Wspominałam niedawno o dwóch sensacyjnych znaleziskach z knihobudki - oto pierwsze z nich 😍 Siedem zeszytów z komiksem Bohdana Butenki o przygodach harcerza Kwapiszona, który udaje się nad Wisłę powędkować i znajduje tajemniczą szkatułkę. Niestety w ślad za Kwapiszonem udają się dwaj złodzieje, usiłując mu tę szkatułkę odebrać, bo pewnie zawiera skarb.
Niestety nie dowiedziałam się, co to za skarb - a raczej, jakie drzwi otwiera kluczyk ze szkatułki - bowiem rozwiązanie zagadki jest w ósmym zeszycie, a tego mi zabrakło 😉
Niemniej oczywiście, zgodnie z ideą zbieractwa, całą tę komiksową serię zostawiam w domu. Ona jest nietypowa, bowiem postaci rysowane przez Butenkę umieszczone są na tle zdjęć. No i miało to wydźwięk dydaktyczno-naukowy, jako że poznajemy różne historyczne miejsca i postaci.
Poprzedni właściciel trochę się wyżył w kolorowaniu niektórych zeszytów, co obniży ich cenę, gdybym chciała sobie zapewnić jakiś zastrzyk gotówki - ok. 50 zł za zeszyt na allegro (o ile ktoś w tej cenie kupuje) 😂
Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1975-1980
Wychodziło w nakładzie 375 tys. egzemplarzy
Z własnej półki
Przeczytałam 5 września 2025 roku
Wczoraj byłam na tym badaniu wątroby. Kiedyś byłaby to po prostu biopsja, teraz układają pacjenta w dziwnej wygiętej pozycji (jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach), przykładają do brzucha głowicę, robią parę razy puk - puk i badanie gotowe. Miało stwierdzić, czy jest zwłóknienie - nie ma, jest stłuszczenie (ale to już wiedzieliśmy z USG, tyle że teraz wiemy dokładnie, jakie - nie że tragiczne). Wizyta u pana doktora jest pod koniec października i skoro już mam wynik badania, mogłabym dzwonić i przełożyć na wcześniej - ale od czego prokrastynacja 🤣
Oczywiście nie obyło się bez emocji przed badaniem, choć wiedziałam od pana doktora, że to nic takiego (ja to taka głupia jestem), toteż mnie dzisiaj głowa boli. Troszeczkę. Wypadało kąpanie Ojczastego, ale z radością przełożyłam na czwartek 😉 Czytam sobie w łóżku i tylko myślę o tym, jak pójdę na siłownię wieczorem, bo przecież nie myłam głowy. A już wczoraj nie byłam, bo przeszła okropna burza i co prawda była-minęła, ale sprzęt mokry. Pogratulowałam sobie, że umyłam kiedyś tylko jedno okno z zaplanowanych wszystkich, bo po tym szaleństwie wczorajszym całość brudna jak cholera. Jak to się nigdy nie należy spieszyć z porządkami 🤣 Patrzyłam przez okno na tych, co wracali do domów samochodem i nie mieli innego wyjścia, jak zdjąć buty, podwinąć nogawki i brnąć do bloku przez wodę powyżej kostek na ulicy. No bo wiadomo, studzienki zapchane...
WoW! Ale łup!
OdpowiedzUsuńTrochę to pomazanie flamastrem i brak ostatniego numeru ratuję sprawę, więc nie czuję żadnej zazdrosnej zawiści :D
Miałem kiedyś chyba cały komplet, ale pożyczyłem koleżance w podstawówce, a ta nie oddała! W sumie mógłbym się teraz upomnieć (mama ma z nią częsty kontakt, bo dziewczyna siedzi teraz u chorego ojca, który mieszka w budynku po sąsiedzku), ale po pół wieku prawie, to trochę głupio.