Książki tej autorki (jednocześnie scenarzystki i dziennikarki) w moim Ulubionym Antykwariacie są kwalifikowane jako dla kobiet i dziewcząt 😂 No i tak jest. Krótkie żartobliwe felietony (być może wcześniej zamieszczane w prasie, nie wiem) na babskie tematy. Potrzebowałam czegoś rozrywkowego do siedzenia na egzaminie, akurat się nadało. Choć po takiej lekturze zostaje w głowie... nic 😁 Ale też chciałam poczytać po czesku. Pawlowská ma przy tym duży dystans do siebie i poczucie humoru. Jedna z jej książek nosi tytuł Taka głupia jak szeroka. Bowiem waży więcej niż ja 🤣 *
Tej Pawlowskiej mam, okazuje się, już sześć sztuk i jeszcze jedną, już przeczytaną, upchniętą gdzieś indziej. To Dzięki za każde nowe rano - film znacie?
Początek:
Koniec:
Wyd. MOTTO, Praha 1994, 135 stron
Ilustracje: Erika Bornová
Z własnej półki (kupione za 19 koron w Ulubionym Antykwariacie 2 lipca 2020 roku - to była cała paka książek jako rekompensata za nie-wyjazd w covidzie)
Przeczytałam 18 czerwca 2024 roku
Stolarska epopeja
Więc jak to było? Miał przyjechać w czwartek o 9.00. Wstałam o 6.00, żeby wszystko ogarnąć. Złożyłam kanapę, na której śpię, żeby miał gdzie w ogóle wykręcić z tym regałem. O 8.30 zadzwoniłam, żeby się upewnić - zalało mu gospodarstwo, nie da rady przyjechać, musi sprzątać.
Więc może w piątek po południu. Co to znaczy po południu, bo jestem w pracy do 16.00. Ale mogę wyjść wcześniej. Dobrze, przyjedzie o 15.00. Znów składam kanapę i piszę raniutko maila do dziewczyn, że skończę w robocie o 14.30 - to jakby mi kogoś umawiały na telefon czy wizytę. W panice szukałam 10 złotych, żeby mieć równo naszykowane (regalik ma kosztować 460 zł).
A już w tramwaju dostaję esemesa, że... miał właśnie stłuczkę i nie dojedzie. Będzie w poniedziałek, gdy wrócę z pracy.
Jestem bardzo ciekawa, co wobec tego wymyśli w poniedziałek. Ktoś umarł? Na co stawiacie? Składać w ogóle kanapę?
Stolarz to jednak stan umysłu, nieprawdaż.
W ramach planów naukowych na emeryturę (nauki języków konkretnie) nabyłam drogą kupna taką oto pozycję:
A to dlatego, że zobaczyłam u koleżanki z pracy, która uczy się hiszpańskiego, podręcznik Hiszpański w tłumaczeniach, przejrzałam i jakoś mi się spodobał. Ona mówi, że do innych języków też są, więc szybciutko poszukałam angielskiego - bo angielski ma iść na pierwszy ogień, to dlatego, że chcę być swobodniejsza w oglądaniu filmów, które nie mają polskich napisów - znalazłam tańszą opcję w Empiku niż na Bonito i już mam. Tylko raz zerknęłam do środka, żeby sobie całą przyjemność zostawić na 1 lipca**, kiedy to zaczynam Nowe Życie. Nawiasem mówiąc ten hiszpański był dwa razy grubszy.
A w pracy wczoraj pytam tejże koleżanki, jak to będzie właśnie 1 lipca i dowiaduję się, że jednak powinnam jeszcze być, bo na pewno będą telefony i problematyczne sprawy do rozwiązywania.
No to się pięknie zaczyna Nowe Życie, kurna. Że tak powiem prawie po fińsku 🤣 Nie ma, jak sobie coś zaplanować, czy to Nowy Regał czy Nowe Życie.
Matko jedyna, żebym ja nie zapomniała zamknąć działalności z tego wszystkiego. Odciąć się grubą kreską.
