Mam dwie książki pożyczone z biblioteki, obie zarekomendowane na FB, obie dla dzieci/młodzieży, obie z tej samej filii, a konkretnie z magazynu. Czyli zamawia się i czeka, aż pracownik z tego magazynu przywiezie, nie mam pojęcia, gdzie się on mieści, ale nie jest to od ręki, być może zbierają zamówienia i jeżdżą raz na tydzień? Poza tym nie zaglądam do osiedlowej biblioteki, żeby mnie coś nie skusiło, a do filii na Królewskiej owszem, zachodzę, ale tylko po to, żeby sprawdzić, czy nie ma czegoś ciekawego na stoliku do wzięcia 😎 Zazwyczaj są tygodniki typu Polityka czy Newsweek, to biorę jeden albo dwa - a potem nie znajduję czasu, żeby je przeczytać, kurde.
Wracając do tego magazynu - ciekawa też jestem, jakie książki tam trafiły i dlaczego. Ta na przykład ma wcześniejszą pieczątkę Filia 56d. 56 to filia na os. Zgody (czyli nowohucka), d to oddział dla dzieci. Hm. A ja myślałam, że może zlikwidowano jakiś oddział i stąd te książki. Nawiasem mówiąc w tej filii jest druga książka Aliny Goldnikowej (Adresat pilnie poszukiwany) i sama nie wiem teraz... jechać i pożyczyć? No, ale nie chcę przecież pożyczać... ech.
A Byle do wakacji!? Sympatyczne. Rodzaj dziennika czy pamiętnika, który piszą na zmianę dwie 11-letnie bliźniaczki Baśka i Kaśka. Jak to czasem bliźniaczki - kompletnie różne, nawet i w wyglądzie, ale przede wszystkim charakterologicznie: jedna porządna, skrupulatna, dobrze ucząca się, druga świszczypała. Opisują, co się dzieje w szkole (i w domu), gdzie wiadomo, cały przekrój: niektórzy chłopcy rozrabiaki, jedna dziewczynka z gatunku "najlepsza w klasie", któraś płaksa okropna i z byle powodu, inna jeszcze straszna plotkara. Ale powiem Wam, że według mnie nic nie przebije Witii Malejewa w szkole i w domu!
Ten pomysł Baśki z lekcjami przez telewizor mi przypomniał, że jakoś tak w szkole podstawowej była mowa o lekcjach przez radio - znaczy nie wiem, czy w szkole była o tym mowa, czy w jakiejś książce czytałam, czy w filmie to było? Kojarzycie coś? Zdaje się, że gdzieś daleko na Północy, więc mogło chodzić oczywiście o ZSRR, ale może o Skandynawię? Zapamiętałam swoją zazdrość, że można przecież ściągać, jak nauczyciel odpytuje 😁
Ilustrował Bohdan Butenko 💚💚💚
Początek:
Koniec:
Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1969, 222 strony
Ilustracje: Bohdan Butenko
Z biblioteki
Przeczytałam 8 listopada 2025 roku
Najnowsze nabytki
czyli urobek z minionego tygodnia. Zgroza! Jak widać od wydawnictw związanych z nauką języków nie potrafię się odkleić - nawet słownik bułgarski mi się przyda (znaczy niekoniecznie przyda, bo niby do czego? ale muszę mieć, skoro się trafił 😂). Dalej wchodzą młodzieżówki czy wręcz dziecinne, następnie kryminały ofkors, kulinarne z niewiadomych przyczyn (ale ale - zaczynam korzystać, o czym niżej), czeska po polsku (to jest ten Poradnik dla niegrzecznych kobiet). Wajrak taki piękny (będę to czytać aby?). Szachy w weekend ha ha - ale może kiedyś?
Niektóre nie mają tytułu na grzbiecie, więc wyliczam:
- Koper - Dwudziestolecie międzywojenne, tom 1 - Arystokracja
- Kurek - 625 linii. Za kulisami telewizji
- Zawadzka - Dzień Staśka z Powiśla
- Niemczuk - Stefan (seria młodzieżowa)
- Korkozowicz - Strefa cienia
- Karo - Kwaśnie pomarańcze
Te dwie ostatnie to seria kryminałów MON o nazwie Labirynt.
