niedziela, 14 grudnia 2025

Stephen Rabley - Marcel and the Mona Lisa

Ach, co za osiągnięcie, kolejna książka po angielsku 😂 KSIĄŻKA 😂 Każde wydawnictwo inaczej oznacza poziom lekturek (a niektóre wcale nie oznaczają). Tutaj spotkałam się z określeniem Easystarts 200 words, nawet nie Beginner 🤣 No, ale dobrze, przeczytałam, zrobiłam zadania wypisane na końcu (bez rysunkowych), szlus. A nawet znalazłam błąd (tak myślę): An old woman answers the front door. Nie miało być czasem opens?

Ciągle myślę, jak tu zoptymalizować moją naukę, o tych 1800 godzinach wspomnianych przez nierybę i skąd te godziny wytrzasnąć. Jak się chce, to się da, ponoć. Tylko że ja za dużo chcę i nie wyrabiam. A też już jestem powolniejsza we wszystkim, wiadomo. 


Początek:


Koniec:

Test dla czytelnika:


Wyd. Penguin Readers - a konkretnie co do wydawcy, to jest ich wymienionych milion i nawet rok niewiadomy, stron za to 16

Z knihobudki

Przeczytałam 11 grudnia 2025 roku



Obejrzałam dokument Netflixa zatytułowany The New Yorker at 100. Tutaj. Z polskimi napisami, oczywiście, ale potem wpadłam na pomysł, żeby go sobie zapodać jeszcze raz z angielskimi, w ramach lekcji. Takiej długiej lekcji 😁 

Kiedy ja pierwszy raz usłyszałam o tym tygodniku? Ginie w pomroku dziejów. Może z Ameryki, która bywała dostępna w kioskach? I wiem, na 100% wiem, że miałam jakiś numer, taki z klasyczną rysowaną okładką przedstawiającą coś nowojorskiego (?), pewnikiem kupiony w antykwariacie Kamińskiego na Św. Jana, bo tam mieli stosy czasopism. Pytanie, czy w głupocie swojej kiedyś się go pozbyłam? Tak bym chętnie teraz zajrzała... a może jest jeszcze, na tej półce z Amerykami i Brytaniami pod sufitem? Nie mam jak sięgnąć, póki nie zrobimy przemeblowania, co może nastąpić jedynie po sprzedaniu łóżka Ojczastego. Na co się nie zanosi 😢 Zdobyłam się na wielki wysiłek i uprzątnęłam bety nagromadzone na tym łóżku, żeby wykonać zdjęcia i wstawić na OLX, co nastąpiło w piątek. Już myślałam, że sprawa PRAWIE załatwiona, no ale właśnie prawie - jedyny odzew póki co, to dwa scamy (najwyraźniej, bo mówią, żeby na WA do żony napisać czy jakieś takie głupoty). 

Dodatkowo podłogę zajmują torby z filmami, zdjętymi z półek, za którymi grzyb. Nic z nim teraz nie zrobię, bo boję się tego toksycznego niewątpliwie preparatu, trzeba by jedną noc nie spać w domu na wszelki wypadek, no i wietrzyć cały czas. Tak że ten.


 

Najnowsze nabytki

czyli przegląd tygodnia. Już miało być dobrze (czyli cienko), gdy naprzynosili 😂 Tyle, że lekturki dwie z angielskiego (kolejne!) do wydania po zapoznaniu się, ale kiedy to będzie, to zdaje się poziom intermediate. S-f nie czytam, jak wiadomo, ale Strugackim się nie oparłam. Szumowska niby tylko do przeczytania. Ten Piątek nie wiem za bardzo, co; tak na wszelki wypadek wzięte. Stasiuk, bo Stasiuk, a Czarny statek to już w ogóle nie mam pojęcia, Irak, uchodźca, religijny ekstremizm... ale Czarne, no to wzięłam 😉

A potem jeszcze, któregoś poranka, wyskoczyłam na kontrolę budki, a tam kryminały. 

