Doncową znalazłam kiedyś na półce w Jordanówce i zadowolona zabrałam się teraz za lekturę (ponowną, czytałam przed dekadą pożyczoną z biblioteki), gdy okazało się, że to nie jakiś czytelnik zostawił ją na półce z darmochą, tylko... no, kto, skoro wyrwana kartka tytułowa i wycięty fragment ostatniej kartki? Już wiecie? Nie mam siły do tej kobiety... Co za mania.
Teraz, gdy przeczytałam Słodkiego padalca po raz drugi, przypomniałam sobie po raz setny, jak to się stało, że wróciłam do rosyjskiego - czyli, że ktoś gdzieś na jakimś forum napisał, że Doncową o wiele lepiej czyta się w oryginale i postanowiłam spróbować. Istotnie czytana w polskim tłumaczeniu wiele traci (choć oczywiście tak czy siak jest to lekka, wręcz bardzo lekka lektura).
Początek:
Koniec:
Wyd. NIE MA DANYCH Z POWODU WYRWANEJ KARTKI...
Z własnej półki
Przeczytałam 27 kwietnia 2024 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
One nie są wcale najnowsze, tylko zapomniane. Zweiga znalazłam w biblioteczce plenerowej, którą się opiekuję - zawiozłam inne, a przywiozłam tę. Przyznam się, że zawsze myślałam, że 24 godziny z życia kobiety to powieść... A Centkiewiczów z kolei znalazła gdzieś moja córka.
Timura (z lewej) wzięłam, bo takie stare wydanie 😉 Ten z prawej to mój wcześniejszy egzemplarz, żadnego się nie pozbędę!
Gajdara jeszcze mam te dwie poniżej oraz Dym w lesie i Czuk i Hek, ale te ostatnie gdziesik schowane.
A dwie młodzieżówki po niemiecku znalazłam wczoraj na półce w Jordanówce i z triumfem przyniosłam do domu, no bo przecież na emeryturze będę się uczyć języków!
Miałam dziś wolny dzień, więc spędziłam go bardzo pracowicie.
Mianowicie pojechałam do ZUS-u. Bowiem mianowicie skarbówka robi w bolo emerytów o niższych dochodach w ten sposób, że pobiera podatek, gdy jest trzynastka i czternastka dodana do emerytury - nie zlicza w stosunku rocznym, tylko miesięcznym wówczas. Potem ZUS przysyła PIT 11A, gdzie sugeruje, że jest rozliczone na zero - gdy tymczasem skarbówka jest winna podatnikowi pieniądze. Jeśli podatnik się nie zorientuje, to jego strata.
Na nasz krakowski adres żaden PIT 11A Ojczastego nie przyszedł, więc monitowałam brata, żeby sprawdzał skrzynkę na starym mieszkaniu. Mówił, że nic nie ma. W końcu wczoraj pojechał do dżendżejowskiego ZUS-u i tam mu powiedzieli, że owszem, wysłali ten PIT, ale nie dowie się nawet na jaki adres, nie mówiąc o otrzymaniu kopii, bo nie jest upoważniony.
Tak więc ja dzisiaj udałam się do naszego ZUS-u z wypełnionym pełnomocnictwem na siebie. Bardzo miła i pomocna pani wszystko wyszukała i oto:
- ZUS dżendżejowski od 24 maja zeszłego roku nie zebrał się w sobie, żeby wysłać akta do Krakowa, więc oni nic nie mają
- brat od tegoż 24 maja 2023 jest upoważniony, tyle że zapisali to pod Peselem Ojczastego, a nie brata i pewnie dlatego wczoraj uznali, że takiego pełnomocnictwa nie ma
- i clou: ten zaginiony PIT 11A został wysłany na adres... brata właśnie. To, że nie doszedł, to inna sprawa, ale przecież to są IDIOCI. Stoi przed nimi facet, do którego wysłali PIT i mówią mu, że nie mogą mu nic zdradzić 🤣
No nic, miła pani podyktowała mi kwoty (nie mogła wydrukować, tylko podejrzeć, no bo to nie z jej oddziału ciągle). Kurcgalopkiem do domu, bo przecież dziś ostatni dzień składania zeznań rocznych. Sprawdzam w internecie, który to PIT (jakoś ich nie odróżniam) - oczywiście PIT 37, którego nie mam. No, ale załatwiam po sąsiedzku jeden egzemplarz, wypełniam - i 306 zł do zwrotu. Byłoby przepadło!
