sobota, 21 września 2024

Hanna Ożogowska - Przygody Scyzoryka


Chapsnęłam z półki w Jordanówce, no bo tak jakby w serii wydane. Nie mówiąc o tym, że w życiu nie słyszałam o żadnym Scyzoryku Ożogowskiej.

No, ale jest to dla młodszych dzieci i bardzo jakieś takie smrodkowo-dydaktyczne, więc aktualnie mam zagwozdkę: zostawić sobie mimo wszystko czy wydać dalej. Bo nie wydaje mi się, żebym kiedyś chciała do tego wrócić, ale z drugiej strony - ta seria.

To jest mój stan Ożogowskiej. Te na górze to właśnie seria Scyzoryka, te na dole to reszta i jak widać Ucho od śledzia jest podwójne, bo nie mogę się zdecydować na wydanie któregoś egzemplarza 😂 natomiast Głowa na tranzystorach jest w fatalnym stanie i zostanie podmieniona, jak tylko trafię na lepszą gdzieś na Śmieciarce.


W Scyzoryku podają skład całej serii (8 sztuk) i jest jeszcze Złota kula i Za minutę pierwsza miłość. Właśnie sobie uświadamiam, że przecież tę pierwszą mam, tylko gdziesik schowaną (i spoza serii), natomiast ostatniej nie - i to jest ból, kruca.

 Początek:


 

Koniec:


Wyd. Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1987 (wydanie III), 87 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 11 września 2024 roku

 

Wiedziałam, że nie będzie LETKO we wrześniu z tym powrotem do pracy na chwilę, ale przerosło to moje wszelkie obawy... Zero czasu na cokolwiek poza siedzeniem przed komputerem. W dzień i w nocy. Dzisiaj pierwszy raz mam wrażenie, że nieco się uspokaja i bardzo możliwe, że się odkleję chociaż na pół dnia od biurka i telefonu. Żeby się z kolei poświęcić kąpieli Ojczastego etc. (sobota - dzień gospodarczy), więc zysk średni, no ale. Rano nawet zrobiłam przebieżkę - matko jedyna, pięć stopni, jak to możliwe!?!


 W domu walczymy z okropnym trzaskaniem drzwiami od łazienki przez Ojczastego. Ja po prostu podskakuję za każdym razem. Córka usiłowała mu jakoś wytłumaczyć, że ma tego nie robić, ale nic nie pojął, za to zirytowany rzucił:

- Nie zawracaj mi głowy!

Ma przecież chłop na głowie tyle spraw 🤣 

Ja też próbowałam gestami, ale nic z tego, jak trzaskał tak trzaska. 

Wobec tego chwilowo mamy tam powieszoną rolkę papieru toaletowego (za pomocą taśmy klejącej), ale co trochę spada. 

Któregoś dnia na pewno coś się wymyśli 😉



 

I oto już dochodzi w pół do dwunastej, jeszcze tylko udam się w kierunku czajnika i pozwolę sobie na pół godzinki relaksu, a potem zabieram się za kąpanie. Przepraszam, że do Was nie zaglądam, jest to naprawdę teraz bardzo absorbujące, nawet na powódź nie miałam czasu.


 

Z powodu zarówno pracy jak i deszczy sytuacja na froncie przebieżek w niektóre dni nie wyglądała najlepiej. Najlepiej było w ostatni wtorek, kiedy przyjechał brat - tradycją jest zawsze spacer z Ojczastym i gdy się na niego udaliśmy, okazało się, że brat pragnie nabyć obwarzanki, więc tak szliśmy przed siebie i szliśmy i pierwsze obwarzanki spotkaliśmy dopiero na Bagateli 🤣 a potem szliśmy z powrotem i w ten oto sposób zrobiłam normę praską, 8 kilosów 😂

Niedziela: 10.167 kroków - 5,4 km

Poniedziałek: 2.983 kroki - 1,8 km

Wtorek: 12.633 kroki - 7,3 km

Środa: 5.394 kroki - 3,6 km

Czwartek: 5.320 kroków - 3,4 km

Piątek: 2.133 kroki - 1,4 km

Sobota: 2.524 kroki - 1,6 km

Niedziela: 7.939 kroków - 4,3 km

Poniedziałek: 8.539 kroków - 5,1 km

Wtorek: 14.072 kroki - 8 km

Środa: 3.816 kroków - 2,2 km

Czwartek: 10.045 kroków - 6,2 km

Piątek: 6.876 kroków - 4 km

54 komentarze:

