piątek, 20 grudnia 2024

Magdalena Okraska - Nie ma i nie będzie

Było wśród nowości w bibliotece, zainteresowało. Odkładałam na potem, ale inny czytelnik sobie zamówił i muszę oddać w poniedziałek, więc się sprężyłam 😁

Takie tematy mi leżą dość. Jak wiele osób z mojego pokolenia - co nie znaczy, że wszyscy - nie potępiam w czambuł PRL-u, doceniam wiele rzeczy, które wówczas zrobiono i zawsze mi bardzo przykro, gdy słyszę o zmarnowanym potencjale, o tych okropnych latach 90-tych, o zamkniętych fabrykach, rozprzedanych/rozkradzionych maszynach, o niedoli zwykłych ludzi, którzy z dnia na dzień tracili pracę, a innej nie było i nikogo to nie obchodziło, że wbij zęby w ścianę albo idź kraść.

Jeśli ktoś też tak ma, to powinien przeczytać Nie ma i nie będzie. Jeśli nie ma i uważa, że wszystko w tej transformacji poszło najlepiej jak mogło, powinien przeczytać tym bardziej. Niech mu się nieco otworzą oczy. 

Magdalenie Okrasce zazdroszczę talentu do rozmów z ludźmi. Tak, bo trzeba mieć do tego talent, żeby umieć zagadać do obcych tak, że się otwierają i podają na tacy całe swoje życie. Może pomagają te wielkie niebieskie oczy?

Przy okazji - na FB ktoś narzekał na te naklejki biblioteczne z tyłu książek, że zasłaniają tekst. I odezwały się osoby pracujące w bibliotekach - okazuje się, że nie mogą sobie wybrać miejsca na okładce, tylko te kody muszę być u góry z prawej, bo co? bo służą do szybkiego sczytywania, gdy się robi skontrum. Jedną ręką się wysuwa książkę z półki, drugą sczytuje maszynką i siup z powrotem na półkę. Kolejna tajemnica wyjaśniona 😉
 


Początek:

Koniec:

O czym mowa, gdyby ktoś z Was był stamtąd:


Wyd. Ha!art, Kraków 2022, 302 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 19 grudnia 2024 roku


Zaległości, cz.1

Z miesięcznym opóźnieniem odbyła się impreza pożegnalna na Fabryce. Generalnie składkowa, a ja obiecałam zrobić quiche lorraine. Zawsze, gdy okrawam brzegi ciasta, to potem z tych resztek lepię jeszcze taką malutką quichkę, akurat się mieszczą w piekarniku te dwie foremki. Zbierałam się do wyjścia nakrywszy dużą formę jakąś bambusową misą na owoce, na to tę małą w plastikowym pojemniku i jeszcze drugi pojemnik z placuszkami ryżowymi. Mówię sobie no, jak ja się z tym nie wywalę po drodze, to będzie cud. Ale dotarłam do tramwaju bezpiecznie, rozłożyłam się z całym tym nabojem, dojechałam. A wysiadłszy u celu zapragnęłam przełożyć siatę z lewej ręki do prawej... No to już się domyślacie 🤣 Zbierałam pojemniki z ziemi, dziewczyny jakieś na przystanku mi wszystko trzymały... Cóż, kiszom to nie zaszkodziło, ale mała foremka pożegnała się z życiem. Mam jeszcze taką średnią, ale ta razem z dużą nie mieści się razem w piekarniku. Żeby tak prawie na miejscu wywalić, to trzeba mieć zdolności, nie?

Cały ten komplet dość pamiątkowy - przywiozła mi go z Francji tamtejsza psiapsióła w czasach, gdy jeszcze nam się IKEA nie śniła.

 

W ramach geszenków nadostawałam różne różności, aż mi to było krępujące, powiem szczerze (nie przypominam sobie, żeby tak czczono kolegów wcześniej odchodzących na emeryturę). Między innymi torebkę. I wracając do domu podjęłam wiekopomne zobowiązanie - wywalę wszystkie stare. Dość trzymania rzeczy na zaś, na wszelki wypadek, bo się przyda, bo szkoda etc. Na drugi dzień zdjęcia i na Śmieciarkę. Udało się wypchnąć osiem sztuk zaszłości 😁 Zobaczymy, kiedy zacznę płakać, że ach, miałam kiedyś. Zastrzelcie mnie wtedy. 

