Większość z wywiadowanych swój zawód wyniosła jakby z domu, czy to odziedziczywszy go po rodzicach, czy po prostu wyrastając w pewnym kodzie kulturowym - choć trafiają się też przypadki, gdy ktoś nie miał do czynienia czy to z rzemiosłem czy sztuką wcale. Wtedy ważny jest na przykład nauczyciel lub inna, spotkana po drodze osoba, która nakieruje czy pokaże nowy świat. Jedni potem, już jako dorośli, stwarzają dom pełen pamiątek z przeszłości, inni próbują się od tego odciąć i idą w kierunku minimalizmu. Ale właściwie wszyscy twierdzą, że dom tworzą ludzie i ich wzajemne relacje, a nie przedmioty.
W jednej z rozmów wspomina się, że Wajda uznał dom bohaterów za symbol życia bohemy artystycznej i w filmie Wszystko na sprzedaż scenę przyjęcia umieścił w dekoracjach, które odtwarzały ten dom (bo w nim samym było za ciasno na oświetlenie i ekipę). No, chciałabym to sobie zobaczyć...
Koniec:
Na końcu polecają taką książkę:
Wyd. Czarne, Wołowiec 2017, 202 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 12 listopada 2021 roku
Słuchajcie, tak chodzę i chodzę, niby krokiem marszowym, zgodnie zaleceniem pani doktor, ale ciągle się zastanawiam, jaki to właściwie jest, ten krok marszowy. Zawsze jednak mi się to przypomina podczas chodzenia - że mam sprawdzić w internecie. Dziś rano wreszcie sprawdziłam...
No jeżeli ktoś myśli, że ja tak będę wywijać nogami, to nie, nie i nie. Niech nikt na to nie liczy! Mam robić za wariatkę na osiedlu???
Wczoraj po raz drugi zamierzyłam się na OMURICE. I słowo daję, że no nie idzie zawinąć ryż w tego omleta, jak to pokazuje autorka video Gotujemy łatwy koreański obiad. Znaczy mnie nie idzie, bo chyba mam za małą patelnię i nie robi mi się taki tobołek, tylko wszystko rozchrzania się na talerzu. Porównajcie tylko te dwa talerze 😅
Albo pani Maanghi:
Skoro już jesteśmy przy YT, to przyznaję bez bicia, że mogłabym tam spędzać nie tylko godziny, ale dni całe. Jedno z moich odkryć to cudowna Japonka Nami, jak się sama przedstawia samotny pracownik biurowy z Tokio. Jej wielką pasją jest gotowanie i tym głównie dzieli się w swoich filmikach. Są one tak pełne spokoju i harmonii, że ogląda się je cały czas z uśmiechem. Przy tym wszystko, co nam chce bohaterka powiedzieć, jest w napisach (w 31 językach, do wyboru, do koloru - ja oglądam po czesku) - ona sama nie zabiera głosu, przyrządzaniu posiłków czy choćby sprzątaniu mikroskopijnego mieszkanka towarzyszy jedynie bardzo stonowana muzyka.
Drugi profil, który zaczęłam obserwować, to z kolei Koreanka Honeyjubu. Ten azjatycki świat, pełen uwagi dla szczegółu, dla pięknych przedmiotów codziennego użytku , fascynuje mnie.
I jeszcze ta Kimi, której się muszę dokładnie przyjrzeć.
A Wy macie jakieś ulubione profile? Coś polecicie?
Przypadkiem wpadłam na YT na rosyjski serial Szwabra. Postanowiwszy go oglądać, o dziwo nawet zajrzałam do słownika, co oznacza to słowo.
No tom się dowiedziała. Przejrzałam wszystkie słowniki w domu: języka polskiego, wyrazów obcojęzycznych, no co tylko. Nic, nie ma.
Mówię na drugi dzień o tych nieudanych poszukiwaniach panu z ochrony przy porannym powitaniu. Za chwilę pan dzwoni do mnie na górę i oznajmia:
- Szwabra to miotła z lin do zbierania wody z dna łodzi.