  1. znam tylko "Głowę na tranzystorach"...
    powódź mnie nie ugryzła bezpośrednio, chodź mam ją niedaleko, ale w ramach dalszych skutków wywaliła mi z grafika wyjazd do Kraka, trwają prace nad nowym terminem...
    kiedyś, jeszcze w Wawie mieszkał u nas pewien samodzielny ojciec z córką i szczeniara też uparcie trzaskała drzwiami... tatuś próbował tłumaczyć, perswadować, ale w końcu skapitulował i ze słowami "nie chcę, nie popieram, ale muszę" zakończył sprawę metodą przez dupę do głowy... też nie popieramy, ale tym razem okazaliśmy zrozumienie... pomogło zresztą, trzaskanie się skończyło...
    p.jzns;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. */joł!... napisałem "chodź" zamiast "choć", niezła siara, LOL...

      Usuń
    2. Teraz w internetach to norma, TAKŻE się nie przejmuj😅
      Agata

      Usuń
    3. Och, ta metoda by w tym wypadku nie pomogła 😂 problem w tym, że on nie wie, o co chodzi. Przecież nie słyszy, że trzaska.

      Usuń
  2. Jak dobrze ze od blogowania trzymal Cie brak czasu a nic gorszego - bo juz zaczynalam sie bac o Ciebie!
    Glowilam sie nad sposobem zapobiegania trzaskaniem drzwi i nic nie wymyslilam. Co znam tyczy drzwiczek domykanych jak te od kuchennych szafek. Szkoda ze mowa o drzwiach lazienki z ktorej moga dochodzic zapachy wiec musza byc zamkniete bo gdyby tyczylo innych moglabys ich czesc obkleic tasma uszczelniajaca i wtedy nawet gdyby ojciec nimi chcial trzasnac nie robilyby huku.
    Milego wypoczynku w czasie weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, już chciałam alarmować!
      Trzaskanie jest nie do zniesienia, wnuczki mojej sąsiadki walą drzwiami wejściowymi, oby z futryny te drzwi nie wypadły!
      Trzymaj się!
      jotka

      Usuń
    2. Bedę nad tym myśleć, jak skończę z tą robotą 😉
      Widziałam wczoraj w Castoramie jakieś odbojniki, ale to chyba nie za bardzo.

      Usuń
  3. imponują mi twoje kroki.
    trzaskania osobiście nienawidzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest to nie do zniesienia dla każdego (oprócz trzaskających).

      Usuń
    2. Ożogowską czytałam...dawno temu.

      Usuń
    3. Chłopak na opak i Głowa na tranzystorach.

      Usuń
    4. Ja sobie od czasu do czasu wracam 😀

      Usuń
  4. Chyba Ożogowskiej w dzieciństwie w ogóle nie czytałem. Tytuły kojarzę, ale żebym któryś znał... nie pamiętam. Mam gdzieś zeszyt ze spisem lektur z podstawówki. Jeśli kiedyś sobie przypomnę, gdzie go schowałem (bo wiem, że specjalnie przywiozłem któregoś roku ze wsi i nawet przez moment miałem na dolnej półce w regale) to może się dowiem jak z tą Ożogowską było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś co prawda młodszy... ale powinieneś był jeszcze czytać 😁
      Szkoda, że mnie się takie zeszyty nie zachowały.

      Usuń
  5. No nareszcie, myslalam, ze tak sie powodzią przejęłaś czy co, że nie piszesz. A to robota!
    Mam to samo wydanie Scyzoryka. Moje dzieci były zachwycone, ja z dzieciństwa go nie znałam. Jest bardzo fajnie napisany, wielu polskich autorów pisze tak drętwo, że musiałam na żywo przerabiać treść, tutaj nie - prosty, zrozumiały dla kilkulatków język.
    Trzaskanie miałam w moim pierwszym własnym mieszkaniu, ludzie walili bramą wejściową, która była pode mną. Aż mnie budziły te huki, okropność. Administracja okleiła gąbką, wytrzymała ze dwa dni. W końcu kupiłam stopery I wreszcie mogłam się wysypiać
    Czego i Tobie życzę
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ten Scyzoryk był za bardzo łopatologiczny, alem ja nie target 😁
      Trzaskanie w dzień to również okropność.

