Jak było w nowościach bibliotecznych to dołączyłam na wirtualną półkę, wiecie - ja jestem PRAWIE z branży.
Prawie, bo mąż mojej cioci miał zakład pogrzebowy (dziś go prowadzi jeden z synów) i ta ciocia mnie czasem zabierała do siebie w czasie wakacji, nie miała córki, a tęskniła za dziewczynką 😎 I tam właśnie razem z jej chłopakami bawiliśmy się w chowanego. To były czasy PRL-u oczywiście, więc nie było w zakładzie chłodni, czytaj - nieboszczyków: klient wybierał trumnę, wujek z pomocnikiem zawoził ją na miejsce czyli albo do kostnicy szpitalnej albo do domu żałoby, przecież wówczas bardzo często nieboszczyk w trumnie leżał w swoim domu dwa - trzy dni do pogrzebu. Tak że trumny w warstacie (tak zawsze mówili) były oczywiście puste, a my chowaliśmy się do nich. Ciocia gotowała obiad dla wszystkich, siostra wujka malowała napisy na szarfach dyżurując przy telefonie, chłopak do wszystkiego (upośledzony trochę) machał pędzlem z bejcą po trumnach - tak, bowiem trumny się w warstacie robiło, a nie zamawiało z katalogu.
No, takie wspomnienie z dzieciństwa 😁
A teraz przeczytałam tę książkę i okazuje się, że nie miałam pojęcia o tym, że nieboszczyka nie przetrzymuje się przez niedzielę! Że istnieje taki przesąd (bo zmarły kogoś za sobą pociągnie) i za wszelką cenę należy urządzić pogrzeb choćby w sobotę, gdy umarł w piątek. A moją mamę przetrzymaliśmy i to z mojej inicjatywy. Dobrze, że nikt na tym nie ucierpiał, ale dlaczego mi brat cioteczny nic nie powiedział? Choć oczywiście by mnie to nie powstrzymało 😑
Poza tym - dowiedziałam się o istnieniu firm sprzątających po zgonach. Nie zwykłych zgonach, tylko albo gwałtownych (morderstwa na przykład) albo takich samotnych, gdy nieboszczyk miesiąc albo pół roku się rozkłada w swoim mieszkaniu, zanim ktoś to odkryje. I pracownicy tych firm zrywają podłogi i skuwają wylewki, bo ten nieboszczyk... no, mniejsza (żaden Domestos w każdym razie nie pomoże), ale zaczynam się zastanawiać, czy jak moja mama umarła raniutko i leżała na kanapie kilka godzin, zanim mógł przyjechać lekarz i stwierdzić zgon (bez tego zakład pogrzebowy nie mógł zabrać ciała) - więc czy ta kanapa nie powinna była być wyrzucona. Bo faktem jest, że ja na niej śpię, gdy przyjeżdżam do Dżendżejowa - i zawsze budzę się nad ranem z globusem.
Początek:
Koniec:
Wyd. MUZA SA, Warszawa 2021, 302 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 3 września 2022 roku
Nic się nie dzieje, słuchajcie, to jest paranoja jakaś, załóż na nowo firmę, potem przesuń początek działalności, bo nie ma kto podpisać umowy, czas płynie, dziś 6 września, dalej nie dostaję informacji, że mam jutro przyjść do pracy - i już mi się podwójnie, a nawet potrójnie nie chce. Oczekiwanie na remont, oczekiwanie na początek pracy, nic, tylko oczekiwanie, mam serdecznie dość, nie umiem się na niczym skupić, czas przepływa między palcami jak woda.
Obrazki z osiedla
Jakoś nigdy nie pomyślałam, że ktoś to produkuje, że można zamówić.
Chyba karmnik dla ptaków?
Po każdym powrocie ze sklepu mam takie poczucie. Znowu podrożało to i tamto. I mleko - a zdaje się coś wcześniej czytałam, że z mlekiem może być w ogóle wielki problem. Pytanie, z czym nie będzie problemu.
