Obie wspomniane wyżej książki (o Degasie i Utrillo) mam, ale te z kolei są dziewicze, jednak nie tracę nadziei, że i za nie się kiedyś zabiorę, że ten Montmartre to tylko wstęp do całej serii o francuskich artystach, serii, którą można zobaczyć na półce niżej.
Jakie wrażenia po latach? Nadal ciekawe, jest tam mnóstwo historii do czytania, ale też mnóstwo nazwisk, które coś mówią bardziej wyrobionemu czytelnikowi - mam tu na myśli głównie Francuzów, bo taki zwykły zjadacz chleba z Polski jak ja to jednak zna te główne, najważniejsze - a tam są ich dziesiątki, by nie powiedzieć setki.
Warto jednak przez nie przebrnąć, by zaznajomić się z atmosferą tamtych lat i przestać myśleć, że biedowanie artystów jakie opisuje Murger w Scenach z życia cyganerii było takie romantyczne... A' propos, tego Murgera też powinnam sobie przypomnieć, bo go tu na blogu nie było 😁
Swoją drogą, wstrząsnęła mną historia Utrilla i chętnie się z nią bliżej zapoznam. Kiedyś.
Początek:
Koniec:
Półka, która czeka.
Wyd. PIW Warszawa 1987, 263 strony
Tytuł oryginalny: La Vie quotidienne à Montmartre au temps de Picasso 1900-1910
Przełożył: Mieczysław Bibrowski
Z własnej półki (kupione 30 lipca 1987 roku jako 87-ma pozycja, za 700 zł - w księgarni)
Przeczytałam 7 maja 2023 roku
Mam tu okropne zaległości w relacjonowaniu, co się u mnie dzieje, jeszcze sprzed majówki. Na razie podzielę się dwoma łupami. Najpierw spacerując sobie po osiedlu znalazłam koło jednego ze śmietników w całej stercie badziewia (no tak, ktoś umarł) taką cudowną składaną drewnianą suszareczkę. Dla mnie idealna do postawienia na słońcu z jakimiś drobiazgami do wysuszenia na szybko - na zewnętrznym parapecie. Bardzo mi się spodobała, wyszorowałam ją porządnie (ta brudna ściera to właśnie od szorowania), ale użyłam tylko raz, bo potem słońca nie było 😁 Stoi teraz złożona w przedpokoju i czeka, żeby jej zrobić definitywne miejsce.
A potem koło innego osiedlowego śmietnika znalazłam cwieta, w takim stanie, jak widać. Akurat padał deszcz, więc nie dość, że się namordowałam, żeby to przytargać nie uwalawszy sobie całej kurtki ziemią, to jeszcze co się okazało. Bo jak go brałam, to myślałam z radością, że super, mam akurat taką dużą doniczkę i resztę ziemi. Tymczasem postawiłam toto na klatce i próbowałam czyścić (ach, mieć podwórko ze szlauchem...). W końcu sięgam na pawlacz... no cóż, stanowczo przeceniłam wielkość tej swojej niby dużej doniczki... Sąsiedzi przechodzili, zagadywali, ale nic, dopiero jeden z nich, co to tak trochę mnie podrywa, zaoferował się, że poszukamy u niego w piwnicy. Też nie znaleźliśmy, za to wjechaliśmy na górę obejrzeć jego mieszkanie, skoro piwnicę już poznałam 🤣 No nic, zapakowałam jukkę do reklamówki, a na drugi dzień w pracy świsnęłam sporą doniczkę razem z podstawką (kolega się właśnie szykował do przesadzania naszych roślin). I teraz jest taka sytuacja, że ta jukka absolutnie nie ma gdzie stać, ona za dużo miejsca zajmuje 😂
Oczywiście nie wiadomo, czy czasem nie ma jakichś lokatorów, choć niby na pierwszy rzut oka nie... A potem zaczęły się mecyje z jelitówką i nie miałam głowy do przyglądania się. Stoi koło wejścia i na pewno ma tam za mało światła, ale nie mam siły nawet pomyśleć, co z nią dalej.
Właśnie, nie mam siły. Odwaliłam swoje siedem godzin i wczoraj i dziś i teraz idę złożyć swój zewłok w pozycji bardziej horyzontalnej. Zostawiam Was ze źródłem zapachu, jaki mnie prawie powalił dziś rano w kuchni na Fabryce, ktoś tu chyba imprezował (puste butelki też były) 😉
Co może być romantycznego w biedzie? Choć znawcy powiadają, ze bieda i rozpacz to najlepszy motywator dla talentów.
OdpowiedzUsuńŚwiatło jak światło, jukka sobie poradzi, ale umyć te wszystkie liście?
Tyle sera to chyba dla armii wojska, i tak sporo zjedli!
jotka
Jeszcze dzisiaj skrobaliśmy ten ser i jedli 😂 z czego widać, że się już niczego nie boję!
UsuńCholera mnie brała z myciem tym liściem, tym bardziej, że musiałam co chwilę kursować między łazienką a klatką schodową, żeby wypłukać ścierkę...
Mam dokladnie taka sama suszarke jako ze niektore ubiory wymagaja suszenia powietrzem, nie mechanicznego. U nas sa przerozne, nawet takie przeznaczone do ciasnych pomieszczen, uczepiane do sciany czy sufitu, rozsuwa sie je gdy potrzebne a gdy nie to zesuwa.
OdpowiedzUsuńOch, iloz (tak sie pisze?) kwiatow sie pozbylam stawiajac je przy ulicy ! Ostatnio bo Bella w nich kopala i gryzla. Zawsze ktos sobie zabiera a cieszy mnie ze znalazly nowy dom.
Ja tez znalazlam skarb, w bibliotece: ksiazke-kryminal nieznanego mi autora i jest bardzo fajna. Mieli tylko ta jedna co nie znaczy ze wiecej moglo byc wypozyczonych. Teraz musze online sprawdzic biblioteke czy maja wiecej i poprosic o odlozenie dla mnie a jak nie to zakupic na Amazon uzywane. Amazon sprawdzilam, jest wiele innych tego autora. Mam wiec nowy projekt na glowie.
Na kwiaty zawsze się znajdą chętni, masz rację.
UsuńSkarbu bibliotecznego gratuluję, fajnie tak odkryć nowego dla siebie autora i mieć przed sobą całą jego twórczość.
Czy Ty po tylu latach w Stanach czytasz po angielsku tak samo jak po polsku czy też bywają momenty, że się musisz zastanowić nad jakimś słowem czy wyrażeniem?
A to co zostało (jakaś skorupa sera?) to już niejadalne jest?
OdpowiedzUsuńDalej się wyskrobuje 😉
UsuńAle że tak po czesku szukaliście, i w piwnicy, i w mieszkaniu??? Nonono
OdpowiedzUsuńJezu, no nie 🤣🤣🤣
UsuńPan mi zresztą się pochwalił, że ma 84 lata 😁
BBM:Niczego nie ujmując Twojej nowej suszarce, chyba bardziej praktyczna jest metalowa?... Lżejsza.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie szukałam nigdzie, więc nie wiem nawet, czy istnieją takie małe metalowe suszareczki (pewnie tak).
UsuńJa po prostu nie wiedziałam dopóki tej nie zobaczyłam, że jej właśnie potrzebuję 😁
Zwykłe metalowe suszarki mam, ale one są duże, a ta idealnie się mieści na parapecie, w tym rzecz. No i w tym, że drewniana, to mnie głównie ujęło 😁