      Usuń
  6. Obawialam sie, ze przerwa z powazniejszego powodu. Kroki imponujace. Co do okladki to zdecydowanie a druga/ostatnia do zatrzymania. Niestety nie pamietam tych ksiazek, chociaz tytuly znajome.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że ta ostatnia - bo zresztą z mojej ulubionej cieniowanej serii 😍

      Usuń
  7. Właśnie sobie oglądam niemiecki film romansowy, ale całkiem spoko, który się dzieje w Pradze i pomyślałam o Tobie (możesz język potrenować), Ein Sommer in Prag https://youtu.be/ezEyMC_GgZw?si=1GITUvkVttSVLNlV
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te... jakie potrenować 😂 do niemieckiego to ho ho i trochę 🤣 Właśnie w tych dniach szłam do Lidla, a tu patrzę pod drugą klatką drugi tom wielkiego słownika niem-pol, więc w tył zwrot i zaniosłam go do budki (już go nie ma). Ale przez chwilę myślałam, czy by sobie nie zatrzymać na okoliczność przyszłych lektur... Jednak to tak daleko, że nie będę zajmować miejsca... do tej pory i tak się trafi inny 🤣
      Film oblukam jednakże, a nawet może go sobie ściągnę, żeby mi nie umknął!

      Usuń
    2. Niestety nie ma go w mediatece (to serial ZDF, ale każdy odcinek jest odrębny), a na YT brak napisów. Ale zerknij.
      A.

      Usuń
    3. Zerknęłam na początek i jakoś mi się wydaje znajomy... a czy to możliwe, żeby był też taki w Wenecji?

      Usuń
  8. Dawno, dawno temu czytałem wiele książek Ożogowskiej, świetne! Szczególnie "Chłopak na Opak" i "Głowa na Tranzystorach".

    P.S. A jak się miewa osiedlowa półka z książkami? Czy nadal pani kioskarka uważa ją za zagrożenie dla swojego "biznesu"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, źle jest.
      Donosiłam tam książki i sprzątałam tylko wieczorami, gdy było zamknięte. Wczoraj jednakże się napatoczyłam na nią (myślałam, że wieczorem będzie chłopak - "nie, bo nie ma ruchu, to ona sama siedzi"), a tak jej unikałam.
      Oczywiście ta sama śpiewka. Ludzie nie kupują, skoro mogą mieć za darmo. Ona porozmawia chyba z prezesem.
      No. Więc chciałabym ją ubiec i iść do spółdzielni, ale muszę znaleźć czas. Żeby grzecznie powiedzieć o tym problemie i zapytać, czy mogą znaleźć inne miejsce.
      Nawiasem - " w tym miesiącu dołożyła dwie emerytury do kiosku (bo była czternastka)". A zamknij że budę!

      Usuń
    2. A może napomknij pani kioskarce, że jeżeli nadal będzie robiła problemy, to wkrótce na Twojej półce pojawią się bezpłatne papierosy, "bo ludzie coraz częściej rzucają ten nałóg i nie mają co zrobić z kupionymi papierosami."

      A swoją drogą co za charytatywna osoba, że dokłada swoje emerytury do kiosku! Powinna założyć organizację filantropijną.

      Usuń
    3. 🤣🤣🤣
      O papierosach już nadaje od dłuższego czasu, w związku z planowaną podwyżką akcyzy: że ludzie przestaną kupować właśnie. Ona tam sprzedaje papierosy na sztuki też. I na krechę. A mówiła, że ma zarobku 8-10 groszy - ale nie dojdziesz, czy na paczce??? Bo tak niby sugeruje...

