wtorek, 24 września 2024

Raymond Chandler - Bay City Blues

To jest łup z "mojej" biblioteczki, jak by się kto pytał. Bardzo się ucieszyłam, bo ani nie miałam ani nie słyszałam nawet. Ba! Tam jest obok nazwiska fraza Autor Hiszpańskiej krwi. Jakiej znowu Hiszpańskiej krwi??? Też mi reklama. Chandler to Kłopoty to moja specjalność, to Żegnaj, laleczko, to Głęboki sen, a nie jakaś tam hiszpańska krew.

Zbiorek zawiera trzy opowiadania, w tym dwa nie będące kryminałami. Albo raczej - niby trochę tak, bo chodzi tam o morderstwa, ale właśnie w wersji fantasy, jak lojalnie uprzedzono na okładce 😉 A że ja do fantasy mam stosunek nawet nie mieszany, tylko otwarcie dość wrogi (nudzi mnie to, nie mam cierpliwości czytać), to całe szczęście, że chodzi jedynie o opowiadania, a nie całe powieści 😁

Bo tak. Używka profesora Bingo powoduje, że człowiek staje się niewidzialny (nie na zawsze, na parę godzin) i co prawda łatwo jest w tej sytuacji popełnić morderstwo, ale wcale nie łatwo wybrnąć z niego. Zaś przekroczenie Spiżowych drzwi powoduje zniknięcie delikwenta, raz i na zawsze (ach, wreszcie ta straszna baba-żona zniknie), gorzej, gdy się samemu pozwoli przez nie wepchnąć... 

Natomiast rozbudowaną wersję tytułowego opowiadania to chętnie przeczytam, bo miałam z nią do czynienia daaaaawno temu.

Początek:

Koniec:

Wyd. Da Capo, Warszawa 1993, 170 stron

Tytuły oryginalne: Bay City Blues; Professor Bingo's Stuff; The Bronze Door

Przełożył: Jan Kraśko

Z własnej półki

Przeczytałam 15 września 2024 roku



Wczoraj umówiłam się z dziewczyną ze Śmieciarki, że książki, które chciała wydać, zostawi pod klatką, a ja przyjadę prosto z pracy (inaczej bym musiała specjalnie wieczorem jeździć) - i nikt siatki z nimi nie zaiwanił! Czekały! Po te książki zgłosiłam się w celu zaniesienia ich do "mojej" biblioteczki (aczkolwiek coś tam sobie zostawiłam, oczywiście). Tymczasem przyjeżdżam, a tu biblioteczka pełna 😍 

No słuchajcie, działa to miejsce, działa. Tym bardziej mi przykro, że trzeba będzie zmienić lokalizację, bo ta wydawała się idealna. Dzisiaj obleciałam osiedle i robiłam zdjęcia różnych miejsc, ale z każdym jest coś nie tak. Chcę w każdym razie zrobić listę i umówić się na rozmowę w Spółdzielni w tej sprawie. 

Tymczasem - poszłam jeszcze skontrolować półkę w Jordanówce. Oto rezultaty 😂

Córka mówi:

- Przecież nigdy tego nie użyjesz.

Oj tam. Sama ostatnio ma fazę na bagietki z kremem czekoladowym, to możemy sobie kiedyś przyrządzić na deser 😁 Fondue to było modne chyba w latach 90-tych?

A ten Mongoł (jak został przeze mnie roboczo nazwany)  tak mnie rozbawił, że MUSIAŁAM zabrać! Szyja się wielbłądowi majta i nie mam pojęcia, co w ogóle z tym zrobić, ale MAM i już.

Co mi przypomina, że któregoś dnia podczas przebieżki znalazłam na wystawce takie cóś i też nie wiem, co z tym, leży w przedpokoju i czeka na doczyszczenie, a potem na pomysł.