Zostawiłam sobie tylko plecaczek, z którym teraz chodzę do knihobudek i jedną torbę letnią. No i tę nową, z którą wystąpiłam ostatnio na wernisażu. A' propos - przysięgłam sobie, że to był mój ostatni wernisaż w życiu. Poszłam, bo musiałam, kolega wystawiał, ale okazało się, że już nie jestem w stanie zdzierżyć takich imprez, że nie cierpię i po pół godzinie (jeszcze nie skończyły się mowy) uciekłam na świeży krakowski luft rynkowy 🤣 naprawdę haust powietrza 😂

Wracając do pożegnania - jest to niewątpliwie dziwne uczucie, miejsce, w którym spędziłam ćwierć wieku, nagle staje się przeszłością. Ciągle tam jeszcze zaglądam, zabierając nagromadzone przez te lata rzeczy (książki) - i nie mogę uwierzyć w to, że powinnam się teraz zachowywać jak gość 😉 


Śmieją się ze mnie, że ja teraz ciągle róże i fiolety i pewnie dlatego wpadli na pomysł tego zakupu... W życiu nie chciałam storczyka (w ogóle w roślinach doniczkowych lubię zielone liście, a nie kwiaty), a teraz mam i zastanawiam się, jak prędko go uśmiercę. Nawet nie wiem, co taki storczyk je, powiedziały mi tylko dziewczyny, że nie należy go podlewać bezpośrednio, tylko do podstawki.

A skoro już o różach i fioletach mowa. Pojechałam do Auchana po kalendarz, a tam kurtka taka wisi. Ach, wreszcie coś innego, a nie wiecznie czernie i granaty! Buch z nią do przymierzalni - za ciasna w cyckach oczywiście. A była tylko jedna! Wróciłam do domu i wypłakuję się córce w kamizelkę. 

- Ale przecież jest więcej Auchanów w Krakowie, mówi.

Internety. O, w Bonarce jest. Lu do Bonarki (tak się napaliłam, a przecież nienawidzę galerii handlowych). A tam pięć kurtek wisi, w różnych rozmiarach 😍 Ależ szczęśliwa wracałam! 

I słuchajcie - wydałam na Śmieciarce jeszcze pięć kurtek/płaszczy! Szczęśliwa i dumna.


Teraz jeszcze zdobyć się na przetrzebienie reszty ciuchów i będzie gut.

Ale wiecie, coś ubywa, czegoś przybywa. Pan z ochrony na Fabryce dostał wielką pakę i mówi, że to wieża taka porządna, że się zdobył wreszcie na zakup. Gadu gadu, że ja od dawna chcę, ale nie mam miejsca, a on, że jest jedna taka nieduża... no i namówił. Miejsca dalej nie mam, więc stoi na oknie 😁 Ale mam upatrzone takie, gdzie będzie mogła stanąć potem (rozumiemy się). Wiadomo, że chodzi tylko o możliwość słuchania muzyki z CD, których pełna szuflada, a nie o jakieś super parametry. Właśnie, oglądałam też ostatnio laptopy różne tanie i patrzę, w żadnym nie ma odtwarzacza. Poszłam dopytać - no już nie robią, bo zajmuje miejsce, które lepiej przeznaczyć na chłodzenie czy jakoś tak, pan mi powiedział. Do czego to doszło!



Na Śmieciarce dziewczyna chciała oddać 5 kg bilonu, więc posypały się dobre rady. Tak dowiedziałam się, że w NBP na Basztowej jest maszyna, a nawet dwie, które zliczają wsypane na tackę monety i wydają kwitek do kasy, gdzie z kolei wypłacają równowartość. To zabrałam swój słoik i pojechałam. Ruch tam jak na Marszałkowskiej, maszyny cały czas zliczają. Zliczyły i moje. Teraz zagadka - ile w kasie za to dostałam? Było 1289 gramów.

To oczywiście w ramach kontynuacji porządków. Jak widać poniżej, prawie gotowe (prawie robi różnicę itd).


