wtorek, 22 marca 2022

Marie Poledňáková - S tebou mě baví svět

 

Dopiero co czytałam po czesku (i nic o tym nie napisałam...), ale wzięłam kolejną książkę, bowiem - jeśli tylko nic się nie rypnie - za dwa miesiące do Pragi. Czas najwyższy zacząć się wczuwać, języka sobie więcej przypomnieć itd. 

Najpierw tylko przyglądałam się biletom, mając w pamięci marzec 2020 roku, kiedy to je sobie nabyłam i w kilka dni później już był lockdown, ten pierwszy, prawdziwy. Niby wiedzieliśmy, co się w Chinach działo, ale jakoś nie dopuszczało się myśli, że u nas też coś takiego będzie... Aleśmy przeżyli historyczne czasy, co?

W końcu jednak zdecydowałam się, bilety kupiłam i nawet sześć książek w moim zwyczajowym praskim antykwariacie  - tak na konto wyjazdu już, bo przesyłka tyle kosztuje, że poprosiłam Věrę, żeby je na razie odebrała i trzymała, a ja je sobie w maju przywiozę. 


Dobrze, więc nastawiam się, że jadę i dziś zaprowadziłam zeszyt na ten wyjazd - w pracy już luźniej, mogłam się poświęcić kserowaniu i wklejaniu, a co 😁 Zwłaszcza, że Derechcja znów wyjechała na dwa tygodnie, więc nie ma całkiem zbędnego zawracania głowy.

Tymczasem przeczytałam z ogromną przyjemnością kolejną książkę reżyserki Marie Poledňákovej (bo jedną już mam za sobą). I bardzo się cieszę, że zostały mi jeszcze dwie do czytania, w tym ta biograficzna czy wspomnieniowa, są na zdjęciu półki niżej.

Z tobą mnie bawi świat to historia trzech przyjaciół (chirurga, kompozytora i dźwiękowca), którzy mają zwyczaj co roku wyjeżdżać razem na tydzień do chaty w górach, ale ich małżonki za którymś razem mają już dość tych kawalerskich wypraw, gdy one zostają z całym gospodarstwem i dziećmi na głowie, więc postanawiają ich zaszantażować, że będą mogli pojechać tylko wtedy, gdy zabiorą te dzieciaki ze sobą. Oczywiście kobitki myślą, że w życiu i że skończy się wspólnym wyjazdem, ale panowie nie dają się podejść, zabierają szóstkę dzieciarni i w góry!

To już sobie można dośpiewać, jakie ich tam czekają przygody i jak będzie wyglądać opieka, zwłaszcza, że najmłodszy Matysek nie ma jeszcze roku 😂

Początek:


 Koniec:


Półka

Wyd. Premiéra Studio, Praha 1997, 157 stron

Z własnej półki (kupione online 2 lipca 2020 w Antykwariacie 11 za 44 korony)

Przeczytałam 13 marca 2022 roku

 

Najpierw był film, jeszcze za komuny, w 1982 roku - i on jest do tej pory jednym z tych kultowych, ciągle powtarzanych w telewizji, a nawet został wybrany przez widzów komedią stulecia. Przywiozłam płytkę z Pragi w 2017 roku i już kiedyś obejrzałam, ale i tym razem nie mogłam sobie odmówić kolejnego seansu 😍



 

 

W tych dalej niewesołych czasach rozbawiła mnie wiadomość, że na google maps objawił się (na Wawelu) pomnik Ofiar Jana Pawła II i że kuria krakowska z tym napisem dzielnie walczy. Natychmiast zajrzałam i na wieczną rzeczy pamiątkę zapisałam obraz:

Sprawdzałam ponownie wczoraj i przedwczoraj, napisu już nie było, ale jakby pomnika samego też nie 😂

Jeszcze bardziej mnie rozbawił Pomnik Czynu Polaków Robaków, jak ponoć kiedyś przemianowano na internetowej mapie jeden z pomników w Szczecinie. Ach, ta nasza cudowna pomnikoza i martyrologia 😂

Naród mamy przecież dzielny i walczący. W sobotę rano powiesiłam na klatce mema. Wracam z cmentarza - zerwany. W niedzielę około 7 rano przykleiłam następny. Wyglądam przez judasza dwie godziny później - nie ma. Córka przypuszcza, że to pewna sąsiadka wyrosła w PRL-u (ja też, ale ona dłużej w nim rosła), znana w bloku wyznawczyni partii bezprawia, jednocześnie kościółkowa, pewnie wychodziła na poranną mszę i zrobiła porządek. Jeszcze nie daj Boże Putin spuści bombę na nasz blok albo co, lepiej się mieć na baczności.


Córka proponuje, żebym znów przykleiła wychodząc do pracy i obudziła ją, ona będzie siedzieć przy drzwiach i jak tylko usłyszy podejrzany hałas, zaraz wyjrzy i zapyta, w cziom dieło, ale mnie się nie chce już w to bawić...

Za to przeglądałam  znów Zupy świata, szukając czegoś, do czego nie będzie potrzebna baranina, wieprzowina, wołowina, cielęcina, kura, kaczka, gęś, dziczyzna. I wiecie co? Jest sporo propozycji, które tego nie zawierają. Na początek wynotowałam pięć numerów, dziś zaczęłam od gruzińskiej popularnej. O kurde, herbata kiedyś taka była.


