Ostatnio chciałam zrobić zupę porową i zamiast szukać przepisu w internecie zajrzałam do tej książeczki, niedawno przyniesionej z knihobudki. Owszem, mam taką pozycję jak Zupy świata, która zawiera 2063 przepisy 🤣🤣🤣 - ale to jest koszmar, nic normalnego tam nie znajdziesz, tylko setki przepisów, gdzie masz po afrykańsku, po karpacku, po dalmatyńsku, tu dodajesz rodzynki, tam słoninę, tam znowu kapary, borówki, przecier z moreli suszonych etc. A tu? Tu spokojniutko, zwykłe przepisy na zupy codzienne, bez żadnych udziwnień. Kilka sobie zaznaczyłam, no bo przecież zakładałam kiedyś, że jak już będę na swojej bidnej emeryturze, będziemy się żywić zupami głównie. Jednakże ostatnio dochodzę do wniosku, że sama zupa to mało, rozżarłam się czy co 😂 Ale zawsze jest fajnie mieć garnek ugotowanej zupki na parę dni, można wtedy zaplanować jakieś skromniejsze drugie danie (tak jak wczoraj: placuszki z płatków owsianych i surówka).
Oczywiście tej porowej i tak nie zrobiłam według przepisu, bo nie przepadam za zupami-kremami, a w ogóle to chciałam z ziemniakami, jednak przepis reprodukuję, bo zawiera jeden z klasycznych błędów pojawiających się w książkach kucharskich - ciekawa jestem, czy zgadniecie, jaki to błąd?
Autorka (niech będzie, że siostra Leonilla) używa słowa potarkowany, potarkować, co mnie ogromnie śmieszy (któż wie, dlaczego), a znam je od Dariusza, który też tak często pisze, może to jakiś regionalizm?
Jedną z obietnic na emeryturę było robienie jakiegoś nowego dania raz w tygodniu. No to się spięłam i zrobiłam nawet dwa, oba z Biedanizmu: kuskus perłowy z fasolą z puszki i innymi takimi tam oraz ryż z soczewicą i pomidorami i co? I nic, nie chwyciło; jak to mawia moja córka - dobre, ale więcej nie rób. Ale się nie poddaję.
Wyd. Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2002, 104 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 26 listopada 2025 roku
Nabyłam rano drogą kupna bilecik z Pragi do Krakowa na maj przyszłego roku - na pociąg. To będzie debiut, bo jeżdżę od dawna drogą wiązaną: autobus + pociąg, co zapewnia rozprostowanie kości, chwilę wątpliwej rozrywki przy przesiadce i tak dalej. Ciekawa jestem, jak wysiedzę te sześć godzin i 20 minut na jednym miejscu... Ale raz jechałam już autobusem bezpośrednio, jakoś się wytrzymało, choć no cóż, chciało się jajo znieść 😁 Bilet kupiłam, bo promocja - 16,61 zł zapłaciłam 😍 Niestety w tamtą stronę godziny mi nie odpowiadają, więc będę czekać na Regiojet (który jeszcze na maj nie sprzedaje).
Skoro już w ten sposób ruszyły przygotowania do Pragi, uruchomiłam nowy projekt. Tak, wiem, szkoda słów na te moje projekty... No, ale słuchajcie: w sobotę był jak zwykle telewizyjny program o Pradze Z metropole, tyle że nosił numer 1000! Spodziewałam się Bóg wie, jakich fajerwerków, a tymczasem nic ekstra nie było ha ha (poza życzeniami od rozmaitych osób, często w programie się udzielających). Ale zapamiętałam jedno zdanie: gdyby ktoś chciał wszystkie poprzednie odcinki obejrzeć ciurkiem, zajęłoby mu to 17,5 dnia. Nie zamierzam co prawda przez tyle czasu siedzieć przed komputerem 🤣 ale gdyby tak jeden dziennie? Akurat TRZY LATA zlecą (odliczając programy bieżące oraz wyjazdy do Pragi i ewentualne katastrofy globusowe).
Jak wiadomo, głupiego robota sama szuka, no to mam. Przy okazji informuję, że projekt Czytam listy Joyce'a jak najbardziej postępuje, tylko patrzeć, jak skończę pierwszy tom. Co mnie zachęca do podobnych zobowiązań na przyszłość, mam tu przecież takie tomy epistolarne jak Katherine Mansfield czy Sylwii Plath albo Mrożka czy Lema; ba! nawet Johna Lennona 😁 O, szkoda, że nie zabrałam z Dżendżejowa korespondencji Chopina!
