrezygnować z wymarzonych może studiów i zawodu, to jeszcze straciła szansę studiowania bez egzaminów wstępnych - bo pewnie już drugi raz nie mogła z tej "olimpiadowej" szansy skorzystać...
UsuńTa moja znajoma stomatolożka właśnie zniechęciła mnie do podarowania ciała dla nauki. Nie chciała wchodzić w szczegóły, ale powiedziała, że naprawdę lepiej nie. Oni mieli na pierwszym roku te same zajęcia co medycyna, więc również to prosektorium...