Z niedzielą u mnie chyba funkcjonuje w odmianie, że jak ktoś umrze w niedzielą to kogoś za sobą pociągnie. Bo jeszcze się nie spotkałem z przypadkiem, żeby było jakieś przyspieszanie pogrzebu. Wszystkie są trzeciego dnia, nie wcześniej. Późniejsze się zdarzają, ale nadal raczej wyjątkowo. Na prowincji zakłady pogrzebowe nie są aż tak obłożone, by się nie wyrobić w normalnym trzydniowym terminie.
OdpowiedzUsuńCo do łózka, w którym ktoś zmarł - pomyśl sobie ile było zgonów na łóżkach szpitalnych. A przecież nikt ich nie wyrzuca. Ani łóżek, ani materaców, ani nawet pościeli. W domu to wiadomo - można się czuć nieswojo. Ale to raczej przez psychiczne nastawienie.
Czytałem kiedyś wywiad z jakimś antropologiem, czy archeologiem. Wręcz zachęcał do wrzucania zmarłym do trumny przedmiotów. Żeby badacze z dalekiej przyszłości też mogli przy rozkopywaniu cmentarzy znaleźć coś oprócz kości :)
Ale w szpitalu nieboszczyk nie czeka na łóżku 6 godzin, aż przyjdzie lekarz i stwierdzi zgon - to jest ta różnica. Z książki wynika, że w tym czasie są różne wydzieliny z ciała...
UsuńCo do wkładania przedmiotów do trumny, nigdy mi nie przyszło nawet do głowy, że to dlatego, żeby nieboszczyk po swe ulubione rzeczy nie wrócił 🤣 A tak to uzasadnia ludowa tradycja.
Telefony chyba będą znajdować archeolodzy w przyszłości.
Z tymi przedmiotami to u mnie takiej ludowej tradycji nie ma.
UsuńO firmie sprzątającej po nagłych zgonach widziałam film, ci to maja robotę!
OdpowiedzUsuńKsiążkę chętnie bym przeczytała, lubię takie ciekawostki.
Widziałam już kilka piesków na takich wózkach, ale myślałam, że właściciele zmajstrowali, a tu firma?
Najbardziej podrożało chyba pieczywo i koncentrat pomidorowy, przynajmniej z tych rzeczy, które często kupuję.
jotka
Obejrzałabym 😂
UsuńTeż zawsze myślałam, że takie "pojazdy" dla piesków to samoróbki, a tu okazuje się, że niekoniecznie.
Te wozki to chyba inwalidzkie dla beznogich psow. Moja sasiadka spaceruje z wozkiem wygladajacym jak dla dziecka tylko mniejszym, a w srodku piesek. Czytalam kiedys dwie interesujace ksiazki o domach pogrzebowych. Jedna to komiks/wspomnienia rodzinnego biznesu, ale ani tytulu, ani autorki drugiej ksiazki niestety nie pamietam, a ostatnio mialam ochote ja ponownie pozyczyc. Pamietam, ze autorka studiowala sredniowieczna historie I dorabiala pracujac w domu pogrzebowym, a potem przejela go w posiadanie. Byla bardzo informatywna I swietnie napisana. No to teraz mam zajecie, musze ja jakos znalezc.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie pamiętasz... ale pewnie i tak to były książki niedostępne po polsku, co nie?
Usuń😉
Kurczę, jak ja bym chciała znać angielski, tak nie na podstawowym poziomie... tego już chyba nigdy nie nadrobię.
masz talent do jezykow to nadrobisz, google tlumacz jest coraz lepszy. Ja ostatnio ogladam na YT japonska babcie nie rozumiejac ani slowa. zajelo mi troche czasu, az znalazlam dwie jej ksiazki sa przetlumaczone https://lubimyczytac.pl/szukaj/ksiazki?phrase=Caitlin%20Doughty
UsuńSuper! Jedna jest w zwykłej biblio, druga na Rajskiej, którą przestałam lubić przez jej niekończące się korytarze - ale jest!
