Wzięłam z budki do przeczytania, gdy zobaczyłam pierwsze zdanie znalazłam Twój adres w "Płomyczku". Ach! Ileż to ja miałam korespondencji tego rodzaju! Najpierw w podstawówce (nie pamiętam, czy konkretnie z "Płomyczka" czy ze "Świata Młodych", gdzieś się te adresy znajdowało), a w liceum to z kolei zaczęłam po włosku. Teraz, przy okazji tej książeczki, wyszło na to, że nadejszła wiekopomna chwila i należy pogrzebać w starych listach. Najpierw się mocowałam z dwoma pojemnikami pełnymi papierzysk, które koczują w kuchni gdzieś pod sufitem, a potem ruch ostatniej szansy - walizka na pawlaczu. I otóż ich tam nie ma! Teraz myślę, że może jednak przeoczyłam je w kuchennych pojemnikach... No przecież muszą gdzieś być!
Oczywiście istnieje jeszcze możliwość, że nie przywiozłam ich z Dżendżejowa i w ten sposób straciły się na wieki, ale nie wierzę w to, nie byłoby w moim stylu wydać papiery na zatracenie 😂
W każdym razie nie ubogacę tego posta fragmentami owych listów, a innej okazji już nie będzie, szkoda. Bo właśnie myślę, że byłyby idealną ilustracją: bohaterka Listów Marii Ewy Letki lekko mija się z prawdą, gdy pisze z ogłoszenia do nieznanych osobiście rówieśników. Nie dzieje się tak bez przyczyny, wiadomo. Co innego chwalić się sportowymi osiągnięciami (jak to było w przypadku jednej z moich korespondentek*), co innego zmyślać, że rodzice nie żyją i trzeba iść do domu dziecka.
Hania czuje się kompletnie zaniedbana przez rodziców, którzy myślą jedynie o mającym się narodzić braciszku. Jest pełna rozżalenia na cały świat: nie pojadą wspólnie nad morze, jak było w planie, dziewczynka zostanie wysłana do babci i to nie tylko na wakacje, ale na cały szkolny rok, bo w małym mieszkaniu z niemowlęciem byłoby za ciasno dla wszystkich. Na szczęście na wiosnę rodzice dostaną nowe, większe mieszkanie i Hania po powrocie będzie miała własny pokój, ale czy to może być pociechą dziś? Mama z tatą myślą tylko o nowym dziecku i nie mają już czasu dla niej, nie zauważają jej potrzeb emocjonalnych. Oczywiście Hania jest skupiona jedynie na sobie, w końcu do tej pory była jedynaczką, więc babcia zauważająca, że jest straszną egoistką, też nie do końca ma rację - jest, ale tak została wychowana i nie przygotowano jej na uważność względem innych.
Jeszcze wszystko może się ułożyć, ugładzić, jeszcze Hania może pokochać nowego braciszka, ale te listy... Nakłamało się i co teraz, gdy wszystkie te łgarstwa wyjdą na jaw?
* właśnie miałam zamiar poszukać jej nazwiska w internecie, bo a nuż rzeczywiście zrobiła potem karierę sportową
Początek:
Koniec:
Wyd. Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978, 62 strony
Ilustracje: Maria Sołtyk
Z knihobudki
Przeczytałam 13 grudnia 2025 roku
Dzień z życia emerytki
Pracowity, bo poszłam do piwnicy i przyciągnęłam do domu choinkę. Co się okazało: choinka już sama chciała wyjść na spacer i wystawiła obie nogi z pudła. Pakują je tak ciasno, że potem ciężko je upchać z powrotem 😢 najwyraźniej poprzednim razem tak pchałam, że dziury wypchałam, a nie zauważyłam. Przyszło pudło wyrzucić, a teraz pamiętać, że w styczniu czy w lutym, jak się będzie choinkę rozbierać, trzeba kupić jakiś duży mocny wór na śmieci.
Jako że choinka już była, a córka, którą chciałam zaangażować do ubierania, jeszcze spała - umyłam okna w kuchni. No. Normalnie nienormalne. Jakiś miałam wyrzut energii czy co.
Na ubraną choinkę narzuciłam - wbrew zdaniu córki, która nie lubi - łańcuchy, bo bez nich drzewko wydaje mi się gołe 😂 Gdybym miała choinkę żywą, to co innego. Raz miałam. Pozbycie się jej to była spora droga przez mękę, tak się cała sypała, w końcu została wyrzucona przez okno, bo było najbliżej 🤣 A igły i tak jeszcze przez pół roku były WSZĘDZIE.
Właściwie to nawet anielskie włosy mi się podobają, ale to już by mnie córka zabiła chyba. Ona jest na etapie, że najpiękniejsze choinki to są w centrach handlowych, takie z bombkami w jednym kolorze... to ja byłam na tym etapie ćwierć wieku temu, teraz wolę naćpanie na drzewko wszystkiego możnego (jak by powiedzieli Czesi), w końcu powiedzenie obwieszona - biżuterią - jak choinka nie wzięło się znikąd.
A jakieś dwie godziny później ta moja zmora zaczęła się śmiać jak głupia. Bo kompletnie zapomniałam o dwóch pudełkach z drewnianymi ozdobami, które leżą na książkach na jednym z regałów (zamiast w pudłach w piwnicy). Ale nic - spróbuję je jeszcze powiesić mimo łańcuchów.
Wyniosłyśmy do piwnicy etażerkę, którą niegdyś przytargałam z wystawki na osiedlu na rzeczy Ojczastego. Teraz jest już niepotrzebna, ale żal mi ją wydać, bo kto wie, czy kiedyś jeszcze jej nie zechcę, prawdaż. Taka fajna, oldskulowa.
Córka z kolei postanowiła wydać na Śmieciarce sanki, bo twierdzi, że nie będzie już na nich zjeżdżać z osiedlowej górki - boi się o rękę. Umówiła się na dziś wieczór na odbiór z jakimś gościem, a potem dostała wiadomość od kogoś, kto chce je KUPIĆ. Żal 🤣 ale kobyłka u płota.
Dostałyśmy się też do wózkowni w piwnicy i stanęło na tym, że tam będzie trzymać nowy rower, ten zdobyczny. Od jutra niby. Niech on mi znika z domu jak najprędzej.
A potem zamknęłam kratę oddzielającą korytarzyk z naszą piwnicą (i ośmioma innymi), po czym - nie mogłam już wyjąć klucza. Ni w te ni we wte. W rozpaczy (no bo przecież już nikogo nie było w spółdzielni) czyhałam przy drzwiach wejściowych i dorwałam młodego sąsiada, który poszedł do domu po narzędzia i naprawił 😍 Ze środka wypadł drucik, wygląda na to, że ktoś tam coś majstrował, czyżby złodziej? Przy okazji chłopak opowiedział, że w ich piwnicy (nie w naszym korytarzyku)... zawaliła się boczna ściana 😲 Czy ten zza ściany powiesił na niej coś ciężkiego? Nie.
Sypie nam się blok czy co. Chyba obejrzę znowu ruski film Durak, żeby się przestraszyć jeszcze bardziej 😂
A' propos oglądania. Po dyskusji o nauce angielskiego pod poprzednim postem i po filmiku na YT, gdzie polecali Świnkę Peppę, zdjęłam z półki cztery sztuki dvd przyniesione niegdyś z budki (że niby podaruję komuś, kto ma dzieci albo co). Mówię zobaczę, czy tam jest dubbing czy również wersja angielska. No to zobaczyłam.
Pudełka w środku - puste 😂😁😁 Każde jedno czyli wszystkie cztery. Teraz się zastanawiam, jaka jest ich historia 😀 Czy ktoś miał filmy osobno odłożone, nie pamiętał i wyniósł puste pudełka? Czy też jakiś dowcipniś zabrał z budki same płytki, zostawiając opakowania? Ja kiedyś na Fabryce wycięłam taki numer, że wysłałam film gdzieś tam w świecie do innej Fabryki do wyświetlania, po czym przyszedł alarm, że dostali tylko pudełko 🤣 Derechcja mi darowała tę skuchę 😍
Córka twierdzi, że lepiej oglądać w naukowym celu Simpsonów. No i mam przecież jeszcze Friendsów. Wszystko jest, tylko trzeba chcieć!
Na koniec tego dnia pełnego harówki (przypominam: OKNA!) jeszcze robiłam półkę i doprowadziłam metodą eliminacji oraz utykania książek w drugim rzędzie do pozbycia się stosów podłogowych! Hura hura! Teraz zostały tylko te bezpośrednio pod telewizorem i one też będą likwidowane! Ale nie tak od razu, bo od tego schylania się rozbolały mnie plery i w nocy nie mogłam zasnąć.
Nazajutrz wyniosłam do budki 14 sztuk i całe szczęście, że tam już na miejscu każdą przejrzałam. Bo w jednej z nich było to:
Bym się niechcący pozbyła takiej pamiątki 😍😍😍
Jeden z ulubionych kanałów mojej córki właśnie mi pokazał, jak to wygląda, gdy próbuję coś powiedzieć po angielsku - tak, jak bohater próbuje trudniejszych wyrazów po francusku 😂😁😁
Nie ma udostępniania shortów z YT na blogspota, I'm sorry!
O, a tu dokładnie mój angielski!










Oj tak! Kiedy wydrukowano mój adres w którejś dziecięcej gazecie, to było gdzieś w 5 klasie, to listonosz prawie się zbuntowal, tyle tego przychodziło. No i też skłamałam🤭, dodałam sobie rok. Z jedną dziewczynką, moją imienniczką, znajomość utrzymała sie przez wiele lat, co najmniej do końca liceum, nawet dwa razy się spotkałyśmy - raz kiedy byłam na obozie niedaleko jej miasta, a później ona przyjechała na kilka dni do mnie. Jako że coraz trudniej było ściemniać z tym wiekiem, wyznałam, że jestem klasę niżej, bo nie zdałam. Niestety prawda się jakoś wydała, chyba koleżanka mnie wsypała bezwiednie, i był wstyd. Swoją drogą, piękne czasy, kiedy człowiek wolał być starszy niż jest😂
OdpowiedzUsuńW liceum korespondowałam ze Szwajcarami, mój anons ukazał sie w jakimś piśmie. Z jednym nadal mam sporadyczny kontakt, wymieniliśmy kilka wiadomości na FB.
List słodki😍 a Peppa chyba jest na YT po angielsku
Co do wymowy, to i po polsku bywają problemy, ja nie jestem w stanie (właściwie to nie po polsku, a po gazetowowyborczemu) powiedzieć płynnie ARCHITEKTKA 😝
Ja miałam taki urodzaj, jak wydrukowano mój adres we włoskiej gazecie. Listonosz powiedział, żeby sobie założyć skrytkę na poczcie, bo on nie będzie się codziennie wdrapywał na II piętro 😁
UsuńCzy w tych listach z podstawówki coś zmyślałam - nie wiem, na pewno nic tak "drastycznego" jak rok do przodu he he. Ale nigdy się z nikim nie spotkałam osobiście.
Natomiast z tych włoskich korespondentów (nie tylko włoskich, bo napisali do mnie ludzie z różnych krajów) przetrwała przyjaźń z Psiapsiółą z Daleka, z którą spotkałyśmy się pierwszy raz po - chyba - 12 latach. To były emocje!
Córka nie może się nadziwić, że napisała 'cmentarz' przez ę 😂 "Chyba nie pokazałaś tego babci?"
Peppa pewnie jest, ale myślałam, że będę oglądać z płyt, czy ten laptop musi cały czas chodzić? 😉 W ogóle to marzę, żeby było jak u Lema - w każdym pomieszczeniu ekran, na którym można oglądać wszystko, co jest w internecie. I że jak zaczynam coś oglądać w pokoju, a potem przechodzę do kuchni, to tam się mi wyświetla dalszy ciąg 🤣🤣🤣
Architektka to słowo trudne nawet do napisania, a co dopiero do wymówienia!
U mnie listonosz mowil mamie, że co to ma znaczyć, cała torba listów do mnie i do skrzynki się nie mieszczą hurr durr.
UsuńA ja miałam pecha ze Szwajcarami. Otoż tyle osób do mnie pisało, że oddawałam adresy koleżankom. I moja (do dziś bliska zresztą) przyjaciółka z liceum została przez swojego Brieffreunda zaproszona do Szwajcarii (wtedy to było WIELKIE ŁAŁ), on zresztą też u niej był (po koleżeńsku, nie zostali parą). Moje znajomości pozostały czysto listownymi, nawet paczka, która jeden Szwajcar mi wysłał została okradziona na poczcie (do tego stopnia, że dosłownie przyszła PUSTA).
O rany, to musiał być ból z tym zaproszeniem koleżanki do Szwajcarii 😁
UsuńNie wiem, czy teraz też okradają paczki na poczcie, kiedyś, w czasach wielkiego niedoboru wszystkiego, bardzo kusiły...
No tak, kiedyś korespondowaliśmy z nieznajomymi (mój anons był w "Na przełaj") a teraz blogujemy :D
OdpowiedzUsuńI też lubię choinki obwieszone maksymalnie tradycyjnymi ozdobami. Chociaż akurat za anielskim włosem nie przepadam.
Etażerka fajna. W przedpokoju nie masz dla niej miejsca? Na chwilowe przechowywanie książek od Szyszkodara byłaby dobra.
"Na przełaj" nie mieliśmy w domu.
UsuńJakby w przedpokoju było miejsce na etażerkę, to w ogóle nie byłoby o niej mowy w kontekście piwnicy, chyba to jasne 😂 Owszem, jest wnęka koło drzwi, ale od pewnej wysokości wiszą w niej szafki na buty, więc odpada. Żal.
A ja nie pamiętam tych adresów czasopismach!
OdpowiedzUsuńChoinka fajna, od razu weselej w domu :-)
Zawsze podziwiam te wasze witryny na książki!
Ten artefakt ocalony z pogromu, całe szczęście...
Jak Ty się uchowałaś bez korespondencji z nieznajomymi 😂
UsuńTak, z choinką fajnie, oczywiście gdy zapalone lampki. Przez okno z zewnątrz, gdy one się nie palą, wygląda straszny ciemny kształt, normalnie Buka!
Nie wiem, ile córka mogła mieć wtedy lat, ale tak czy siak, fajna pamiątka.
Z filmami to pewnie ktoś dowcipny, mi niestety zdarzył się taki pusty zakup w sklepie, ktoś sobie wzął, a ja nie zauważyłam otwartego opakowania. Nie pamiętam adresow z gazet, chociaż raz czy dwa z kims pisałam. Choinka ładna, im wiecej tym lepiej.
OdpowiedzUsuńDowcipny, mówisz. Jeszcze mi przyszło do głowy, że ktoś dla zaoszczędzenia miejsca pozbył się pudełek, ale myślał, że może komuś się przydadzą, więc przyniósł do budki 😂 Sama miałam ostatnio taką myśl, że gdybym powyjmowała filmy z pudełek, to zwolniłabym tyle półek... ale to oczywiście idiotyczny pomysł.
UsuńA Ty zostałaś wyrolowana przez złodzieja. Oczywiście sklep nie uznał reklamacji, co?
Oczywiście, że nie, a jak to ja nie ucząc się na błędach kupilam ostatnio wanilje w pudelku, a w domu okazało się że sloiczka brak. Klełam gorzej jak szewc.
UsuńChoinka - ja też przyniosłem naszą ze strychu, to znaczy tylko najwyższy segment - wysoki na około 0.5 metra.
OdpowiedzUsuńHistoryjka o korespondencji na adres z Płomyczka całkiem ciekawa.
Ja pamiętam, około roku 1958, w piśmie Radar publikowano adresy - w 1960 r załapałem się na korespondencję, która trwa do dzisiaj.
No to Lechu wygrałeś, niesamowite!
UsuńCzekaj czekaj - a wobec tego gdzie niższy/e segment/y się znajdowały? Skoro tylko czubek na strychu?
UsuńLechu, a widzieliście się kiedyś z tą osobą?
->ToPrzeczytałam
OdpowiedzUsuń"Przy okazji chłopak opowiedział, że w ich piwnicy (nie w naszym korytarzyku)... zawaliła się boczna ściana"
Przepraszam, ale blok w którym mieszkasz jawić mi się zaczyna jak ledwie stojąca, potencjalna katastrofa budowlana. Kilka wpisów wcześniej była mowa o awarii fekalnej z rurą w roli głównej, teraz ta ścianka. Macie tam nie daj borze (gęsty i szumiący) butle gazowe? Obawiam się, że któregoś ranka (tfu! na psa urok!!!) obudzisz się leżąc w łóżku i oddychając świeżym powietrzem w wyniku zniknięcia gazowego ściany nośnej. ;-)