      Z tym dokładaniem to jest tak, że dostała spadek po siostrze. A w ogóle ma 80 lat i jeśli nie zmusi się do wyjścia z domu, czego powodem jest właśnie kiosk, to zalegnie przed tv i po ptakach. Dlatego woli dokładać. Tak mówi. Chce pracować. Dzwoniła nawet do MOPS-u, chcąc się przyjąć do opieki nad starszymi ludźmi, ale gdy usłyszeli, ile ma lat, to powiedzieli, że ona sama opieki potrzebuje.

      Ja nie chciałabym, żeby miała poczucie krzywdy z mojego powodu.

      Usuń
    4. Rozumiem Twoje obiekcje i faktycznie, półeczkę można przenieść. Wiadomo, że darmowe stare książki nie są dla niej konkurencja, ale nie przetlumaczysz...

      Agata

      Usuń
    5. "...Ona tam sprzedaje papierosy na sztuki też. I na krechę..."

      Nie miałem pojęcia, że gdziekolwiek się sprzedaje papierosy na sztuki oraz na kredyt. Ostatni raz kupowałem papierosy na sztuki w latach 70. XX wieku, na Perskim Rynku w Warszawie, a o sprzedaży "na krechę" czytałem w książkach-że miało to miejsce przed wojną i w czasie depresji.
      Osobiście o wiele bardziej obawiałbym się odzyskania tych "pożyczonych" pieniędzy niż "strat" z powodu używanych książek. A swoją drogą to rozumiem kobietę, to zajęcie pewnie trzyma ją przy życiu i daje jej jakiś cel. Może na półce z książkami ustawić puszkę na dobrowolne datki? Pewnie więcej "zarobiłaby" na książce niż na papierosie!

      Usuń
    6. A gdzie w Warszawie był Perski Rynek, pierwsze słyszę?
      Agata

      Usuń
    7. Agata: Perski Rynek był na Rynku Mariensztackim. O ile pamiętam, potem gdzieś się przeniósł, ale lokacji nie mogę sobie przypomnieć-chyba to był jakiś stadion czy obiekt sportowy.

      Usuń
    8. To chyba osiedlowe lumpy kupują na sztuki. A na krechę byłam świadkiem więcej niż raz, że ktoś przychodził oddać pieniądze.
      Generalnie kupowanie na krechę kojarzy mi się z wiejskimi sklepikami, to się tam chyba nazywa "na zeszyt". Tereny popegieerowskie etc.

      Usuń
    9. Mi kupowanie na krechę kojarzy się z dawnymi czasami, nie wiedziałam, że to nadal funkcjonuje.
      Jacek, dzięki, nie słyszałam o tym. Akurat wczoraj byłam tam na kawie - na rynku Mariensztackim znaczy się. Urocze miejsce.
      A.

      Usuń
    10. Właściwie to u nas nie ma sprzedawania "na krechę" lub na "zeszyt", ale za to jest masę punktów, gdzie można otrzymać szybko pożyczkę lub "zaliczkę" na poczet wypłaty w pracy czy też momentalnie spieniężyć czek. Oczywiście, nie za friko-są różnego rodzaju opłaty, a do tego astronomiczne odsetki. Korzystają z tego głównie ci, którzy nigdy nie powinni żadnych pieniędzy pożyczać i którzy nawet czasem nie posiadają konta bankowego.

      Mariensztat był opiewany w piosenkach i pokazywany w wielu filmach, to było pierwsze osiedle zbudowane po wojnie w Warszawie. Gdy popatrzyłem na Rynek Mariensztacki przez Google Street View, to dużo się nie zmienił od "moich czasów". Z pewnością przyjemne miejsce na wypicie kawy!

      Usuń
    11. ". . . Generalnie kupowanie na krechę kojarzy mi się z wiejskimi sklepikami, to się tam chyba nazywa "na zeszyt". Tereny popegieerowskie etc. . . "

      Przez 2 lata mieszkałem na wsi, w PGR, i rzeczywiście przypominam sobie, jak moja mama nie płaciła gotówką, tylko sklepowa wpisywała zakupy do zeszytu. Może w ten sposób było wygodniej, bo się nie nosiło pieniędzy (nie przypuszczam, aby robiła to z ich braku)? W pewnym sensie był to zaczątek kart kredytowych. . .