 


Właśnie się ugotowała i teraz czekam, aż przestygnie, żeby jej nadać ten ostatni szlif żółtkowo-keczupowy (na razie robi wrażenie ryżanki). Jak bardzo ma być przestudzona tego oczywiście nie wiem. Szafranu też oczywiście nie miałam, a estragonu szukałam i szukałam, odkryłam, że w jednej szufladzie koniecznie trzeba zrobić porządek z przedwojennymi przyprawami (mniejsza o to, sprzed której wojny) - estragon się znalazł, a z jakich dób pochodzi, nieizwiestno. Data produkcji 9 kwietnia, ale bez roku, za to słoiczek ma wygląd lekko z komuny, a cena wydrukowana 16 zł i przekreślone na 50. Herbapol Łódź. Ale po pierwsze ciągle pachnie, a po drugie wysypałam trochę na talerzyk, czy coś się nie zalęgło - nie, więc dodałam do zupy 😁

I tak to.

14 komentarzy:

  1. No właśnie, jak się nic nie zaległo, to nie ma powodu wyrzucać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasna sprawa 😁 Niemniej tę szufladę należy przepatrzeć...

      Usuń
  2. Niektóre produkty wcale się nie psują. Otworzyłam kiedyś słoik z jabłkami "spod studni" jeszcze przez babcię zamknięty. Babcia Po Drugiej Stronie Tęczy, domek w obcych rękach, a jabłka dobre były.
    Ciekawe co takiej kościółkowej babci mem przeszkadza, tłumaczą im, że na UK same antychrysty i fusyty żyją, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to jest wdrukowany strach przed władzą, żeby czasem na nią złego słowa nie powiedzieć? Nawet przed cudzą władzą?

      Nieraz pisano o przypadkach konserw z czasów wojny jeszcze, takich wojskowych. Że się nadawały ciągle do użytku.

      Usuń
    2. Albo jej powiedzieli, że tak ma robić i nie dotrze nic innego. Mam znajomą, która była bardzo fajną osobą, a teraz jest pod całkowitym wpływem rydzyka i nic jej nie przekona, że białe jest białe. Ona wie lepiej. Tragedia. Nie da się z nią teraz kontaktować, dobrze, że już nie mieszkam obok niej. A jak tam jestem - to unikam spotkania nawet przypadkowego. Szkoda, ale nic się nie poradzi.

      Usuń
    3. Rozumiem. Niby człowiek nie chce dzielić ludzi według poglądów, ale z drugiej strony lepiej sobie zaoszczędzić nerwów i nie utrzymywać kontaktów.

      Usuń
  3. I nadal je jedzą. Podobno rosyjscy żołnierze - z czteroletnim opóźnieniem.
    A do filmu zachęciłaś idealnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech jedzą, na zdrowie 😉

      Nie wiem, czy był w Polsce ten film, możliwe, że tak i że gdzieś jest do znalezienia polska wersja.

      Usuń
  4. Ja mam kilka sloikow polskich marynowanych grzybow - pewnie maja ze szesc lat. Wygladaja swietnie ale boje sie otworzyc i konsumowac - wiec stoja i jeszcze bardziej sie starzeja. Moim zdaniem becac zalane m. in octem powinny byc nie zepsute ale kto je wie?
    Powoli po katastrofie doprowadzam laptop do normalnosci ale powiem Ci ze milion razy wole czytac niz zajmowac sie komputerem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzybki marynowane mniam mniam (nawet 6-letnie) 😁
      Kurczę, nic nie wiem o katastrofie, muszę doczytać.

      Usuń
  5. W naszej SM jest zakaz wieszania kartek na klatkach schodowych. Wiszą tam tylko informacje wychodzące ze SM. Może tym kierowała się ta sąsiadka. Skoro ona kosciolkowa,(starsza?) to może nawet z własnego życia wie, co może robić ruska dzicz. Z drugiej strony, niech sobie będzie kosciolkowa i wybierającą PiS. Komu to przeszkadza. Przecież na całym świecie są ludzie wierzący i różnie głosujący. A mam wrażenie, że tylko u nas głosujący na PiS są traktowani jak obywatele dtugiej kategorii.Wanda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzięłam pod uwagę taką opcję, ale trochę jej przeczy sposób zerwania kartki i to za każdym razem - zostawione te rogi z taśmą klejącą. Jeśli chodzi o porządek, to średnio...
      Wando, trudno, żeby uważać głosujących na partię, która demoluje państwo - za świadomych obywateli. A jeśli oni tak świadomie, to tym gorzej... Jak się mieszka w dużym mieście, łatwiej o doinformowanie się, więc NIC takich osób nie usprawiedliwia.

      Usuń
  6. Baraninkę zjadłabym, ale nie można dostać...
    Ja wieszałam kiedyś apele porządkowe, tez znikały.
    Wyjazdu zazdraszczam bardzo, oby wszystko się udało na 200% !
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas spółdzielnia często wiesza apele o niezrzucanie z okien resztek jedzenia. Zimą widziałam też nakaz uprzątnięcia rowerów i roślin z klatki schodowej, tylko nie pamiętam, jak to było uzasadnione (możliwe, że drogą ewakuacyjną albo coś w tym guście).
      Baraniny smaku chyba nie znam...

      Usuń