Przeurocza książeczka z małym opowiadankiem zatytułowanym Zaczarowana szynka. Na czym polegał czar? Bohater, mały pijaczyna, podzielił się ostatnim ćmikiem ze spotkanym nocą staruszkiem, a że był to Pan Bóg - dostał ofertę spełnienia jednego życzenia. Pan Cipra spojrzał na szyld wymalowany na pobliskim domu i zażyczył sobie... piękną szynkę. I rzeczywiście w domu na stole czekała wielka różowa szynka, ku radości żony i dzieci, które kroiły sobie wielkie kęsy. Następnego dnia szynka znów była cała, w końcu była przecież zaczarowana! Najpierw rodzina Ciprów jadła sama, potem zaczęła stosować handel wymienny z sąsiadami, aż w końcu powstał sklepik, gdzie każdy mógł nabyć wielki kawał pachnącej szynki za marne 5 koron. To się nie mogło podobać rzeźnikom i sklepikarzom w okolicy...
Łatwo przyszło, łatwo poszło - taki morał.
Książeczkę kupiłam ze względu na cudowne (zaczarowane?) ilustracje Adolfa Borna (zmarłego w 2016 roku). Akurat odkurzam półki z czeskimi książkami dla dzieci i widzę, jak wiele z nich zostało przez niego zilustrowane. A na Lubimy czytać widzę jeszcze co innego: że w Wydawnictwie Literackim w 1984 roku wyszła książka Poláčka pod tytułem Zaczarowana szynka, która ma 360 stron. Nie wiem, niestety, co jeszcze zawiera. Jest w jednej z bibliotek nowohuckich, ale wcale nie chce mi się po nią jechać 😂 A ja Poláčka mam kilka książek w oryginale (w tym dwie już czytałam, brawo ja!) i wypadałoby sprawdzić, czy to, co znalazło się w polskim wyborze, mam po czesku.
Wyd. Vyšehrad 2013, 45 stron
Ilustracje: Adolf Born
Seria HARMONIE
Z własnej półki (kupione online 20 września 2025 roku za 33 korony minus 20% - to była jedna z tych droższych)
Przeczytałam 18 października 2025 roku
Wycieczki tego rodzaju nie bawią, tylko męczą. Ale przynajmniej w tamtą stronę było luksusowo, bo mało ludzi 😁 Tyle, że to Regio, więc co chwila przystanek. Przypomniało mi się, jak jeździłam do Dżendżejowa w weekendy i jak tego zaczęłam już nienawidzić... Przez te dwa i pół roku, co przestałam jeździć, na trasie powstał nowy przystanek kolejowy, ciekawostka. Tzn. tak myślałam, ale teraz sprawdziłam i dowiedziałam się, że... tylko zmienili nazwę 😂
Na miejscu zero kontaktu z Ojczastym, bo jedyne, co mówił, to "chcę spać". Okazało się, że nie bez kozery, bo swoim starym zwyczajem i z ułańską fantazją wstał w środku nocy i poczłapał do łazienki, gdzie nastąpił pewien incydent, w rezultacie którego konieczna była kąpiel, a w dzień była powtórka z rozrywki... no tak, miał prawo być niewyspany... Oczywiście ani nie wiedział, że tam byliśmy, choć głaskałam go po głowie i ręce, ale najwyraźniej brakło mu przytomności, bo dodać dwa do dwóch i wysnuć wniosek, że to raczej nie opiekunka... W zeszłym tygodniu przeniesiono go do 2-osobowego pokoju, pan Jan, co z nim mieszka, nie wstaje, ale jest kumaty (choć mówił do mnie siostro), twierdzi przy tym, że mu Ojczasty nie przeszkadza, gdy woła (na przykład woła, gdy zapełni kaczkę - ponoć mnie!), natomiast pacjentka zza ściany się skarżyła na nocne hałasy...
Jakie to wszystko beznadziejne... Poprosiłam córkę, żeby - gdyby ze mną tak było - zrobiła mi koktajl z dużą, naprawdę dużą ilością tabletek i szlus. W imię miłosierdzia.
Poszliśmy z bratem na spacer i usiłowałam go wysondować, czy nie pomyślał, że na starość powinniśmy mieszkać blisko siebie. Niedawno rozmawiałyśmy z córką na ten temat i ja wysunęłam pomysł, żeby kupić duże mieszkanie, gdzie każdy z nas miałby swoją przestrzeń. Brat skwitował to:
- Chcesz, żebyśmy się pozabijali?
Nie wiem, kogo miał na myśli jako ciężkiego we współżyciu - siebie czy którąś z nas.
No to mieszkania obok siebie. Tu już nie byłby przeciw - ale nie w Krakowie. Bo za mieszkanie, które w Kielcach na przykład kosztowałoby milion, w Krakowie trzeba zapłacić trzy. A czy ja chcę się wyprowadzać z Krakowa? Nie chcę. Mam stąd połączenia do Pragi 😁
Ludzie zjeżdżają na tych linach i chodzą między drzewami - nikt by mnie nie namówił 🤣
O, ten blok w głębi po prawej - tam na samej górze mógłby mieszkać, twierdzi brat. Jakiś penthouse z wielkim tarasem. A co ja bym robiła w Kielcach, ludzie! Czy tam mają knihobudki?