A dziś rano wyszłam na kroki, a tu w budce seria dvd z książką Szekspira. Właśnie przemyśliwuję nad sprzedażą 6 tomów dzieł, z domu jeszcze, w tych starych tłumaczeniach... a wyniosłam już do budki nowe, Słomczyńskiego, zostawiając sobie tylko 4 sztuki. To teraz zdecydować, co zostaje 😁
Dzień z życia emerytki
Wczorajszy czyli sobotni. Początek - siedzę po śniadaniu przed laptopem ogarniając swoje punkty z dziennego planu, jeszcze w koszuli nocnej oczywiście*, gdy ZNÓW słyszę szarpanie za klamkę drzwi do klatki. Od razu wiem, kto to - sąsiad, któremu już nieraz wychodziłam otworzyć (uroki mieszkania na parterze). Tym razem myślę sobie NIE, NIE RUSZAM SIĘ, w dupie mam. Ktoś go najwyraźniej wpuścił, bo potem słyszę jakiś głosy na klatce, wyglądam przez domofon - rozmawia z wnuczką sąsiadki z naprzeciwka. Za chwilę puka do mnie, no to już trudno, otwieram i nic nie rozumiem z tego, co gada, że klucz do mieszkania, tak że wręcz pytam ale czego pan ode mnie oczekuje... Okazuje się, że nie ma klucza do swojego mieszkania, a żona wyszła i jego pomysł jest taki, żebym spróbowała otworzyć ICH mieszkanie MOIM kluczem 😂 O to samo prosił tę sąsiadkę przed chwilą. Wychodzi inny sąsiad z piwnicy i usiłuje mu wytłumaczyć, że to niemożliwe (Alternatywy 4 się przypominają), on, że może do spółdzielni trzeba iść 😁 Pomijam już, że jest sobota... No nic, kręci się, znów wychodzi przed blok, no to potem szarpie za klamkę, najwyraźniej nie zna swojego kodu do domofonu. Po jakimś czasie próbuję zadzwonić do jego domu (mają tylko stacjonarny) i odbiera żona, widać wróciła. Mówi, żeby się nim nie przejmować 🙄 On akurat wraca, więc po problemie. Ale później ta żona przychodzi do mnie i strasznie przeprasza, że on ma zdiagnozowane otępienie, że wszystko chowa i potem nie można znaleźć (na przykład klucze). Że jak ona wychodzi to albo go zamyka albo zabiera ze sobą, ale czasem gdzieś się zapodzieje. Że jak znowu tak będzie, to nie zwracać uwagi, on sobie usiądzie pod drzwiami i będzie czekał.
Ja pierdykam! To sobie przypomniałam, że ktoś mi niedawno mówił, żeby z nim nic nie uzgadniać (chodziło o ten pion do wymiany), bo on na wszystko przytaknie, a potem nic nie pamięta. No bieda. I gaz w domu, dodam...
* nie mogę się zmobilizować, żeby iść pod prysznic od razu po wstaniu, a chciałabym przecież zmienić rytm dnia...
Z tego wszystkiego zamiast realizować plan oglądam pierwszy odcinek jakiegoś nowego kryminalnego serialu czeskiego 😎 A potem zabieram się za obiad, bo obiecałam pizzę. Sięgam więc po książkę, którą w tym roku skądyś przywlokłam, całą pizzom poświęconą. Chodziło mi o ciasto naturalnie, bo to, co na cieście, to przegląd lodówki. Odkręcam kaloryfer w kuchni, żeby rosło 😉 Ale tak to ufać książkom kucharskim. Najpierw są strony, gdzie instruują, jak robić to ciasto.
I tam stoi jak byk: ugniataj przez 8-10 minut.
Ok, ugniatam i rzucam. A potem, gdy już sobie rośnie koło kaloryfera, zaglądam do wstępu: ciasto do pizzy ugniata się krótko, 30-45 sekund.
🤣🤣🤣
Kto tu jest głupi - ja czy oni?
No nic. Pizza do pieca, a my sobie Wiolę oglądamy, ona też piecze, tylko bataty.
Jeśli chodzi o zegar na sprzęcie AGD, to czekam, kiedy te cholery wreszcie ustalą, na jaki czas przechodzimy i żeby tak zostało ☹
Po obiedzie idę na kroki i widzę choinki na balkonie tego nowego kompleksu apartamętów koło osiedla, co jeszcze jest w budowie - więc nie wiem, czy to ma być wiecha czy co?