W papierach znalazłam kartkę ze studenckich czasów - pokój 224 w Nawojce. Także zarówno było jednym z ulubionych powiedzonek, a Tadziu T. ewidentnie nawiedzał nasz pokój (czteroosobowy) dla mej skromnej osoby, z czego dziewczyny miały nieustający ubaw. Tadziu T. przynosił dla niepoznaki cztery bukieciki oraz piąty dla myszy, która mieszkała pod umywalką (była takowa we wnęce). Oczywiście ta miła pamiątka została schowana do pudła z korespondencją (które będzie trzebione dopiero kiedyś tam).


 

Ciąg dalszy zaległości już za chwilę (czytam Agatę Christie).

Tymczasem zaległe przebieżki.

Piątek 29 XI: 2.656 kroków - 1,6 km

Sobota 30 XI: 10.131 kroków - 6,6 km

Niedziela 1 XII: 5.954 kroki - 3,9 km

Poniedziałek 2 XII: 10.392 kroki - 6,8 km 

Wtorek 3 XII: 11.361 kroków - 7,6 km

Środa 4 XII: 7.138 kroków - 4,8 km

Czwartek 5 XII: 10.199 kroków - 6,3 km

Piątek 6 XII: 1.596 kroków - 1 km

Sobota 7 XII: 4.687 kroków - 2,7 km

Niedziela 8 XII: 7.926 kroków - 4,7 km

Poniedziałek 9 XII: 11.727 kroków - 7,4 km

Wtorek 10 XII: 2.188 kroków - 1,2 km

Środa 11 XII: 8.873 kroki - 5,2 km

Czwartek 12 XII: 8.093 kroki - 5,7 km

Piątek 13 XII: 9.510 kroków - 6,4 km

Sobota 14 XII: 571 kroków - 0,33 km

Niedziela 15 XII: nie wychodziłam, nic, zero, null

Poniedziałek 16 XII: 12.138 kroków - 7,7 km

Wtorek 17 XII: 7.691 kroków - 4,4 km

Środa 18 XII: 15.974 kroki - 10,1 km

Czwartek 19 XII: 9.176 kroków - 5,9 km

Piątek 20 XII: 3.748 kroków - 2,4 km


42 komentarze:

  1. Z ciekawości rzuciłem okiem na książkę z biblioteki, którą mam u siebie. Na egzemplarzu kod kreskowy biblioteki jest tylko w środku, na wewnętrznej stronie okładki. U mnie paniom nie zależy na szybkości? Bo skontrum przecież robią.

    Storczyk dorodny. Szkoda takiego ładnego uśmiercić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może chodzi o wielkość księgozbioru? Jak jest duża biblioteka to roboty więcej...
      Storczyka byłoby szkoda, ale szczerze wątpię w swoje umiejętności opieki nad nim 😉

      Usuń
  2. gratuluję stanowczości w przetrzebianiu rzeczy,
    ja ogólnie jestem ZA ,

    jednak w praktyce wygląda to inaczej

    zwłaszcza jeśli chodzi o kurtki , (a przeprowadzka zbliża się nieuchronnie)
    książka wydaje się być ciekawa i ładnie napisana, podobne reportaże napisał też Mariusz Szczygieł więc znam juz temat , ale chyba skuszęsię też na te pozycję , o ile będzie w mojej bibliotece
    pozdrowienia Dorota


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz miałam myśl, że "a co, jak się coś z nową kurtką stanie, nie będę miała co na siebie założyć"... ale odegnałam ją precz 😁
      Co niby się może stać (tfu tfu).