U mnie nie ma knihobudek i bardzo ubolewam...
OdpowiedzUsuńCzasem lepsze jest wrogiem dobrego. Moja sąsiadka ma dwoje dzieci, i syn, i córka mają swoje domy, ale przesiadują w małym mieszkaniu sąsiadki, wracając do domów na noc. Teraz ona chora, ale tez jest u siebie, każdy woli osobno...
Masz rację, że każdy woli osobno... tylko byłoby dobrze, gdyby blisko. A nawet bardzo blisko, żeby to nie było uciążliwe w przypadku choroby etc. (w sensie jakieś dojazdy).
UsuńNa starość? Taki zakup i przeprowadzka, żeby miały jakiś sens, to by musiał być już teraz. Na starość to się do ciebie przeprowadził twój ojciec.
OdpowiedzUsuńA Adolf Born jest niezły.
Na starość - czyli już w najbliższych latach mam na myśli 😁
UsuńJeszcze niedawno brat planował zakup mieszkania (dla siebie) ... w Olsztynie. No bez sensu kompletnie. Gdzie Rzym gdzie Krym. Na szczęście to nie wypaliło.
Ale widzę, że myśli o zmianie, więc wolałam uprzedzić fakty.
Cóż, w każdym razie wrzuciłam mu temat, może się zastanowi.
Z drugiej strony ja nawet nie chcę się zastanawiać nad przeprowadzką do innego miasta.
Najlepiej jakby się dał namówić na Kraków.
UsuńDla mnie na pewno najlepiej, ale kasa 😉
UsuńWięc to szynka?!
OdpowiedzUsuńBo ja na tych pierwszych ilustracjach widziałem wieloryba.
Dom opieki... wygląda na to, że Ojczasty ma adekwatną opiekę.
Kielce?
Oczywiście, świetne miejsce, a Pendolino dojedzie do Krakowa w godzinę.
Nie mają knihobudki - to Ty ją tam założysz!
Wielka szynka jak mały wieloryb 😂😂😂
UsuńPendolino... kogo stać na Pendolino...
Założyć knihobudkę nie problem. Problem, żeby ktoś do niej przynosił książki. Szyszkodar mi nie dowiezie 😉
Ładne rysunki.
OdpowiedzUsuń'zdrówka Nieryba
Też lubię 😍
Usuń"Poprosiłam córkę, żeby - gdyby ze mną tak było - zrobiła mi koktajl z dużą, naprawdę dużą ilością tabletek i szlus. W imię miłosierdzia. "
UsuńA gdyby się okazało, że w przypadku utraty wzroku i słuchu znasz alfabet Braille'a? Problem rozwiązany, tylko książek po czesku mało w okolicy. Ale żal mniejszy odchodzić.
Pozdrawiam - Nieryba
I co z tym alfabetem zrobię? Fakt, chyba mają trochę takich wydawnictw w bibliotece wojewódzkiej... A poza tym to jedynie mogę sobie poczytać jakieś napisy przy niektórych pomnikach.
UsuńA' propos miłosierdzia, a konkretnie "siostry miłosierdzia" - brat mnie uświadomił o istnieniu określenia "siostra bez osierdzia", którego nie znałam 🤣🤣🤣
Ilustracje rzeczywiście cudowne :) Wygląda na to, że dom opieki jest w porządku. A na zdjęciu, na tej skale to tablice z dziesięcioma przykazaniami?
OdpowiedzUsuńTak, z niewiadomego mi powodu są tam gigantyczne tablice Mojżeszowe. Od 20 lat.
UsuńWikipedia mówi, że "Monument ma symbolizować wspólne wartości wielkich religii monoteistycznych: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu"...
Chyba, że punktem wyjścia idei było to, iż "wcześniej zbierano w tym miejscu zioła na kadzidło do kieleckiej kolegiaty" 🤣
Mogłabyś założyć kieleckie knihobudki - masz już trochę wprawy, bo jedną krakowska założyłaś ;) Czasami się zastanawiam, czy "na starość" nie przenieść się do tańszego miasta, a to co mi zostanie po zamianie mieszkania nie potraktować jako dodatek do emerytury. No i przy okazji byłaby to trochę aktywacja dla mózgu - nowe ulice, nowe dzielnice, nowe tereny do nauczenia. mMa
OdpowiedzUsuńTo się tak mówi, ale spróbuj podliczyć koszta przeprowadzki plus przede wszystkim koszta adaptacji, mebli, łazienki i kuchni w nowym mieszkaniu... może się okazać, że niewiele zostanie. Chyba, że zamienisz duże mieszkanie na małe.
