sobota, 5 czerwca 2021

Maryla Szymiczkowa - Złoty róg

U Hebiusa chyba natknęłam się na ten tytuł, więc zapisałam się do kolejki bibliotecznej. Teraz ta kolejka stoi za mną, więc przeczytałam szybciutko, żeby długo nie czekali 😃

Czytałam dwie pierwsze Szczupaczyńskie, a teraz się zorientowałam, że ominęłam trzecią, Seans w Domu Egipskim, co niewątpliwie nadrobię, choć niekoniecznie w najbliższym czasie. Wszystkie z biblioteki i właśnie myślę nad tym, czy gdyby nie tragiczne warunki lokalowe, to skusiłabym się na zakup tej serii.

Chyba jednak nie. Bo owszem, czyta się to dość przyjemnie, oczywiście ze względu na osadzenie akcji w Krakowie i te galicyjskie klimaty 😊 ale jednak... czy warto zajmować miejsce na półce? To raczej jednorazowa lektura. Nie umniejszam przy tym wielkiej pracy autorów nad znalezieniem olbrzymiej ilości szczegółów z epoki - zakładam, że są wszystkie autentyczne, pieczołowicie wyszperane choćby w rocznikach Czasu albo w dawnych publikacjach, na przykład choćby nazwiska weteranów powstania styczniowego z przytuliska. Tutaj chapeau bas!

Ale ogólnie historie prywatnych śledztw profesorowej Zofii Szczupaczyńskiej aż tak nie wciągają. To taka intelektualna gra z czytelnikiem, na ile zna krakowskie realia sprzed ponad stu lat i trochę na zasadzie znacie, to posłuchajcie

W przypadku Złotego rogu nawet mi to wadziło, że w tak wielkich ilościach "Szymiczkowa" posługiwała się cytatami z Wyspiańskiego i Boya. Cała ta część poświęcona słynnemu weselu dłużyła mi się bardzo.

Nawiasem mówiąc, ciągle nie rozumiem, po co ta Szymiczkowa, skoro wręcz już na okładce mówi się, kto jest prawdziwym autorem. Może to wyjaśniał Dehnel w jakiejś rozmowie, ale ani mi się nie chce szukać.

Jedynie jako praktyk miałabym taką uwagę: jeśli ktoś zasłania sobie nos przed wyziewami z kanalizacji, żeby nie dostać ataku straszliwego globusa - to na pewno ta chusteczka nie może być perfumowana, na Boga! Od zapachu perfum globus też murowany - niestety wiem, co mówię 😐  

Dobrze, a teraz idę poszukać, co znaczy tabetycznym krokiem.

Początek:


Koniec:

Wyd. Znak, Kraków 2020, 317 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 5 czerwca 2021 roku


W ramach przeglądu tygodnia donoszę, iż:

1/ wczoraj Derechcja oznajmiła, że od poniedziałku pracujemy już normalnie (do tej pory wychodziliśmy około 13.30, czasem przy dobrym humorze szefa i o 13.00)

Było to cios w samo serce. No nie mogę w to uwierzyć! Naprawdę pandemia się skończyła?

Teraz trzeba rozstrzygnąć, co z obiadami. W OGÓLE NIE PAMIĘTAM, JAK TO BYŁO PRZED 👀 No przecież nie przyjdę do domu o piątej po południu i się będę dopiero zabierać za gotowanie!

Ale przede wszystkim - masakrycznie mi się znów skróci dzień i niewątpliwie z czegoś trzeba będzie zrezygnować. Na pewno jednak nie z biegania chodzenia! A więc z czego?

2/ nie mogłam zasnąć (coraz częściej mi się to zdarza, na razie obsobaczyłam córkę, że przychodzi pogadać o 22.00, kiedy ja powinnam się wyciszać i pogrążać powoli w senność - o 23.00 muszę gasić), wstałam wyjrzeć przez okno, a tam na trawniku - DZIK! DZIK! DZIK!

Zawołałam córkę, bo nie wierzyłam własnym oczom 😁 A tu spod moich okien zasuwa małe jeszcze! Czyli to locha, tak? Ta najbardziej niebezpieczna, tak? Na osiedlu w mieście, tak?

Obiecałam sobie solennie, że znikąd po nocy nie będę wracać. Rano dzielę się informacją z sąsiadką, która wyszła z psem, mówię:

- I wiesz, co widzę na trawniku?

A ona:

- Dziki.