Skoro o Dżendżejowie mowa, to rozmawiałam z kuzynką, która dogląda posiadłości brata podczas jego nieobecności - no bo kot. Dziwne to dla mnie jest, żeby sobie brać zwierzęta, jak się ciągle podróżuje... za każdym razem poszukiwania osoby, która tam zamieszka... bo kot jest wychodzący. No i kuzynka mówi, że w grudniu (brata nie będzie tydzień przed świętami) ona na pewno nie zgodzi się, bo ma na święta zapowiedzianych gości i musi sobie wszystko rozplanować i powoli robić. I żebyśmy my przyjechały. Brat już kiedyś wysuwał tę propozycję, ale ja na to eeeee tam. Kuzynka zachwala, jak pięknie zima wygląda koło domu etc. A ja, że jak bez internetu tyle czasu. Opowiadam córce i okazuje się, że chciałaby i ze możemy sobie zrobić reset, będziemy chodzić do lasu (za płotem) i w ogóle 😂 Już się zabrałyśmy za robienie listy rzeczy do zabrania... gdy na drugi dzień sobie przypomniałyśmy, że przecież NIE MOŻEMY NIGDZIE WYJECHAĆ, DOPÓKI NIE WYMIENIĄ PIONU - zalania przecież mamy co i rusz!
Tak że reset odleciał w siną dal 😂
A teraz gładko przechodzimy z kwestii zalań do filmów. Otóż sięgam ci ja któregoś dnia na półkę z filmami, a tu nie mogę odkleić od ściany jednego. To jest ściana sąsiadująca z łazienką i tam na suficie mam bąble takie po zalaniu, ale nie myślałam, że to poszło w dół... Zdejmuję kilka filmów i co widzą moje piękne oczy??!!!
Niektóre musiałam wyrzucić, inne wyjęłam same płytki, a do śmieci poszły tylko opakowania, ale rzecz w tym, że trzeba przejrzeć całość, powycierać jakoś tę ścianę i nie mogę się za to zabrać z obrzydzenia... no i ze strachu, ile tam jeszcze jest zniszczonych. Kuźwa, niech mi teraz dają odszkodowanie za filmy!
Obiecałam sobie, że w tym tygodniu już na pewno wszystko przejrzę, może jutro?
Apdejt wczesnowieczorny
Precz z tą prokrastynacją! Zdjęłam filmy, prawie zemdlałam na widok, a potem wycierałam ręcznikiem kuchennym te ściany. I wietrzyłam, bo to jakąś pleśnią czy czym zajeżdża... Ale jak na złość wietrzyć trudno, bo śnieg zawiewa przez okno... Najgorsze, że nic z tą ścianą na razie zrobić nie można, póki nie wymienią pionu. Znaczy można, ale po co, jak jutro znów może lać się z góry.
Teraz trzeba obejrzeć i przetrzeć KAŻDE pudełko, więc jutro, panie dzieju, jutro. Na dzisiaj mam dość tego syfu, idę sobie coś obejrzeć.








Prze(tutaj wulgarne określenie czynienia mierzwy) ;-) sytuacja z tym pionem.
OdpowiedzUsuńPewnie masz smartfona i laptopa? Jeśli tak, to w miejscach z grubsza cywilizowanych można udostępnić internet ze smartfona komputerowi (laptopowi) z WI-FI (internetem bezprzewodowym):
1. Szukasz w ustawieniach smarfona HOT SPOT w smartfonie i uruchamiasz (czasem trzeba ustawić tam hasło dostępu).
2. Znajdujesz tę sieć w komputerze i łączysz się z hasłem podanym powyżej.
Powodzenia, Nieryba.
Kto wie, czy to nie zadziała 😁 Inna rzecz, że nie wiem, na ile mi tego internetu z telefonu może wystarczyć.
UsuńPo kupnie mojego pierwszego telefonu komórkowego też zacząłem stosować ‘hotspot’. Obecnie mój plan zawiera 60 GB data miesięcznie, z czego nie używam nigdy więcej, niż 3 GB. A ponieważ posiadam też Chromebook, takie „hotspot” jest bardzo użyteczny m.in. na biwakach, gdzie bez problemu mogę go używać (ekran telefonu jest dla mnie za mały—a do tego do Chromebook mam ‘normalną’ klawiaturę i myszkę).
