czwartek, 8 kwietnia 2021

Blanka Kovaříková - Příběhy domů slavných na známé adrese

Było tak.

Pewnego majowego dnia w 2018 roku - o matko, to już trzy lata - znalazłam w jednej z praskich księgarni książkę Příběhy domů slavných i zapomenutých. Dwa dni później wybrałam się obejrzeć pewien znany szpital i już prawie stamtąd wychodziłam, gdy zwróciła moją uwagę mała księgarenka. Oczywiście wstąpiłam, choć nie liczyłam na żadne praskie łupy, no bo pewnie sprzedają tam kryminały i romanse czyli to, co potrzebne nudzącym się pacjentom najbardziej. Gdy pracująca tam pani zauważyła, że przeglądam mały dział pragensie (bo jednak był takowy), poleciła mi właśnie tę samą książkę. 

- No, tę już sobie przedwczoraj kupiłam.

A pani mi na to, że jest tam też rozdzialik o jej mężu i o niej. Jak to? Tak to. I pokazuje mi.

Bo jej mąż jest kompozytorem, a zbierają też stare instrumenty muzyczne. Po czym mówi, że chyba ma jeszcze na zapleczu egzemplarz poprzedniego tomu! Poszła i znalazła - Nové příběhy domů slavných 😍 Bardzo się ucieszyłam, bo gdzie indziej go nie było, a wydany był cztery lata wcześniej. Pogawędziłyśmy na tyle, na ile moja ówczesna znajomość języka pozwalała, stwierdziłyśmy, że świat jest mały - pani Blanka (ta z księgarni, nie autorka, zbieżność imion przypadkowa) jako menedżer muzyczny sprowadzała do Czech m.in. Czesława Niemena 😘 Obiecałam sobie, że ją nawiedzę ponownie, ale sami wiecie, jak to jest, zawsze za mało czasu. Bida. 

No, taka historia. Brakowało mi więc do pełni szczęścia pierwszego tomu, a tu w styczniu pojawił się w moim Ulubionym Antykwariacie, więc nabyłam drogą kupna i wreszcie się zabrałam za czytanie we właściwej kolejności.

Autorka jest dziennikarką specjalizującą się w gwiazdach czeskiego filmu, wydała kilkanaście książek, a ta seria jest również rodzajem przewodnika po Pradze - w tym sensie, że pokazuje domy najczęściej znane (przynajmniej prażakom), ale opowiada, kto znany w nich mieszkał plus rozmaite historyjki z życia i mieszkańców i budynków. Trochę jest to takie plotkarskie, dużo tam informacji, kto z kim i kiedy 😉 Niemniej jednak przynosi masę wiadomości dla kogoś takiego, jak ja - zakochanego nie tylko w Pradze, ale i w czeskim filmie. Znów długa lista filmów do obejrzenia! O liście miejsc do zobaczenia następnym razem w Pradze nawet nie wspomnę...

Właściwie chętnie bym się już zabierała za drugi tom, ale langsam langsam, trzeba sobie dozować przyjemności.

Choć w sumie nie wiem, dlaczego niby, niech żyje hedonizm 😎

Przy okazji rozdziału, którego bohaterką jest Helena Růžičková, bardzo charakterystyczna aktorka komediowa, pożałowałam, że kiedyś miałam sobie dorzucić do paczki z antykwariatu jej autobiografię, ale jednak zrezygnowałam. Szkoda, bo to kobieta z niesamowitym poczuciem humoru i na pewno czyta się to z przyjemnością. Może to kiedyś jeszcze nadrobię. Tutaj był z niej cytat a' propos malutkiego mieszkanka. Miało to swoje dobre strony (wygody) - człowiek się za dużo nie nachodził. No, chciałabym mieć takie spojrzenie na swój problemik metrażowy!



A w moim antykwarycznym egzemplarzu był wycinek z jakiejś gazety, z krótką recenzją książki. Ponieważ akurat mamy na czeski napisać wypracowanko - recenzję filmu, przedstawienia lub książki - nie wiem, czy stąd nie ściągnę troszeczkę 😄

Wyd. Nakladatelství Brána, Praha 2013, 293 strony 

Z własnej półki (kupione 2 stycznia 2021 roku za 288 koron)

Przeczytałam 7 kwietnia 2021 roku

 

Skoro już mamy wiosnę, postanowiłam uprawiać spacery. W święta wybrałam się na Wolę Justowską, wypatrywać forsycji na Sarnim Uroczysku, to taka mała tradycja. Forsycje tam jeszcze nie kwitły, za to zakwitły wspomnienia, ale o tym następnym razem - bo po dzisiejszej przechadzce jestem tak zmęczona, że muszę chyba iść się położyć, ledwo mi się udaje utrzymać pozycję siedzącą w tej chwili 😐 Tak więc teraz tylko parę migawek. 

O, właśnie, tak się dziś czuję.

Złote, ale skromne, uważają widać siostry zakonne, które mieszkają na posesji z figurą św. Józefa. Ładnie se to dały odmalować 😂
Miasto ma policzone drzewa?
Piesek mi się przyglądał znudzony z balkonu, ale ja bym głowę dała, że to raczej lisek.

18 komentarzy:

  1. Biedny bezdomny Atlant :( Ciekawe, co kiedyś dźwigał.

    A te tabliczki to arbotagi.
    "Opisując to najbardziej obrazowo można powiedzieć, że arbotagi, to pewnego rodzaju karty zdrowia przedstawiające wszystkie informacje na temat drzewa. Są to tabliczki z wyglądu nieco przypominające dobrze znane cechówki z nadrukowanym numerem i kodem kreskowym. Jest to technologia popularna na zachodzie, pionierska w Polsce. Tabliczki montuje się na wys. 2,5–2,8 m do pnia drzewa specjalną szpilką arborystyczną, która nawet po długim czasie nie wrasta w drzewo. Etykiety są niewielkich rozmiarów i ciemnego koloru, tak aby nie rzucały się mocno w oczy."
    Cytat za: https://zzm.krakow.pl/aktualnosci/462-arbotagi-sposob-na-sprawne-zarzadzanie-zielenia-wysoka.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ciekawe, skąd się tam znalazł. A najlepsze jest to, że towarzyszyły mu... plastikowy krasnal i bocian :)

      Arbotagi. Wystarczyło wpisać do wyszukiwarki 'tabliczki na drzewach' :) A ja się nawet dziwiłam, że jak to, gwoździe tak ordynarnie powbijane!

      Usuń
  2. Jak się mało wie o świecie... Arbotagi - poszukam o nich więcej wiadomości. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?
      No, ale sami piszą, że w Polsce pionierskie, mogliśmy nie wiedzieć. W ogóle ta Zieleń Miejska nasza krakowska robi ostatnio bardzo dobrą robotę, powstają nowe parki i parczki, jest to super.

      Usuń
  3. Historia w księgarni niesamowita, też warta książki z innymi podobnymi:-)
    Podobno można w niektórych miastach wirtualnie sprawdzić, jak w wirtualnym muzeum , gdzie jakie drzewa rosną i ile ich jest, super pomysł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję, że historii w księgarni to nie będzie koniec...
      ;)
      Jest plan na ciąg dalszy.
      Ale wiadomo, planów ci u mnie dostatek, tylko z realizacją gorzej.
      Właśnie się zastanawiam - skoro zaczął się weekend - czy robić listę, ha ha ha.

      Z tym wirtualnym spisem drzew świetny pomysł, faktycznie. Ciekawe, gdzie to działa.

      Usuń
  4. Kapitalna historia z tą księgarenka.No i książka też dostarczyła Ci miłych wrażeń.Ja niestety zawiodłam się na książce o Kossakach. Bardzo średnia, nie polecam.Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj.
      Coś mi się wydaje, że to nie jedyny taki przypadek, biografii rozmaitych wysyp, ale wyłuskać coś wartościowego jest trudno.

      Teresa, jak po szczepieniu, dalej wszystko w porządku?
      Mój szef miał przedwczoraj, mówił, że dzień po był słaby. A dziś rano się szczepił kolega Astrą, ciekawe, jaki będzie miał weekend.

      Usuń
  5. Kiedyś się dziwiłam domkom dla owadów a tu- nowe cudo: metryczka drzewa! Niezwykłe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domki dla owadów już spowszedniały... choć ja zawsze, jak spotkam jakiś, robię mu zdjęcie na pamiątkę :)

      Usuń
  6. U mnie po szczepieniu wszystko jest ok. Oby tak dalej. Pozdrawiam. Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super. Sobie też tego życzę :) Byle do czwartku.

      Usuń
  7. Pierwszy raz widzę na drzewach tego typu tabliczki :-) Najwyraźniej moje miasto ich nie potrzebuje :-) Pogoda ostatnio zachęca do spacerów, a dziś słoneczko wręcz się uśmiecha :-) Miłego weekendu :-) [Stanley Maruda]

    OdpowiedzUsuń
  8. Piesio na zdjęciu cudny :) Historia w księgarni fantastyczna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja Szilka wyglądała jak czarny lisek, kiedy ją przygarnęliśmy :)

    OdpowiedzUsuń