![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFWRLFMUwpsG0IK9iF51P_ZWGWaJQBKBb9HFg8PSY2cJN5R5xyaHOGOk_J7QiLSgMDRxZydf9zTumDkt5cuEpnIVPWwJxruFkXz-gJmKeECrAudPlItdQKowPjKxAb4UKfANSASXCAszLK/s320/Wesele+Kewongow.jpg)
Władimir Sangi to pierwszy pisarz niwski, wynalazł nawet ich alfabet i tłumaczył rosyjskich klasyków na język swych przodków. Sam pisał również po rosyjsku i właśnie z rosyjskiego ta powieść została świetnie przełożona na polski. Autorką tłumaczenia była Marta Okołów-Podhorska, stała tłumaczka Ajtmatowa, zaprzyjaźnionego z Sangim - zadedykował mu nawet swą opowieść o Niwchach na morzu - Łaciaty Pies biegnący brzegiem morza.
Tymczasem ta powieść - Wesele Kewongów - została zadedykowana synowi autora - pierwszemu Niwchowi urodzonemu w Moskwie. Wyobraźcie sobie, co to za mały naród, że są w stanie dokładnie określić takie sprawy...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinICYnxqVbOzG81EvV-OVCuLAJv8cstQNmhkXJIF4HP4HrbW74ytQ-1zk9C_5YbnVREMILVDCfc_DGsFAuJFQFJUkjFlqbU1UxbQm0z-WDjKKAa5LiUxy34k4rx_aEJqietdebGDRlgVGS/s320/Wesele+Kewongow+opis+z+okladki.jpg)
Niwchowie żyją z rybołówstwa i myślistwa, a wyglądają tak:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMQ0oA0ATGU9Ck_B0kCelovJ0FGnL9yYDYrOaLd-RpAfWTZ_zUyD2Xy1wM43YI4GSGNVKUH2R0w8TeRO0byg2EgKT4VPCyNwMSf3MpISDgBRyI7zLOlnSxRR5XxCxq0ggffQHL3x1s6iz_/s320/Niwchowie.jpg)
Zdjęcie z Wikipedii
Niestety, powieść mnie nudziła w czytaniu. Raptem 180 stron, a zabrało mi to trzy wieczory. Oczywiście ma duże walory poznawcze, jest tu mnóstwo opisów życia i zwyczajów Niwchów, ale trochę to wszystko odstręczające. Ciągle tylko łowią te ryby, suszą jukołę, zabijają reny, polują na głuszce i... jedzą. Opisy jedzenia są najgorsze - flaki się literalnie wywracają:
Było bardzo dużo ryb, więc gdy złapali gorbuszę, odgryzali jej smaczny chrząstkowaty nos, a resztę wyrzucali do wody.
Wrzuciła duże głowy do zimnej wody, szybko zmyła gęsty śluz, zabrała się do rozcinania. Zręcznie oczyściła nożem wieczka oskrzelowe i szczęki z dużymi zakrzywionymi zębami. Oddzieliła je od głowy. Tymczasem herbata się grzała. Kaskazik włożył do ust płatki najdelikatniejszych mięśni żuchwy z drobnymi miękkimi chrząstkami. Potem przeżuwał mięsiste policzki, a następnie duże, przecięte na pół oczy. W chwili, gdy się dobrał do największego przysmaku - dużych chrap nosa - zagwizdał imbryk.
No weźcie!
Herbatę zreszta też najczęściej pili z huby. Byli praktycznie narodem samowystarczalnym, nieliczne towary sprzedawali im za sobole skórki rosyjscy kupcy.
Wspomniany Kaskazik jest głową rodu Kewongów, od Ke-wo czyli Górnej Osady. Ród liczy trzech członków właściwie, no bo żona i córka się nie liczą ;) tylko ojciec i dwóch synów. Właśnie dla młodszego syna, jako tego bardziej kochanego, Kaskazik chce znaleźć żonę. Kwestia ta jest rozstrzygającą dla dalszego istnienia rodu - potrzebne są dzieci, więc wszyscy mężczyźni: Kaskazik, Naukun i Ykiłak zbierają wykup: skórki sobole, lisie, wydrze i inne bogactwa. Sami chodzili w ubraniach sporządzonych z rybiej skóry, byle odłożyć na wykup jak najwięcej. Wydaje się, że sprawa jest załatwiona z pobliskim rodem Awongów (A-wo - Dolna Osada), gdzie dawno już przyobiecano dla Ykiłaka córkę Łańguk. Cóż, kiedy w paradę wchodzi inny ród - Ngakswongów, dysponujący dużą ilością araku, który szybko spija nieprzyzwyczajone do ognistej wody głowy Awongów. Nie całkiem udane będzie wesele Kewongów, do którego tak się szykowali i z którym takie wiązali nadzieje...