Usuń"Inna rzecz, że nie wiem, na ile mi tego internetu z telefonu może wystarczyć."
UsuńPodejdź do biura twojego operatora telefonii komórkowej ze swoją umową i sprawdź.
Lub (jak podpowiada gemini.google.com):
"Najprostszy i najdokładniejszy sposób sprawdzenia limitu danych zależy od tego, u którego operatora masz numer.
Oto uniwersalne metody oraz specyficzne dla głównych operatorów:
1. 📲 Aplikacja mobilna Operatora (Najlepsza Metoda)
Każdy z głównych operatorów ma swoją aplikację, która jest najwygodniejszym miejscem do sprawdzenia pozostałych GB:
Orange: Aplikacja Mój Orange
T-Mobile: Aplikacja Mój T-Mobile
Plus: Aplikacja Plus Online
Play: Aplikacja Play24
Wystarczy zalogować się w aplikacji, a informacja o pozostałych GB jest zwykle widoczna od razu na ekranie głównym.
2. ⭐ Krótkie Kody USSD
Możesz użyć krótkiego kodu, który wpisujesz na klawiaturze telefonu, jakbyś dzwonił:
Operator Kod USSD Uwagi
Orange ∗115∗5# lub ∗115∗6# Dla ofert na kartę bywa to też SMS o treści ILE na numer 360 (może być płatny).
T-Mobile ∗100# Otwiera menu kodów ekspresowych, gdzie znajdziesz opcję Sprawdzenie limitu/pakietów.
Plus ∗136# lub ∗121# Czasem wystarczy też wysłać SMS o treści P na numer 2580 (może być płatny).
Play ∗108# Pokazuje stan konta transmisji danych. Można też użyć ∗101#
".
Rzecz w tym, że nie oglądam na telefonie ani czeskiego dziennika ani YT ani filmów. To wszystko idzie z laptopa. W związku z tym nie mam pojęcia, jakie to może być zużycie, o to mi chodziło.
UsuńZdaje się, że gdzieś w telefonie mi pokazuje, ile mi zostało i zawsze zostaje, ale gdybym chciała przerzucić ten internet na laptop być może szybko by się kończyło.
No nic, na razie nie mam tego problemu, skoro nie mogę wyjechać...
Książki kucharskie tylko do oglądania, myślałam że to ja mam jakiś dziwny smak, że nic mi nie smakuje. Szkoda filmów znam ten ból, bo musiałam kiedyś wyrzucic 100 albumów.
OdpowiedzUsuńNie gaś nadziei, pliz!!!! Ja ciągle myślę, że się nauczę gotować, zanim umrę 🤣
UsuńAaa... no to słabo z tym zalaniem. Tyle dobrego, że trafiło na filmy, bo książki byś musiała wyrzucać wszystkie.
OdpowiedzUsuńA tarkować to północno-wschodni regionalizm (Podlasie, Warmia i Mazury).
Błędu nie udało mi się dostrzec.
Ale wiesz - nigdy nie wiadomo, co jeszcze może się zdarzyć...
UsuńBłąd nie jest ortograficzny czy gramatyczny czy interpunkcyjny... Tu chodzi o treść 😉
Aleś zabiła ćwieka z tym przepisem! Czy chodzi o to, że śmietana dodana do zupy bez hartowania? Że kostka rosołowa (gdy na okładce piszą, że "domowe lepsze niż z proszku")? Że nie podali co konkretnie z włoszczyzny? :-D
UsuńTeż lubię zupy, niestety w Anglii są nieznane. Ale zimą nie ma nic lepszego niż talerz zupy z wkładką, wtedy już nie trzeba drugiego dania, bo to jednak rozpusta codziennie jeść dwudaniowe obiady!
Mam w domu kilka książek kucharskich, ale jak chcę coś nowego ugotować to i tak szukam przepisu w internecie.
A co do deserów, to czytam Nałkowską i ona ciągle chodzi do cukierni na krem. Jakiż to krem może być? Może słynny krem sułtański? Są jeszcze inne kremy, żeby tak same jeść z pucharka, jak lody?
A z zup to polecam zupę tajską, z kurczakiem i cieciorką.
Usuń=> Józefina
UsuńAle jak to, Ty mieszkasz w Anglii?
Tak, dwudaniowe obiady to rozpusta, zgadza się 😂 Ale jak to drugie jest marniawe, to pół talerza zupki nie zaszkodzi.