Z tego wszystkiego wniosek płynie, że jak już skończę z pracą, to zrobię w domu magazyn rzeczy wszelijakich 🤣

 

A Ojczasty tak: coraz częściej wstając od stołu nie gasi światła (zapala je zawsze, czy dzień czy noc), zapomina. Ostatnio wyszedł z łazienki, a nie zakręcił w ogóle kranu. Strach wyjść z domu, bo generalnie w toalecie spuszczając wodę tak naciśnie, że ona się potem leje - dopóki któraś z nas nie naciśnie ponownie. Już bywało, że wracam, a woda wesolutko szumi. Godzinę, dwie?

A wczoraj wieczorem taki szpas. Oglądałyśmy Chirurgów, nadciągnął, zawiesił się nade mną oparty na kuli i pyta:

- Mamy w domu Przedwiośnie Żeromskiego?

No mamy. 

- Mamy? (uradowany). - To daj mi do czytania.

A nie był przecież wyrwany ze snu czy coś. Więc co? Demencja już pięknie postępuje?

 

Sobota: 13.204 kroki - 7,7 km

Niedziela: 9.806 kroków - 5,7 km

Poniedziałek: 5.639 kroków - 3,2 km


31 komentarzy:

  1. Takiego Chandlera nie znam. Nie miałem nawet pojęcia o jego istnieniu.

    Szkoda, że regalik nie może zostać w tym miejscu, bo widać, że się przyjął.

    Na przyszłość proszę wrzucać zdjęcia w większej rozdzielczości, bo odczytałem tylko Romana Bratnego z pierwszej półki i indiańskie powieści z trzeciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na oryginalnym zdjęciu mogę odczytać tytuły, ale po zmniejszeniu niestety... Muszę zmniejszać na bloga, bo inaczej zdjęcie wjeżdża na całą stronę.

      Usuń
    2. Zmniejszasz przed wrzuceniem na blog? Przecież można ustawiać format już w okienku blotki, a wtedy czytelnik spragniony poznania tytułów ma dostęp do oryginalnego formatu, może sobie otworzyć zdjęcie w nowym oknie i zaspokoić ciekawość.

      Usuń
    3. Na blogspocie chyba nie? Zrobię eksperyment przy następnej notce :)

      Usuń
  2. Moja mama miała ustrojstwo do fondue, ale tylko serowe jadłam, przereklamowana atrakcja.
    To chyba drzwiczki jakieś, może ramka do zdjęcia to być.
    Oj , zaczyna się u ojca niebezpieczna faza, a kuchenka na prąd czy gaz? no i zamka żeby nie otworzył od drzwi zewnętrznych!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serowe fondue to taka bomba kaloryczna, że wolę nie myśleć 🤣
      Może i drzwiczki? Mają po jednej dłuższej stronie od wewnętrznej dziurki.

      Matko, o tym w ogóle nie pomyślałam! Płyta gazowa... Nie pomyślałam, bo do niej nie podchodzi, ale jeśli to demencja to faktycznie może zacząć robić rzeczy, o których do tej pory nie było mowy.

      Usuń
    2. No niestety, musieliśmy wymienić zamki i zakręcać gaz przed wyjściem...a po każdym korzystaniu z toalety prze babcię sprawdzać czy ściany nie pomazane, wiesz czym...no i w lodówce potrafiła wyczyniać cuda. Nie chce Cię straszyć, tak się po prostu zdarza.
      jotka

      Usuń
    3. Po każdym skorzystaniu z toalety to już mam na bieżąco - nie z powodu złośliwości, tylko ślepoty raczej - trzeba tego pilnować, bo jak zaschnie, to sprzątanie jeszcze "przyjemniejsze"... Ale to jest cały ciąg: toaleta, podłoga, ściana obok papieru toaletowego, klamka, klamka od zewnątrz, kontakt, drugi kontakt od łazienki, klamka od zewnątrz drzwi do łazienki, klamka od wewnątrz drzwi do łazienki no i wreszcie umywalka i umycie zachlapanej podłogi. To już na automacie robię (i dlatego czasem nie zauważę dodatkowych zabrudzonych miejsc, na przykład ściana między kontaktami, wymacana w poszukiwaniu przełącznika). Ech.
      Drzwi wychodząc zamyka się na klucz i wtedy nie da się ich otworzyć od wewnątrz bez klucza, więc tu jesteśmy bezpieczni, ale gdy któraś z nas jest w domu to często są otwarte dla ułatwienia i to chyba błąd, choć przecież usłyszymy go majstrującego tam.
      Z gazem to nawet nie mam pojęcia, gdzie się go ewentualnie zamyka!