      Usuń
  3. no cóż z książką bym dyskutowała.. i pamiętam jak wyglądały i miasta a zwłaszcza wsie przed transformacją a zwłaszcza przed wstąpieniem do Unii....to były ciemne, smutne, szare, brudne nory. z gnojówka na środku podwórka, niedoświetlone, ze sklepami w których było nic. śmierdzące podwórka, oszczane ciemne miejsca, śmierdzące klatki schodowe... i wreszcie brak wyboru, paszportu, wolności...a co może pamiętać dziewczynka urodzona w 1981 ... owszem tu na Pomorzu rozegrała się tragedia w PGR ach. no ale nie zapominajmy, że to komuna była nienormalnym antyludzkim ustrojem a nie demokracja. i trzeba sie na cos zdecydować albo socjalizm albo kapitalizm. trzeciej drogi raczej nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie wsie jak opisujesz to na Szkieletczyźnie była norma... Pamiętam szok, gdy pojechałam z pierwszą wizytą do rodziców Ślubnego na Opolszczyźnie, toż to był inny świat!
      Ale to, co piszesz o paszportach, wolności - to wszystko są sprawy wyższego rzędu. Podstawowym prawem jednak pozostaje prawo do pracy, która daje jedzenie i dach nad głową. W 30-tysięcznym miasteczku, gdzie fabryka czy zakład dawał robotę 12 tysiącom ludzi, jego likwidacja oznaczała jedno - śmierć z głodu dla większości mieszkańców. Fajnie, że ci ludzie zyskali paszport (za który musieli zapłacić) i wolność wyprawy do Niemiec na roboty...
      Zakłady, często powstające na bazie jeszcze przedwojennych, budowały żłobki i przedszkola, bloki dla pracowników, miasta się rozwijały, powstawały kina i domy kultury. Wszystko to szlag trafił, gdy np. jakiś przedstawiciel związków zawodowych pojechał do Warszawy i wrócił z decyzją o likwidacji w teczce. Majątek wyprzedawano za bezcen czy też bonzowie uwłaszczali się na tych zakładach. A przecież to niekoniecznie było tak, że w warunkach rynkowych ten zakład nie miał szans na utrzymanie się.
      Więc dla tych ludzi, którym odebrano wszystko, komuna nie była antyludzka, na odwrót, to kapitalizm ich zniszczył.

      Usuń
    2. :-) punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
      zgadzam się, że lata dziewięćdziesiate były okropnym czasem transformacji, i morderczego kapitalizmu...XIX wiecznego. W międzywojniu ludzie wyjeżdżali za chlebem za wielka wodę. do kraju mlekiem i miodem czyli USA. upadłay zakłady, bezrobocie było że hoho. Nie wiedzę nic złego w emigracjach zarobkowych, istnieją, jak świat światem. upadłości przedsiębiorstw też istnieją, jak świat światem
      ale wyobrażasz sobie dziś, że mamy tu prl? chiny, koreę czy sowiety? serio?

      Usuń
    3. A no pewnie (co do pierwszego zdania).
      I oczywiście, że nie (co do ostatniego). Ale rozumiem ludzi, którzy za PRL-em tęsknią - bo dał im wiele, jeśli nie wszystko, a III Rzeczpospolita nie potrafiła dać im nic. A nie każdy jest zdolny sam wziąć.

      Usuń
    4. i ja rozumiem ale nie podoba mi się...
      tak jak nie podoba mi się, że ktoś chce decydować za mnie a ci o których piszesz zdaje sie to właśnie uwielbiali. akceptowali. partia wszystko dała, albo nie, i o wszystkim decydowała.
      straszne czasy.

      Usuń
    5. No, ale większość ludzi jest właśnie taka, nie lubią brać odpowiedzialności nawet za własne życie! Lepiej, żeby ktoś pokierował, obojętnie: Bozia czy partia.

      Usuń
  4. Zdecydowanie świat inaczej wygląda z punktu widzenia zwykłego, normalnego człowieka toczącego walkę o przeżycie w momencie zabrania mu możliwości pracy niż kogoś, kto ma "ideologiczne" podejście i zapewniony byt...
    Małgosiu, wiesz, ja też wyobrażam sobie chwilami jak będzie POTEM, ale innymi chwilami już nie mam na to siły... Jednak postanowiłam zebrać się "do kupy" i się nie dać. Słucham "Sagi o ludziach lodu", dojechałam do 9-go tomu robiąc różne rzeczy w domu... Sporej części ciuchów się pozbyłam, już! Z tego jestem dumna 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie takie wyobrażanie sobie daje jedyną pociechę w całej tej sytuacji...
      Ciuchy czekają, może jutro się za nie zabiorę. Najtrudniejsze to pozbyć się myślenia "na pewno jeszcze kiedyś założę".