Co do kremu, to musiałabym przestudiować jakąś starą książkę z PRL-u o deserach! Ale tak mi się kojarzy na przykład krem cytrynowy.
Tak, mieszkam w Anglii. :-) Jozefina
UsuńJestem totalnie zaskoczona! Znając Twój blog! No bo człowiek sobie wyobraża, że pisze go ktoś, kto ma dużą polską bibliotekę, ciągle uzupełnianą!
UsuńDomyśliłem się, że błąd jest w przepisie, a nie językowy :D
UsuńTo mieszanie śmietany z mąką jak dla mnie jest dziwne, bo nigdy z czymś podobnym się nie spotkałem w domowej (ani u mamy, ani u babki) kuchennej praktyce.
=> Dariusz
UsuńCzy moja mama tak robiła, to nie wiem, ale w przepisach często widzę takie zalecenie, żeby zagęścić zupę mąką.
Za mną chodzi zupa rybna, teraz zrobiłam pomidorową, ale sama zupa nam wystarcza. Musi być miejsce na kawę i deser! Znam takich, co wzięli psa i teraz cała rodzina się nim opiekuje, bo tez wyjeżdżają często i daleko!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jeszcze ostatnio czegoś słodkiego mi się po obiedzie zachciewa, zgroza!
UsuńPowiedz sama, jaka w tym logika? Zwierzę w domu to ciągły obowiązek, co by tu nie gadać.
Córka, która całe życie nudzi o psa, ostatnio przez kilka dni wychodziła z yorkiem sąsiadki podczas jej wyjazdu. Trafiło na nieciekawą pogodę i zaraz jej się psa (i wczesnego wstawania) odechciało 😂
Oj, ależ to grzyb przecież! Powycieranie czy umycie nie wystarczy, najlepiej wyburzyć ścianę, ale wiem, że to nie wchodzi w grę. Musisz jednaj KONIECZNIE nabyć jakiś preparat grzybobójczy!
OdpowiedzUsuńTo samo chciałem powiedzieć. Są specjalne środki chemiczne, które nie tylko pomogą Ci usunąć grzyb, ale zapobiegną tworzeniu się nowego. I nosiłbym maskę podczas czyszczenia.
UsuńNo tak, grzyb, cudownie.
UsuńObawiam się, że te wszystkie środki są cholernie toksyczne, a przy obecnych temperaturach wietrzenie jest abstrakcją...
Ale coś z tym muszę zrobić. Wybieram się po południu do Castoramy, rozejrzeć się, co tam mają w tym zakresie.
Czasami zupę też robię, w b. dużym garnku, potem część niej zamrażam. Zazwyczaj gotuję b. dużo cebul, marchwi, selery, por, wraz z kiełbasą lub kurą. Czasem dodaję kilka kartofli. Wiem, że jest to zupa zdrowa i to dla mnie jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDawno temu kupiliśmy z 10 zup w puszkach, były na fantastycznej przecenie, i zabraliśmy je na wakacje. Bardzo nam smakowały—ale po kilku dniach mieliśmy ich kompletnie dosyć i od tego czasu niezmiernie rzadko je kupuję. W ogóle unikam przetworzonego jedzenia (processed food), szczególnie jestem zaszokowany ilością zawartej w nim soli oraz ogromnej ilości niezrozumiałych dla mnie składników.
Również bardzo lubię robić żurek i zazwyczaj wychodzi niezmiernie smaczny, co za każdym razem potwierdzili zaproszeni na biesiadę znajomi oraz grupy na biwakach—a do tego to wszystko byli nie-Polacy!
„...sześć godzin i 20 minut na jednym miejscu... (...) Bilet kupiłam, bo promocja - 16,61 zł…”
Zaciekawiło mnie to. Wygląda, że z Krakowa do Pragi jest 400 km—podobnie, jak z Toronto do stolicy Kanady, Ottawy (444 km). Czas podróży pociągiem wynosi jednak trochę krócej, pomiędzy 4 a 5 godzin. Ale cena w jedną stronę jest o wiele wyższa—od $59 do ponad $114 (od 154 zł do 270 zł); w dwie strony jest przynajmniej 2 razy więcej. Nota bene, mogę dosłownie policzyć na palcach jednej ręki moje wszystkie podróże pociągami w Kanadzie!
Wiele osób pisze o zamrażaniu zupy, ale ja tego jeszcze nie robiłam - nie wiem nawet, jak. Znaczy w czym?
UsuńNatomiast zawsze trochę daję do słoika i do lodówki, w ten sposób można ją trzymać tak do 3 tygodni. Zawsze jest jakaś rezerwa.