A właśnie, przypomniało mi się: dostałam list, w którym Poczta Polska prosi, a właściwie żąda, cobym zarejestrowała jakiś odbiornik, znaczy jako firma. Kumacie - tak się wzięli za robotę, że sobie ściągnęli adresy firm i wysyłają do nich upomnienia 😂 No, życzę powodzenia! Wyrzuciłam od razu do kosza i teraz żałuję, bo to taka ciekawostka. Przypomniało mi się, gdy przechodziłam przed blokiem obok samochodu, którego młody właściciel czyścił to i owo w takt muzyki. Ciekawe, czy płaci za radio w tym samochodzie 🤣
Co poza tym? Byłam odebrać jakieś szpargały ze Śmieciarki gdzieś na Płaszowie (na przykład ramkę na zdjęcie i różne notatniki, na to ja jestem pies od zawsze) i cóż zobaczyłam.
Dom poniżej na pewno nie jest numerem jeden w dziedzinie opanelowania fotowoltaicznego, ale jednak robi wrażenie 😂
A wracając podjechałam do jednej knihobudki i wyhaczyłam dwa kryminały 😍 Przy czym ta Gordon nie wiem, czy jest kryminałem, czy tylko o kryminalnej tematyce.
* Oczywiście jeden z kolejnych planów na emeryturę to schudnąć. Ha ha ha.
** A teraz właśnie przeczytałam na fejsbuku, że WAŻNYCH RZECZY NIE ZACZYNA SIĘ W PONIEDZIAŁEK 🤣 No i sprawdza się.
Przyszedł kolejny alert i wiatr faktycznie się wzmaga. Niestety w ostatnich dniach zniszczyło mi kwiatki w skrzynkach od północnej strony 😢
Nie składać kanapy - jak nie złożysz, na pewno przyjedzie :-) , Viva
OdpowiedzUsuńTo samo mi przyszło do głowy 🤣 tylko wtedy chyba na suficie sobie ten regał złoży 😂
UsuńAlez sie u Ciebie dzieje!!!! Prawie jak u mnie z ta przeprowadzka.
OdpowiedzUsuńWkurzylby mnie ten stolarz a z drugiej strony czlowiek jest zalezny od tych fachowcow i boi sie obrazac by nie stracic.
Zycze powodzenia z tym stolarzem.
Mimo ze wlasciwie nie powinnam wzielam z biblioteki nowe ksiazki, tym razem tylko 3 wiedzac ze nawet tylu nie przeczytam gdyz do mnie nadchodzi ostateczne pakowanie itd wiec kiedy czytac? Ale poczytam bodaj przy posilku a jesli nie dokoncze czytania i oddam to nie problem bo specjalnie wybralam takie czytane wczesniej czyli strata nie bedzie wielka. Znasz mnie - moje ksiazki to takie od 400 stron wzwyz . I pisane maczkiem. Nie wiem dlaczego ale takie mi najbardziej "smakuja".
Corka wypatrzyla ze na Florydzie bede miec biblioteke w odleglosci na rzut beretem a to mnie ucieszylo poniewaz z reguly chodze do nich co tydzien.
Niestety - z fachowcami tak jest... To przecież już trzeci, od czasu Nowej Kuchni. Drugi robił mi regał do szafy i też umawiał się i odwoływał, ale przede wszystkim był drogi - zgodziłam się na jego cenę, bo bardzo tych półek potrzebowałam. Jedyny, z którym nigdy nie miałam problemów, nie jest już stolarzem :(
UsuńZ tą bliską biblioteką super będziesz miała! Pozostaje mieć nadzieję, że dobrze zaopatrzona 😉
Masz nadzieję, że podręcznik angielskiego pomoże Ci lepiej rozumieć dialogi w anglojęzycznych filmach - życzę powodzenia, ale moje doświadczenie mówi, że tego trudno się nauczyć z podręcznika. Na dodatek w nowych filmach dialogi prowadzone są coraz bardziej niechlujnym językiem - to jest zgodne z rzeczywistością - niestety.
OdpowiedzUsuńChciałabym poszerzyć słownictwo, to raz - takie ogólne, mniejsza o super współczesny język. A druga sprawa to jednak gramatyka. Rozumieć to jedno, ale potrafić prawidłowo użyć, to drugie, trudniejsze niestety.
UsuńPodręcznik ma służyć takiej bardziej systematycznej nauce, a chcę to uzupełniać jakimiś filmikami z YT.