Ludzka historia, tyle że osadzona w egzotycznych dośc realiach - ale jakoś mnie nie wciągnęła. Podziwiałam za to pracę tłumaczki i to w czasach przedinternetowych, kiedy znajdowanie polskich odpowiedników różnych słów musiało być nie lada kłopotem.
Tytuły KIK w 1980 roku przedstawiały się skromnie:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzmapVUd1CMtrGFxGp_Mtaif3gKT2fni_gZIxzy-VKGSwWfZ_J-TqesTrXU5-9GPfXB3HpohKO_x1tBSA2ZPuytl_ggHfwYotDDyFvDlT0mZiLm3Cu1HAVptmS52eVtYN4tXAxnY4F5GhY/s320/Wesele+Kewongow+tytuly+1980.jpg)
Było ich mało, ale za to wydawca wpadł na pomysł opisania ich w środku:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit2EJ4ahPcocLdoKVGvFcSdKyDUXY_eOTuA50NyQUbglniEwE1BE4-MiDzwx8AqqC5E2sLfp0llK6OFDJL_Q6LDYnO9ZYghnZjUwwjDiPGdxU0vLLk7ZJmXwRF1UP_RhAW-moErhbnxCCu/s320/Wesele+Kewongow+opis+tytulow+1980+a.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVZeR2CACA2g1ZERi6kDN_jv7Q3cyVUwOJtL_Gn6yTovbyhYDu5JDqV4n4XcuNudV1UtZOtz7ci8QdPsPYe265eyJVQT4yZ0G6C4-qwQcaKI50gJbotZ0UMI6uaot3d4p4hB2m70Vc8SAm/s320/Wesele+Kewongow+opis+tytulow+1980+b.jpg)
Wyd. PIW Warszawa 1980, wyd.I, 184 strony
Seria KIK
Tytuł oryginalny: Żenit'ba Kiewongow /Женитьба Кевонгов, 1975
Tłumaczyła: Marta Okołów-Podhorska
Z własnej półki (kupione 8 listopada 2012 za 1zł na allegro)
Przeczytałam 6 marca 2013.
NAJNOWSZE NABYTKI
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFv4dVYN9FS8PaVHZzu_AtOZRdjGV6r2IBaQYtfltiZK8QE2CAih42sipFVQk6HHjLchXscEwAydBAabiRIijo1nT6b-lUn1dv-4h-8oWOhMsOX-TcVTOncUxtoNSeZ4d9bfQiYUm1C9VS/s320/Zakupy+28+II+2013+Przemiany+dziejowe+sieci+wodnej.jpg)
Tu się proszę nie śmiać, bo znalazłam tam bardzo ciekawe rzeczy, na przykład o kanałach pod Śródmieściem. Ledwie kilka dni temu wyszukałam to na allegro, ale kosztowało 40 zł, więc się wstrzymałam, tyle że dołożyłam do newslettera allegrowego i zaraz pojawiła się następna aukcja, tym razem za 28 zł i z odbiorem w Krakowie, więc wydatkowałam, a niech tam :)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNG4r_QAD4cByLlxXBNHKzEBo-ghkoVL_cNH_kIJBzJpRNVFh09X_cSBx0hmEsIUlGO-dFEZLPnYdmrF1sVuAh8VG9Q-qMpQDFYo7sWVkJkmIlbLrV35671KX7X0V4enM7Zbx4ByoV3eA/s320/Zakupy+4+III+2013+Alicja2010+Bialy+statek.jpg)
Przedwczoraj dotarła przesyłka od Alicji2010 - zaoferowała się z Białym statkiem Ajtmatowa po tym, jak czytałam go z biblioteki i proszę, o ile ładniejszy egzemplarz, przede wszystkim z obwolutą, której tamtemu brakowało.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0vew6VIvxvLNzIYDn8pCVCADERcJBSxZVxeANqm-Mk0ANCBp-gBRfffOeY_l8JTRJG4BKxPavtfsC7wtRZ-IHMbxtZS2B-vCAb4ER45IuabsHe6oEjZBXTJABuwmaKQ0WnE5c_zFWuZfS/s320/Zakupy+4+III+2013+allegro.jpg)
Dotarł też rezultat lutowych jeszcze szperań w dziale LITERATURA PIĘKNA ROSYJSKA I RADZIECKA na allegro. I oto wyższość Poczty Polskiej nad wszelakimi kurierami - pan przybył po 18.00, kiedy już byłam w domu i jakoś nie płakał, że oni pracują w tych samych godzinach, co wszyscy.