Moje podróże do Pragi via autobus i przesiadka na pociąg trwały zazwyczaj 6 godzin (w tym trochę czekania na pociąg). Od tego roku ten czas się wydłużył do 7 godzin, bo zajeżdżamy po drodze tu i tam tym autobusem (w Polsce). No a teraz pociągiem (Leo Express) ma to być 6,5 godziny, ale wiadomo - dużo stacji po drodze, to nie jest żadne Pendolino. Cena jest aktualnie promocyjna, a gdy zajrzałam na to połączenie tradycyjne moje czyli łączone w Regiojecie, to podają cenę ok. 20 euro. Regiojet też ma jeździć pociągiem do Pragi, więc czekam, zobaczymy, jaki będą mieli rozkład.
W pociągu jest wygodniejsza toaleta niż w autobusie 🤣
Tak, w szklanych słoikach. Nie nalewam zupy do pełna i po wstawieniu do zamrażalnika, czekam parę godzin, zanim je zakręcę. Trzeba jedynie uważać na rozmrażanie, najlepiej wstawić do lodówki na jakiś czas. Rozmrażanie w stosunkowo wysokich temperaturach (np. w wodzie) może spowodować pęknięcie słoika.
UsuńNa szczęście nigdy nie miałem przyjemności używania toalety w autobusach--wystarczyły postoje w czasie jazdy. A jadąc autobusem z Minneapolis do Toronto, 24 godziny, specjalnie b. mało piłem. Zresztą to była przygoda sama w sobie--z linii autobusowych "Greyhound" bogaci nie korzystają i można spotkać bardzo "ciekawe" towarzystwo, szczególnie na dworcu w Chicago.
Ja kiedyś mroziłem zupę w plastikowych pojemnikach, najlepsze są takie po lodach - akurat litr, jak na jedną osobę.
UsuńDariusz: Dobry pomysł. Tylko czytałem, żeby raczej unikać zamrażania w plastiku. Z drugiej strony są różne plastiki i niektóre nie reagują z jedzeniem. Na przykład plastikowe butelki po wódkach ( i innych produktów alkoholowych 40%+) specjalnie kupuję na skupie, a potem przelewam w nie czerwone wino przed wyjazdami. Odradzano mi używanie plastikowych butelek np. po Coca Cola czy wodzie mineralnej, bo nie są "odporne" na alkohol. Muszę się tym tematem bardziej zainteresować, bo nie lubię zamrażania w słoikach.
UsuńWłaśnie plastików bym unikała... A w słoiku to widzę, że muszę sprawdzić, czy by mi się zmieścił na stojąco w szufladzie zamrażarki (chyba nie...). Albo może taki mniejszy (bo zazwyczaj używam litrowych).
UsuńSkoro lody są mrożone w tych plastikowych pojemnikach i sprzedawane w sklepie, to chyba zdrowiu to nie szkodzi.
UsuńFakt, jest w tym jakaś logika...
UsuńZ tym zalanym, spleśniałym pionem to rzeczywiście koszmar, życzę żeby spółdzielnia jakoś zadziałała.
OdpowiedzUsuńZupy - u nas w domu na czołowej pozycji są minestrone i żurek.
Taaaa. Spółdzielnia zadziałała... pan mi poradził, żebym kupiła jakiś preparat "nie bardzo toksyczny"... Ale jak nie bardzo toksyczny, to pewnie i nie bardzo działający...
UsuńJa wiem! Włoszczyzna! :) A ściana to do spółdzielni/ubezpieczyciela itp. i koniecznie odgrzybiacz i maseczka. strasznie sa wkurzające takie sytuacje. mMa
OdpowiedzUsuńBystraś mMa (lub bystryś)! Teraz dopiero widzę 100 g (?) włoszczyzny niewykorzystanej w przepisie 😆
UsuńJakoś mi zakonnica nie pasuje na ekspertkę od gotowania
=> mMa
UsuńBrawo, właśnie tak, włoszczyzna, która jest w składnikach, a nie ma jej w przepisie. Nie jeden raz już się z tym spotkałam 🤣
=> Agata
UsuńNo nie mów! A kto gotuje plebanom, kurka wodna?
"Księża gospodyni" co to mają z nią romans 🥳
Usuń😂 no tak, miałam przypadek w rodzinie 😁
UsuńAle naprzeciwko mojej Fabryki siostry gotują księżom, tylko nie wiem, jak to jest zorganizowane, może chodzi o księży nie przy parafiach? Oni tam przychodzą na obiady. W każdym razie całe życie przy garach. Posługa.