Z tym, że nie bijcie, bo najpierw wyniosłam trzy swoje, a potem jeszcze sześć. A jeszcze potem odkurzałam i katalogowałam podwójną półkę, gdzie za Kaczorami Donaldami mojej córki (nie do ruszenia!) stoi seria celofanowa i najpierw założyłam, że wyniosę WSZYSTKO. No bo ja i poezja 🤣 Przecież i tak tego nie czytam. No, ale co brałam kolejny tomik do ręki, to mi się żal robiło - może jednak sięgnę kiedyś?* W rezultacie zostało czternaście, a dziesięć idzie do budki.

* zabić tę babę

Niedobrze mi się robi, jak zaczynam porządkować kolejną półkę, ale wiem, że muszę, bo inaczej w życiu się nie pozbieram z tym wszystkim. Zaktualizowany katalog to podstawa. Z czego mi się uda zrezygnować, to robi miejsce na coś z podłogowych stosów. Drugie rzędy rządzą. Nienawidzę ich. Właściwie pamiętam, gdzie co stoi tylko na tzw. głównym regale czyli trzonie, widocznym na górze bloga, bo ten się prawie nie zmienił od dekad (tyle, że tam, gdzie był kiedyś telewizor z dupą, teraz też są półki). Reszta to już ciągłe zmiany miejsc. Nie wiem, kiedy uda mi się skończyć tę syzyfową robotę, wyznaczyłam sobie do codziennych zadań jedną półkę, ale przyznam się, że czasem mi się już nie chce i odpuszczam.

38 komentarzy:

  1. I ja mysle ze dopoki nie pozbedziesz sie lozka to nalezytego porzadku i sensu nie otrzymasz. Zycze wiec szczescia z jego sprzedaza.
    Answers contra opens - obie formy sa wlasciwe i uzywane, ktora uzyjesz jest wlasciwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście! Jak to napisałaś, zajrzałam jeszcze do słownika i faktycznie. A ja chciałam wytykać błędy 😂

      Usuń
  2. 🙈🙈🙈 bym sie poddała już dawno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mogę 😉 Przecież bym nie mogła nic znaleźć!

      Usuń
    2. Nie poddawaj się!
      Ja się poddałem i nic nie mogę znaleźć i już mi się zdarzyło pożyczać książkę z biblioteki, chociaż mam swój egzemplarz, bo to było prostsze i szybsze niż szukanie tej własnej :D

      Takie niewielkie tomiki poezji... przecież to można gdzieś dołożyć zawsze, choćby na wierzchu innych książek.. ja bym nie wynosił jeszcze :P

      Usuń
    3. Słuchaj no, kpiarzu! Nie drwij, bo tu poważne sprawy się dzieją! I nie ma dokładania na wierzchu! Mój drobnomieszczański zmysł nie pozwala na taki nieporządek!

      Usuń
  3. Z tymi godzinami to nie wiem jak jest. Cambridge podaje mniej i maksymalny poziom C2 jest osiągalny po 1200 godzinach (sumarycznie):
    https://support.cambridgeenglish.org/hc/en-gb/articles/202838506-Guided-learning-hours
    Więc po około 4 latach mówisz i piszesz jak native zakładając naukę 300 dni w roku po godzinie. Ten C2 to jest zupełnie serio trudny, nawet rodowici Anglicy padają na egzaminach.

    Więc nie ma pośpiechu, jest konieczność planowego uczenia się.
    Znając twoje zdolności do systematycznej pracy z językiem nie ma najmniejszego problemu.