Mówi, że wracała raz późno z pracy i się natknęła. Ja bym się ZESRAŁA chyba. Zaczęłam szukać w internetach: w zeszłym roku jakiś czytelnik krakowskiej gazety wysłał zdjęcia zrytego trawnika koło osiedla naszego i sugestią, że one gdzieś w krzakach obok żyją. Ponieważ jestem odważna w dzień (a i to nie zawsze), poszłam na swoje chodzenie właśnie tam. Żaden jednak z krzaków nie wyjrzał na ścieżkę, toteż dziś mogę tu do Was nadawać 😂

3/ Firefox zrobił "ulepszenie", niech go... dzięki temu mam już wszystko po czesku, nawet bloggera. Teraz na przykład pisząc posta widzę na pasku słowo odstavec i nie mogę sobie przypomnieć, co tam wcześniej po polsku było 😏 Nasza Klasa z kolei zawiadomiła, że się zamyka, i to chyba dobrze, bo miałam z nią problem. Regularnie dostawałam "prezent" - ale anonimowo, nie mam pojęcia od kogo i dość mnie to gryzło, że ani podziękować nie mogę. No, to będzie spokój 😉

4/ Skończyłam oglądać duński serial DOCHODZENIE, który co prawda miał tylko 6 odcinków, ale dla mnie to i tak jest wyczyn, bo jednak wolę cały film machnąć niż tak się dłubać, nie jestem serialowa. 

W tym przypadku chciałam sobie posłuchać, jak po duńsku mówią (wiecie, Gang Olsena i te sprawy 😀). I ten serial - kryminalny - podobał mi się, bo był cały skupiony na pracy śledczej, coś niewiarygodnie żmudnego (miałam tylko jeden problem - bez przerwy w tle dzwoniły telefony, a ja za każdym razem się podrywałam, że to u mnie). A historia autentyczna, zamordowania młodej dziewczyny, dziennikarki, na prywatnej łodzi podwodnej. Nawet mi się nie śniło, że są prywatne łodzie podwodne!


 

A skoro już jesteśmy na YT, to w zeszłą niedzielę przypadkiem trafiłam na bociany i wiecie co? Dwie godziny się wgapiałam w gniazdo czekając na karmienie 😂 Teraz zajrzałam ponownie i się zdumiałam, jak te bocianiątka przez 6 dni urosły.

  


Ach, i jeszcze taka sprawa - nie rozumiem, co z tą Szwecją nagle. Dlaczego ze Szwecji i kto ze Szwecji? Skąd ta szwedzka frekwencja na blogu? A dodatkowo na blogu praskim, gdzie przecież pies z kulawą nogą nie zagląda, wczoraj 350 wejść.  Normalnie są trzy, górna granica to pięć 😂



22 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że przy pierwszym kryminale z przygodami Szczupaczyńskiej Dehnel coś tłumaczył, jak to było z tym pseudonimem. Że miała byś tylko Szymiczkowa, ale wydawnictwo się przestraszyło, że książka się nie sprzeda i bez konsultacji z tandemem zdradziło od razu na okładce nazwiska autorów. Dlaczego to zostało przy kolejnych tomach pojęcia nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim numerze (skoro bez konsultacji) to nie wiem, czy bym nie zmieniła wydawnictwa...

      Usuń
    2. Znalazłem.
      Jednak niedokładnie to zapamiętałem.

      PT: Pierwotny pomysł był taki, że się nie ujawniamy, po pierwsze dlatego, by nie uznano tego za kolejną książkę Jacka...

      JD: ...którą nie jest. A poza wszystkim: Piotr jest tłumaczem, historykiem, właśnie obronił doktorat, pisze poważne artykuły historyczne; ja piszę powieści, wiersze, tłumaczę. Chcieliśmy to oddzielić pseudonimem, pokazać, że to pewna zabawa. A przy tym i pseudonimowa tradycja, i to tradycja krakowska: Maciej Słomczyński tłumaczył Shakespeare’a pod swoim imieniem i nazwiskiem, a kryminały pisał jako Joe Alex. Choć wszyscy świetnie wiedzieli, że to on.

      PT: Chodziło nam też o to, by ten kryminał bronił się sam, bez nazwiska Jacka. Ale wydawnictwo nalegało, żeby zrezygnować z pseudonimu ze względów marketingowych; ostatecznie zgodziliśmy się, żeby nasze nazwiska znalazły się na czwartej okładce. Na pierwszej miała zostać Maryla Szymiczkowa – i została.

      https://www.dwutygodnik.com/artykul/6039-eksperyment.html

      Usuń
    3. Z tym Alexem to chyba nie do końca tak jest, że wszyscy świetnie wiedzieli... W każdym razie na okładkach kryminałów Słomczyński nie figurował, a internetu nie było 😉 To się chyba stało powszechnie wiadome później.
      Ale upierać się przy tym nie będę. Zresztą wszystko jedno 😄

      Usuń
    4. Nie zapominaj, że Dehnel jest od nas sporo młodszy i Alexa czytał pewnie w czasach, gdy ta wiedza była powszechna.