Wartość przesyłki - 6,90 zł (wszystko po złotówce, tylko Włóczędzy za 1,90)
Koszt paczki - 15 zł, ha ha, ponad dwa razy tyle.
Jaromira Johna grubaśnego Czecha wzięłam, bo mnie zaciekawił opis. Tudzież Drugą bramę Górskiej, bo uwielbiam tę serię ze Złotym Liściem.
Te opisy jedzenia, które przytoczyłaś, należą do najwstrętniejszych, jakie zdarzyło mi się spotkać w literaturze. Przeżuwanie rybich oczu, chrap nosa... a fuj. Chyba dzisiaj zrezygnuję z jedzenia drugiego śniadania :)
OdpowiedzUsuńZ tytułów KIK-u na rok 1980 czytałam "Nagrodę literacką". Całkiem ciekawa powieść o niemieckim pisarzu, miłośnicy starszych książek mogą śmiało po nią sięgnąć :)
Ciekawa jestem, czy Ci spodobają się "Włóczędzy".
My tutaj sobie w pracy przyrządzamy taki zielony koktajl i własnie w trakcie degustacji czytałam koledze ten opis, mało nie zwrócił :)
UsuńCo do niemieckiej ksiązki, śmieszy mnie trochę w opisie ten absmak w stosunku do inteligencji - jej konformizmu i dążenia do wygodnego życia. Na Boga, jedno je tylko mamy, co w tym złego, że chcemy, aby było jak najwygodniejsze!
Ale sama ksiązka mnie pociąga i pewnie poszukam kiedyś w bibliotece.
A Włóczęgów wzięłam, przeczytawszy, że to o bezprizornych... pamiętam coś z dzieciństwa o nich.
Ojtam, ojtam, mnie to jakoś nie odraża. Z KIKU 1980 czytałąm tylko pogodę dla bogaczy, strasznie jestem mainstreamowaPPP.
UsuńIza, dzięki Tobie sprawdziłam wreszcie, co to znaczy MAINSTREAMOWA i już wiem :)
UsuńZacznę chyba walczyć z anglicyzmami w tym co pisze, bo skończę jak pan Wilk:).
UsuńRaczej na taką literaturę bym nie miała ochoty, ale na tego grubego Czecha i owszem. Będę czekać co napiszesz.Allegro to kopalnia darmowej książki, takiej której niewiele osób czyta. Też korzystam i nie mogę się czasem oprzeć wystawionym w antykwariatach ksiązkom. )
OdpowiedzUsuńGduby Czech pewno nieprędko się doczeka swojej kolejki :(
UsuńPoczekam.)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOh mon Dieu! Dobrze, że właśnie wróciłam do biurka PO spożytym obiadku :) nic mi już nie odbierze apetytu, skoro jest po fakcie.
UsuńSwoją drogą, wczoraj w Taniej Jatce widziałam jakąś 4-tomową rzecz o zesłaniu na Syberię. Się dzielnie powstrzymałam.
Nawet nie kuknęłąś co tam napisano.)
UsuńPrzeczytałem właśnie jedno z opowiadań Władimira Sangi i odstręczające opisy jedzenia znalazły się i w nim. Niewielki fragment:
OdpowiedzUsuń"Matka podawała nam jeszcze ciepłą krwistą wątrobę, rozcinaliśmy ją swoimi nożami na małe kawałki i nie spiesząc się jedliśmy, maczając w roztworze soli. Matka i siostra siadały przy drugim stole, zatapiały palce w rozłupanej czaszce łachtaka i wybierały z niej delikatny mózg. Ku wielkiej radości siostry głowa łachtaka była ogromna, prawie jak pół wiadra".
Mniam! :D
Tak, mniam mniam 🤣🤣🤣
Usuń