Bardzo mi przykro, że internet pokonał książki analogowe 😕
No nic, serial obejrzałam i nawet mi się podobał. Czy miał coś wspólnego ze zbieraniem wody z dna łodzi, nie wiem, bo - niestety - miałam spore kłopoty ze zrozumieniem wielu dialogów, zwłaszcza, gdy mówił główny bohater policjant. Bo to kryminał był, ale i melodramat. Mianowicie w pewne morderstwo zostaje wplątana nauczycielka matematyki ze szkoły syna tego policjanta. Nazywa się Szwabrina, więc mówią na nią Szwabra. Może to cały związek... No więc ta Szwabra pomaga matematycznie rozwiązywać różne kryminalne zagadki, a jednocześnie rozwija się romans między nimi dwojgiem. Jasna sprawa, że gdy mówiła o matematyce, nie rozumiałam już NIC 😂
Po czym oglądam ostatni, ósmy odcinek - a tu zonk: Szwabra już już ma się dowiedzieć, o co chodzi w skomplikowanej intrydze, gdy tymczasem ktoś wchodzi do pokoju i... i koniec! Jasny gwint, klnę, musiał być jeszcze jeden odcinek. Szukam i dowiaduję się, że nie, że osiem i OTWARTE ZAKOŃCZENIE! A idźta, dziady! Mało tego, że serial nakręcono w 2019 i drugiej części do tej pory nie ma. Mało tego, że on wcale nie rosyjski, tylko ukraiński. Ha ha, a ja myślałam, że to w Moskwie akcja 😅
Z rozpędu zaczęłam oglądać Mistrza i Małgorzatę. Ciekawe, który raz 😁 Na YT niestety tylko 8. odcinek z 10.
Wracając do kuchni. W zeszycie mam wklejony od pewnie dwudziestu lat przepis na tartę cytrynową, więc chciałam wreszcie zrobić (jak cudownie jest mieć cztery wolne dni!).
Proste, jak konstrukcja cepa, prawda?
Hm. Już na etapie zagniatania ciasta okazało się, że jak nie dodam jajka, to za Chiny się nie zlepi. Naprawdę nie wiem, czy w przepisie jest błąd czy ja taka (nie)zdolna, ale dopiero z jajkiem poszło.
Z kolei tego kremu jak kot napłakał. No cóż, zrobiłam jak napisali. Ale potem szukałam hasła tarta cytrynowa duńska i w polskim internecie nie znalazłam, a wszelkie inne, francuskie czy jakie, miały ten krem mocno wypasiony, z 6 jajek, śmietany kremówki i w ogóle. No nic, my mamy z dwóch i pies trącał. Płaskie takie 😁Może Duńczycy nie przepadają za słodkim? Bo w kremie zero cukru? Za to w cieście zrobiły mi się góry i doliny, no już jak ja coś upiekę, to klękajcie narody 😂😂😂 Ale w sumie jestem zadowolona, jest tak bardziej... dietetycznie 😁
A' propos dietetycznie. Na obiad był cycek gotowany na parze, wiadomo, jakie to świństwo, więc przyrządziłam sos musztardowy. Od razu inaczej 😍 W sensie - już nie dietetycznie hi hi. Ale oj tam oj tam.
I to już koniec szaleństw kulinarnych. A nie, przepraszam, zapomniałam, że po raz pierwszy w życiu zapodałam rzodkiewki gotowane, bo by inaczej całkiem zmarniały na dnie lodówki. Zjadliwe, z bułką tartą 😎
Sąsiad przyszedł po klucz francuski i doniósł, że pani w kiosku chętnie bierze drobniaki, tylko trzeba policzyć. Siadłam i policzyłam (6,20 zł). Zsypałam do miseczki i już zakładałam buty, kiedy córka wyjrzała przez kuchenne okno i zobaczyła, że kiosk już zamknięty. Jutro, jutro pójdę.
W sumie - fajnie było mieć cztery wolne dni 😍 I kurtkę na zimę kupiłam i rękawiczki nowe. I trochę odkamieniłam WC (matko, jaką tu mamy twardą wodę... właśnie, dla wykończenia dzieła potrzebuję taką szpatułkę drewnianą, co to nią lekarz zagląda do gardła - skąd wziąć?).
Domofon bardzo zapładniający 😀 Bo na przykład słowo šváb oznacza nie to, co myślicie, tylko karaczana. A tu obok i pani Rakowa i pan Baranek i pani Sarenkowa 😂
Taka książka powinna mieć bardzo dużo zdjęć, im więcej, tym lepiej. A co sformułowania "dom tworzą ludzie i ich wzajemne relacje, a nie przedmioty" - fajnie brzmi, ale jak się nie ma niczego, to i o relacje ciężko.
