Ondřej Neff, rocznik 1945. Głównie pisarz s-f (pierwsze opowiadanie napisał w wieku 10 lat). Ale nie tylko - inaczej bym w ogóle o nim nie pisała 😁 Jestem aktualnie w posiadaniu dwóch jego dzieł satyrycznych czy humorystycznych (i mam nadzieję, że to drugie też będzie takie fajne). Nabyłam je w sierpniu 2020 roku, kiedy nie można było pojechać do Pragi, więc się pocieszyłam paką z Ulubionego Antykwariatu. Nazwisko znałam, ale nie imię, bowiem jego ojciec Vladimír też był pisarzem (ten z kolei tworzył historyczne powieści i też mam dwie, bo na podstawie pierwszej powstał serial, może sobie kupię w przyszłym roku? a tytuł drugiej wydał mi się zabawny) i ponoć syn odziedziczył po nim poczucie humoru i lekkie pióro.
Jeśli chodzi o moje wrażenia z lektury to potwierdzają to zdanie. Znaczy nie znam jeszcze pióra Neffa ojca, ale syn faktycznie pisze lekko i zabawnie. Co znaczy tytuł? Klukoviny to określenie chłopackich wygłupów, natomiast słowo tátoviny wymyślił sobie autor najwyraźniej. Czyli wygłupy taty. Bowiem rzecz jest o relacji ojciec a 6-letni synek. Najwyraźniej w dużej mierze autobiograficzne, bo zgadzają się daty: książka jest z 1980 roku, syn mu się urodził w 1970, a w latach 70-tych Neff pracował jako fotografik. O tym właśnie czytamy dość dużo w książce, tata dostaje tę pracę nie mając zielonego pojęcia o fotografowaniu, mało tego - ma też napisać podręcznik na ten temat 😁 Wcześniej pracował w domu handlowym (i to się zgadza z biografią) i zamęczał synka historyjkami o panu Duchku, który łapał tam złodziei. Matýsek przez grzeczność słuchał, ale w końcu wyszło na jaw, że nie był w ogóle zainteresowany. W nowej pracy tata wyfasował super ekstra aparat marki Mamiya i straszne toczył z nim boje. Myślałam, że sobie markę wymyślił (mam i ja), ale okazuje się, że jak najbardziej japońska Mamiya istnieje 😁
Ten rodzaj kreski w ilustracjach mi coś/kogoś przypomina, ale nie wiem, kogo.
A co to spotykamy w rozdziale 24? Łańcuszek! Ileż wspomnień obudził! Kto brał udział w czymś takim? Wysyłało się 6 kartek z 6 wpisanymi adresami, na ostatnim miejscu wpisywało się siebie i potem czekało na widokówki. Tata wylicza, że Matýsek dostanie 46 656 kartek, a mama reaguje klasycznie:
- Gdzie to damy? Już widzę, jak się tu wszędzie będą poniewierać. To ciekawe, że każda wasza zabawa kończy się tak, że ja muszę sprzątać.
Początek:
Koniec:
Wyd. Středočeské nakladatelství a knihkupectví, Praha 1980, 129 stron
Ilustracje: Jiří Pavlík
Z własnej półki (kupione za 19 koron 6 sierpnia 2020 roku online w Ulubionym Antykwariacie)
Przeczytałam 15 listopada 2025 roku
Z życia emerytki w Krakowie
Czwartek czyli dzień oglądania mieszkania, które może ewentualnie kupi mój brat. O tym już wiecie z poprzedniego postu, przejdźmy dalej. Odebrałam z paczkomatu herbatę z allegro (kupiłam półkilowe opakowanie jednej tureckiej, co to ją brałam w orientalnym sklepie po 50 gramów 😁) i przy tej okazji podziwiałam mieszkańców naszego osiedla, jak dbają o to, żeby za dużo śmieci nie przynieść do domu, jak już odbiorą swoją paczkę... Co za naród.
