Jakoś tak mi się myślało, że zamawiam w biblio Salon wytrzeźwień, a to było Pięć manekinów. Drugi kryminał Niziurskiego po Przystani Eskulapa, przy czym jako kontynuacja w pewnym sensie tego pierwszego - znów mamy do czynienia z kapitanem Trepko i porucznikiem Żurko - zawiodła. Od połowy mnie po prostu ten kryminał nudził. Owszem, jest tu cały zestaw niziurskologiczny czyli niecodzienne imiona i nazwiska bohaterów i specyficzny język, ale ten język świetnie leżał w książkach młodzieżowych, a tu mi nie pasuje.
Gdy czytam:
- osobnik dziwacznego usposobienia
- wybełkotała Dopustowa
- pośliznął się fatalnie
- wzdrygnął się nieprzyjemnie
- żarty wynikłe z rozpaczy eschatologicznej
- wybiegł spod stołu na czworakach
to myślę raczej o Cymeonie Maksymalnym niż o powieści dla dorosłych. W związku z tym jestem bardzo ciekawa, jak to będzie z tym Salonem.
Początek:
Koniec:
Wyd. LTW Łomianki 2010, 267 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 30 czerwca 2024 roku
Zaczęło się Letnie Tanie Kinobranie, przejrzałam program pierwszego tygodnia i zaproponowałam córce pójście na taki film (Paryż pani Harris):
W Londynie po II wojnie światowej Ada Harris (nominowana do Oscara Lesley Manville) zarabia na życie sprzątając domy. Prowadzi samotne życie, odkąd jej ukochany mąż Eddie zaginął w akcji, ale nie jest typem osoby, która rozpamiętuje wszelkie nieszczęścia.
Pewnego dnia Ada dostrzega niewyobrażalnie piękną suknię Christiana Diora wiszącą w sypialni bogatej klientki. Posiadanie czegoś tak pięknego, prawdziwego dzieła sztuki - ach, to mogłoby naprawdę zmienić życie człowieka.
Po podjęciu dodatkowej pracy i oszczędzaniu jak tylko się da - nawet próbując szczęścia na torze wyścigowym - Adę w końcu stać na suknię Diora. Żegna się z bliskimi przyjaciółmi i udaje się do Paryża, aby odwiedzić luksusowy Dom Diora i zamienić swoje marzenia w rzeczywistość.
Myślę sobie - miłe, rzecz o próbie spełnienia marzeń. Córka na to eee, to głupi film, zresztą w domu możesz sobie obejrzeć. Na jej zdaniu co do jakości filmów nie bardzo polegam, bo lubimy różne rzeczy, no ale skoro mi to znalazła w internecie, tom obejrzała. Sama. Uczciłam ostatni (nieprawdziwy) dzień pracy.
No i co?
Poniekąd miała rację 🤣 To taka słodka bajeczka w cukierkowych kolorach, tyle że oglądamy rzeczywiście piękne suknie od Diora. W dodatku napisy polskie były robione za pomocą google translate, ło matko. Ja w tym nie widzę problemu, w pracy sobie od jakiegoś czasu tym pomagamy - ale potem trzeba zrobić korektę, a nie tak na pałę kopiuj wklej 😢
Mam jeszcze dwa wytypowane z pierwszego tygodnia: Georgie ma się dobrze i Lunana. Szkoła na końcu świata. Ale jakbym się miała naciąć? Sprawdziłam i oba te filmy też są na tej stronie z filmami, więc chyba do żadnego kina na razie nie pójdę 😁 Mokuren kiedyś pytała, jaki jest haczyk na tej stronie. Córka mówi, że właśnie nie ma żadnego. W każdym razie filmy nie są przerywane reklamami ani nic takiego.
Jaki jest program na następne tygodnie jeszcze nie sprawdzam. To jest już osiemnasta edycja Letniego Taniego Kinobrania i wiecie co? Chodziłam przed laty sporo i pamiętam, że bilety były po 5 zł kiedyś 😂
Z okazji wakacji kupiłam sobie jakąś letnią bluzkę w Pepco oraz ... klapki. Przecież ja nie chodzę w klapkach! Zaczęło się od tego, że córka kupiła sobie gdzieś tam sandały i jak z nimi wróciła do domu, wysłałam ją z powrotem, że ja też takie chcę. Ale gdy założyłam je i poszłam zur Arbeit to mnie obtarły. Sandały! W sandałach też nie chodzę od dzieciństwa (bo się wstydzę dużego palca u nogi, znaczy u obu nóg). Ale co się będę wstydzić, stara baba! Niemniej jednak obtarły, więcej nie założyłam, a tu lato w pełni, tak nie może być. No i te klapki - dopiero w domu zorientowałam się, że to przecież nie są sandały, jak mi się podczas zakupu po głowie plątało 😂 Ale może nauczę się w nich chodzić bez gubienia ich po drodze. Oraz przezwyciężę opór sandałów, nawet poszłam w nich na godzinny spacer po osiedlu i wróciłam bez pęcherzy (coś mi tam jednak przeszkadza).
Czyżby w naszym lokalnym Pepco nie pracowała żadna Polka?
W robocie Derechcja prosi, żebym się zastanowiła, ile chcę za pracę we wrześniu, nie ile bym chciała - cwaniak się zabezpiecza, żebym mu nie uciekła 🤣 A koleżanka, na którą spadnie potem cała robota, płacze nie odchodź. Kuźwa, mnie jest jej bardzo żal, ale naprawdę muszę pomyśleć o sobie i swojej kondycji, o swoim zmęczeniu.
Czas zabierać się powoli do planowania 😎