      Usuń
  2. Dziki o tej porze nie śpią :-) :-) W sumie lepiej że przez okno niż miałabyś spotkać takiego na swojej drodze :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze Szwecji to pewnie boty atakują. Szymiczkowej nie trawię, krakowskie tematy mnie nie interesują, a reszta pretensjonalna i po prostu kiepska. Te retro kryminały zresztą zazwyczaj są slabiutkie, jedną tylko dobrą serię czytałam (o Warszawie); ale nie pamiątam autora. Pierwszy Krajewski był oryginalny, to było coś świeżego, no ale ileż można to tłuc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale po co te boty? Czego chcą? Znowu prawie 3 tys. wejść...

      Usuń
  4. Oglądałam w telewizji relacje z przemarszu dzików przez Kraków, bardzo szybko i w szeregu szły.
    Zapisałam serial, choć duńskie mają dziwny klimat.
    Statystyki na blogach to dziwna rzecz, kiedyś zanotowałam ponad 800 wejść jednego dnia, a temat był "normalny".
    U ciebie rozpiętość zagraniczna spora, ale czemu blogger po czesku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemarsz dzików przez Kraków??? Ty tak dosłownie czy coś aluzyjnie?
      🤣🤣🤣

      Klimat Dochodzenia na pewno specyficzny. Ludzie nie wyrażający emocji, krajobrazy płaskie i niezachęcające, bardzo dużo morza (znaczy bardzo dużo wody, a to przestrasza)... Innych nie widziałam, więc nie mogę porównać.

      A czemu blogger po czesku? Oto jest pytanie! Dużo po czeskich stronach chodzę, więc już wcześniej miałam zazwyczaj w googlu pierwsze wyniki wyszukiwań właśnie czeskie... a teraz nagle i blogger. Poza tym tak ulepszyli Firefoxa, że zakładki w linkach, której używam codziennie (czeski dziennik TV), nie widzę po kliknięciu na folder zakładek, bo rozstrzelili odstępy i muszę dodatkowo klikać, żeby rozwinąć listę. Niby drobiazg, tylko jedno kliknięcie więcej, ale WKURZA!

      Usuń
    2. Nie no, tak wyglądały te dziki, jakby je ktoś na sznurku prowadził, choć i dziki aluzyjne tez się pewnie trafiają...
      Ja się wkurzam często na bloggera, nawet mi się wyliczać nie chce!

      Usuń
    3. Znalazłam filmik, jak przechodzą grzecznie NA PASACH, a samochody czekają 🤣🤣🤣
      I w ogóle wygląda na to, że jest ich w Krakowie masa.

      O bloggerze to mi nawet nie mów! Muszę na przykład wstawiać pojedynczo zdjęcia, bo odwraca ich kolejność. Trwa to wieczność, wiadomo.

      Usuń
  5. Ależ to podglądanie wciąga 😊 ty widziałas, że te maluchy sa dokarmiane przez ludzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO tak, właśnie na to karmienie czekałam 😂 a ze mną 3 tys. ludzi 😂

      Usuń
    2. Dzisiaj bociek przyniósł jakąś szmatę do gniazda. Z komentarzy się dowiedziałam, że swego czasu w innej miejscowości była taka historia, że ludziom ginęła susząca się bielizna ze sznurów. Dopiero po odlocie bocianów okazało się, że jeden miał takie hobby - kradł gacie i zanosił do gniazda jako podarki dla samicy. Znaleziono ich prawie 60 sztuk 🤣🤣🤣

      Usuń
  6. Też się zapatrzyłam na bocianki :) W zeszłym roku podglądałam bocianki z Przygodzic, poszukałam i są
    http://www.bociany.przygodzice.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej była gównoburza, bo gdy pan bocian owdowiał (bocianica wleciała na druty) i został sam z 4 sztukami potomstwa, w pewnym momencie podjął decyzję o wyrzuceniu z gniazda najmniejszego i najsłabszego. Oczywiście w celu zapewnienia jak największych szans pozostałym. Ale ludzie przykładają ludzką miarę do postępowania zwierząt, więc była cała afera "co to za ojciec wyrodny" 😐

      Usuń
    2. Jakby "ludziowe rodzice" wszystkie dobre były i nie katowały własnych dzieci z premedytacją...

      Usuń
  7. Tyle wieści, nowych wieści... Przeczytam jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń