To jest jedna z książek, którym nasza biblioteka wyrwała
Ale nie była, duże rozczarowanie. Chciałam wspomnień z rodzinnego życia, a tu jest więcej tych związanych z dorosłym już życiem autora i jego pracą, podróżami "archeologicznymi" - to są dla mnie sprawy kompletnie obce (przy okazji pogratulowałam sobie wydania jakiś czas temu książek o takiej tematyce, kiedyś przywiezionych z domu - że jednak nie będę tego czytać - i racja po stokroć, nie będę*) i dlatego nie polubiłam tej książki i zaraz wyląduje w budce.
Choć bywały fragmenty interesujące przez dowcip czy anegdotę. Jak choćby ten o rzeźbiarzu Alfonsie Karnym (miał wizytówkę z napisem Alfons Karny (Dyrektor). Założyciel nogi na nogę), który przez dwa tygodnie rzeźbił głowę Jana Parandowskiego, a gdy model został ukończony - było to podczas wakacji w Sopocie - umówiono transport w salonce w pociągu do Warszawa. Tragarze jednak wypuścili dzieło z rąk i rzeźba pod własnym ciężarem zamieniła się w gruby placek 😂 No tak, do mnie to tylko z żarcikami...
Ewentualnie myślę jeszcze o przeczytaniu Alchemii słowa.
* jeszcze widzę, że zostawiłam - chyba z sentymentu, bo stało to w domu od zawsze - "Nie tylko piramidy", no ale po co mi to, skoro nigdy nie zajrzę, też wyniosę
Początek:
Koniec:
Przeczytałam 14 września 2025 roku
Awantura wokół butelkomatów. W naszym Lidlu jest już od dłuższego czasu, oddaje 10 groszy od butelki i na dwoje babka wróżyła. To znaczy dobrze, że jest, ale są i minusy. Na samym początku byłam mocno rozczarowana, że nie przyjmuje butelek z mleka, bo tego towaru mamy najwięcej (jedna dziennie na pewno). Nie, więc dalej idzie do śmieci. Koszyk od plastiku mam wypełniony po dwóch dniach. Dwa, że zdarzyło się, iż poszłam na zakupy, wypełniając butelkami z wody cały wózek - a tu zonk, awaria. Zakupów zrobić nie mogłam, bo nie miałam ich do czego zapakować 😉 Ale oczywiście zepsuć się może każde urządzenie, na to nie ma rady. Trzy natomiast, że póki Ojczastemu listonosz przynosi emeryturę, płacę w kasie samoobsługowej gotówką. I tu cyrki od samego początku - kazali skanować ten voucher z butelkomatu po skasowaniu zakupów - paragon pokazuje co innego - upominanie się w kasie - potem wymyślili, żeby nie go skanować, tylko wołać obsługę - część obsługi nie wiedziała, co robić - potem przeczytałam na voucherze, że ważny miesiąc, więc teraz zbieram, żeby rzadziej się z tym bawić. A gdy potem dostaję paragon z zakupów, to nie ma tam odjętych na przykład 70 groszy na końcu, tylko po parę groszy od ceny każdego produktu - czyli nie wiem, ile on kosztował naprawdę. A ja tu prowadzę buchalterię 🤣
Wiem, to takie polskie narzekanie, ale ważne jest, żeby cała ta operacja przebiegała sprawnie, bo tylko wtedy ma szanse się powieść.
A dlaczego awantura? Bo od października będzie obowiązkowa kaucja za butelki. Więcej szczegółów tu. Potwierdziło się, co mi mówił ostatnio pan, który od dziesięcioleci prowadzi sklepik księgarsko-papierniczo-zabawkarski w wydzielonym pomieszczeniu zaraz przy wejściu do osiedlowego Lewiatana. Ma umowę do końca roku i już mu ją wypowiedzieli, bo muszą w tym miejscu postawić butelkomat. Przewidując, że ludzie z osiedla co prawda kupią zgrzewkę napoju gdzieś w supermarkecie, ale puste butelki przyjdą oddać tutaj... No cóż, mały lokalny biznes padł. Choć i tak ostatnio wyrabiał ledwo na opłaty - pan mówi, że robi jakieś przetargi (?) z domu i z tego się utrzymuje, więc na tym się w przyszłości skupi, ale wiadomo, przynajmniej do tej pory wychodził do ludzi...
Przy okazji pogadaliśmy też o nekrologach - że nie ma u nas zwyczaju umieszczać na nich zdjęcia (choć to by nic nie kosztowało) i czytamy na tablicy naprzeciwko sklepu, że ktoś umarł i nawet nie wiemy, że go znaliśmy, bo samo nazwisko nic nam nie mówi. Pan ostatnio dowiedział się od kogoś, że ta zmarła z nekrologu to była jego stała klientka od lat, gdyby wiedział, to by poszedł na pogrzeb. Spotkałam się z fotografiami na nekrologach w Hiszpanii w latach 80-tych i uważam, że to bardzo dobry zwyczaj i że u nas nie ma, bo nikt nie odważa się jako pierwszy zmienić obyczaju czy narazić się na złośliwe komentarze... Szkoda.
Najnowsze nabytki
Dziś rano (kto rano wstaje...) w knihobudce znalazłam to:
Lekturki po łacinie 😁 Oczywiście, że zabrałam, bo tego jeszcze u mnie nie było - w szkole czytaliśmy tylko teksty z podręcznika - bardzo jestem ciekawa, na ile jeszcze coś pamiętam!
A potem wróciłam do domu, zajrzałam do poczty, znalazłam mail z Ulubionego Antykwariatu, że od dziś do odwołania można kupować z rabatem takim, jaki jest dzień miesiąca. W koszyku miałam 98 książek 😂 Ale nie, że wszystkie do kupienia, tylko od powrotu z Pragi wrzucałam, gdy coś ciekawego wypatrzyłam, bardziej sztuka dla sztuki 🤣 Zaczęłam więc przebierać, 22 książki odpadły same, bo ktoś już na nie złożył zamówienie, a potem już jedna po drugiej sprawdzałam, co to i o czym to, całe dopołudnie mi zeszło. W tej chwili w koszyku są 52 sztuki, ale nie zamawiam, bo dziś 19-ty - pyknę to jutro, będzie łatwiej do obliczenia, że 20% rabatu 😁 może jeszcze coś usunę... Głównie to kryminały oczywiście plus humor/satyra plus filmowe plus dla dzieci.
Już przebieram nogami z uciechy 😍 Planowałam sobie zrobić raczej prezent pod choinkę, no ale skoro tak...
Poza tym miałam napisać o fotelu, o cieście ze śliwkami, o nocniku, o sąsiadce, która sprytnie pozbyła się męża i o wczorajszej wyprawie - miałam wychodne na 1,5 h (matko, jaka ja jestem gaduła!), ale czas brać się za obiad, więc do następnego!






Ja czekałabym do 30tego, ale 50 książek chyba jednak bym nie kupiła. Wciąż mam Mitologię, stracila niestety okladki.
OdpowiedzUsuńDo 30-tego? W tym czasie, gdy pisałam post, już mi ktoś dwie podkupił :( Tak że nie wiem, czy się nie złamię i dziś nie zamówię...
UsuńFakt, 50 to sporo... akurat tyle, co sama z Pragi nie przywiozę 😉
A co będzie na obiad?
OdpowiedzUsuńMarek
Obiad był szybkościowy i z gatunku awaryjnych: kupne tortelloni z mięsem występujące u nas w charakterze uszek, więc zalane barszczem czerwonym oczywiście. Bardzo polecam na dni, gdy nie ma czasu na gotowanie 😁
UsuńOd kiedy tu bywam jestem zadziwiony ilością książek jakie połykasz. 52 pozycje... Gratulacje! Kiedyś nawet doszedłem (a droga moja byłą czasochłonna) do początków tego bloga. Było skromnie. Wpisik, tytuł, czasem kilka słów. A teraz - proszę bardzo! Pamiętniczek pełną gębą. Gdybyś zamiast pisać tworzyła telenowelę chyba wróciłbym do oglądania telewizji.
OdpowiedzUsuńŁacina ponoć to język bardzo trudny, z wieloma wyjątkami. Nie wiem, nigdy nie próbowałem.
A te butelkomaty załatwiał kiedyś u nas Pan Wrona. Na zapleczu sklepu miał masę skrzynek po flaszkach, gdzie pakował puste, wypłacał z kantorka i wracał do monopolowego poić gawiedź. Bywałem tam a za zarobione pieniądze kupowałem lody, książki i kasety magnetofonowe.
UsuńPan Wrona kiedyś pracował w kinie, ale pewnego dnia wyszedł na proscenium i powiedział; "Dzisiaj filmu nie będzie, bo Stalina krew zalała". W związku z tym zamiast być spiritusem movensa żyćka kulturalnego w mniejszym mieście został handlarzem roztworów C2H5OH.
I komu to przeszkadzało, że zalało?
Wrzucam butelki do butelkomatu i nie odbieram paragonu. Za dużo na mają biedną rozczochraną (6 milimetrów) głowę.
Pozdrawiam - Nieryba
O rany, chyba się nudziłeś 😂 Tak, najpierw miałam po prostu notować jedynie - zamiast w zeszycie - przeczytane książki, a potem się jakoś rozhulało. I teraz rzeczywiście blog spełnia rolę pamiętniczka 😁
UsuńJednakże odbierać chleba Łepkowskiej nie zamierzam!
Pan Wrona był odważnym człowiekiem, doceniam. Chyba, że w danym momencie sam był zalany i tak wyszło 😉
Usuń"Za dużo na mają biedną rozczochraną (6 milimetrów) głowę." 🤣🤣🤣
Kiedyś właśnie wyjęłam z butelkomatu paragon za czyjeś wcześniejsze butelki, bo też sobie nie drukował! Czyli jest Was więcej!
Incydentu kinowego Pana Wrony nie pamiętam, aż tak stary nie jestem. Ponoć (znam to z przekazów) inaczej powiedzieć nie umiał. Być może jest to żart lokalny, powiązany z zawodem (politycznym i wykonywanym) Pana Wrony. :-)
UsuńJeśli kaucje będą podobne do tych jakie uzyskałem ostatnio to spróbuję być może zostawiać butelki plastikowe po wodach mineralnych przy śmietniku. Mamy tutaj człowieka, który (o tempora!) wcześnie rano na rowerku objeżdża okoliczne śmietniki, szukając puszek po piwie. Widocznie mu się to opłaca, ale z drugiej strony wolałbym żeby nie musiał tego robić. Cóż, przynajmniej ma porcję ruchu.
Tak, to może być zarobek dla tego rodzaju zbieraczy - tylko jest jeden warunek: butelka czy puszka nie może być zgnieciona, bo takiej maszyna nie przyjmie!
UsuńMówi się o 50 gr lub 1 zł. Już niedługo zobaczymy, o ile podrożeją napoje...
O sąsiadce mnie ciekawi:-)
OdpowiedzUsuńOddaliśmy kiedyś 1 butelkę za 50 groszy, kaucja kosztowała 1 zł, więc 50 gr w plecy...
Sąsiadka sprytna sztuka, ale moim zdaniem jej się nie uda. Szczegóły już w następnym wydaniu 😂
UsuńW osiedlowym Lewiatanie do tej pory butelki się oddawało jedynie za okazaniem paragonu, ale ja tam nie kupowałam żadnych płynów, więc nie musiałam pilnie strzec takowego 😁
Z dzienników zarówno Dąbrowskiej, jak i Kowalskiej wynika, że żona uprawiała kult Jasia (Parandowskiego), on też był w sobie zakochany, a wszyscy mieli z tego ubaw. Zdaje się, że i Iwaszkiewicz też to opisywał. Z tym że Dąbrowska blisko się z Parandowskimi przyjaźniła, więc to były takie dobroduszne podśmiechujki, zazwyczaj.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa sposobu na pozbycie się męża, rozumiem, że była to zbrodnia doskonała?😁
Książki po łacinie hm hm, to Ty potrafiłaś tak usiąść i czytać sobie? Bo ja zdawałam maturę z łaciny, ale nawet na maturze tłumaczyło się ze słownikiem.
