To jest taka seria Joanna Chmielewska - UTWORY ZEBRANE. Wypisali ich tam 17, a Nawiedzony dom jest pozycją nr 12 - po niej Wielkie zasługi, Skarby, Zwyczajne życie, Większy kawałek świata i Duch - to są chyba wszystkie o Pawełku i Janeczce. Nie czytałam ich w odpowiednim czasie 😁 dopiero jako dorosła, a i to nie jestem pewna, czy w ogóle wszystkie zaliczyłam.
Nawiedzony dom to historia spadku po krewnym z Argentyny - warunkiem przejęcia domu z ogrodem jest zamieszkanie w nim całej rodziny czyli Janeczki i Pawełka z rodzicami, babci i dziadka oraz cioci z synem i narzeczonym. Najpierw należy wyprowadzić powojennych lokatorów z kwaterunku, na to są osobno pieniądze, a potem przeprowadzić remont. Oczywiście już mieszkając, jak to u nas bywa. Są dwa duże problemy: wstrętna baba, która się nie chce nigdzie przenieść oraz przedwojenna armatura, do której potrzebne są reduktorki, nie do znalezienia w Polsce Ludowej. W Pewexie mówią, że mogliby sprowadzić z zagranicy, ale trzeba im podać producenta, a skąd człowiek ma go znać? Janeczka i Pawełek w międzyczasie penetrują strych, na którym ponoć nikt nie był od pół wieku, usiłują wypłoszyć wstrętną babę za pomocą straszliwych dźwięków produkowanych w nocy oraz odkrywają przestępcze działania, współpracując - jak to u Chmielewskiej - z dzielną, inteligentną i kumatą w kwestii czego nie wolno wygadać rodzicom milicją.
Początek:
Koniec:
Wyd. INTERART, Warszawa 1991, 202 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 26 lipca 2025 roku
Z pomocą czytelników znanej nam strony na FB uzupełniłam swoją listę wakacyjnych lektur - będzie na wiele lat 😂 Nawiedzonego domu tu nie ma, bo akcja zaczyna się już po wakacjach. Czy wszystkie pozostałe spełniają ten warunek - oczywiście nie wiem, okaże się w praniu.
Jest jeszcze zaczęta piąta strona 😁
Jak dobrze wstać... bez globusa! Bo ostatnio się nie darzyło pod tym względem, ale trudno się dziwić w tak pięknych (obesranych) okolicznościach przyrody. Wczoraj niby miałam lecieć do Spółdzielni z pyskiem, ale leciałam jedynie do kuchni i z powrotem do łóżka. Tak że - dziś? Akurat jest dyżur członków zarządu od 14.30 do 16.30...
Sąsiad z V piętra przychodził, myślał, że może byłam i chciał wiedzieć, co powiedzieli (a juści, od razu coś powiedzą), bo pranie im się zbiera, a boi się. Uspokoiłam go, że ociec prać, nikt się przecież nie zastanawia w całym pionie, czy się może wykąpać, każdy normalnie funkcjonuje - dopóki znowu się nie przytka. No, a jako że kropla drąży skałę, to w niedzielę ujrzałyśmy, że wybrzuszyły się futryny zarówno w ubikacji jak i w łazience. Ha ha ha. Pocieszam się po polsku czyli tym, że sąsiad z IV ma gorzej, bo wybrzuszyły mu się panele na podłodze w przedpokoju i będzie musiał wymieniać.
Czwartek rano
Ach ach ach. Wczoraj wieczorem poszłam do knihobudki uporządkować nędzne resztki, a tam ktoś przyniósł cztery półki rozmaitości, w tym KRYMINAŁY 😂 Wracałam z takim naręczem opartym na brzuchu 😍