Nasz fachowiec raz miał pogrzeb, innym razem był u dentysty.
OdpowiedzUsuńNie widziałam schodów o różnych stopniach w połowie...mieli fantazję:-)
Przeglądałam właśnie moją zakładkę z książkami i niektórych nie pamiętam w ogóle...i teraz nie wiem, czy to wina mojej pamięci, czy błahej treści?
Fachowcy... od wymyślania wymówek.
UsuńJa takie schody widziałam, ale tylko we wnętrzu, drewniane, prowadzące na antresolę. Natomiast zewnętrznych też nigdy 😁
Co do niepamiętania - kliknęłam na tag literatura fińska tu na blogu i wyszła mi książka pożyczona z biblioteki - gdyby mnie ktoś zapytał czy o tytuł czy o autora, w życiu bym nie powiedziała, że czytałam 🤣
Jakieś 10 lat temu umawiałam się pewnego wrześniowego dnia z Panem Stolarzem na duuuuże zlecenie, ale też stolarnia była duża. Na kiedy? pyta Do świąt by Pan zdążył ? Do 11 listopada ?? przestraszył się lekko . Do świat , do grudnia.
OdpowiedzUsuńA do tych Świąt .... do tych Świat to ja Pani dziesięć razy te meble zdążę zrobić.
Oczywiście przed świętami się nie pojawił, telefonów nie odbierał , przyzwyczailiśmy się bez tych drzwi i szafek....aż tu nagle w wigilię ROK PÓŹNIEJ wpada z całym majdanem i zabiera się za montaż.
co ciekawe właśnie zbliżamy się do kolejnego remontu i już mamy obgadaną stolarkę z tym właśnie Stolarzem, bo to jest naprawdę dobry stolarz
To było po prostu qui pro quo - on od początku myślał o świętach za rok 🤣🤣🤣 Jaki słowny!
UsuńGordon, której jestem fanką, to o ile pamiętam, opowiadania, a jakże, kryminalne. O mecenasie Zamorskim, bohaterze kilku jej książek.
OdpowiedzUsuńJak słusznie zauważyła Serpentyna, z fachowcami trzeba jak z jajkiem, oj nie lubię tego.
Agata
Gordon nie czytałam, ale kojarzę, że niedawno jakąś inną jej książkę przywlokłam 😁
UsuńWspółczuję. Chyba nic więcej nie napiszę, bo nie ręczę za słownictwo. Może tylko, że nigdy nie mogłam zrozumieć, jak można tak traktować swoich klientów.
OdpowiedzUsuńAleż jak najbardziej można, skoro fachowców jak na lekarstwo, a klientów na pęczki!
UsuńBBM: Czy to o tej Pawlowskiej pisał Szczygieł w jednej ze swoich czeskich książek?
OdpowiedzUsuńOwszem, pisał, tylko nie pamiętam w której 😁
UsuńNie pamiętam, czy w książce (tzn. pamiętam, że na pewno nie czytałem o Pawlowskiej w żadnej z książek Szczygła, które czytałem, więc przynajmniej kilka by można wykreślić), ale jest o niej tekst w Wysokich Obcasach (05.03.2005).
UsuńMariusz Szczygieł: Halina Pawlowska, czeska Bridget Jones
Całe Czechy wiedzą, że już jako trzynastolatka niżej pasa zamieniła się w kloc. Biust urósł jej w dwa lata do rozmiaru stanika D. I nie był to koniec tego procesu, który trwa nadal. Między biustem a rozbudowanym dołem miała zaskakująco szczupłą talię. Kolega, który mokrymi od deszczu liśćmi gładził jej policzek, powiedział: "Jesteś gruba jak hipopotam". Skończyła wtedy dziewięć lat i te słowa starannie przechowuje w sobie do dzisiaj. Szufladka z nimi wysuwa się sama, zawsze wtedy, gdy jej się nie wiedzie. Rówieśnicy zwali ją "sinica", bo nieudolne próby w różnych dziedzinach sportu pozostawiały na jej ciele siniaki. Nazywali ją też "pomidor", bo przy najmniejszym wysiłku dostawała czerwonych wypieków, które znikały dopiero po paru godzinach.