    Żeby zaoszczędzić ci nauki dwa razy - mówienie po angielsku i mówienie nejtiva po angielsku to dwie różne rzeczy (włącz napisy a potem w razie problemu wklej film do gemini.google.com z proźbą o przetłumaczenie na pl). Zastanawiam się właśnie jak za darmo, metodycznie pouczyć się tego jak oni mówią w realnym życiu. Ktoścoś?
    https://www.youtube.com/watch?v=-tRWMwLwq54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. C2 absolutnie nie jest moim celem, bez jaj! B2 powinno wystarczyć 😁
      /do oglądania filmów/
      Ale na pewno powinnam się za to zabrać bardziej serio i planowo, a tu mi szwankuje... sama nie wiem, co: czas? porządniejsza motywacja? brak widocznych rezultatów OD RAZU? Coś muszę przedsięwziąć i to nie od Nowego Roku, tylko od zaraz.
      Wychodzi mi na to, że książkowe porządki brużdżą, bo zabierają cenny czas. Ale są wręcz pilniejsze. Z tym, że powinnam jednak przyjrzeć się swoim dniom: najlepiej któregoś dnia zapisywać po kolei, na co i ile czasu mi zeszło.
      Facet z filmiku mówi dość zrozumiale 😉 no bo do uczących się 😉 zapisuję się na jego kanał.
      Ale popatrz: z boku wyświetla się filmik o tytule PRZESTAŃ MÓWIĆ "WHAT DOES IT MEAN", TO WIELKI BŁĄD. Kruca! Cały czas tak przecież mówię 😂 Córka mi właśnie co i rusz powtarza, gdy widzi, jak robię kolejną lekcję gramatyczną z podręcznika - "nikt tak nie mówi"... Oszaleć!

      Usuń
    2. O tym "what does it mean" słusznie zjechali typka w komentarzach. Te zaklejone usta🙈

      Usuń
    3. ==>> Anonimowy: Zastanawiam się właśnie jak za darmo, metodycznie pouczyć się tego jak oni mówią w realnym życiu. Ktoścoś?

      Bardzo polecam Rachel's English.

      Description

      Rachel's English is your online American English pronunciation resource. All videos have closed captioning to help non-native speakers understand. New videos added every week!

      Learn about the specific mouth positions for each sound with the Sounds: How-To playlist. Spend time with the Words that Reduce playlist to improve your listening comprehension. And watch the videos in the American English in Real Life playlist for fun and to see how native speakers really talk.

      Usuń
    4. ==>> Anonimowy: Ten C2 to jest zupełnie serio trudny, nawet rodowici Anglicy padają na egzaminach.

      C2 nie znam, ale musiałem sporo czasu poświęcić na przygotowaniu się do egzaminu TOEFL (Test of English as a Foreign Language)--i to jeszcze używając do słuchania płyt winylowych! Rzeczywiście, tam trzeba używać 'idealnego' języka i nawet wyrażenia powszechnie spotykane w gazetach brukowcach (np. "cops"-gliny) już mogłyby być uważane za błędy. W każdym razie gdybym miał obecnie do tego testu podejść, musiałbym trochę czasu spędzić na odświeżeniu niuansów gramatyki, które często nie są odpowiednio używane. Niedawno spotkałem faceta, który od dziesiątek lat uczy języka angielskiego i przygotowuje do tego egzaminu. Spytałem się go, czy on otrzymałby na nim 100%-powiedział, że nie--on jest chyba tak zrobiony, aby nikt nie otrzymał 100%.

      Usuń
    5. @ToPrzeczytałam
      "B2 powinno wystarczyć 😁 /do oglądania filmów/"
      Nie wiem, nie wiem. Oglądanie filmów nawet z podpisami to bardzo wysoka poprzeczka. De facto musisz znać język niemal jak własny lub domyślać się z treści. Alternatywą jest używanie Substital. To jest rozszerzenie do Firefoxa, które pozwala na zastępowanie podpisów angielskich polskimi w przeglądarce internetowej. Tylko, że w ten sposób, nawet przy użyciu anglojęzycznych napisów, nie nauczysz się słuchać a jedynie czytać po angielsku.
      Pozdrawiam - Nieryba

      Usuń
    6. Tak bardzo dzisiaj chciałam obejrzeć angielski film z angielskimi napisami (skoro nie było innych) - Harold and Maude... cóż, kiedy angielskich też nie było 🙄 aż tak bardzo nie chcę, żeby całkiem w oryginale się gapić 🤣 Maybe one day...