Bardzo lubie zupy i jak Ty nie przepadam za kremowymi i ....owocowymi. Moja ulubiona to pomidorowa a robie kazda bardzo dobra, lubilabys.
OdpowiedzUsuńOkropnosc z ta sciana! Bardzo przykra sytuacja a przewiduje ze doprowadzenie jej do zdrowego stanu potrwa bo nie wiadomo kiedy naprawia pion. Mysle ze lokatorzy powinni bardzo administracje naciskac bo to nie tylko sprawa wygladu ale i zdrowia ludzi - takie zaplesnienie nie jest zdrowe na pluca .
Juz mialam Ci podrzucic info o Hot Spot ale widze ze inni to zrobili.
Bardzo mnie dobila wiadomosc ze brat tak czesto osieraca swego kota :(
Owocowych też nie lubię. Najgorzej mi się kojarzy taka ze śliwek, zapomniałam nazwy... może garus? Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze, bo coś tam było na kolonii, jakieś z tym związane wydarzenie.
UsuńW Spółdzielni powiedzieli, że mają zgłoszenie od jednej firmy na te prace, druga na pewno się zgłosi (ta, która przyjeżdża na awarie), ale co do terminu wymiany, nie chcieli się wypowiadać. I że wcześniej zrobią jakieś spotkanie w tej sprawie. A ja mówię - po to chyba, żeby wystraszyć zakresem prac tych lokatorów, co mają świeżo zrobione łazienki i żeby wycofali swoją zgodę...
Jak widać, nie każdy tak rozpieszcza kota, jak Ty swoja Bellę 😀
Spółdzielnia powinna zwrócić koszty remontu po tych wszystkich zalaniach, nie uważasz?
OdpowiedzUsuńTo wygląda tak, że po zalaniach kwietniowych czy majowych wypełniłam wniosek o wypłatę odszkodowania z ubezpieczenia Spółdzielni i dostałam nieco ponad 3 tys. Ale ten grzyb jest z zalań późniejszych, z tym, że z jednej strony dwa razy płacić nie będą (skoro w międzyczasie nie dokonałam remontu), z drugiej - na co to wystarczy? na waciki chyba. Same drzwi do WC i łazienki ile będą kosztować. Wcześniej myślałam, że wystarczy wymiana samych opasek (futryna) - oczywiście gdyby się identyczne znalazło - ale teraz widać, że tu pójdzie po całości. Remont pokoju obok łazienki był i tak planowany (jeszcze zanim pojawił się Ojczasty), ale nie pod kątem grzyba.
UsuńA jeszcze dojdą koszty w WC, gdy przed wymianą pionu rozwalą ścianę z tyłu, więc kafelki etc. Ech.
Wszystko to jednak pikuś, byle się wreszcie skończyła ta udręka.
A 20 g tłuszczu to do czego? 🤨
OdpowiedzUsuńWłaśnie, tłuszcz też nagle wyparował z przepisu 😂
UsuńCzepiacie się zwyczajnie :D Włoszczyzna i tłuszcz jest do wody - żeby uzyskać wywar. Jeśli korzystamy z gotowego wywaru lub takiego z kostki rosołowej, to wiadomo, te składniki nie będą potrzebne. Każda doświadczona gospodyni to wie i nie potrzebuje żeby jej o tym przypominać w przepisie. A niedoświadczona powinna się domyślić (dopytać u doświadczonej) :P
UsuńJeżeli włoszczyzna i tłuszcz są do wywaru, to w przepisie nie podaje się ilości wywaru, tylko ilość wody przecież! Albo dodaje się, że to lub to. Tak więc - jak by powiedziała moja córka - Twój argument jest inwalidą 🤣
Usuńno ta ściana mnie zabiła. Odszkodowania żądaj kobieto.
OdpowiedzUsuńtak sobie marzę, że będę kiedyś miała czas na gotowanie ...
i planowanie na pół roku do przodu. ech.
Pomarzyć sobie możesz 😂 Ale nigdy, powtarzam NIGDY Ci się te marzenia nie spełnią 😉 za dużo masz na głowie!
Usuńej no ja też przecież w końcu pójdę na emeryture...chyba.
UsuńAleż to nie oznacza, że zwolnisz tempo, wręcz przeciwnie 🤣
Usuń