Ponieważ ze środy został obiad (makaron z różnymi tam warzywami) i każda z nas mogła go sobie odgrzać, kiedy chciała, mogłam na spokojnie jechać na Przyprawę. Przyprawy to było coś, czemu się mocno poświęcaliśmy, gdy córka była mała, a potem wróciłam do nich już sama w czasach prowadzenia fotobloga z zagadkami o Krakowie. No, dawno to było i troszeczkę brakuje tych emocji 😉 Nie mogę przecież tylko o Pradze marzyć... Aczkolwiek gdy dowiaduję się o jakimś praskim miejscu interesującym, to jestem bardziej podekscytowana niż czymś tam w Krakowie. Jednak Praga jest dwa razy w roku, a Kraków cały czas, dlaczego bym się miała ograniczać w robieniu kroków do najbliższej okolicy?
Miałam zanotowany pewien adresik i w czwartek uznałam, że JADĘ. Daleko, bo Prokocim - Bieżanów. Najpierw po wysiadce z tramwaju zobaczyłam, że jest tam filia Biblioteki Kraków i to mnie drogo kosztowało, bo pożyczyłam, całkiem niechcący, książki, krucafuks! Miałam swoje czytać, tak?
Ale zaraz za biblioteką znalazłam poszukiwany obiekt. Jest to kompleks mieszkaniowy, grodzony, więc zdjęcia robiłam zza siatki. Po porannym zdziwku co do umiejscowienia ciągu kuchennego w mieszkaniu dla brata rzecz pasowała jak nigdy. Chodzi oczywiście o BALKONY 🤣🤣🤣
Właściwie cel Przyprawy został osiągnięty, ale jeszcze było widno, więc udałam się lokalizować. Oczywiście knihobudki 😁 Pierwsza była w parku Lilli Wenedy, zapełniona jedynie czasopismami i mapami - żeby nie odejść z pustymi rękami wzięłam mapę Korei 😂 Teraz mogę poszukać, gdzie Wiola mieszka! Ten park spenetruję, gdy będę oddawać książki w bibliotece. Po drodze podziwiałam inwencję pań ze spółdzielni osiedlowej (bo wieść gminna niesie, że to zazwyczaj właśnie pracownice wybierają wzory i kolory)...
Ale przynajmniej ustawili wiatę dla rowerów... u nas się tego nie mogłam doprosić, to za drogie.
Druga budka była na skwerze o nazwie Motylem jestem 😁 Tu trochę książek było, ale na szczęście nic dla mnie (tak że wróciłam z Przyprawy można rzec z pustymi rękami). Chociaż raz!
Skwer upamiętnia Irenę Jarocką (a czy miała ona coś wspólnego z Krakowem, to nie wiem, nieistotne w sumie).
Skwer jest otoczony blokami i domami jednorodzinnymi, od których oddziela go ciek wodny będący dopływem Drwinki (ulica się nazywa Nad Potokiem). Jak mówi ciotka Wiki, Drwinka w przeszłości pełniła ważną rolę płynąc koło szlaku na wschód, którym pędzono bydło. Co prawda powoli likwiduję sporą część moich cracovianów, ale zaczęłam się zastanawiać, czy mam jakąś pozycję traktującą o wodach krakowskich... chyba nie... o praskich mam oczywiście 😂 W listopadzie skwer nie prezentuje się zbyt okazale, w cieplejszych porach roku może żyje, zwłaszcza, że jest tam również siłownia plenerowa. Rozumiem, że te okrągłe płyty chodnikowe to nawiązanie muzyczne 😉
Dzień jest już bardzo krótki, więc czas poszukać drogi do tramwaju. Prowadzi ona obok domu z lat 70-tych z fantastyczną mozaiką i balustradami balkonów. Weźcie i znajdźcie, kto tam mieszkał? Sportowiec jakiś, lekkoatleta? Internety mówią, że podobno lekarz...
Nieco dalej wieża ciśnień, takie obiekty mnie zawsze pociągają i w Pradze się właziło na górę (mimo lęku wysokości).
Tam też wrócę na kolejną Przyprawę, obejrzeć cały park po rewitalizacji (wywędrowała tam fontanna z Rynku). Ale może lepiej na wiosnę?
