Myślałam, że Bill-Biełocerkowski to pseudonim i że świat o tym autorze nie słyszał, a tu ma hasło nawet na polskiej Wiki:
Władimir Naumowicz Bill-Biełocerkowski, ros. Владимир Наумович Билль-Белоцерковский (ur. 9 stycznia 1885 w Aleksandrii, zm. 10 marca 1970 w Moskwie) − rosyjski i radziecki dramaturg i pisarz, w młodości robotnik; Zasłużony Działacz Sztuk RFSRR.
Władimir Bill-Biełocerkowski urodził się 9 stycznia 1885 roku w ukraińskiej Aleksandrii. Ukończył trzyklasową szkołę miejską. W młodości przez osiem lat pływał jako marynarz rosyjskiej i angielskiej marynarki handlowej, następnie przez siedem lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował jako robotnik. Do Rosji wrócił po rewolucji lutowej i od razu wstąpił do WKP(b). Zmobilizowany w sierpniu 1917 roku, brał udział w rewolucji październikowej i walczył w wojnie domowej, w której został ranny. W 1918 roku debiutował jako dziennikarz, potem zaczął tworzyć opowiadania i sztuki. Jako aktywista partyjny pracował w Symbirsku i na Kubaniu. Należał do ugrupowań literackich Proletkult i Kuznica. W 1920 roku wydał swoje wspomnienia z podróży po świecie Śmiech przez łzy, a popularność zdobył dzięki sztukom o tematyce politycznej i komediom.Bardzo prawilny życiorys. Ponieważ Trzy befsztyki zawierają pięć opowiadań z życia nędznych amerykańskich proletariuszy, wnioskować można, że Władimir znał ich problemy z autopsji. A także zapewne nieraz widział jak to jest w tej wstrętnej kapitalistycznej Ameryce: na przykład dobrze ubrani dżentelmeni mają uśmiech zadowolenia na bezczelnych twarzach, a znakomitość medycyny, która bierze 25 dolarów za wizytę, ma z kolei zgryźliwą twarz i złe oczy. Właściciel restauracji powinien biedakowi zafundować te nieszczęsne trzy befsztyki, tak byłoby sprawiedliwie, a nie wzywać policję, gdy klient nie chce zapłacić za skonsumowany obiad. Ale za to między robociarską bracią jaka solidarność! Gdy zwalniają starego marynarza, żeby na jego miejsce przyjąć młodszego, ten ostatni zaprasza go do swego domu: ma zamieszkać razem z jego rodziną i być dziadkiem dla jego dzieci. Why not? W bajkach wszystko możliwe.
Można by się uśmiać i na tym skończyć. Ale na rosyjskiej Wiki można też doczytać, że to bardzo miły człowiek był i dbał o morale kolegów po piórze (choć raczej nie nazywajmy go kolegą Bułhakowa)...
В 1929 году Билль-Белоцерковский написал И. В. Сталину письмо, обвиняя М. А. Булгакова и МХТ в неприятии советского мировоззрения. Тот ответил, что пьеса «Бег» не должна быть опубликована в том виде, в котором она предоставлена автором.
W internecie można przeczytać odpowiedź Stalina na ten donos zarówno po rosyjsku, jak i w tłumaczeniu na angielski.
Początek:
Koniec:
Półka. Spora część widocznych tu arcydzieł jest (jeszcze) nieprzeczytana. Co mi każe się zastanowić nad tokiem dziejów. Zanim zdążyłam zapoznać się ze wszystkim, co nazbierałam radzieckiego, już moje zainteresowania przeskoczyły w stronę Czechów. Teraz pytanie - czy zdążę przeczytać czeskie książki, zanim znów coś innego strzeli mi do głowy?
Wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1950, 94 strony
Informacji o tytule oryginalnym tudzież autorze przekładu nie ma co szukać, wydawnictwo nam tego zaoszczędziło. Za to wiemy, że była to Biblioteczka Literatury Radzieckiej - ciekawe, czy wszystkie wychodziły w tym samym formacie?
Z własnej półki (i nie zamierzam się pozbywać! taki cymes!)
Przeczytałam 30 września 2021 roku
Dziś pomiędzy moim wyjściem do pracy a powrotem latarnia przed kuchennym oknem zmęczyła się okrutnie i zwisła. Gdym wychodziła popołudniu ponownie, na maszerowanie, pomyślałam, że muszę ją koniecznie jutro rano sfocić. Wróciłam przed 19.00, było już ciemno (rany boskie, coraz krótszy dzień 😢) - zdziwko: latarnia świeciła! Nie przypuszczałam, że w tym stanie jest w stanie... Pięknie świeciła, do góry, ładnie iluminując fasadę bloku 😁Aż tu przed chwilą przyjechali i w pięć minut zdemontowali, obuzy jedne! Patrzcie, jakie szybkie, gdy nie trzeba! I już nie będzie zdjęcia!
A skoro o maszerowaniu mowa. Ludzka Derechcja wypuściła mnie z Fabryki godzinę wcześniej, więc wracałam do domu piechty, szczęśliwie będąc przypadkiem odpowiednio obuta. Piechty i sporymi zakosami, dzięki czemu odkryłam, jak upamiętniono Pyjasa przed Żaczkiem...
A' propos wiodącej. Córka mi dziś opowiada przy obiedzie, że otwarła rano okno w moim pokoju, poszła do kuchni, ale po coś wróciła, patrzy, a na parapecie siedzi wiewiórka. Jezu, i co, pytam.
- No nic, wrzasnęła ***** *** i uciekła.