      Usuń
    7. Ta Rachel już mi była kiedyś polecana, bo subskrybuję 😁 właśnie oprowadza mnie po swoim domu i cóż się okazuje - twierdzi, że w słowie FIRST nie wymawia się tego T, tak jak w GUEST. Co za ludzi, naprawdę! Jak można tak żyć! Wiecznie rozczarowania!

      Usuń
    8. "Tak bardzo dzisiaj chciałam obejrzeć angielski film z angielskimi napisami (skoro nie było innych) - Harold and Maude.."
      Nie wiem jakiej przeglądarki używasz, ale dla przeglądarki Firefox jest rozszerzenie (addon) , które nazywa się Substital i umożliwia dodawanie podpisów do filmów. Dostępne jest tutaj:
      https://addons.mozilla.org/pl/firefox/addon/substital/
      i jest banalne w użyciu: 1. Uruchamiasz film. 2 Uruchamiasz rozszerzenie, 3. Wyszukujesz film po oryginalnym tytule w wybranym języku lub ładujesz znalezione na https://www.opensubtitles.org/ napisy do filmów.
      Działa, czasami tylko się zacina, ale to zależy od dnia i światła księżycowego ;-)

      "twierdzi, że w słowie FIRST nie wymawia się tego T"
      Ten (solidny!) słownik twierdzi coś innego i są stosowne przykłady:
      https://www.diki.pl/slownik-angielskiego?q=first
      Może Jack rozstrzygnie?

      Usuń
    9. Normalnie first wymawia się z „t” na końcu (ˈfərst’): Ordinal Numbers.

      Znalazłem ten film Rachel. Często podawane przez nią przykłady to typowa amerykańska wymowa, gdy rzeczywiście wyrazy się „zlewają” w zdaniach i pewne litery nie są wymawialne. I rzeczywiście, tak się dzieje i w tym przypadku:

      „W amerykańskim angielskim zazwyczaj nie uwalnia się całkowicie „t” w „first” po „place”; staje się ono miękkim, nieuwolnionym zwarciem lub łączy się z dźwiękiem „p”, przez co brzmi bardziej jak „Firs-place” lub „Fir-splays”, koncentrując się na samogłosce/złączu, a nie na ostrym „t”. Wyobraź sobie to jako szybkie, zatrzymane „t”, a nie twardy dźwięk „tuh”, tworzący płynne przejście w „place”.”

      A „t” w słowie „guest room” wymawia się, ale często jest to ciche, szybkie wymówienie lub nawet „zwarcie krtaniowe” (krótka pauza w gardle), a nie mocne wypuszczenie powietrza. Łączy się ono z dźwiękiem „r” w słowie „room”, przez co brzmi jak „Gues-room” lub „Gues'room”, przy czym „t” łączy te słowa płynnie, a nie jako twardy, oddzielny dźwięk.”

      Osobiście nie wiedziałem o tym-niestety, absolutnie nie jestem ekspertem w wymowie angielskiej (w polskiej chyba też nie za bardzo 😁), tym bardziej, że słuchu muzycznego nigdy nie posiadałem nawet odrobiny. Uważam jednak, że to są niuanse, które może i warto opanować, ale kompletnie nie przejmować się nimi w czasie nauki języka.

      Mam kilka książek wraz z CD na temat wymowy angielskiej, jak też czytałem na ten temat. Nie jeden raz byłem zaskoczony, gdy ten sam wyraz był wymawiany inaczej w różnych regionach Stanów Zjednoczonych.

      Podam dwa przykłady.