Pozostało dać go Ojczastemu do podpisania* i na pocztę. Znalazłam kopertę A4, więc złożyłam ją na pół, pozaklejałam taśmą boki, nakleiłam znalezione dwa znaczki po 3,30 zł (że resztę za polecony dopłacę na miejscu), odstałam swoje w kolejce - żeby się dowiedzieć, że znaczki mi się zmarnują, albowiem za polecony nie można nimi zapłacić 🥴 A więc kupiłam nową kopertę, przeadresowałam, a starą pan w okienku mi poradził wykorzystać klasycznym sposobem: "odkleić znaczki nad parą i potem przykleić na inny list klejem". W międzyczasie za mną kolejka przestępowała z nogi na nogę.
* A to nie takie proste. Nie mógł odczytać, co to jest, ubzdurał sobie, że UBEZPIECZENIE NA ŻYCIE i teraz mnie męczy cały wieczór pytaniami, na ile go ubezpieczyłam 🤣🤣🤣🤣🤣
Żeby odreagować te urzędastwa, MUSIAŁAM obejrzeć ruski film 😁 Ba, w sumie trzy obejrzałam ostatnio. I wszystkie na You Tube (są napisy angielskie, jak by co), bo jak kiedyś wspominałam, mam obecnie ciężki dostęp do płyt w szufladzie pod łóżkiem.
1/ "Gdie nachoditsia nofelet" - historia o tym, jak energiczny kuzyn postanawia pomóc staremu kawalerowi znaleźć dziewczynę. Najlepszy sposób to zaczepiać na ulicy tytułowym pytaniem, każda wtedy dopytuje się, co to jest ten nofelet, bo nigdy nie słyszała. A nofelet to telefon, tyle że od końca 😁
2/ "Żenatyj chołostiak" - tu z kolei młody szofer
miejskiego autobusu Sierioża spotyka w pociągu Tamarę, która ma synka,
ale nigdy nie zaprezentowała jego ojca swoim rodzicom. Sierioża podaje
się za niego, rodzice zachwyceni, Tamara mniej. Do czasu oczywiście 😁
A trzeci to już następnym razem, bo mnie córka pogania z laptopem 😉
A jeszcze po filmie pojechałam do Castoramy kupić tę lampkę ledową na baterie, do piwnicy. Nie mają, nie prowadzą, oni tylko na prąd 😢 W d... was mam, pomyślałam, kupię sobie na allegro. Ale zajrzałam jeszcze do Auchana obok. I znalazłam sobie bluzkę. Przewiesiłam ją przez poręcz wózka, w którym była reszta zakupów (cztery kwiatki do skrzynek i jakieś duperela), odstałam swoje w ogromnej kolejce, a gdy już szłam na autobus, nagle:
- A gdzie jest moja bluzka?
Przecież w ogóle za nią nie płaciłam! Musiała się ześliznąć w tej kolejce i upaść na podłogę - ale że nikt z tyłu mi nie zwrócił uwagi? 😠
Chyba pojadę znowu w czwartek... Ale jak by co - nie cierpię sklepów!
***********************
Dopisek 3 maja
Słuchajcie, to jest jakaś masakra! Chciałam wreszcie wypróbować tego frajera, toteż nabyłam jakąś karkówkę już zamarynowaną w bardzo przyzwoitej cenie w Lidlu 😂 Teraz umyłam maszynę, wyciągnęłam z opakowania mięso... i co. I to nie jest kawałek do pieczenia, jak myślałam (prawie 70 dag), tylko cztery kotleciory. Raz, że się nie zmieszczą oczywiście, dwa, że przecież tego Ojczasty nie zmamle, nie wiem, co ja myślałam 🤣 Z tym, że to akurat nie jest wielki problem, zaraz mu nastawię zupę i będzie. Ale co z nami i z tym mięsem? Gdybym go nie wyciągnęła z folii, to mogłoby sobie poczekać jeszcze, ale teraz trzeba je przyrządzić dziś, nie? Kurka wodna!
RATUNKU!
A w tle babeczki, które jakoś tak nie wyrosły za bardzo (choć i tak smaczne) 😂