Halina Pawlowska w tamtym czasie się nie powiesiła i wyjaśnia to w książce pt. "Dlaczego się nie powiesiłam". Bo ona się chciała utopić. W wannie zamykała pod wodą oczy, wstrzymywała oddech, ale woda wylatywała górnym odpływem. "Byłam tak wielka, że w normalnej wannie wypierałam całą wodę niezbędną do utopienia się".
Co tydzień od sześciu lat prowadzi w czeskiej telewizji talk-show "Bananove rybieky", czyli "Bananowe rybki". Raz rozmawia w cyklu "Jak przeżyć..." (męża, Wigilię, teściową, swoje gorsze ja, diety, dobre wspomnienia itp.), innym razem "Jak skorzystać z..." (męża, Wigilii, teściowej, gorszego ja...).
UsuńNie jest Drzyzgą, bo pisze też bestsellery (12 tytułów, milion sprzedanych egzemplarzy w tak małym kraju jak Czechy!). Jest jednak więcej niż Grocholą, bo szefuje tygodnikowi o życiu gwiazd. Ale nie jest Resich-Modlińską, bo pisze scenariusze kultowych komedii. Tylko że jest więcej niż Bareją, bo jest też Drzyzgą. Jednak koło się nie zamyka, nie jest bowiem typową Drzyzgą - nie tylko słucha, ale jeszcze nałogowo opowiada o sobie.
W Czechach nie sprzedał się dobrze (to znaczy tak, jakby mógł) "Pamiętnik Bridget Jones". Dlaczego? Odpowiedź jest jedna: bo była tam już Pawlowska. Prawdziwym bohaterem jej książek jest ciało i biust. W jednym z opowiadań rodzice chłopaka wchodzą do domu i widzą "bezkształtną masę leżącą obok ich syna. To byłam ja".
Całe Czechy wiedzą, że niedawno dała się zaprosić pewnemu zamożnemu mężczyźnie na szampana. Miał antyki i efektowną łazienkę. Spytał, czy nie chciałaby się wykąpać. Czekał na nią w salonie i palił cygaro. Gdy wychodziła z wanny, poślizgnęła się. Wybiła drzwi, upadła i przejechała po śliskiej marmurowej podłodze wprost pod biurko. "Chciałam być elegancka, chciałam być wampem, chciałam być Ofelią, a leżałam potłuczona, ciężka i zaklinowana pod biurkiem z przełomu stuleci".
UsuńZaczął ją ciągnąć za ręce, za nogi, za głowę, ale bez sukcesu. Pocił się, denerwował, aż w końcu spytał: "N-a-p-r-a-w-d-ę nie możesz się chociaż trochę skurczyć?!". "P-o-w-a-ż-n-i-e nie jesteś w stanie się obrócić?!".
Aż wreszcie: "To chyba będziemy musieli odciąć nogi!". Doszła do wniosku, że nie miał na myśli biurka, ubrała się i wyszła.
Całe Czechy są przekonane, że wiedzą, jak Pawlowska straciła dziewictwo. "Cnota - zacytowała kiedyś Murphy'ego - chwalcie ją dziewczyny u siebie, najlepiej w sobotę wieczorem, kiedy siedzicie samotnie w domu".
UsuńMimo że jej książki uważane są za oddechovą literaturę, czyli "literaturę odpoczynku" (znaczenie ciut inne niż "literatura rozrywkowa"), i mimo że kreuje się na ekshibicjonistkę, najpoważniejsze dzienniki w kraju proponują jej obszerne wywiady. Nie jest czeskim kuriozum w rodzaju Dody Elektrody, raczej partnerką do rozmowy dla czeskiego Jacka Żakowskiego.
Streszczenie pierwszych trzech stosunków:
Usuń1. Miała 17 lat, Petr ciut więcej. Lubił ją, bo była postrzelona i nosiła pod pachą rzeźbę Matki Boskiej z pomarańczowej gliny. Jednak Petr jej miłość przyjmował tak jak placki ziemniaczane, które mama smażyła w każdą środę. Do zbliżenia doprowadziła więc sama. (- Tak strasznie chciałam mieć pewność, że ktoś chce mnie mieć, że chce kochać moje ciało). Niestety, nadszedł ten poniżający moment, gdy miała ściągnięte do kolan elastyczne majtki i sama musiała się oswobodzić. - Pamiętając przy tym, jak odpychająco muszą wyglądać moje uda z kolanami nie wielkości pomarańczy, lecz olbrzymich przejrzałych grejpfrutów.