      Normalnie wyraz „dew” (rosa) wymawia się ‘dju’, a wyraz „doo” (kupka) ‘dü’. Jednak niektórzy Amerykanie wymawiają oba wyrazy identycznie—‘dü’. Tak więc powiedzenie komuś, „Be careful when you walk on the grass, you will get on your shoes” może być interpretowane dwuznacznie, w zależności od wymowy—albo jako „dew”, albo jako „doo”.

      W jednym z epizodów „The Simpsons” Bart szukał swojego psa i okazało się, że zwierzak jest w posiadaniu Groundskeeper’a (ogrodnika) Willy. Bart składa wizytę w jego mieszkaniu i Willy przyznaje się, że kupił psa.
      — Yeah, I bought your mutt. And I 'ate him! — odpowiada, trzymając w ręku dużą kość.
      Zaszokowany Bart nie może uwierzyć w to, co właśnie usłyszał, ale to jeszcze nie wszystko, bo Willy, obgryzając kość, dodaje:
      — I 'ate his little face, I 'ate his guts, and I 'ate the way he's always barkin'! So, I gave him to the church.
      — You HATE him, so you gave him to the church — mówi Bart z ogromną ulgą.
      — Aye. I also 'ate the mess he left on me rug!
      Zbulwersowany (i pewnie zdegustowany) Bart raz jeszcze spogląda na Willy’ego.

      Oczywiście, tu chodzi o wymowę Willy’ego (który jest Szkotem i posiada mocny szkocki akcent) słowa „hate” (nienawidzić)—w jego wykonaniu to słowo brzmi jak „ate” (zjadłem). Nic dziwnego, że Bart był tak przerażony tym, co usłyszał!

      Usuń
    10. Sprawa się powoli wyjaśnia. Nie ma jednego angielskiego. Tak jak w polskim są regionalizmy, gwary, które mogą zmylić uczącego się świeżaka, tak w angielskim są naleciałości wynikające z geografii, kultury itp.

      Moja anglistka (ucząca Queens English) tłumaczyła, że np. wymowę w części Wielkiej Brytanii może zmienić... popularny serial amerykański. Wprawne ucho jest w stanie rozróżnić z jakiej części GB jest dana osoba, tylko po wymowie.

      Kiedyś czytałem bloga Polki, która przeniosła się z bodaj Anglii do Nowej Zelandii i na początku miała spory problem. Lokalsi rozumieli jej wypowiedzi a ona ani w ząb w drugą stronę. Musiało minąć trochę czasu zanim osłuchała się i nabrała doświadczenia. To trochę tak, jakby rozmawiać ze Ślązakiem albo Kaszubem.

      Kiedyś, kiedy rozmawiałem telefonicznie po angielsku z klientem z Indii musiałem tłumaczyć sobie w myślach o co mu chodzi z jego (potocznej) angielszczyzny na moją (szkolną). Z boku musiało to wyglądać dziwnie: trzymając słuchawkę w dłoniach, zamiast płynnej rozmowy oczy miałem wbite w sufit, zastanawiając się "co autor ma na myśli". Od tamtej pory wolę, żeby w pracy pisano do mnie niż rozmawiać po angielsku. W ten sposób (chociaż to dłużej trwa) mam pewność, że dialog jest pełen komunikacji i nie ma nieporozumień.

      Pozdrawiam Nieryba

      Usuń
    11. Nie ma jednego angielskiego.
      To właściwie jest najlepsza odpowiedź na powyższą kwestię.

      ...która przeniosła się z bodaj Anglii do Nowej Zelandii
      Mój kolega, Kanadyjczyk, pojechał do prowincji kanadyjskiej Nowa Fundlandia i też jakiś czas miał drobne problemy z ich akcentem—to jest wyspa i przez lata wiele wiosek rybackich było raczej odciętych od reszty kraju.