OdpowiedzUsuńNiby tak, bo chciałoby się widzieć meble czy ceramikę, o których mowa. Pewnie autorka założyła, że albo książka jest przeznaczona dla tych, którzy już jakieś pojęcie o dizajnie w PRL-u mają albo że czytelnik ma w ręku smartfona i natychmiast sobie wyszukuje potrzebne zdjęcia 😎
UsuńPlus oczywiście fakt, że zdjęcia podrażają koszt publikacji...
Co do drugiego stwierdzenia - jasne. A mówią to ludzie, których domy zazwyczaj pełne są przedmiotów 😉
A швабра to po prostu mop.
OdpowiedzUsuńMoże macie w robocie ukraińską sprzątaczkę?
https://ru.wikipedia.org/wiki/Швабра
Popatrz, jaka ja jestem DURA! Szukałam po polsku, a po rosyjsku nie 😁
UsuńUkraińskiej sprzątaczki nie mamy (szkoda, bo by można było pokonwersować po rosyjsku), a pan z ochrony po prostu błyskawicznie znalazł w telefonie 🤣
Ja w sprawie ciasta - ja robię takie klasyczne kruche, czyli 3:2:1, znaczy: 300 g mąki, 200 g masła i 100 g cukru. Robię to tylko raz w roku, na wielkanocne mazurki, bo poza tym już mi sie nie chce ;-), zawsze wychodzi, można dodać jedno żółtko i/albo mniej cukru. Kiedyś robiłam tartę cytrynową wg przepisu Nelly Rubinstein (Kuchnia Nelly, to były czasy, kiedy korzystało się z książek), wychodziła pyszna, ale była to bomba kaloryczna. Coś za coś?
OdpowiedzUsuńNo to ja nie wiem, jak Ci wychodzi, bo mnie się ciasto po prostu nie zlepiało, mąka przesypywała się między palcami 😂😂😂 dopóki nie dodałam jajka...
UsuńAle ja ZAWSZE mam problem z zebraniem ciasta do kupy! Przy czym na słodko robiłam tartę pierwszy raz, bo wcześniej tylko takie w stylu quiche lorraine.
Ta wyszła dietetyczna i w sumie jadłyśmy ze smakiem (jak wszystko, co się zrobi własnoręcznie), ale ten upieczony krem, z 2 jajek raptem, po jakimś czasie robi się gumiasty. Cóż, trzeba zeżreć od razu i problem z głowy 😁
Po spożyciu takich frykasów należy biegać chyba, a nie używać kroku marszowego.
OdpowiedzUsuńW moim słowniku ros-pol szwabra (1950 r.) też tłumaczona jest na szwabrę
Gorzej, że przed spożyciem nie ma czasu na marsze... a po to już się nic nie chce 😁
UsuńO bieganiu w ogóle nie mówimy. Absolutnie. To dla samobójców.
Mój słownik nowszy, z 1975 - dostałam od Ojczastego, gdy już się uczyłam języka.
Tyle tematów w tym wpisie, ze kręci się w głowie.
OdpowiedzUsuńPoruszę dwa- Mistrz i Małgorzata - spytałem youtube i podsunęło mi polski film == https://www.youtube.com/watch?v=RJmSdiVsicg
Krok defiladowy - ten na filmiku rzeczywiście kiepski, sugeruję
grecki - https://www.youtube.com/watch?v=iFWmADWAYbI - same bambosze uzdrowią.
Ha ha ha co za ministerstwo dziwnych kroków 🤣🤣🤣 Nie no, ja rozumiem, że musi być jakiś powód dla takich, a nie innych wygibasów, ale sorry, nie mogę się przestać śmiać!
UsuńA polskiej ekranizacji M&M - do tej pory nie widziałam. Jakoś się boję, choć ludzie chwalą.
A, i jeszcze jedno - bardzo inspirująca lista lokatorów -
OdpowiedzUsuńDrapal - czy to nazwisko czy usługa?
Makovickovi - w 1998 roku, jadąc autobusem z Liberca do Wrocławia, poznałem przelotnie panią o smakowitym nazwisku Makovcova. Czy to rodzina?
