Znowu z biblioteki. Chciałam w sumie pooglądać obrazki, bo na fejsie czasem je przeglądam na takich boho profilach i nawet nieraz lajkuję. Ale wiecie co? Chyba bym w tym żyć nie umiała, tak na co dzień. Jest w tym za dużo koloru, za dużo rzeczy, za dużo wszystkiego. Fajne, malownicze, ale jednak.
Po Nowej Kuchni zaplanowałam sobie, że u mnie powstanie tylko taka mała ściana boho (bo się kawałek uwolnił spod regału z książkami), kupiłam jakąś makramę na kwiatka do powieszenia, jakieś dwa lustra... i wszystko to czeka na zawieszenie. Był u mnie w tym miesiącu pan Krzysztof (dostałam na niego namiar) i wstępnie jesteśmy umówieni na drugą połowę sierpnia. Miejmy nadzieję, że to wreszcie zostanie załatwione.
Tymczasem książka. Koń by się uśmiał.
Dobra, obrazki pooglądałam, ale jak zaczęłam czytać tekst... ludzie kochani! Co to też nie można nawymyślać! Autorka na przykład opisuje w rozdziale Przejrzystość, jak to mieszkała we Włoszech i pewnego dnia wyszorowała drzwi balkonowe, zmywając brud z szyb. I oto! Do pokoju wpadało dwa razy więcej światła!
🤣🤣🤣🤣🤣
I w tym stylu, z takimi odkryciami, książka.
Co trzeba mieć w głowie, żeby takie pierdoły pisać? Paprotka nad kuchenką przepada za parującym makaronem!
Wyd. ZNAK, Kraków 2021, 284 strony
Tytuł oryginalny: The New Bohemians Handbook: Come Home to Good Vibes
Przełożyła: Maria Kabat
Z biblioteki
"Przeczytałam" 30 lipca 2023 roku
W sobotnie popołudnie udało się oddać lampion do Ikei, a nawet obejrzeć film (Czarny kot, biały kot - czyste szaleństwo), więc w nagrodę za dobry dzień (bo przecież to dzień kąpania Ojczastego, przebierania, prania czyli ten najbardziej męczący w tygodniu) w niedzielny poranek obudziłam się z globusem i już było przechlapane, dzień na straty. A tu już tylko cztery dni do wyjazdu, czas najwyższy się szykować!
W koszyku w Ulubionym Antykwariacie miałam kilkanaście książek, w międzyczasie część z nich mi podkupiono - i całe szczęście, bo kto by to wszystko przywiózł, a przecież na miejscu na pewno znów coś upoluję. Dziś rano zaczęłam rozważać, z czego jeszcze zrezygnować, a co już zamówić. Miałam tam jakiś thriller z akcją w Pradze, autorstwa niejakiej Magdy Stachuli. Podejrzanie mi to wyglądało, więc sprawdziłam i cóż się okazuje - to Polka i to z pokaźnym dorobkiem powieściowym, choć raczej chyba nie dla mnie ta twórczość. No to sobie daruję 😁
O tej porze zazwyczaj mam już wyciągniętą i rozłożoną na podłodze walizkę, chodzę i dokładam rzeczy - cóż, kiedy teraz, gdy jest nas troje, nie ma na nią miejsca... Brat przyjedzie po Ojczastego w czwartek, pewnie po południu, i dopiero wieczorem będę mogła się pakować (wyjście z domu w piątek o 7.00). Toteż muszę mieć dokładną listę wszystkiego, żeby w ostatniej chwili o czymś nie zapomnieć. Stresuje mnie to dodatkowo.
Moje postanowienie, że będę na luzie jeździć sobie czy chodzić, gdzie mi się zamarzy, też mnie stresuje, bo zaczynam zdawać sobie sprawę, że ja tej Pragi NIGDY nie ogarnę tak, jak bym chciała. Dziesiątki, setki miejsc czekają, a cóż ja? Ja jadę dwa razy w roku na parę dni, a przecież nie wiadomo, jak długo mi jeszcze zdrowie pozwoli jeździć, prawda? Gromadzę te koszmarne ilości pragensie, ale czy je wykorzystam? Wczoraj wyciągnęłam jedną książkę i trafiłam na ciekawą historię zabójstwa gajowego jaśnie pana, którą upamiętnia pomniczek gdzieś w lesie. Od razu nabrałam chęci, żeby tam pojechać, wiadomo 😂 Zaraz będę tego szukać na mapy.cz i sprawdzać, czy daleko od szosy, no bo samej strach 😂 Ogólnie wycieczka na pół dnia, bo wydaje mi się, że najprościej będzie tam dojechać pociągiem i potem borem lasem. Chyba byłoby dobrze namówić na towarzyszenie mi Věrę, bardzo możliwe, że tego nie zna, ale odczuwam coraz większą niechęć do jakiegokolwiek umawiania się, stawiania na godzinę, tego jakiegoś przymusu, w dodatku ona jest ranny ptaszek i proponuje nieprawdopodobne godziny. No nic, napisała, że postara się być w Pradze przez czas mojego tam pobytu - do mojej dyspozycji. Na pewno wybieramy się w następną środę odwiedzić najmniejsze muzeum w Czechach, bo gdy tam byłam bodajże w zeszłym roku, nie utrafiłam w godziny otwarcia.
Poza tym mam wykupione trzy komentowane spacery, więc już wolny czas się skurczył. Skróciłam pobyt do 9 dni, ze względu na Ojczastego, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że brat go do siebie zabierze. Za to teraz się rozochociłam na przyszłość i zrobiłam rezerwację hotelu na maj 2024 też na 9 dni, bo ogłosili daty przyszłorocznego festiwalu Open House. Mam nadzieję, że brat stanie na wysokości zadania 😁
Po wczorajszym przebimbanym dniu wstałam dziś pełna energii i mam nadzieję, że góry poruszę!
PS. Kupiłam dziewięć sztuk, w tym SZEŚĆ kryminałów 😂