Widzę też, że niektórzy mieszkańcy osiedla postanowili zaoszczędzić na prądzie... Można w bloku? Można 😂
Zaglądam na siłownię - ostatnio tam nie chodzę, bo albo deszcz albo mokro po deszczu albo kobita z rowerem ćwiczy (przyjeżdża tam taka mocno zawzięta, jak się dopnie do jednego sprzętu, tak nie kończy, kiedyś ją próbowałam przetrzymać, ale się poddałam) - i ona tam jest na twisterze, a na nim by mi zależało, więc wymachuję nogami na czymś innym w oczekiwaniu, że ona tam skończy... Nie, nie doczekałam się. To dzisiaj poszłam rano, w nadziei, że jej nie będzie, i faktycznie nie było. Nikogo nie było.
Kontroluję knihobudkę i wracam do chałupy, skończyć rozkładanie czeskich książek. Co za sukces! Wreszcie! I nawet, po trosze, są pogrupowane, na tyle, na ile się dało względem formatu.
OD PEWNEGO CZASU ZDAJĘ SOBIE SPRAWĘ Z FAKTU, ŻE WIĘCEJ CZASU POŚWIĘCAM KSIĄŻKOM W SENSIE UKŁADANIA, PORZĄDKOWANIA, KATALOGOWANIA ETC. NIŻ SAMEMU CZYTANIU!!!
O 17.00 wychodzę do kina, ale najpierw sprawdzam znów knihobudkę i dobrze robię, bo ktoś przyniósł kryminały z PRL-u, wracam z nimi do domu zadowolona, jak by mi kto w kieszeń napluł, a wieczorem okazuje się, że większość z nich mam 🤣 Jadę do kina, bo mam 3-dniowy maraton Watch Docs. Przychodzi dziewczyna z psem (nie z pieskiem, z dużym psem). Pozwalają jej z nim wejść pod warunkiem, że usiądą w pierwszym rzędzie. Oczywiście, gdy tylko zacznie się projekcja, dziewczyna przesiada się - gdzie? do mojego rzędu. Co mnie skutecznie zniechęciło do wyjścia przed końcem drugiego filmu, który mnie nudził, no bo nadepnę go w ciemności 😉 W domu rozmawiam na ten temat z córką: jakie mogą być powody przyjścia z psem do kina. Nie chce zostawać sam? No a co z pracą? Córka zakłada, że dziewczyna pracuje zdalnie. A co, jak musi iść do lekarza? Młoda jest, nie potrzebuje.
Po kinie jeszcze robię trochę kroków, w domu reszta pizzy na zimno, Duolingo i dwie strony z podręcznika angielskiego oraz kilka listów Joyce'a i można iść spać ze spokojnym sumieniem 😀

















Szkoła przez radio?
OdpowiedzUsuńAustralia!!!
Funkcjonuje już 74 lata i ma się dobrze :)
==> https://en.wikipedia.org/wiki/School_of_the_Air
Hm... może to była Australia faktycznie? Nawiasem mówiąc, na włoskiej wersji wspominają, że epizod z tą School of the Air pojawił się w jednym włoskim filmie - który widziałam kiedyś tam, ale nie pamiętam. Muszę go sobie przypomnieć 😁
UsuńNiemniej jednak jakoś tak mi się z ZSRR kojarzy... może oni to spapugowali u siebie?
Lech ma racje. Tez mnie oczarowal ten sposob nauczania. Pamietam, byla taka audycja w radio i wywiad z dziecmi i nauczycielem.. Wtedy zainteresowala mnie Australia ze swoimi odleglosciami.
UsuńNo to rzeczywiście musiało chodzić o Australię, skoro kolejna osoba potwierdza 😁
UsuńKocham psy, miałam dwa i były członkami rodziny, ale te współczesne psiecka wszędzie ciągane doprowadzają mnie szału (nie one, a właściciele, którzy są totalnie bezmyślni. Bo czy taki pies jest zadowolony z łażenia po centrum handlowym albo siedzenia w kinie, czy raczej wolałby sie zdrzemnąć w domu z nosem w kapciu "mamusi"? I jeszcze te upiorne kubraczki).
OdpowiedzUsuńKsiążeczka wygląda na super, szkoda, że jej nie czytałam w dzieciństwie, i jeszcze ten Butenko!
U mnie (to znaczy w dwóch dzielnicach Warszawy) jest tylko jedna Goldnikowa "Obycie umila życie", w tej bibliotece, co to pisałam, że ma dużo staroci. Niestety, sprawdziłam, że to coś w rodzaju savoir-vivre'u dla dzieci. Swoją drogą to smutne, że jeśli nie ma wznowień, to pisarz znika (kiedy już w bibliotekach go "zaczytają").