A teraz tradycyjnie urobek z minionego tygodnia czyli
Najnowsze nabytki
Cóś strasznego. Ale będę od teraz dzielić nowe nabytki na te, które mają zostać i te, które mam wydać z powrotem po przeczytaniu 😁 Tylko tak jak mówiłam, potrzebowałabym osobną półkę (a najlepiej regalik) (no, może regał) na te do przeczytania już...
To, co zostawiam, bo kryminał albo Czarne albo młodzieżówka albo coś tam jeszcze innego 😁
To, co planuję wydać po przeczytaniu czyli (w teorii) ma zniknąć kiedyś jak sen złoty:
Trzy sztuki przyszły na wymianę (moje egzemplarze bądź były inaczej wydane, bądź sfatygowane). Seria Złoty liść jest fajna i nie to, że zbieram - były w budce jeszcze inne - ale jeśli chcę mieć coś, co i w tej serii wyszło, to wolę. Czyli tu jakby nic nie przybyło, jedne przyszły, drugie wyszły.
Językowe to właściwie jeszcze inna kategoria - na razie trzymam, może kiedyś wydam, jak się upewnię, że nie będą mi potrzebne, ale na razie łapczywie bierę, bo mam za dobre mniemanie o swojej przyszłości naukowej 🤣
To chyba wszystko, co? No, dziś jeszcze nie wychodziłam, więc nie znam sytuacji na froncie 😁
































"Książkodzielnia"--super wyraz! Ileż to ja się nauczyłem nowych wyrazów czytając blogi!
OdpowiedzUsuńPatrząc na te książki to mam nadzieję, że wkrótce będziesz nie tylko płynnie porozumiewała się w języku angielskim, ale i wielu innych. Życzę powodzenia w nauce!
Tłumaczymy sobie z angielskiego na nasze 😁
UsuńJacku, podręczniki już mam - teraz jeszcze mieć je w głowie 🤣
„No, dziś jeszcze nie wychodziłam, więc nie znam sytuacji na froncie 😁”
OdpowiedzUsuńTo tak, jak w szkole w Rosji. Nauczyciel każe Iwanowi pokazać na mapie granice Rosji.
— Nie czytałem jeszcze dzisiejszej gazety, więc nie jestem w stanie dokładnie ich pokazać — odpowiada Iwan.
Ja znam inny dowcip.
UsuńZ kim graniczy Rosja? Z kim chce.
A z kim chce? Z nikim.
😢
Zośkę Papużankę czytaj. Szopkę. bardzo mi się podobała. oraz wzięła bym Moje Bullerbyn i Hygge. i tyle.
OdpowiedzUsuńbloki ciekawe i skwer też, zapewne ożywa latem.
No i nie wiadomo, kogo słuchać 😂
UsuńKreska tego czeskiego rysownika może lekko z Andrzejem Czeczotem się kojarzyć. Chyba.
OdpowiedzUsuńBalkony faktycznie zadziwiające. I jeszcze ten parkan pewnie mniej niż metr od okna.
Przygody Wernera Holta (Die Abenteuer des Werner Holt, NRD 1965) - na YouTUBE znajdziesz ekranizację.
Może i Czeczot, faktycznie...
UsuńO, jest film? Sprawdzę, po jakiemu 😁
Moje Byllerbyn i Hygge - kosz! Kajtusia mam to samo wydanie z dzieciństwa🥰
OdpowiedzUsuńReszty nie znam. Włodek to prawnuczka Iwaszkiewicza, sprawdziłabym jak pisze.
Tego Holta albo przerabiałam na studiach albo sama z siebie czytałam, bo coś mi świta.
Wzięłabym tylko ZZZ😎
Masz ci los!
UsuńTa Włodek mnie właśnie zastanowiła... pomijając, że Czarne biorę w ciemno.
Holta pierwszy raz widzę, ciekawe, czy przeczytam.
Korespondencyjny łańcuszek - spotkałem się z tym dopiero w Australii, z tym że oprócz/zamiast pocztówki wysyłało się chyba A$10. Znajoma robiła tajemniczą minę i mówiła, że to działa, ale wyniki miała chyba słabe więc nie skusiłem się.
OdpowiedzUsuńStraszny dziadunio - czytałem, jeszcze przedwojenne wydanie, nie sądziłem, że to się ciągle wznawia.
Skoro się wysyłało pieniądze, to był łańcuszek dla dorosłych raczej niż dla dzieci. I większe ryzyko, że łańcuszek zostanie przerwany.
UsuńO co najmniej trzech wydaniach Strasznego dziadunia wiem, więc wznawiało się.
Ha, ha , ha, projektant tych bloków to tak na trzeźwo te balkony projektował? Aż dziw, że ludzie kupili te mieszkania. A może to z przydziału i nie mieli wyboru...
OdpowiedzUsuńŁańcuszek pamiętam. Też pisałam i wysyłałam kartki. Na początku wierzyło się w ten tekst i wysyłało, żeby nie przerwać łańcuszka i uniknąć kary ;-)
Świetny jest ten dom "sportowy". Wieża ciśnień też, tylko jakoś tak dziwnie obudowana budynkami...
Z przydziału to nie przypuszczam, skoro osiedle grodzone... Co natomiast podejrzewam, to że gdy mieszkania kupowało się na etapie dziury w ziemi i ktoś oglądał plan jedynie swojej kondygnacji, to mógł nie zdawać sobie sprawy, na co się pisze. Ale to normalnie kryminał!
UsuńNie pamiętam, jaki miałam wynik w tym łańcuszku, ale na pewno jakieś kartki dostałam 😁
Na ostatnim zdjęciu wieży ciśnień widać właśnie ten burdel naokoło. Jakiś ślusarz tam urzęduje czy coś...
Te balkony to dowcip tygodnia, choć nie zazdroszczę, a w ogóle ktoś to kupi?
OdpowiedzUsuńZadziwia mnie kryterium wyboru książek u Ciebie, nie mogę rozgryźć zagadki...
jotka
Ktoś to kupił... tylko nie wiem, czy był świadomy w momencie kupna, że balkon jest w takiej lokalizacji 😂
UsuńJeszcze wiem o balkonach w poziomie piwnicy 🤣 tylko chyba sobie adresu nie zapisałam, żeby pojechać na wizję lokalną.
Sama się nad tymi kryteriami zastanawiam. Na pewno biorę w ciemno reportaże, książki kulinarne i językowe. Czeskie oczywiście, jak się coś przytrafi. I młodzieżówki, których nie mam, a uznam, że MOŻE przeczytam. Kryminały obowiązkowo. To już się tego sporo nazbierało... Książki rozmaite na wymianę czyli albo znajduję ciekawsze wydanie albo ładniejszy egzemplarz od tego w domu 😂
No i coś, co mnie zatrzyma, a najchętniej jakieś stare rupiecie, których nikt nie czyta! Trochę tego dużo.
Trochę mi rozjaśniłaś, ale dlaczego zatrzymujesz tak dużo, skoro do większości nie wracasz?
UsuńZnasz termin "przyda się"? 🤣🤣🤣
UsuńWięc językowe czy kulinarne są właśnie z tej dziedziny. Kryminały zbieram. Reportaże zbieram. Czeskie zbieram. No kolekcje normalnie 😁
Wracam czy nie wracam to drugorzędna sprawa. Nigdy nie wiesz, czy wrócisz. Ważne MIEĆ i móc zajrzeć w każdej chwili.
Zbieractwo...
Kolekcjonerstwo brzmi lepiej...
UsuńTak, brzmi... 😂
Usuń"Osla Buridana" miałam (mam?), ale nic nie pamiętam, napisz, jak przeczytasz.
OdpowiedzUsuńTe bloki, to piękny przykład patodeweloperki, wierzyć się nie chce😁
"Zakłamany, zapatrzony w siebie egoista, mimo gwałtownego uczucia, jakim zapłonął do młodej dziewczyny, nie może się zdecydować na dzielenie z nią niewygód życia. Trudno mu wyrzec się komfortu, do jakiego przywykł w domu pod opieką żony. [...] Czy nie spotka go los osiołka Buridana, osiołka, któremu w żłoby dano?"