2. Petr powiedział, że było fajnie i kiedyś do niej dryndnie. Ale nie dryndnął. Wyjechał do domu na wsi, więc namówiła koleżankę, że pojadą do niego. Petra nie było, lecz wokół kominka siedziało kilku mężczyzn i pięć (tak pamięta) starych kobiet. Miały między 34 (jak utrzymuje) a 40 lat. Ona miała biały podkoszulek, a pod nim sterczące piersi. (- Zawsze wyglądałam, jakbym specjalnie je ustawiła). Kobiety od razu to doceniły, bo kąciki ust tak im wykrzywiły policzki, że wyglądały jeszcze starzej. Nagle na ścianie zobaczyła zdjęcie Petra z dzieciństwa i tak na nią podziałało, że wprost na swój biust wylała kieliszek czerwonego wina. (- Wyglądałam, jakby mnie ktoś ugodził w samo serce). Ojciec Petra, wysportowany blondyn, inżynier, zaprowadził ją do łazienki i przechylił przez wannę. Nie zdążyła zaprotestować, a jej najintensywniejsza erotyczna myśl zawierała słowo "inteligencja": "Widzisz, kochaneczku, twój tatuś mnie chce. Jaki on jest inteligentny!".
3. Kiedy wymknęła się z łazienki, na korytarzu stał brat Petra Max. (- Wstyd skazał mnie do końca wieczoru na milczące nieistnienie). Urażone kobiety szybko wyszły, ona miała przenocować w pokoju na poddaszu, a pijaną koleżankę zostawić pod kominkiem. Pan inżynier natychmiast zamknął za sobą drzwi, zatkał jej usta i szeptał: "Kociątko...". Ale do pokoju zastukał Max, że musi z nią pilnie mówić. Odpowiedziała, że jak tylko się ubierze, to przyjdzie. Inżynier poszedł (niechętnie), a ona weszła do Maksa i bez słowa położyła się obok. Mówił do niej, lecz nie "kociątko", tylko: "Kurczę, jesteś kobietą. No najprawdziwszą kobietą!".
Być może podczas tej nocy ujawnił się prawdziwy rys osobowości Haliny Pawlowskiej (jak sądzą całe Czechy) lub rys osobowości jej bohaterek (jak utrzymuje Halina Pawlowska). Ów rys wyraża się jej słynnym stwierdzeniem: "Charakter milczał, mówiło ciało".
UsuńMaksa, Petra i ich tatę spotkała któregoś niedzielnego popołudnia w szpitalu. Minęło 20 lat. Pan inżynier miał poważne problemy z prostatą.
"Chciałam być piękna i z kimś chodzić" - mówi główna bohaterka jej pierwszej książki "Zdesperowane kobiety postępują desperacko", która niedługo wyjdzie w Polsce. Można odnieść wrażenie, że według jej bohaterek dla kobiety dziewictwo i kobiecość to jedyna przepustka do świata. Dziewczyna wie, że jest tyle warta, ile seks, jaki można z nią mieć. I to jest motorem jej działań.
Elfriede Jelinkova (społeczeństwo czeskie nadal utrzymuje, że kobieta musi przynależeć do mężczyzny, więc w Czechach nawet Marilyn Monroeova przynależy do nieistniejącego pana Monroe), a więc Elfriede Jelinkova nazwałaby to może "bezwstydnym usiłowaniem, by stać się pragnieniem jakiegoś samca. Z tym że nigdy nie będzie pewna, czy chciwie pożądając akceptacji, nie spadnie na mężczyznę niczym młot".
Sumując: Kobiety chciałyby za to Halinę ukarać. Biały podkoszulek wygląda jak zakrwawiony (do kary nie mogło nie dojść, symbolicznie ukarała się sama).Męskość w rezultacie przegrywa (ma kłopoty z prostatą).