      ...rozmawiałem telefonicznie po angielsku z klientem z Indii
      I tak miałeś szczęście. Tutaj, gdzie mieszkam, to właściwie są Indie/Pakistan. Też często nie mogę się z nimi dogadać i ich zrozumieć. Na przykład 90% obsługi w wielu restauracjach fast food też południowi Azjaci—nic dziwnego, że często mylą się w zamówieniach, bo oni nie rozumieją mnie, a ja ich. Również technical support też zazwyczaj w tamtych terenów—ileż to razy po prostu odkładałem słuchawkę, bo rozmowa była torturą. I kiedyś miałem lekarza z Indii—czasem głupio mi było, ale często kilka razy musiałem go się dopytywać, bo miał taki twardy akcent.

      W ogóle język angielski mówiony przez niektóre osoby jest makabryczny. Autentyczna historia z ONZ-tu, jaką opowiedział jeden z pracowników tej instytucji. Otóż przemawiał przedstawiciel państewka w języku angielskim (który być może był nawet oficjalnym językiem tego kraju) i tłumacz przekładał to na inny język. Ów pracownik był zdziwiony, iż tematem przemówienia—przynajmniej według tłumaczonego tekstu—były… muszelki, o których w kółko opowiadał, trochę bez sensu, reprezentant. Okazało się, iż to tłumacz źle zrozumiał: delegat mówił o państwie Seszele (Seychelles), a tłumacz słyszał „Sea shells” (muszelki). Wyobrażam sobie, ile podobnych historii mogliby opowiedzieć zawodowi tłumacze!

      A na koniec… wiele lat temu spotkałem w Toronto Janusza Głowackiego, który przyjechał na tutejszą premierę jego sztuki Polowanie na karaluchy. Jako że nasze ścieżki się już pośrednio wcześniej skrzyżowały, trochę z nim dłużej porozmawiałem. Wspominał o jednej ze swoich sztuk, którą chciał przetłumaczyć na język angielski „z nowojorską wymową”. Tłumacz go zaskoczył, pytając go się, jaką ma zastosować odmianę angielskiego akcentu, bo nie tylko one się różnią pomiędzy np. Brooklynem, Bronxem, Harlemem czy Queens, ale też istnieją różnice w grupach etnicznych (irlandzka, włoska, żydowska jidysz, murzyńska, puertorykańska, itp.) oraz w takich społecznościach jak weterani wojny wietnamskiej, narkomani czy członkowie grup przestępczych.

      Usuń
    12. Mnie, jako osobie bardziej czytajacej po angielsku niż biegłej w mówieniu (brak okazji) zawsze lepiej się gada z cudzoziemcami, dla których też to jest obcy język. A już z Włochami czy innymi niegermańskimi - super. ZHindusami z infolinii też się zdarzało😁 i jakoś wszystko szczęśliwie załatwiałam. W każdym razie lepiej nam szło niż tu https://youtu.be/DxxAwDHgQhE?si=CdxC9jj8P9oobTbt

      Usuń
    13. ==>> Agata: Dzisiaj dwa razy jechałem Uberem, oczywiście kierowcy Hindusi. Jednego kompletnie nie rozumiałem, drugiego z dużymi problemami (może 40%).

      Usuń
  4. "answers the door" - typowa angielska ostrożność - najpierw sprawdza kto dzwoni/stuka, dopiero potem otwiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie nam spółdzielnia wywiesiła (po raz kolejny) ogłoszenia 🤣

      Usuń
  5. Chodzi o otwarcie drzwi nie ot tak sobie, tylko "w odpowiedzi" (answer) na pukanie czy tam dzwonek. Fajnie, że czytasz po angielsku, ja ostatnio wzięłam z knihobudy radziecką bajkę i mam plan po trochu wrócić do języka, wszak w klasie maturalnej bez problemu czytalam np. Czechowa. Muszę przejrzeć co mają w dziale zagranicznym biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja głupia sobie myślałam, że błąd wychwyciłam 🤣🤣🤣
      Co do rosyjskiego, już nawet nie będę powtarzać po raz tysięczny, jak ja do niego wróciłam 😎 Ale bardzo mnie to wtedy cieszyło i summa summarum ubogaciło.