Cała rodzina uprawiała ten kult. Autor wspomnień też go stawia na piedestale.
UsuńE tam, doskonała. Znaczy pozbyć się pozbyła, ale forsy jego chyba jednak nie zatrzyma.
Nie przeceniaj moich możliwości lingwistycznych 😂 Nigdy po szkole nie miałam do czynienia z tekstami łacińskimi i dlatego jestem bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie. Maturę niby chciałam zdawać, ale łaciny uczył nas polonista, a jako że byłam jedyna chętna do matury, wykręcił się brakiem kwalifikacji i ja to rozumiem, musiałby przecież przygotować masę materiału.
A' propos piedestału. Taki fragment:
Usuń"Zachowanie się Iwaszkiewicza zawsze też naruszało dystans - te strofujące "Jasiu, Jasiu" - ale to należało do jego sposobu bycia, ojcowskiego wobec wszystkich poza Rubinsteinem i Szymanowskim. Najczęściej bywał dobrotliwie złośliwy, jak wtedy na Stawisku, kiedy ojciec zapytał go, czy już przeczytał "Pod zamkniętymi drzwiami czasu", ostatni tom opowiadań. "Tak, ale przecież to Irena napisała"."
No jak śmiał 😉
Nie zachęciłaś do tego Parandowskiego.
OdpowiedzUsuńNie zamierzałam 😁
UsuńA na tą twoją bibliotekę od niszczenia książek to trzeba wreszcie gdzieś donieść! Koniecznie!
Usuńz łaciny miałam 4 tylko dlatego, że robiłam za panią profesor wykłady z historii starożytnego Rzymu.
OdpowiedzUsuń😲😲😲
UsuńJako ciekawostkę Ci powiem, że dopiero niedawno pozbyłam się - przywiezionej niegdyś z domu - grubaśnej Historii starożytnego Rzymu - uwaga! - autorstwa niejakiego Maszkina. To musiało być prawilne spojrzenie... Co ciekawe ktoś usiłuje to sprzedać za 120 zł (chyba jako ciekawostkę, ale tego towaru jest masa, również za 10 zł, więc wątpię, żeby się udało). Nie wiem, jaki był nakład.
Takie strasznie grube? Rany jak ja to uwielbiałam 🤣 w ogóle byłam zakochan w starożytności, dziw, że na filologię klasyczną nie poszłam
UsuńZadziwiasz mnie!!!
UsuńWhy? To megaciekawe
UsuńNo, jak dla kogo 😂 ja mogę tylko podziwiać.
UsuńPaczkomaty, butelkomaty - macie bardzo skomplikowane sposoby w Polsce. U nas nie istnieje zwrot pieniedzy za butelki, wrzuca sie je do makulatury a pozniej odpowiedni ludzie segreguja papier - plastyk - szklo - metal, zreszta nikt by sobie nie zawracal glowy odnoszeniem butelek w przeznaczone miejsce dla paru centow.
OdpowiedzUsuńW gimnazjum uczylam sie laciny i nie wiem po co wlasciwie, chyba dlatego ze innym wyborem byl niemiecki ale jego tak nie znosze ze z dwojga zlego lacina byla lepsza - i bardzo malo do dzis pamietam, napewno nie wystarczajaco by czytac ksiazke w tym jezyku.
Zycze Ci bys potrafila i miala z tego duzo satysfakcji.
Moje ostatnio wypozyczone 6 ksiazek : ani jednej nie doczytalam do konca bo takie slabe........
Od razu książkę 😁To małe lekturki są, za książkę bym się nie brała.
UsuńU Was ludzie segregują w ramach pracy, a u nas mamy segregować sami...
Dobrze, że potrafisz tak porzucić książkę, gdy słaba, ja jakoś się przejmuję i próbuję dojść do końca, co jest głupi - wiem!
Nauka dwie godziny w tygodniu języka to moim zdaniem nieporozumienie. Tak uczyłem się języków obcych w szkole średniej.
UsuńAle to w związku z czym mówisz?
Usuń