UsuńAle masz rację z tą aktywacją mózgu, to by była wielka motywacja do ciągłego łażenia, by poznawać nowe miasto.
Swoją drogą często się mówi, że na prowincji życie jest tańsze. Ale co to znaczy? Ceny w Biedrze czy Lidlu są takie same wszędzie... Może hydraulik mniej bierze za udrożnienie odpływu z umywalki?
Blisko ale osobno - to jest swietna recepta na utrzymanie dobrych wzajemnych stosunkow - siedz wiec gdzie jestes tym bardziej ze masz mloda corke ktora moze kiedys okazac sie pomoca.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym zatruwać życia córce. Inna sprawa, że Los nie będzie pytał, czy chcę czy nie chcę...
UsuńUrocze te ilustracje.
OdpowiedzUsuńJa przemyśliwam nad wyprowadzką do któregoś z miast tzw.obwarzanka warszawskiego, koniecznie z dojazdem koleją. Warszawa mnie męczy, jest coraz bardziej zatłoczona i myślę, że w takim "piętnastominutowym" mieście byłoby miło mieszkać. Nie jest to zdecydowane, bo dochodzi jeszcze sprawa dojazdu dzieci na uczelnie (lub ich zamieszkania w akademiku/wynajętych mieszkaniach).
W Twoich rejonach bardzo mi się podobał Tarnów, takie miasto akurat jeśli chodzi o wielkość. Do tego ładne.
Z bratem razem mieszkać bym nie chciała (hipotetycznym, bo nie mam rodzeństwa), ale w pobliżu to bardzo chętnie.
Tylko żebyś nie musiala go pielęgnować jak Ojczastego. On starszy?
Brat młodszy o 2 lata.
UsuńO wspólnym mieszkaniu myślałam i pod kątem mniejszych kosztów, opłaty etc. Ale może rzeczywiście nie jest to najlepszy pomysł, kto wie - każdy ma inny tryb życia, inne przyzwyczajenia. A w ogóle to chyba mi się starość odzywa, jak myślę o zmianie mieszkania - że jak to, tu mam Lidla i tramwaj pod bokiem i w ogóle 😉 Czyżby już się do mnie stosowało powiedzenie "starych drzew się nie przesadza"? To a' propos Tarnowa. Tarnów nie Tarnów, do Pragi jeździ się z Krakowa!!! Choć fakt - ładny.
Ty myślisz nad obwarzankiem warszawskim - rozumiem, że jest to blisko miasta i tak, dojazd koleją fundamentalny. Ale powiem Ci, że te wszystkie satelitarne miejscowości zawsze mi się wydawały brzydkie w sensie chaotycznej zabudowy, przeładowania reklamami etc. Może to się zmienia?
Agata: Moja babcia & dziadek mieszkali w Kobyłce i często do nich jeździłem pociągiem z Dworca Wileńskiego. Wiem, że obecnie Kobyłka-jak też pozostałe miejscowości, przez które jechaliśmy (Ossów, Ząbki i Zielonka) stały się całkiem "popularnym" miejsce zamieszkania (podobnie, jak w Kanadzie czy USA mieszkanie w "suburbs" lub małych miasteczkach wokoło dużych aglomeracji).
UsuńTego kierunku akurat nie znam, chyba tam nigdy nie byłam, chociaż miałam kolegę z Kobyłki i chyba był zadowolony, no najpierw tam miał mieszkanie, a potem dom. Na pewno musiałabym co najmniej kilka razy odwiedzić taka miejscowość, zobaczyć jak sie tam czuję, jaką atmosfera jest np. wieczorem i tak dalej. Ale coraz bardziej mi się podoba ten pomysł. I też myślę, że teraz jest na to czas, a nie na starość
UsuńAgata@ Pomyśl o kierunku Piaseczno. W Józefosławiu i Julianowie mnóstwo się teraz buduje mieszkań, dojazd autobusami do W-wy, bezpośrednio do metra Wilanowska. Dzieci zostały na Ursynowie, a my przenieśliśmy się na drugą stronę Lasu Kabackiego i dobrze nam tu. Pozdrawiam :)
UsuńPadłam, oglądając ilustracje! 🤣🤣🤣 A już ta, na której facet sika, a psy mają obydwoje oczu po jednej stroni głowy, rozwaliła mnie na pył 🤣🤣🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuńNo są cudne, bez dwóch zdań!
Usuńilustracje pienkne i takie jak lubię bardzo :-) ja z tego samego powodu uwielbiam książki Butenki, ale nie tylko bo i teksty w deche, zajebiste kompatybilne z moim poczuciem humoru :-DDD i rysunki i teksty.
OdpowiedzUsuń... ano chujowa ta starość.
To samo pomyslałam - o Butence!
UsuńTak, Butenko rządzi 😍
UsuńMałgosiu, blisko ale osobno. Może jakimś cudem brata przekonasz. Powodzenia 👍
OdpowiedzUsuńDobre i to byłoby 😂
Usuń