      Usuń
    2. Kochana, z rosyjskim jesteś moją role model i motywacją. A z tym niebłedem bardzo dobrze, że jesteś czujna, no i teraz na bank zapamiętasz😁

      Usuń
  6. Kryminały fajne, ale pewnie mała czcionka lub żółty papier?
    Łóżko zajmuje sporo miejsca i dojście do okna , oby się szybko sprzedało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, to są przecież takie wydania stare i małe, ale po pierwsze zbieram je sobie i jakoś wolę od tych wydawanych obecnie, a po drugie - w styczniu idę do okulisty, wyfasuję okulary, więc co mi tam 😁
      Łóżko - poza pełnieniem pożytecznej roli miejsca na odkładanie czegokolwiek - istotnie jedynie przeszkadza, więc chętnie bym mu powiedziała pa pa.

      Usuń
  7. "An old woman answers the front door. Nie miało być czasem opens?"

    Biorąc pod uwagę, że obecnie w dzwonkach jest zamontowana kamerka, mikrofon i głośnik, słowo "answer" jak najbardziej pasuje!

    OdpowiedzUsuń
  8. Na temat nauki języka angielskiego nie wypowiem się, ale w przypadku japońskiego dobrą metodą według mnie jest oglądanie drama (seriali) - oczywiście tych niezbyt wysokich lotów, żeby słownictwo nie było zbyt wyszukane. Nawet jeśli na początku niezbyt się rozumie, to jest obraz, więc można się domyślić o co chodzi. W ten sposób można osłuchać się z językiem.
    A co do Hindusów i ich wymowy. Tutaj też nie o angielskim, ale pewnie mechanizm podobny. Otóż wiele lat temu, w pewnych okolicznościach poznałam dwóch Hindusów i rozmawialiśmy po rosyjsku. Jeden z nich tak bełkotał, że nie tylko ja miałam problemy ze zrozumieniem co mówi. Natomiast drugi mówił przepięknie. I wymowa, i słownictwo były na bardzo wysokim poziomie. Nie wiem, z czego to wynikało. Myśmy sobie to tłumaczyli ich pochodzeniem, ale jak było naprawdę, to nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka razy uczestniczyłem w spotkaniach grupy japońsko-kanadyjskiej i sporo uczestników całkiem dobrze mówiło po japońsku. Ale były to młode osoby, które w wieku 18-25 pojechały do Japonii na studia, na naukę języka czy do pracy.
      Poznałem też trochę starszych ludzi, którzy w tym kraju pracowali jako nauczyciele języka angielskiego, a jeden z nich objął funkcję głównego spikera Radio Japan w języku angielskim. Wiele z nich zapisało się na lekcje języka japońskiego, ale z tych, co znam, wszyscy je rzucili po jakimś czasie—po prostu stwierdzili, że nauka idzie z takimi oporami i tak wolno, że po prostu nie było sensu tracić na nią czasu.
      Podobnie było z moim znajomym, co chciał uczyć się chińskiego (bo żona Chinka), spędził kilka miesięcy na Taiwanie, ale postępy marne, a jak zaczyna mówić, to wszyscy pękają ze śmiechu. Zresztą i ja coś takiego doświadczyłem, gdy moje znajome, Wietnamka i Koreanka, prosiły, abym coś powtórzył w ich języku. Nie przypuszczam, abym kiedykolwiek w jakimkolwiek stopniu opanował te języki w mowie.

      Co do Hindusów (i innych nacji), bardzo dużo zależy od szkoły, do jakiej chodzili i ogólnie od wykształcenia. Ja też znałem takich, co mówili perfekcyjnie (po angielsku)—a inni tragicznie—a nie wspominam milionach tych, co w ogóle nie znają angielskiego.