UsuńDawaj link do japońskiej babci 😂 (z ciekawości)
Masz ci los. Teraz znowu byłam wylogowana.
Usuńhttps://youtu.be/VPOrbzcmHkk.
Usuńhttps://youtu.be/fcFeClUEtC0
To linki do babci Uriuri
Dzięki! Polubiłam sobie 💙💙💙
UsuńFascynuje mnie paleta Twoich zainteresowań czytelniczych- od architektury, poprzez książki dla dzieci, starocie sprzed lat czy wreszcie problem odchodzenia... niebywałe! I godne podziwu. BBM
OdpowiedzUsuńLitościwie pominęłaś poradniki, jak sobie poradzić z bałaganem w domu 😂
UsuńDobrych parę lat temu przeczytałem dość grubą i ciekawą książkę "Death to Dust: What Happens to Dead Bodies? " autorstwa by Kenneth V. Iserson. Książka opisuje różnorakie postępowania pogrzebowe w różnych kulturach i religiach na przestrzeni historii. Również czytałem fascynującą książkę na podobne tematy: o "Body Snatchers" i "Resurrectionists" (osoby zajmująca się wydobywaniem/kradzeniem i sprzedawaniem zwłok do autopsji). Nie miałem pojęcia, że coś takiego istniało, i to na taką skalę, bo technicznie nie było możliwe uzyskiwanie przez lekarzy ciał w legalny sposób.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ci złodzieje zwłok to dawne czasy? Tak czy siak - brrrrrrrr! Nawet zakładając, że kradli tych nieboszczyków zaraz po pogrzebie, to jednak ciało już było w stanie rozkładu przecież...
UsuńMam jeszcze na liście bibliotecznej parę książek o tej tematyce 😉
Tak, mniej więcej pomiędzy XVI i XIX w. Niektórzy dosłownie czekali, aż skończy się pogrzeb, aby przystąpić do swojej pracy. Dlatego ówcześni ludzie często zatrudniali na pierwsze parę dni strażników, którzy pilnowali grobów, lub stosowali wymyślne metody zabezpieczenia grobów. Nie zapomnę historii, gdy wykradli ciało pochowanego parę godzin przedtem faceta, ale gdy przenosili w nocy jego zwłoki, zostali przepłoszeni i je porzucili. Rano na cmentarz udała się jego żona (wdowa) i na drodze znalazła zwłoki męża-doznała szoku, bo przekonana była, iż mąż został pochowany żyjąc, w nocy ożył i wracając do domu, zmarł...
OdpowiedzUsuńMatko! Nie dziwię się, że tak pomyślała...
UsuńWczoraj rozmawiałam akurat z sąsiadką, która mówiła o swojej znajomej - że tamta nie boi się śmierci jako takiej, tylko, że pochowają ją żywą i obudzi się w grobie. Myślę, że takie rzeczy dziś się już nie zdarzają. A jeśli ktoś rzeczywiście ma takiego stracha, to wystarczy, żeby nakazał pochowanie się na przykład dopiero po tygodniu. Jak się obudzi w lodówce, to zawsze lepiej niż w grobie 😉
Wyobraź sobie, że istniały specjalne pomieszczenia, w których umieszczano dopiero-co zmarłych i czekano przez parę dni, aby upewnić się, że rzeczywiście nie żyją. Zazwyczaj doglądali ich specjalnie stróże, jak też do zwłok przywiązywano dzwonki, mające powiadomić o ich "zmartwychwstaniu". Szczególnie były popularne w Niemczech ("Leichenhaus").
OdpowiedzUsuńNiestety, ale takie rzeczy zdarzają się, chociaż niezmiernie rzadko. Na początku lat siedemdziesiątych XX w. znałem faceta, o którym się później dowiedziałem, iż został pochowany za życia (w Polsce). Sporadycznie też czyta się o osobach, które "ożyły", na szczęście jeszcze zanim zostały pochowane.
A wydawałoby się, że lekarz stwierdza zgon po dokładnym zbadaniu pacjenta...
Usuń