      Usuń
    2. O tak, okazuje się, że nie założę a wyrzucić żal... takie były fajne i co teraz? Wciąż np. nie mogę się pozbyć dwóch długich dżinsowych spódnic. Tak bym je chętnie założyła, ale nie założę. Ale... może sobie zdjęcie w nich zrobić przed oddaniem?

      Usuń
    3. Ja wszystkie oddawane fotografuję - diabli wiedzą, po co 😂

      Usuń
  5. Chwalę kroki 👍

    U mnie kody biblioteczne przyklejone z prawej na dole, co mnie wkurza, bo często przykrywają kod książki i muszę ręcznie wklepywać do apki czytelniczej Bookmory, z którą ścigam się sama ze sobą, żeby przeczytać 52 książki (gdzież te czasy, kiedy czytałam ponad sto książek rocznie bez bata nad głową?).

    Ja tam PRL rzewnie wspominam😆 Zgadzam się z autorką, że transformacja była brutalna. Pamiętam, jak mama straciła pracę i wszedzie słyszała, że jest za stara (miała jakieś 52 lata). Za to ja tuż po dwudziestce mogłam przebierać w ofertach, chociaż jeszcze nawet studiów nie skończyłam i miałam zero doświadczenia. Ale na kompetencje nikt wtedy nie patrzył, tylko na urodę i długość nóg🙄

    Z etatu odeszłam trzaskając drzwiami, więc pożegnań nie było. Na pewno jest to słodko-gorzki moment, kiedy coś się nieodwołalnie kończy. A mamy z wiekiem takich chwil coraz więcej. Najbardziej mnie trzepnęlo, kiedy zostałam sierotą i jednocześnie najstarszą generacją w rodzinie.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli każda biblioteka rządzi się swoimi zasadami 😉 A ile Ci zostało na te dziesięć dni? Ja mam na stanie jedenaście z bibliotek i coś czuję, że część oddam bez czytania, no chyba, że znowu będę przedłużać 😂

      Moja mama poszła na wcześniejszą emeryturę, a Ojczasty dopracował na starych śmieciach. Potem to też zaczęło się rozwalać...

      Trochę mnie dręczy ta emeryckość. Pożyczyłam nawet rzecz o tytule "Jak złodziej przyszła"...

      Usuń
    2. Trzy mi zostały, będę jakieś cienkie czytać😅 mam jakieś opowiadanka, coś Hanny Krall, to szybko pójdzie. Z biblioteki mam teraz nieprzeczytanych 7 (plus miliony z knihobudek haha).

      Agata

      Usuń
    3. A' propos milionów z knihobudek - wczoraj w trzech podejściach przywlokłam TRZYNAŚCIE sztuk... Jedyne, co mnie ratuje, że nie wszystkie na zawsze 🤣

      Usuń
  6. Także zarówno a jakże! Podzielam niechęć do wernisaży - nienawidzę ich! A bywało nierzadko, że musiałam, bo moja wystawa (nie jako artystki, ale kuratorki) albo znajomego artysty albo koleżanki jako kuratorki, no to nie wypada…, nieładnie byłoby… Prawie zawsze to odchorowywalam. Teraz nie muszę, a jak znajomy artysta/artystka zaprasza, to szczerze mówię, że nie znoszę, bo tłok, snucie się i ani wystawy obejrzeć ani pogadać i proponuję spotkanie na wystawie później, żeby właśnie pogadać - działa! Ps. Spotkań autorskich tez nie znoszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podpisałam się - Viva

      Usuń
    2. Trzy dekady temu lubiłam tę rozrywkę 😁 Dzięki temu nawet zdałam jeden egzamin śpiewająco, bo miałam w małym palcu sztukę współczesną. Potem patrzyłam na bywalców z drugiej strony barykady - zwłaszcza na tzw. beretki - a jeszcze potem nie miałam już najmniejszej ochoty w tym uczestniczyć. I tego się będę trzymać, w miarę możności. Bo jednak trudno odmówić znajomemu - więc podziwiam Twoją asertywność 😁

      Usuń
  7. Ładna ta wieżyczka, pasuje do białych mebli!
    Widocznie bardzo Cię w pracy nie tylko cenili, ale i byłaś lubiana!
    Jestem w szoku, że takie robisz porządki, a kartka zajefajna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała te porządki rozmaite odwalić raz na zawsze i mieć z tym już święty spokój i czas na fajniejsze rzeczy. Ale to potrwa Bóg wie ile.