UsuńCo mnie jednak przekonało do zabrania książki z budki to zdanie "powieść pisana jest z ciętą ironią i dowcipem". Howgh.
Rzeczywiscie niektore balkony sa bardzo niepraktyczne i nieatrakcyjne. Dobrze robisz ze zwracasz na nie uwage zanim zdecydujesz sie na kupno.
OdpowiedzUsuńMowie tak bo ja swoj obecny apartament wybralam na drugim pietrze co mi nie pasowalo ze wzgledu na wspinaczke, zwlaszcza wnoszenie zakupow czy ksiazek - tylko prze Belle bo jedynie te na drugim pietrze maja otwarte , nie zabudowane balkony przez ktorych ogrodzenie moze zerkac na swiat, przy okazji ja tez. Czyli rodzaj balkonu zdecydowal........
Uściślam - to brat SOBIE kupuje (ewentualnie), nie ja 🤣
UsuńA teraz zdaje się jest zasada, że w nowym budownictwie winda jest obowiązkowo, nawet w niskich blokach. Co nie dziwi w obliczu gwałtownego starzenia się społeczeństwa...
Doloze wiecej uwag o tych balkonach ale nie przyjmuj ich ze cokolwiek dyktuje, to tylko osobiste obserwacje dobrze mi sluzace :
OdpowiedzUsuńjuz napisalam ze te pokazane sa wrecz brzydkie i niepraktyczne
drugie to majac lek wysokosci , zupelnie jak Ty, nie wyszlabym na taki wiszacy
nastepne to to ze lepsze sa balkony typu "loggia", z zadaszeniem, z ktorych mozna korzystac nawet w czasie deszczu
Ja mam taki, takze w Polsce taki mialam. Obecny , tez loggia, jest dla mnie doslownie dodatkowym salonikiem na ktorym spedzam 1/3 dnia - zadaszenie oslania mnie (i Belle) przed deszczem, daje takze cien w tych moich upalach, na nim mam dwa foteliki i stolik wiec czytam, robie paznokcie, czesto jem a takze czasem zabieram nan laptop. Oprocz trawy Belli nie mam na nim kwiatow ale gdybym miala to odaszenie chroniloby je przed nadmiernym sloncem czy deszczem. Czasem, jesli musze suszyc cos co nie moze byc suszone w suszarce, rozwieszam na nim nie bojac sie ze nadejdzie deszcz. Same zalety jednym slowem.
U nas na osiedlu są trzy typy balkonów: małe wiszące (na przykład w moim bloku, ale nie na parterze), loggie i takie typu okno francuskie.
UsuńLoggie - również pod takim kątem, o jakim piszesz - są najwygodniejsze, ale mają jeden minus: zaciemniają pokój. W dodatku bardzo dużo mieszkańców je zabudowywuje, czego już w ogóle nie rozumiem, czemu to ma służyć (poza dodatkowym ociepleniem dla mieszkania). Tworzą się graciarnie (całkiem mi to przypomina Rosję, gdzie zasadą jest, że są tam składowane rzeczy PRZED wywędrowaniem do piwnicy, tzw. przydasie). Czasem nawet widzę firanki tam powieszone.
Po co patrzysz jak ludzie maja na loggiach ? Jej umeblowanie i uzywalnosc to Twoja sprawa. Stoliczek, dwa foteliki, moze kilka doniczek i to wszystko co Ci potrzeba.
UsuńPatrzę, bo mnie to wkurza - niszczenie elewacji, jaka by ona nie była. Jeden tak, drugi śmak. Kiedyś jeszcze sobie ludzie malowali na swój kolor takie wnęki, już się to jednak rzadziej spotyka, spółdzielnie odnawiają fasady (choć jak widać na zdjęciu kolorowych bloków - czasem wypada to jeszcze gorzej).
UsuńWypatrzyłam Klementynę z Tańskich Hoffmanową i naszły mnie nostalgiczne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że balustrada w willi lekarza wyobraża kolejkę w przychodzi, a ta mozaika na ścianie to lekarz uciekający przed naporem pacjentów.