      Usuń
  3. To Fondue jest do czekolady; ja od lat używam metalowego i uważam, że to jest świetna rzecz, gdy się chce zrobić coś oryginalnego i smacznego na szybko. Zawszę kupuję świeżą, dobrej jakości bagietkę oraz szwajcarski ser do fondue, przepyszne!

    To jednak będziesz musiała zmienić lokalizację tej biblioteczki plenerowej” z powodu stanowienia rzekomej konkurencji dla pobliskiego kiosku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że przepyszne, ale serowe fondue od razu chyba dodaje 5 cm w pasie 🤣

      Będę musiała - a może chciała - bo nie ma sensu się wdawać w otwartą wojnę z panią z kiosku. Wczoraj znowu snuła opowieść o tym, jak przyszła jakaś zakonnica z drugą panią i ta zakonnica chciała kupić trochę książek do klasztoru, ale druga pani powiedziała, że po co, skoro tu obok są za darmo, nabrały całą siatkę i poszły.
      Takie dyrdymały 😉

      Usuń
    2. Jeszcze pani z kiosku powinna dodać, że jedna z bezpłatnych książek była o tym, jak rzucić palenie, i klienci przed to nie kupują papierosów... Czego to ludzie nie wymyślą!

      Usuń
  4. Miałam podgrzewacz do fondue, robiłam przyjątka dla koleżanek i chłopaka jakoś tak liceum/studia, czyli bardziej lata 80. Dobre to było!

    Jestem w szoku, jak hula ta biblioteczka 💚
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie powinnam jeść czekolady (globusy), ale sobie któregoś dnia wypróbujemy.
      Tak się zastanawiam, że mycie tego naczynia po serze, który poprzyklejał się do ścianek, to musi być masakra? A ten sprzęt jest dedykowany czekoladowemu fondue, ale w sumie co za różnica?

      Też jestem zadziwiona! Wczoraj ktoś przyniósł jeszcze całą masę książek dla dzieci i młodzieży. Moja córka od razu dwie łyknęła 😁

      Usuń
    2. On się nie przyklejał, taka gęsta zupka się robi z sera i wina, przynajmniej tak pamiętam. Było to wieki temu i człowiek mógł wtedy jeść bezkarnie takie bomby kaloryczne😁
      Agata

      Usuń
  5. to cóś to może być na przykład regulamin schroniska górskiego, znaczy taka ramko-gablotka na ten regulamin, tak mi się jakoś skojarzyło...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz - to jest myśl! Choć róża wiatrów bardziej mi się z żeglarstwem kojarzy.
      A może ktoś miał na jachcie regulamin? 😂
      A może ja sporządzę regulamin domowy i powieszę?
      A może w punkcie pierwszym będzie NIE TRZASKAĆ DRZWIAMI?

      Usuń
  6. BBM: Ja ostatnio przytuliłam „Regulamin tłoczni win” - różności bywają do wzięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz 😍
      Ludzie oddają nietrafione prezenty, niektórzy w ogóle nie mają problemu z rozstawaniem się z przeczytanymi książkami (nie to co ja)...