A do tego jeszcze Vondrackovi :))
Przypomina się anegdota, niby krakowska. Dwóch Szwedów rozłożyło jakiś kramik na Plantach (rzecz dzieje się przed wojną, może nawet przed pierwszą). Jeden ze spacerujących panów komentuje:
Usuń- I znów bracia Czesi.
Drugi oponuje - przecież mają wizytówki z nazwiskami: Lars i Larsen.
- Tak? To niech pan sobie je przeczyta od tyłu!
Ale mialas aktywne te cztery dni! Chwali Ci sie bo niejeden by tylko lezal do gory brzuchem.
OdpowiedzUsuńJa to chyba nie istnieje na tym swiecie zgodnie z tym ze tak glosi np FB - bo ani jego ani YT nie uzam oprocz niezmiernie rzadkich potrzeb. Nie lubie gotowac a jesli juz to robie to przyrzadzam znane mi potrawy wiec nie musze patrzec w instrukcje.
Slyszalam ze te video przeznaczone do reklam kreca wiele razy bo nawet fachowcom potrawy sie nie udaja i dopiero pozniej z malych fragmentow, tych udanych, zlepiaja calosc. Poza tym pamietaj ze ci wszyscy chefs maja pomocnikow tylko na filmikach tego nie widac.
Ja uwazam ze przytulny i gustowny dom a takze jego atmosfera zalezy od obu czynnikow - ludzi ktorzy w nim mieszkaja i urzadzenia tez. Sa takie ze od razu chcesz usiasc w fotelu, w cieplej i kameralnej atmosferze, nastrojowym oswietleniu i kolorach, a sa rowniez zimne, sztywne, nieprzytulne ktore wcale nie zachecaja.
Ciekawam jak bys sie czula w moim domu, ciekawam czy podzielasz nasze gusta?
A ja - jak się zastanowić - umiem zrobić bez patrzenia w przepis chyba tylko jajka sadzone albo kotlety 😂 Całą resztę muszę zawsze sprawdzić w zeszycie, choćbym po raz dwudziesty gotowała 🤣🤣🤣
UsuńFB podobno już tylko dla dinozaurów (czyli w sumie dla nas), młodzi nie używają. Instagram chyba rządzi. Gdy odstawiłam fejsa na bok chcąc wreszcie skończyć porządki z książkami, okazało się, że mnóstwo czasu mi przybyło, więc przestałam w ogóle tam wysiadywać... Ale doceniam możliwości, jakie daje - znalezienia ludzi, którzy mają takie same pasje i dzielą się nimi. Zdaje się, że jeśli wyskrobię pieniądze na tę nową kuchnię, to znów tam będę siedzieć, szukając rad i pomysłów 😉
Też jestem ciekawa, jak bym się czuła u Was. W związku z tym - uwaga - szykuj się, można już z Europy do Stanów przyjeżdżać - nadciągam, trzeba to sprawdzić w praktyce 🤣🤣🤣
Czasem mi się wydaje. że Twoja doba musi mieć dużo więcej niż 24 godziny...;))
OdpowiedzUsuńGdyby tak nie trzeba było spać...
UsuńChodzenie takim krokiem załatwia stawy na cacy, zwłaszcza po asfalcie!
OdpowiedzUsuńMnie żaden kanał na youtube nie zmobilizuje do gotowania, wolę jeść.
U nas nawet drobniaków nie chcą brać, mam cos uzbierane, ale ostatnio niosłam do domu, bo nikt nie chciał.
jotka
A w kiosku widać jednak potrzebują. Pewnie mają ceny w stylu 1,99 zł i chcą ambitnie ten grosz wydać 😁 Zaniosłam w stalowej misce, na wiarę przyjęto, przesypano i wypłacono mi 6 zet.
UsuńKażdy by wolał jeść - jakby mu podali 😂 Bardzo lubię coś nowego wypróbowywać, w nadziei, że nam podejdzie i wejdzie do repertuaru. Ale oczywiście, jeśli nie jest trudne. Staram się też wykorzystywać raczej lokalne produkty i nie przykładać ręki do coraz gorszego stanu środowiska choćby przez kupowanie jedzenia przywożonego z daleka. Ale to już coraz trudniejsze.
No nie mogę tu zaglądać do Ciebie! Od razu popadam we frustrację, że nic nie robię! Czas mi się rozłazi etc. Chociaż najgorzej nie jest - czytam 3 książki na raz, odsłuchałam też i 2 audiobooki (Chmielewska, miało być lekko i przyjemnie).