      Usuń
    12. Jacek, mi się przedwczoraj w palącym słońcu skojarzył z Włochami, szkoda, że tu nie można zdjęć wstawić - mnóstwo zieleni, a domy w kolorze ochry i sieny palonej. Fajnie się "spatynowały", kto nie wie, nie domyśli się, że nie mają kilkuset lat. Przyjemnie było popatrzeć na rynek z kawiarnianego ogródka. W tym roku lato w Polsce trwa i trwa bez końca😄.
      Agata

      Usuń

    13. Agata: Czasami aż się prosi wstawienie zdjęcia. . . Nieraz dodaję linki do zdjęć, jeżeli jest to możliwe. Widzę, że zegar na ścianie domu na Mariensztacie nadal istnieje (ciekawe, czy wskazuje dobrze czas?)
      To o nim śpiewała Irena Santor w "Małe mieszkanko na Mariensztacie":

      Niech będzie jakiś kilim i kwiaty na kominku
      Kupimy jakiś serwis, kupimy jakieś szkło
      Zegara się nie kupi, bo zegar jest na rynku
      Pan to rozumie – akcja O

      Faktycznie, Mariensztat, który ma zaledwie ponad 70 lat, wygląda o wiele antycznej i rzeczywiście może przypominać Włochy (w których nigdy nie byłem). A co do zieleni, to zawsze jestem miło zaskoczony, oglądając ją w Warszawie-gdy tam mieszkałem, było jej bardzo mało, właściwie dopiero sadzono drzewka na nowo wybudowanych osiedlach. Gdy przyleciałem do Kanady i zbliżaliśmy się do Toronto, z okna samolotu od razu rzuciły mi się w oczy przepiękne, ogromne tereny zielone, które wówczas w Warszawie należały do rzadkości.

      Mariensztat zawsze będzie mi się jednak kojarzył z Perskim Rynkiem, na którym można było obejrzeć (i kupić) praktycznie wszystko. Do tej pory pamiętam, jak facet sprzedawał kompletnie nowe, najpewniej nigdy nie będące w cyrkulacji papierowe ruble przedrewolucyjne oraz niemiecki marki; te ostatnie, wydane w czasie hiperinflacji w latach 20. XX wieku miały denominacje nie w milionach, ale miliardach marek.

      U Minnesocie, gdzie obecnie przebywam, od mojego przyjazdu, tzn. końca sierpnia 2024 r., nadal pogoda letnia (chociaż w nocy już temperatury spadają poniżej +10 C) i dawno już nie padało-znalazłem przy drodze zaledwie kilka grzybów (a 5 lat temu zbierałem ich kilogramy bez aktywnego szukania).

      Mam nadzieję, że się nadal utrzyma do początku października 2024 r., bo pojutrze wracam samochodem do domu do okolic Toronto, ON i po drodze zamierzam spędzić przynajmniej 3 noce biwakując w Lasach Narodowych w Wisconsin i Michigan i Parkach Prowincjonalnych w Ontario pod namiotem-a jeżeli pogoda dopisze, to nawet tydzień.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    14. Ach, jak sobie tu ładnie rozmawiacie i wspominacie 😍
      => Agata
      Niech trwa i trwa to lato!
      => Jacek
      Szczęśliwej podróży powrotnej!
      Biwakowanie w lesie... brrrrr! A niedźwiedzie? 😁

      Usuń
    15. Dziękuję!

      O wiele bardziej obawiam się złej pogody (deszczu, zimna), niż niedźwiedzi. W tym roku nie widziałem ani jednego, w poprzednim tylko razy, gdy niedźwiadek przebiegł przez drogę i zniknął w lesie.

      Usuń
  9. Jakoś nie słyszałem o Ożogowskiej.
    Praca dzień i noc?
    Co tam się wyrabia?
    Nie słyszałem żeby w tej okolicy była powódź.
    Kontakt z Ojczastym, smutna sprawa, czy jakiś lekarz albo specjalista od geriatrii ma go pod opieką.
    Dobrze, że jeszcze znajdujesz czas i energię na kroki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noc to dla mnie 22.00 😁 I w teorii nie musiałabym o tej porze siedzieć i ogarniać, ale to by oznaczało, że następnego ranka się nie pozbieram z ilością roboty...
      Żadnego geriatry nie szukałam, szczerze mówiąc. Bo właściwie po co? Nie pomoże na głuchotę. A i demencja w tym wieku to też już "normalna" sprawa i nic nie pomożesz.

      Usuń
    2. Nie pozbierasz się z ilością roboty.
      Nie podoba mi się to zupełnie, nie wiem jaką masz umowę o pracę, ale jakiś limit czasowy powinien być.
      Na wiek nikt nie pomoże - racja, ale jednak mogą zasugerować jakieś rozwiązania ułatwiające życie.
      Nie wiem czy w Polsce istnieje "respite care" czyli okresowa opieka nad osobą starszą żeby dać trochę oddechu regularnym opiekunom.

      Usuń
    3. Mam teraz umowę "o dzieło", a nie na czas. Tak że nawet nie wiem, kiedy się to skończy dokładnie 😉 liczę, że powinnam do 13 października mieć to z głowy, ale pewności nie ma. W dodatku dziewczyna, która ma mnie zastąpić, może zacznie dopiero od 1 listopada, a jest taka, że chociaż w październiku już nie będzie pracować w starej swojej pracy, czyli będzie wolna, to nie kiwnie placem w nowej.
      Jednak pewna nadzieja, że jeszcze w październiku zdołają ją przyjąć, zawsze jest, więc się wolę łudzić tym 13 X.

      Mówiono mi, że MOPS (czyli opieka społeczna) oferuje coś takiego... 2 godziny tygodniowo... ale może to tylko plotka, że 2 godziny 🤣

      Usuń
    4. Acha, cóż ciężkie to dzieło.
      MOPS - najlepiej chyba sprawdzić u źródła, spójrz tutaj ==> https://yoopies.pl/c/szukam-opiekunki-do-osoby-starszej/opiekunka-z-mops

      Usuń
    5. Wielkie dzięki! Wszystko wyłożone jak na tacy. Prawda jest taka, że właściwie żadna pomoc w tym momencie nie jest potrzebna... ale dowiem się, jak by to miało wyglądać w przypadku:
      "interwencje kryzysowe: reagowanie na nagłe sytuacje, w celu szybkiej i skoordynowanej pomocy"
      Mam tu na myśli, gdybym ja się rozchorowała czy coś w tym stylu (złamanie nogi; hospitalizacja) i byłaby potrzebna pomoc nagle i już.

      Usuń
    6. nie wiem, czy korzystasz, ale jest jeszcze taka opcja: https://www.gov.pl/web/uw-mazowiecki/ustalanie-poziomu-potrzeby-wsparcia-dla-potrzeb-swiadczenia-wspierajacego mMa

      Usuń
    7. To jest dla niepełnosprawnych. Zastanawiam się, czy wszcząć procedury, jak już będę miała czas.

      Usuń
  10. Ożogowską uwielbiałam. Najbardziej "Tajemnicę zielonej pieczęci", którą na wyrywki znam na pamięć. Do dziś często rozmawiamy z koleżanką hasłami z tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawstydziłaś mnie 😉 bo nie pamiętam żadnego cytatu. Ale coś mi się zaczyna wydawać, że na starość będę czytać tylko książki dla dzieci i kryminały 🤣 więc pewnie wrócę.

      Usuń
    2. To ja się chyba starzeję, bo znajduję niewypowiedzianą rozkosz w czytaniu kryminałów.

      Usuń
    3. Niewypowiedziana rozkosz... coś w tym jest 😁

      Usuń
    4. No to ja mam odwrotnie, chyba za dużo kryminałów w życiu już przeczytałam. Od 2-3 lat przestałam czytać, a był czas, że 95% lektur to były kryminały, kilogramami.
      Raczej już nie wrócę
      Agata

      Usuń
    5. Przesyt, co? 😉 Ja mam pod tym kątem ogromne zaległości, bo czytałam głównie Chandlera, Gardnera i inne wielkie nazwiska - a polskie to już w ogóle zostawiając odłogiem.
      Poza Chmielewską 😂

      Usuń