Szkołę zdalną nolens volens przerobiłam w lockdownach i było to straszne. Można powiedzieć, że radiową, bo nie pamiętam czy pani, ale dzieci nie włączały kamerek.
A pizzę wyrabiam długo mikserem, z 10 minut, 40 sekund to się nie zdążą składniki połączyć, nie mówiąc o uformowaniu glutenu. Mam nadzieję, że pitsa się udała?
My od następnej niedzieli przez kilka dni mamy wyprowadzać pieska sąsiadek. Niby córka ma, ale już mi zapowiedziała, że ranną turę ja będę odbywać. No nie sądzę 😁 I nie chodzi mi o RANNĄ, tylko o to, że nie piszę się na samodzielne wychodzenie, bo guzik się na tym znam i w ogóle. Mogę jej potowarzyszyć, owszem 😉 Ale jak się będzie zbliżał jakiś duży pies, to niech ona sobie bierze na ręce tego mikrusa i ratuje! Tak, zdaje się, że ma kubraczek!
UsuńO zdalnej szkole w lockdownie jakoś nie pomyślałam, że to to samo 🤣 Z kamerkami to był problem. Pamiętam, że u nas na kursach daliśmy do regulaminu, że kursant ma obowiązek używać kamerki, bo nauczyciel nie będzie gadał do ściany... Ale to byli dorośli ludzie.
Mikserem ciasto drożdżowe? Nie nie nie, mój mikser by prawdopodobnie spalił silnik, bo to stary dziadek jest i wyciągam go tylko do drobiazgów 😁 Pizza się udała, choć oczywiście nie jest taka, jak z pizzerii (ale też nie może być). Teraz robię znów kaszę w ryżowarze i właśnie się przyglądam, jak ziarenka kaszy wyskakują z garnka 🤣
Mnie też wkurza przychodzenie z psami do miejsc publicznych: sklepy, galerie handlowe. kina, kawiarnie. Na szczęście jeszcze teatry i filharmonie nie wpuszczają psów. Napisałam kiedyś do zarządu jednej z krajowych sieciówek piekarniczo-cukierniczych, że ze względów sanitarno-higienicznych do takich przybytków nie powinno się wprowadzać psów. Otrzymałam odpowiedź, że ich sklepo-cukiernie są przyjazne dla wszystkich klientów. Ziuta
UsuńTo jest komentarz do postu Agaty. Ziuta
Usuń=> Ziuta
UsuńCzy wobec tego pies jest ich klientem? Czy też pan psa? A jeśli to drugie, czy jako właścicielka kozy też z nią mogę przyjść do piekarni?
😂😂😂
No właśnie, odpowiedź była bezsensu. A w tym konkretnym przypadku było tak: na jednym krześle przy stoliku siedział pan, na drugim krześle przy tym samym stoliku siedział pies, i nie był to york.
UsuńNa szczęście, coraz częściej zdarza się, że lokal "pets friendly" oznaczony jest stosowną naklejką przy wejściu. Ziuta
No tak, wtedy wiadomo, czego unikać 😁
UsuńMalgosia, mam stary mikser z Lidla i spokojnie tym hakiem wyrabia. Narobiłas mi apetytu i szykuję na jutro pizze wg przepisu z Moje Wypieki, ciasto dziś zrobiłam i leży przez noc w lodówce, bierze się tylko 1.6 GRAMA drożdży, oleju zero.
UsuńLubię psy i koty, ale mam na nie alergię, więc może dlatego jestem malo tolerancyjna w kwestii wpuszczania zwierząt do sklepów, restauracji, a tym bardziej przybytków kultury. Raz, że alergen, którego człowiek np. w kinie się nie spodziewa, dwa kwestia higieny, której właściciele pupilków na ogół nie rozumieją, bo przecież śpią ze swoimi pieskami 😉niektórzy.
Usuń=> Agata
UsuńNie 1.6 grama tylko 16 gramów chyba 😂😂😂
To mi przypomina, że kiedyś piekłam jakieś drożdżowe ciasto, które się właśnie dawało do lodówki na noc... co to mogło być, bo nie chodziło o pizzę...
=> ikroopka
UsuńW niedzielę w kinie była znów... miejsce koło niej było wolne (nic dziwnego) i w trakcie filmu jakaś widzka chciała się tam przesiąść, ale chyba nie wiedziała, że obok jest pies. Jak ten się na nią rzucił! Dziewczyna biegusiem uciekła z powrotem. Nie usłyszała nawet słowa 'przepraszam'...