      Podobnie jest wśród Filipińczyków—niby każdy zna angielski, ale sporo z nich trudno jest zrozumieć, szczególnie mieszają czasy i gramatykę. To zależy od wykształcenia i szkoły.
      Natomiast spotkałem Chinkę z Chin, przyjechała do Kanady robić doktorat. Jej angielski był w 100% perfekt—mówiła bez żadnego akcentu, jakby była tutaj urodzona! Już w Chinach od małego uczęszczała do szkoły w języku amerykańskim, prowadzonej przez „native speakers”. Cóż, ojciec miał szmal i wiedział, w co najlepiej zainwestować! Zresztą dziewczyna została w Kanadzie, wychodząc za Kanadyjczyka polskiego pochodzenia, też zresztą mającego tytuł ‘doktor’.

      Usuń
    2. Otóż to, Makuren! Jeśli kogoś nie rozumiem to nie znaczy że ja źle rozumiem tylko że on źle mówi! Tak to sobie zawsze tłumaczę. 😌
      Józefina

      Usuń
    3. @Jack
      Te osoby starsze, jeśli były sporo starsze, to po prostu mogły mieć problem z nauką języków obcych związany z wiekiem, albo nie były zmuszone do nauki, tzn. brak znajomości nie przeszkadzał im funkcjonowac w miarę bezproblemowo w danym środowisku. Język japoński jest zupełnie inny niż angielski i polski, więc rzeczywiście na początkowym etapie może wydawać się, że postęp jest minimalny. Ale wydaje mi się, że mieszkając w kraju, którego język chcemy poznać, trudno nie nauczyć się tego języka. Chyba że nie jest się zmuszonym do nauki, do porozumiewania się w tym języku.
      W chińskim na pewno, w wietnamskim chyba też są tony, więc wymowa jest bardzo trudna. Pamiętam jak moja koleżanka studiowała na sinologii i uczyła się języka - ciągle ze słuchawkami na uszach i powtarzała. Więc nie ma się co dziwić, że trudno coś poprawnie powtórzyć. Pomylisz tony i wyraz zaczyna znaczyć coś zupełnie innego - no to się śmieją.
      mokuren

      Usuń
    4. @Józefina
      Świetna metoda! Ja często zwalam na maseczkę, bo tutaj pracownicy sklepów w większości noszą je cały czas i coś tam sobie mruczą po cichu ;-)
      mokuren

      Usuń
    5. => mokuren
      Poszłam za ciosem i obejrzałam dziś jeden odcinek... porucznika Columbo 😂

      Usuń
  9. Powiem ci, jakem pesymistka, że nie warto się uczyć angielskiego. 😉 Ja znam biegle i co? I chciałabym obejrzeć na YT niemiecki serial “Buddenbrokowie”. Angielskie napisy są automatyczne i zupełnie bez sensu, to co - mam się uczyć niemieckiego dla jednego serialu? A jeszcze bym chciała obejrzeć węgierski serial “Tajemnica Abigail” z lat osiemdziesiątych. Bez napisów. I co ja mam robić?? 😁
    Pozdrawiam,
    Józefina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam szał przed laty na "Tajemnicę Abigail" - w sensie książkę. Zdaje się, że ją sobie z biblioteki pożyczałam. Serialu nie widziałam nigdy. Znaczy jest na YT? No tak, ale co z tego, skoro po węgiersku 😂 Jak jednakże wiadomo, nauka węgierskiego mogłaby być pięknym wyzwaniem 🤣
      Wyżej nieryba pisze o jakimś rozszerzeniu dla firefoxa. Ja tę sprawę obadam i dam znać.

      A czy warto czy nie warto, to jeśli chodzi na przykład o węgierskie kino, w swoim czasie ściągałam filmy z jakiejś ruskiej strony i nawet kilka obejrzałam, choć to była straszliwa mordęga, bo oni tam dodawali rosyjskiego lektora, ale żeby tylko to! Dialogi kobiece czytała kobieta, męskie mężczyzna, spod tego przebijały głosy oryginalne, koszmar normalnie!

      Usuń