      Usuń
  8. Jako osoba urodzona w roku 1948 zylam i wychowywalam sie w owczesnym systemie i przyznaje Ci racje - nie byl ani idealnym ani calkiem demokratycznym ale zawieral wiele lepszych rozwiazan niz obecny. Nic, bylo-minelo.
    Mnie tez wkurzaja te ksiazkowe nalepki umieszczone w niefortunnyvh miejscach a takze wewnetrzna czesc okladki przyklejona do oprawki ksiazki. Ilez razy zawieraja np mape z ktorej nie mozna nic wyczytac bo pozaklejana.
    Jeszcze nigdy w zyciu nie widzialam orchidei o tylu kwiatach !
    Zycze jej dlugiego zycia :) a Tobie dobrych Swiat i nowego roku pelnego zdrowia i ksiazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O plusach i minusach PRL-u można długo, prawda? Na pewno tamte czasy przyniosły wielki awans społeczny milionom ludzi - i olbrzymią poprawę warunków życia. Nawet te pogardzane blokowiska... w czym niby lepsze obecne "apartamentowce", z oknami sąsiadów o pięć metrów, zresztą za cenę zadłużenia się na 30 lat.
      Dzięki za trafne życzenia 😍

      Usuń
  9. Oj, ile tu kroków i wydarzeń?!
    Książka o latach 90-tych - wtedy nas już w Polsce nie było, ale w 1991 wpadłem z pierwszą wizytą i byłem mocno zdegustowany tym co się działo. Cud że z tego wyszło co wyszło.
    Przygoda podczas podróży na pożegnanie w pracy rzeczywiście tragicznie-komiczna.
    Zdjęcie ze spaceru - oboje prezentujecie się wyśmienicie i świetnie ubrani na zimowy czas.
    Życzę zdrowych i pogodnych Świąt i poŚwiąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właściwie lata 90-te przeszłam siedząc z małym dzieckiem w domu, więc mnie to tak nie dotknęło, ale generalnie w mniejszych miastach na prowincji to był straszny czas.
      Wzajemnie, Lechu, pięknych Świąt!

      Usuń
  10. O właśnie, zapomniałam napisać, że fajna kurtka i przede wszystkim nie szara/czarna/brązowa (lub khaki jak moja, zupelnie nie mój kolor, ale prezent i ciepła, to noszę). Dobrze wyglądacie, Tata dużo młodziej niż metryka.
    Spokojnych (!) Świąt na luzie i przy miłej lektuzie😅🎄
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córka dziś przy stole zastanawiała się, jak to jest właściwie, że Ojczasty nie ma zmarszczek 😁
      Lekturowo dobrze idzie w tych dniach.
      Jutro jeszcze na Fabrykę he he i spoks 😎

      Usuń
  11. Przeczytam tę książkę, gdy tylko dorwę. A swoją drogą, to naklejanie kodów w wymuszonym, nielogicznym miejscu, to skrajny idiotyzm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, właśnie miałam zajrzeć, czy Cię przypadkiem nie ma w spamie, a Ty tu 😂

      Usuń
    2. A wiesz, że chytra po czesku znaczy: mądra? 😁

      Usuń
  12. NIKT NIE TYPUJE, ILE BYŁO BILONU?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11.49 i poka TORBĘ!
      Agata

      Usuń
    2. Ja typuję około 30 zł.

      Usuń
    3. Poka torbę... cimno jakoś i ponuro dziś, chyba następną razą 😂

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Jedni za mało, drudzy za dużo... a niektórzy prawie w sam raz 😂

      Usuń
  14. Frau Be najlepsza w bilony 😁
    Było tego 32,86 zł! Opłacało się wybrać!

    OdpowiedzUsuń