1.6, zobacz przepis na pizze włoską, świetnie przez noc urosla i się udała, hurra.
UsuńW jaki sposób odmierzasz 1,6 grama??
UsuńMatko jedyna, co to za przepisy! Jakaś autoliza, jakiś kamień i łopata 😂
Kamienia i łopaty nie mam, normalnie na blaszce piekę i nie w 315 stopniach, tylko w maksymalnej temperaturze piekarnika gazowego, to pewnie z 250 stopni lub niedużo więcej. Nagrzewam godzinę. Trzeba czytać komentarze, tam zawsze dużo dobrych porad.
Usuń1.6 g drożdży odmierzam pi razy drzwi, moja waga nie jest aż tak dokładną- waże 2 g i trochę zabieram. Można dać więcej drożdży, ale im mniej tym lepiej, nie ma tego drożdżowego posmaku. Nie trzeba też tak długo czekać z wyrastaniem, jeśli ciasto wyrasta kilka godzin, to drożdży ma być już 4 g, o ile dobrze pamiętam.
Kiedyś śledziłam na fejsie grupę o pizzy, tam to dopiero są wariaci😄 ale z drugiej strony można się sporo dowiedzieć. Już sama mąka robi różnicę, ja użyłam Gusto Bello 00 z Biedry. Są też włoskie Caputo, ale trzeba zamawiać na Allegro.
Kamienie bywają w Lidlu, ale robienie pizzy dla 4 osób to trochę za dużo zachodu, żebym to robiła często i inwestowała w jakieś cuda (poza tym ma ona milion kalorii👿). A dzieci są już na tyle duże, że chodzą sobie ze znajomymi do pizzerii, więc taka domowa nie jest dla nich atrakcją jak byłaby z 10 lat temu (i raczej nie dorówna "prawdziwej"). Choć nie powiem, bardzo chwalili😇
Bo faktycznie, ta na zdjęciu wygląda całkiem włosko!!!
UsuńU mnie piekarnik ma niby 250 stopni, ale nie mam pojęcia, czy osiąga ten poziom... A nagrzewanie godzinę to już kompletnie abstrakcja (w kontekście rachunku za prąd 🤣). Tak że pozostanę przy prostych sposobach, zwłaszcza, że - tak jak mówisz - milion kalorii, więc raczej rzadko się będzie robić.
Jestem cała w emocjach, bo idę oglądać mieszkanie! Jeśli zdołam dziś wyprodukować kolejny post, to wszystko napiszę.
A na szczęście mam gazowy, na prąd już miałam😁
UsuńO kurde, oglądać nową chawirę, pisz nam zaraz jak wrócisz co i jak!
Dzisiaj już jestem padnięta, ale jutro siedzę w domu, bo czekam na listonosza z emeryturą Ojczastego 😁 to napiszę wszystko.
UsuńO! Tej lektury to normalnie ci zazdroszczę! Nie dość, że Goldnikowa (mam jej jedną książeczkę "Ściągaczka", też pamiętniczek, ale chłopca), to jeszcze Butenko!
OdpowiedzUsuńSzekspir Słomczyńskiego w tym ładnym wydaniu dzieł wszystkich (twarda oprawa) Szekspira?
A! Jeszcze co do magazynu bibliotecznego. Rozmawiałem kiedyś na ten temat z bibliotekarką u siebie i wiem, że panie trzymają tam książki, które uznały za wartościowe, ale które nie cieszą się zbyt dużym zainteresowaniem czytelników w nadziei, że się jednak trafi ktoś ktoś bardziej wymagający, kto się interesuje nie tylko nowym chłamem. Zamów tą drugą Goldnikową.
UsuńPytasz o te pojedyncze, które wydałam? To tak. A te 6-tomowe dzieła, które planuję sprzedać, to po Ojczastym, we wcześniejszych tłumaczeniach (1958, też w twardej oprawie, białej ze złotym i granatowym). Widzę na allegro za 200 zł, to może wystawię za 5 dych 😁
UsuńPlanuję dzisiaj oddać książkę, to przy okazji zapytam, czy u nas jest tak samo.
UsuńCo do zamówienia drugiej, to na razie poczekam 😁 Za dużo tu stoi w kolejce i przebiera nogami. Kartkami.
Najlepiej by było, gdybym miała specjalną półkę do odkładania tych przyniesionych z budki na przeczytanie zaraz. Ale na takie luksusy nie mam co liczyć. A już miałam chytry plan: kupić taką skrzynkę na listy czerwoną, z tych stojących, i umieścić ją w przedpokoju. Niestety jedyna, którą wtedy znalazłam w internecie, była opisana jako bez klucza.