UsuńKiedy w willi Haliny wjechaliśmy na piętro (zainstalowała windę w jednopiętrowym domu, bo powinien być "przyjazny niepełnosprawnym") i usiedliśmy w jej gabinecie, jeszcze nim nalaliśmy szampana (szampana, jak mówi, pije codziennie od listopada do lutego), wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Gdyby pan chciał znać numer mojego biustu, to proszę zapisać: miseczka F, inaczej szóstka!
Bodajże w felietonie "O żonglowaniu piersiami" wspomina sprzedawczynię, "gładką jak termometr", która poproszona o odpowiedni stanik krzyczy (z naciskiem na "w ogóle"): - Chyba nie chce pani powiedzieć, że takie biustonosze się w ogóle produkuje!
Halina Pawlowska umie ze swego biustu wypuścić powietrze.
- Drodzy widzowie, byłam raz u koleżanki, która posadziła mnie na tapczanie, gdzie jej siedmioletni synek miał rozłożoną kolejkę elektryczną. Zaraz zaprotestował, ale koleżanka upomniała go, że ciocia ma prawo siedzieć, gdzie chce. "No dobrze" - powiedział malec, wodząc po mnie i po moim biuście wzrokiem. "Uznam to za sytuację, że na tory weszła krowa" (śmiech na widowni).
UsuńCzy człowiek wyśmiewany w dzieciństwie może chcieć powielać tę sytuację w dorosłym życiu?
- Tak, żeby uzyskać kontrolę. Śmieją się, lecz ja mam na to wpływ. Teraz ja decyduję o tym, kiedy będą się ze mnie śmiać.
Halina Pawlowska jest ciekawa, czy w Polsce kręcimy jakieś komedie. Gdyby w Czechach powstało rocznie tylko 15 komedii i żaden film innego gatunku, mówiłoby się, że kinematografia miała udany rok. W Czechosłowacji reżim co tydzień przez 45 lat dołączał do swojej gazety "Rude Pravo" kolorowy dodatek satyryczny. Właściwie bez śmiechu Czech nie może przeżyć żadnej tragedii. Jej zdaniem to śmiech nadaje rzeczom właściwą miarę. "Dopiero wtedy - pisze - to, co ważne, ponure i ciężkie będzie dokładnie takie, jakie ma być".
Halina jest ciekawa, jak u nas przekłada się na życie powiedzenie "Pokaż Polakowi przepaść, a skoczy w nią od razu". Tylko że śmiech pomaga, ale i zakłamuje. Cierpienie da się zaśmiać, lecz to nie pozwala tak naprawdę zmierzyć się z przykrymi uczuciami.
Usuń- Tak. I ja tych uczuć nie chcę - mówi otwarcie.
Dzięki temu, że występuje w telewizji, ludzie przestali ją brać za prostytutkę.
- Zakłada się, że kobieta o dużym biuście jest wyuzdana, a nawet wulgarna - stwierdza.
- Nieeee - oponuję.
- Wiem, co mówię. Sądzi się też, że taka kobieta jest z natury osobą powierzchowną.
(więcej może nie będę wrzucał, bo dużo tego, to chyba jeszcze nawet nie połowa teksty Szczygła) Czytałbym Pawlowską.
UsuńZaglądam, było 16 komentarzy, a jest 27! Co jest! A to Ty dałeś w odcinkach Szczygła o Pawlowskiej 😂 Dzięki!
UsuńTutaj się zapowiadają "Zdesperowane kobiety..." ale w końcu nie wiem, czy wyszły.
A nie, wróć! Wyszły, w W.A.B. No i "Dzięki za każdy nowy ranek". Może mają w bibliotece?
Chciałem wrzucić wszystko normalnie, w jednym wpisie, ale nie da się. Jest ograniczenie odnośnie długości komentarza i dlatego tyle tego wyszło, musiałem dzielić tekst Szczygła.
UsuńWiem, wiem. Dziękuję, bo to wymagało sporo pracy :)
UsuńPrzyjemna ilustracja. Jest w książce takich więcej?
OdpowiedzUsuńBieda z tymi fachowcami.
Tak, jest ich więcej. Autorką jest Erika Bornová.
Usuńhttps://www.artlist.cz/en/erika-bornova-320/
Ta pierwsza od razu mnie chwyciła za serce, bo poznałam miejsce 😁