      Usuń
    2. Nie każdy ma potrzebę posiadania własnej biblioteczki. Nawet wśród tej mniejszości posiadającej potrzebę czytania. Jesteśmy być może lekko nienormalną mniejszością w mniejszości :D

      Usuń
    3. A ja "Złoto Gór Czarnych" dostałem "spod lady" i mam na półce do dziś :)

      Usuń
  7. Dzień dobry,
    jeśli z Ojczastym to faktycznie demencja to w bliżej nieokreślonej przyszłości (raczej wcześniej niż później) będzie konieczna stała opieka. Nijak sobie sami nie poradzicie. To jest jak praca na 3 zmiany. Znam to z autopsji.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia
    fieloryb

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dobrze byłoby już teraz na wszelki wypadek zaklepać miejsce w kolejce... a głowa się przed tym wzbrania 😟
      W sumie już nie wiem, jaka jest różnica - w kontekście opieki - między demencją a Alzheimerem.

      Usuń
    2. Demencja to termin szerszy niż Alzheimer. Nie mogę nic pomóc w kwestii rezerwowania miejsca w kolejce. Miałem pod opieką chorego, który trafił do płatnego ośrodka (bardzo sympatyczne opiekunki i kierownictwo) od ręki.
      Lekarze przy tej chorobie zalecają pobyt w pokoju z jeszcze jednym chorym. Interakcje opóźniają postęp schorzenia.
      Co do wzbraniania się przed umieszczeniem Ojczastego - to jest trudna decyzja, ale powtórzę co napisałem: "taka opieka to praca na trzy zmiany". Chory może np. obudzić się w nocy i potrzebować wymiany pieluchomajtek. Zamęczać opiekunów poszukiwaniem i wymagać stałej opieki. Co zrobisz, jeśli np. wyjdzie i się zgubi w mieście? Jak zapewnisz szybką opiekę medyczną (przynajmniej pielęgniarki lub osoby przeszkolonej) w sytuacji jakiegoś wypadku?
      Niezależnie od miejsca pobytu chory może protestować przed pozostawieniem go w nowym miejscu.
      Życzę wiele zdrowia!

      Usuń
    3. Powiem Ci, że interakcje z drugim chorym mogłyby być dla tegoż mocno uciążliwe... Jest głuchy i prawie nie widzi, nie ma dla niego znaczenia, czy ktoś śpi czy nie (jest skupiony na sobie i swoich potrzebach, to chyba też dosyć charakterystyczne w tym wieku i stanie?), wydaje głośne dźwięki, które słyszącego mogą doprowadzić do szału ;)
      O płatnym ośrodku na razie nie ma mowy. To znaczy jedynym, który mógłby płacić, jest mój brat, ale on natychmiast zmienia temat, gdy się mówi o zmianie sytuacji. Mojej sytuacji.

      Usuń
    4. Kolega opiekując się matką musiał postarać się pod koniec jej życia o DPS. Nie wiem jak teraz, ale kiedyś Dom Pomocy Społecznej był płatny, choć wysokość opłaty nie mogła przekroczyć 70% emerytury (renty) lub innych stałych dochodów mieszkańca.
      Kolega złożył podanie, zaświadczenie lekarskie (od rodzinnego) i kopię dokumentacji medycznej.
      Czas oczekiwania na miejsce to jest z przyczyn oczywistych loteria. Porozmawiaj z lekarzem rodzinnym Ojczastego, jeśli chcesz się dowiedzieć więcej.
      Życzę wiele zdrowia!

      Usuń
  8. Absolutnie musisz od administracji wywalczyc pozwolenie na biblioteczke!!!! przeciez jej zawartosc, zainteresowanie sie nia, wymiana swiadczy ze potrzebna, pozyteczna i wykorzystywana. W dodatku miejsce wyglada na idealne. Komu ona przeszkadza? Musisz sie uprzec a nawet moze zrobic liste podpisow pod prosba o pozwolenie.
    To "cos" to ramka na zdjecia - takie podobne a rozne. Mam kilka takich, na niektorych moje blizniaki, na innych zdjecia wnukow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie chcę nic na siłę, skoro ta pani tak sobie ubzdurała swoją krzywdę 🤔
      Porobiłam zdjęcia z całego osiedla i w przyszłym tygodniu wybiorę się na rozmowy. Aczkolwiek zgadzam się, że miejsce jest idealne i lepszego nie będzie...

      Usuń