OdpowiedzUsuńŁokieć polecam - nie wszystkie rozmowy mnie pochłonęły bez reszty, ale samo obcowanie z tematem plus przyjemnie wydana książka sprawiły, że te kilka wieczorów upłynęło nader mile.
Ja z kolei chcę przeczytać te domowe opowieści, muszę zapolować w bibliotece.
Zaintrygowałaś mnie tymi kanałami na yt. Chyba muszę zacząć kopać w tych zasobach 😄
Umówmy się - ja już nie mam dzieci do obsługi 😁 więc sytuacja jest NIEPORÓWNYWALNA!
UsuńDzięki za polecenie Łokcia. Zobaczę, czy jest obecny w bib. A na YT lepiej się nie pchaj, bo ugrzęźniesz 😂😂😂
Na razie z YT serwuję jogę (dla siebie) i jakieś bajki, wystarczy. Ryzyko ugrzęźniecia jest jak najbardziej realna, wierzę 🙈
UsuńPrzedwczoraj odinstalowałam FB, no już wczoraj poszukiwałam gorączkowo hasła, bo MUSIAŁAM na chwilę wejść. Nie mogłam za cholerę przypomnieć sobie tytułu książki, który gdzieś tam w gąszczu postów mi mignął 🙃
Jestem niereformowalna.
Leżąc w malignie zapragnęło mi się przeczytać kupione za czasów przewodnikapokrakowie "Przewodnik literacki po Krakowie i województwie małopolskim" 💚 No i teraz z książką w jednym ręku i Googlemaps w drugim usiłuję czytać. Myślę, że gdzieś za rok się uporam... 🤣
No, bo to nie jest przecież książka do czytania ciurkiem, nie? 😁 A ja czytam jedną taką też literacko traktującą Pragę i od tygodnia ledwie dojechałam do połowy. Jest źle. A myślałam, że na wyjazd do Dżendżejowa już zabiorę kolejną, mniejszych rozmiarów...
UsuńJeszcze Matuśka i Vondraćkova 🙂 Nieustająco gęba mi się uśmiecha 🙂 A po obejrzeniu kroku defiladowego (czy jak mu tam) greckiego rżałam na głos 😁
OdpowiedzUsuńNieładnie 🤣🤣🤣 Chłopaki tak się starały!
UsuńKsiążkę o polskim dizajnie mam w planie, szkoda tylko, że nie ma porządnych ilustracji...
OdpowiedzUsuńPolecam kanał na YT Li Ziqi https://www.youtube.com/hashtag/liziqi , w cudowny sposób pokazuje zwyczajną pracę w chińskim tradycyjnym gospodarstwie, filmy bardzo malarskie, słów prawie nie ma, są obrazy i dźwięki natury, bardzo ciekawa jest w ogóle historia tej dziewczyny...
Ciasto kruche na tarty robię często, klasyczne to tylko mąka i masło, ewentualnie cukier, ale ja wolę słodzić sam krem. Można dodać łyżkę zimnej wody, żeby się zlepiło, ale wcale nie musi się dobrze zlepić. Jak się doda jajka i ewentualnie proszek do pieczenia, to już jest ciasto półkruche. Ciekawa ta tarta cytrynowa, ale faktycznie duński krem jakiś dziwny, jajka z mąką i proszkiem do pieczenia to jak drugie ciasto :). Ale spróbuję zrobić.
Imienniczko! Dzięki za polecenie, przyjrzę się temu bliżej, już sobie dałam do 'odbieranych' (ponieważ mój laptop zgłupiał i wszystko mi pokazuje po czesku 😁, to nawet nie pamiętam, jak brzmi ta komenda w ojczystym języku, u mnie się wyświetla jako 'odebirat').
UsuńTarta wyszła jaka wyszła, ale córka zażyczyła sobie powtórki 😀 Spróbuję bez jajka, za to z tą zimną wodą, jak mówisz.
A znacie jakieś polskie kanały w stylu honeyjubu? Niedawno odkryłam ten kanał. Chciałabym pooglądać coś w tym stylu na warunki i kuchnię polską. Może ktoś podpowie?
OdpowiedzUsuńProszę spytać pod aktualnym postem, a nie sprzed 2 lat - może ktoś przeczyta 😁 Ja osobiście nie znam.
Usuń