To pisałam ja, tylko wymknęło mi się spod kontroli konto, na które byłam zalogowana do szkolenia.
UsuńAch, złośliwcze 😂
UsuńJeszcze może być inna interpretacja: lekarz leczył sportowców, taka specjalizacja. A było ich tylu, że sobie dom postawił 🤣
Co poniektórzy lekarze to mogą sobie taki dom w rok wystawić (a mówilam dziecku "idź na biol-chem")🤣
UsuńTeraz tak, czy w latach 70-tych to nie wiem. Choć pamiętam z Dżendżejowa, że był tam bardzo oryginalny dom, zwłaszcza jak na prowincję - i właśnie wybudowała go sobie lekarka 😁
UsuńNeffa Ojca czytałem "Trzynastą komnatę", ładnie żarło, ale zdechło pod koniec. Za to pierwszy tom Wernera Holta bardzo bardzo, jeśli się lubi powieści o dojrzewaniu, szczególnie w okresie nazizmu.
OdpowiedzUsuńO, to on był tłumaczony, no proszę...
UsuńJak to PIERWSZY tom? Kurczę blade, ja to nigdy nie doczytam, co napiszą z tyłu - faktycznie wydawnictwo dwutomowe. No nic, przeboleję 🤣 Albo, jeśli się wciągnę, pożyczę drugi tom z biblio.
O tej "Komnacie" pisałem u siebie, bardzo fajne praskie klimaty, z fabułą trochę słabiej. A co do Holta, to drugi tom się nie nadaje do czytania, to enerdowska propagandówka okropna. Więc pierwszy tom wystarczy.
UsuńNo to pocieszyłeś, że nie muszę szukać tego drugiego tomu 😁
UsuńA Komnata mnie zastanawia, bo pod tym tytułem wiem, że jest jakiś program telewizyjny (czeski oczywiście). Trzeba to sprawdzić,czy ma związek i w ogóle.
Wygląda na to, że program tv nie ma związku. Ale powieść wygląda OK, z akcją na Kampie. Dzięki za cynk 😍
UsuńBalkony 😀😀😀 Trzeźwy architekt tego nie zaplanował !
OdpowiedzUsuńTo jest coś tak absurdalnego, że nie chce się wierzyć własnym oczom!
UsuńNiesamowite, że ktoś mógłby choćby ROZWAŻAĆ kupno czegoś takiego. Ja mam dość ciemno w salonie przez loggię, a loggia ukryta tuż pod (nie wiem jak to nazwać 😂) to już normalnie Bareja, i to pijany.
UsuńJa jestem święcie przekonana, że ci, co to kupowali, nie zdawali sobie sprawy! Bo nikt przy zdrowych zmysłach przecież... Widzieli plany piętra, ale nie tego wyżej.
UsuńTe Listy Marii Ewy Letki jakoś mi się kojarzą. Albo czytałam, albo miałam na jakichś listach do przeczytania i nigdy jakoś nie zdobyłam. Na tę Krasińską też kiedyś polowałam.
OdpowiedzUsuńTe balkony nie są takie złe, i tak ludzie z nich korzystają głównie po to żeby wystawić garnek z zupą albo wysuszyć pranie, więc nawet taki wąski się nada. ;-) Natomiast nigdy nie widziałam, żeby ktoś faktycznie siedział na balkonie i czytał książkę albo plotkował z sąsiadką przy stoliczku z kawusią. Kiedyś ludzie się opalali na balkonach (ze mną włącznie), dziś to też już rzadkość.
Pomijam kwestię wystawiania garnków (też by się przydało), ale jak tam jest zaciemnione mieszkanie!
UsuńCo do siedzenia na balkonie, widuję na osiedlu, ale to raczej w loggii niż balkonie wystającym, zwłaszcza, że są tu małe. Plotki z sąsiadką to samobójstwo, wszyscy naokoło słyszą 😂 W lecie dokładnie słyszę rozmowy sąsiadki z góry przez telefon, gdy ma otwarte drzwi na balkon, a ja okno pod spodem.
Wczoraj przy porządkach natknęłam się na jeszcze jedną książkę Letki. Żadna jeszcze nie czytana...