Miesiąc został pięknie zamknięty w tym pokoju 😁 Znalazłam niedawno ten egzemplarz na półkach do wzięcia w filii bibliotecznej w Borku Fałęckim - tak, pojechałam tam specjalnie w tym celu, z nadzieją na jakiś łup, a nie pożyczyć (widać miałam przeczucie) - i strasznie mnie to uradowało (ja to się cieszę byle czym, byle się pocieszyć). Coś mi ten zamknięty pokój mówił i rzeczywiście, okazało się, że mam też czeską wersję 😊 Zastanawiałam się, od której zacząć; wyszło na to, że najpierw po polsku przeczytam, a za jakiś czas sięgnę po ten drugi egzemplarz.
Zbulwersowałam się na widok pierwszej strony, ale ktoś się tu wyżył tylko na początku - w sumie nie rozumiem, o co mu chodziło w tych skreśleniach.
Kryminał super! To ósma część cyklu składającego się z dziesięciu powieści. Tytuł pochodzi od jednego ze śledztw prowadzonych przez Martina Becka, który po półtorarocznej przerwie spowodowanej rekonwalescencją (na końcu poprzedniej powieści odniósł poważne rany w starciu z zabójcą policjanta) wraca do pracy i zaczyna zajmować się dziwnym przypadkiem: po długim czasie, gdy mieszkańcy kamienicy nie widzieli jednego z lokatorów, a coś zaczęło podśmierdywać, wezwano policję, ta włamała się do mieszkania i oczywiście znalazła tego starszego człowieka (w towarzystwie licznych białych robaków) na podłodze, z raną od broni palnej. Najchętniej zaklasyfikowano by ten przypadek jako samobójstwo. Szkopuł był w tym, że jego mieszkanie, składające się z pokoju i kuchni, było dosłownie zaryglowane, okno zamknięte, spuszczona roleta - a broni nie było. Tę zagadkę udaje się Beckowi rozwikłać dzięki pewnej młodej kobiecie, z którą hm hm wygląda na to, że będzie romans 😂 Już jestem ciekawa, jak to się potoczy, ale nie mam dziewiątego tomu w żadnym języku... A może jednak mam?*
Jak zwykle szwedzka para poddaje ostrej krytyce państwo dobrobytu, w tym policję będącą na jego usługach. Było też sporo akcentów humorystycznych, a opis ataku policji na mieszkanie, w którym mieli przebywać dwaj gangsterzy, to scena jak z Gangu Olsena albo ... o matko, jak się nazywała ta seria o policjancie-nieudaczniku z francuskim nazwiskiem? 🤣
Koniec:
Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1980, 329 stron
Tytuł oryginalny: Det slutna rummet
Przełożyła: Maria Olszańska
Z własnej półki
Przeczytałam 25 lutego 2024 roku
Aaa, jeszcze kwestia robaków! Nie tych białych, zjadających zwłoki, ale takich malusich tyciusich... Otóż pewnego dnia zauważyłam na blacie koło umywalki - mrówkę faraona. Jak wynajmowaliśmy mieszkanie w Hucie jakieś 35 lat temu, to zapoznałam się z nimi bliżej. Nie było wtedy internetu, ale wieść gminna niosła rozmaite sposoby walki z nimi (które i tak nie działały).
Ale tutaj? Tutaj nigdy ich nie było!
Następnego dnia już ich ubiłam kilka.
Potem zauważyłam gnidy jedne w toalecie. A córka twierdzi, że była jedna na blacie w kuchni.
Zarówno internety, jak i kolega z Fabryki każą sypać cynamon, żeby zabrały dupę w troki z powrotem. Przy tym kolega twierdzi, że one przychodzą wentylacją i żeby okleić ją naokoło dwustronną taśmą klejącą...
Jak już zebrałam garść porad - nie pokazały się. Znaczy - wczoraj i przedwczoraj żadnej nie widziałam. Ale wiem dobrze, że tak łatwo mnie nie opuszczą 😰
* Jednak mam - czeskie wydanie dziewiątego i dziesiątego tomu razem 😍