Słomczyńskim z Dzieł byłbym zainteresowany (i nowymi przekładami Libery). Ciekawe czy ktoś kupi te najstarsze przekłady, za 50 złotych komplet to może dla samego wydania, skoro ładne.
UsuńNo, ale tego Słomczyńskiego wyniosłam... już jakiś czas temu. Zostawiłam sobie cztery, te najważniejsze (znaczy najbardziej znane).
UsuńBardzo znajome mi te rysunki, może jako dziecko czytałam?
OdpowiedzUsuńTo z sąsiadem niezła kołomyja!
Ciasto na pizzę robię na oko, koniecznie oliwy dodać trzeba, bardziej elastyczne jest.
A może mieliście w szkolnej bibliotece?
UsuńOliwa była w przepisie 😀 Tak w ogóle to kiedyś robiłam według przepisu (bo ja muszę z przepisem w garści) z własnego zeszytu, ale tym razem nie wyciągałam go, bo chciałam użyć książki...
Na co nie mozesz narzekac to na nude! Tyle codziennych wydarzen, tyle wrazen!
OdpowiedzUsuńGdybym robila pizze w domu to kupilabym gotowy podklad, absolutnie nie zawracalabym sobie glowy robieniem ciasta choc z pewnoscia byloby smaczniejsze niz sklepowe.
A u mnie , glownie w publicznych miejscach, oswietlone choinki i palmy. Temperatura codziennie powyzej 30 i zielono. Patrze na to z niesmakiem, tesknie za czterema sezonami........
Z gotowych to tylko ciasto francuskie kupowałam. Kiedyś też biszkopt, ale wyszła tragedia, bo się galaretka, co miała pokryć masę, rozlała 🤣
Usuń"Byle do wakacji" to fraza wyrwana prosto z mojej głowy!
OdpowiedzUsuńKoper jest dobry, Kopra czytaj, polecam.
Trzymanie choinek w donicach na balkonie nie jest wcale takie rzadkie. To nie wiecha 😅
A gdybym miała balkon, to też bym sobie taką fotowoltaikę zafundowałą.
Koper produkuje taśmowo, więc mnie specjalnie nie przekonuje, wzięłam z założeniem "do przeczytania i wydania".
UsuńJak bym miała balkon, to bym sobie światła panelami nie zasłaniała, tyle Ci powiem...
To też racja🌞.
UsuńA propos pizzy i batatów muszę się do czegoś przyznać, ze skruchą😉 swego czasu poleciłaś kanał Wioli, zaglądnęłam i skomentowałam, że owszem, ale strasznie dużo gada. Poczym wróciłam i zakochalam sie w Sonu i wsiąkłam, i oglądam każdy odcinek 😊 no i sama Wiole bardzo lubię, więc odszczekuję i dziękuję 😊
OdpowiedzUsuń😁😁😁
UsuńOwszem, dużo gada, ale jej się fajnie słucha, bo jest taka naturalna. Ostatnio oglądałam jakąś dziewczynę opowiadającą, jak się sprawuje nowa kuchnia i było nie do zniesienia, jak plotła, byle pleść - ta to dopiero dużo gadała 🤣
A ja do Ciebie napisałam dawno temu maila w sprawie cracovianów i nic...
O rany, na pocztę gazetową? Ja tam nie zaglądam (pisz na messengera), ale zaraz sprawdzę, dzięki.
UsuńSprawdziłam, dzięki, pomyślę.
Usuńmyślałam, że napisałam..
OdpowiedzUsuńpo pierwsze przyjdź i zobacz fajną knihobudkę.
i po kolei mam tego Szekspira i on jest cudowny, widziałam wszystko no może nie przeczytałam jeszcze. z przekładów najbardziej lubi najnowszy Barańczaka. nadal?
Już zaraz idę, ino łobiod sprokuruję 😂
Usuńjuż to pisałam, ale kopry sa płytkie jak kałuże, poziom dzieci z podstawówki. serio. jakieś pojedyncze smaczki...i wszystkie rozdałam w ramach prezentów, dla ludzi, którzy raczej nie czytają ;-)
OdpowiedzUsuńTwój sąsiad mnie przeraził...normalnie przeraził.
tak, potwierdzam już się zaczęła rzeź drzewek ...
No tak akurat łyknąć i oddać 😁
Usuń