/każdy pretekst dobry, byle się obcyndalać/
A' propos już nie jeżdżę do Dżendżejowa. Córka mnie co trochę pyta, czy warto było dla uniknięcia czterech dni w miesiącu poza domem mieć teraz zajęcie przez trzydzieści dni 😂 Dobra, na dzień dzisiejszy nie powiem, że warto, ale langsam langsam... się ułoży, prawda?
Teraz Stýblová. Rzecz jest stara, napisana w 1957 roku przez lekarkę i dotyczy problemu aborcji. To powieść psychologiczna, drążąca temat z punktu widzenia medycyny, bowiem narrator jest idealistycznym studentem tego kierunku, który pod wpływem nieco starszego i bardziej cynicznego kolegi decyduje się na uczestniczenie w nielegalnym przerywaniu ciąży. Na początku jego motywacją jest chęć nauczenia się czegoś oraz pomocy kobietom w trudnej sytuacji, ale pieniądze (spore jak dla skromnego do tej pory studenta) grają swoją rolę, choć po pierwszym razie wyrzuty sumienia gryzą i zarobioną dolę Jan wrzuca do puszki w kościele, czy to dla przebłagania czy dla przekupienia? Bo on sam w pewnym sensie został przez cynicznego kolegę właśnie kupiony.
Autorka jednak przedstawia problem tendencyjnie, bo niby mówi się o pomocy kobietom i jest przytoczony jeden przykład, ale większość tych skrobanek dotyczy bogatych paniuś o co najmniej wątpliwym morale, więc wiecie - rodzi to wrażenie, że aborcja to zło. Co zostaje poparte uśmierceniem siostry bohatera przy tym zabiegu, uśmierceniem oczywiście niechcący, ale wydźwięk jest taki, że zabijanie jest zabijaniem. Nowe życie jako cud, posłannictwo medycyny, etyka lekarza - to są tematy, które interesują Stýblovą.
Ta książka była wydana w Polsce pod tytułem Noc była moim sędzią, więc jeśli ktoś tematem jest żywo zainteresowany, pewnie można znaleźć, może nie w bibliotekach, ale na allegro 😉 Dla mnie bardziej ćwiczenie językowe niż argument w dyskusji.
Początek:
Koniec:
Wyd. Spirála (Československý spisovatel), Praha 1965, 142 strony
Z własnej półki (kupione z pudełka za 10 koron w antykwariacie w Pradze)
Przeczytane 10 czerwca 2023 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Oczywiście, gdzieżby nie... Przywleczone z półki. Jest to grubaśne niemożebnie, ale może kiedyś poprzeglądam, jeśli nie przeczytam w całości.
A tutaj z kolei łup ze Śmieciarki. Wiecie, Dzieci z Bullerbyn, te sprawy - nie mogłam przejść obojętnie 😂 A dopiero, gdy odebrałam, zorientowałam się, że przecież to jest tylko dodatek do podręcznika, nagrania audio. Ale nic to, zdobyłam płytki, to i podręcznik kiedyś się znajdzie 😁
A' propos Śmieciarki. Kiedyś z niej wyfasowałam takie urządzonko i teraz, w sezonie truskawkowym, doceniam.
Po ile masz truskawki? U siebie dzisiaj widziałem po 8,50 za kilogram.
OdpowiedzUsuńW Warszawie po 8 kupowałam
UsuńJa też po 8, a dziś widziałam 9-10.
UsuńFasolka szparagowa i czereśnie dzielnie trzymają się po 35 zł. Absurd.
UsuńMocno sucho jest i pewnie dlatego.
UsuńDziś u nas popadało, zobaczymy, jaki to będzie miało wpływ na ceny.
UsuńBylismy na festivalu truskawek, gdzie bylo wszystko oprocz owocow, jeden stragan mial po 9 dol za pudelko, a tutaj sprzedaje sie na funty. W supermarkecie mozna czasami trafic na oferte trzy pudelka za 10 dol.
OdpowiedzUsuńCzekaj, to znaczy - na tym festiwalu - pół kilo truskawek kosztowało 9 dolarów???
UsuńNiby organiczne z farmy, wiec sobie wycenili, a ludzie kupowali.
UsuńOrganiczne z farmy... no dobrze 😉
UsuńPowinnas corce wytlumaczyc ze w tej sytuacji z Tata chodzi o cos wiecej niz 4ry dni w miesiacu - ze on potrzebuje STALEJ opieki.
OdpowiedzUsuńMoze dziwne ala nie znam ceny truskawek u nas - gdy cos potrzebuje to wrzucam do koszyka bez sprawdzania ceny. Wiem jedynie ze sklepowe a te na przyulicznych straganach sa inne.
Absolutnie zgadzam się z powyższą opinią.
UsuńJeśli chodzi o truskawki, to u nas obecnie jest zima i ceny też mrożące - A$6.50 za 250g.
Spróbowałem przeczytać zamieszczoną tu ostatnią stronę książki.
Szło mi bardzo dobrze :)
=> Serpentyna
UsuńOna to wie (choć w pewnym stopniu poddaje w wątpliwość). Tu jest raczej kwestia tego, że zamieniłam SWOJE zajęte cztery dni na RÓWNIEŻ JEJ trzydzieści zaangażowanych 😉
=> Lech
UsuńJak zima to zima, tak powinno być, szklarnie kosztują 😁
Lechu, masz zdolności lingwistyczne!
Kupiłam truskawki 3 razy dopiero i nie trafiłam na słodkie, a tak je reklamują.
OdpowiedzUsuńDziwne to, bo słońca sporo...
Inne owoce są tak drogie, że na razie się przyglądam
jotka
Nawet nie wymagam, żeby było jakoś specjalnie słodkie - byle miały smak truskawek 😁
UsuńO drożyźnie zmilczmy...
Wyciagasz rzeczy z samochodu na odpady?!
OdpowiedzUsuńŚmieciarka to taka grupa na FB, gdzie ludzie wstawiają zdjęcia rzeczy, które chcą oddać za darmo (w idei zero waste) lub zdjęcia spod śmietników, gdzie ktoś zostawił cokolwiek w tym samym celu. Spod śmietników, a nie z kontenerów 😁
UsuńZresztą ostatnio parę razy był przypał, bo ktoś wstawił zdjęcia z ulicy (raz kilkunastu krzeseł, innym razem sprzętu gastronomicznego), a potem, gdy już ludzie rozebrali, okazało się, że to nie było do wyrzucenia... i właściciele apelują teraz o zwrot.
U mnie truskawki się już skończyły - tutaj to owoc zimowy, bo latem klimat niedobry (gorąco, wilgotno). Ale za 8 zł, to bym sobie kupiła niecałe 200 g, jeśli nie mniej. Co prawda muszę przyznać, że są śliczne, pachnące i bardzo smaczne. Teraz zaczęły pojawiać się czereśnie. Też drogie niesamowicie. Po kupowaniu (i zjadaniu) w Polsce truskawek i czereśni kilogramami jakoś nie mogę się przyzwyczaić do jadania (spożywania, konsumowania) pojedyńczych sztuk ;-)
OdpowiedzUsuńO rany - w sensie, że nawet w sezonie truskawki są po 40 zł kilo? To Ci chyba faktycznie brakuje ojczyzny 😉
Usuń