sobota, 6 września 2025

Erich Kästner - 35 Maja albo jak Konrad pojechał konno do mórz południowych

Ucieszyłam się ze zdobycia 35 Maja, bo wiedziałam, że istnieje, ale nie znałam. Uciecha nie trwała długo, bo nie przypadłyśmy sobie do gustu z tą książką. Dlatego zaczęłam myśleć, że dość często mi się to zdarza - jeśli nie pokochałyśmy się z książką w dzieciństwie, to potem już przegrana sprawa. Może nie zawsze, ale...

Będę badać tę sprawę 😁 Zwłaszcza, że z tej serii zyskałam sporo innych, nieznanych mi do tej pory nawet z tytułu! 

Początek: 

Koniec:

Wyd. POLITYKA Spółdzielnia Pracy, Warszawa, brak roku (co jest karygodne), 71 stron

Tytuł oryginalny: Der 35. Mai

Przełożyła: Stefania Baczyńska

W jednym z rozdziałów pojawiają się Słowacki i Krasiński grający w tenisa (Słowacki słabo odbija) i nie wiem, czy to fantazja tłumaczki, chcącej przyciągnąć uwagę polskiego czytelnika czy też są oni w oryginale. Ponieważ zwykłam tracić czas na głupstwa, zaczęłam szukać tegoż oryginalnego tekstu, ale gdy już go miałam i dochodziłam do właściwej strony, tekst zaszedł mgłą - najwyraźniej trzeba się zalogować. Co to, to nie. Za to przy poszukiwaniach wyświetlił mi się link do strony opisującej serię po angielsku?

Kolekcja książkowa CAŁA POLSKA CZYTA DZIECIOM 

Z własnej półki

Przeczytałam 3 września 2025 roku
 

Najnowsze nabytki

Wczoraj był dobry dzień. Najpierw była zła noc (wiadomo), a potem spodziewałam się najgorszego po pierwszej wizycie w Poradni Chorób Zakaźnych, co to na nią czekałam od kwietnia czy maja - a tymczasem dobrze poszło, pan doktor bardzo miły, uprzedził mnie, że diagnostyka będzie długa, bo polega na kolejnym wykluczaniu schorzeń, aż dojdziemy do sedna, dał skierowanie na badanie wątroby plus oczywiście badania z krwi, zapisałam się na następną wizytę na koniec października, bo nie wiedziałam, ile będę czekać na to badanie, a gdy zadzwoniłam dali mi termin na... poniedziałek 😲 Druga dobra sprawa, że wreszcie przyszła decyzja z ZUS o świadczeniu wspierającym, będą je płacić na koniec miesiąca. A trzecia - to te Srebrne Kluczyki znalezione w mojej knihobudce 😂 Pierwszy już się czyta.

I jeszcze wieczorem zrobiłam spacer (9 tys. kroków) plus siłownia. Znaczy chyba część tych kroków to siłownia nabiła... I obejrzałam Człowieka z M-3. No był piątek git!

 

Gorsza sprawa wynikła późnym wieczorem: chciałam coś po czesku posłuchać i włączyłam na YT filmik o człowieku, który zawodowo zajmuje się przeprowadzkami, ale od pewnego czasu charytatywnie czyści mieszkania osób chorych na kompulsywne gromadzenie rzeczy. Warunkiem jest, że ta osoba po pierwsze mieszka w tym zawalonym gratami lokalu, a po drugie zgadza się na to czyszczenie. Nie że to na wniosek rodziny, która już z krewnym nie daje rady. Na YT jest sporo filmów o takim opróżnianiu mieszkań, amerykańskich przeważnie, ale głównie pokazują po prostu sam proces oczyszczania i wyrzucania, bez wdawania się w psychologiczne szczegóły. Tymczasem ten pan opowiada o tym, że jest to uzależnienie jak każde inne - i jak każde inne bardzo trudne do wyleczenia. 

 

I wiecie co? Pomyślałam, że moje znoszenie do domu książek to przecież to samo - też rodzaj uzależnienia. Też pewnie chcę sobie tym coś rekompensować. Bo za gromadzeniem rzeczy kryje się jakaś trauma, jakaś potrzeba rekompensaty. W przypadku mieszkania z filmiku - kiedyś było "normalne", mieszkał tam pan z panią, wyjechali raz gdzieś popływać i pani podczas pływania miała zawał, pan wrócił do domu ze zrujnowaną psychiką i zaczął właśnie znosić co tylko znalazł (lub kupił). Te rzeczy miały mu zastąpić żonę.

Jaka historia kryje się za moimi książkami? Czy fakt, że jeszcze da się po mieszkaniu chodzić (choć stosów coraz więcej), oznacza, że nie jest tak źle? Czy to tylko miły złego początek?

Czy ten pan też cieszył się z przyniesionego do domu fantu tak, jak ja ze Srebrnych Kluczyków?

Cholibka! Jak z tym walczyć?

36 komentarzy:

  1. Po mojemu, to pierwszy krok już zrobiłaś- zauważyłaś problem!👏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle się na tym nie skończyło... niby owszem, bywa, że decyduję się coś wydać, ale jednocześnie przynoszę nowe...

      Usuń
  2. :-) przeczytaj i oddawaj . podawaj dalej. nie ma innego wyjścia. da sie, powiadm ci. dasię. dasię dasię dasię.
    napisz sobie na wszystkich pustych płaszczyznach w domu DASIĘ. scianch, drzwiach... zacznij już dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy w głowie siedzi co innego - nie oddawaj, nie wydawaj, bo za rok albo pięć będziesz chciała przeczytać i co wtedy....

      Usuń
    2. kobieto...jest tyle nowych książek do przeczytania.. nigdy nie zdążysz przeczytać wszystkich wartościowych książek....nigdy już nie będziesz chciała przeczytać. powiadam ci.
      oraz jedyne co to można zachować to egzemplarze, kolekcjonerskie. będziesz miała za jakiś czas pieniądze na wyjazd do Pragi.

      Usuń
    3. Ehe pogadaj mi 🤣 nie zapominaj, że lubimy te piosenki, które znamy!
      Nie mam nic kolekcjonerskiego...
      Kiedyś coś tak kosztowało masę kasy, jakieś dzieła albo co, a dziś możesz je kupić za 4 zł 🤣

      Usuń
  3. Erich Kastner - pamiętam - strasznie dawno temu czytałem jego książkę Fabian. Trochę poplątała mi w głowie - bardzo łagodny młody człowiek trafia w środowisko prostytutek i bandziorów i pozostaje porządnym człowiekiem.
    Fragmenty jego opowiadań dziecięcych - Fabian i detektywi - czytałem kilka lat temu wnukom.
    Słowacki i Krasiński grają w tenisa... wyobrażam sobie, że w oryginale w tenisa grają jacyś niemieccy poeci a tłumaczka ich spolszczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Fabianem się nie zetknęłam.
      Też przypuszczam, że ich tłumaczka spolszczyła, ale pewna nie jestem, a co próbuję dotrzeć do tego fragmentu w oryginalnym tekście, to nie zdążam przez jego "zamgleniem" 🤣

      Usuń
    2. W wersji oryginalnej jest Theodor Körner i książę Hardenberg :)

      Usuń
    3. O, dzięki 😁 Przypuszczenie się potwierdziło!

      Usuń
    4. Theodor Körner - poeta. Któż by znał 😁

      Usuń
  4. Zazdroszczę udanego piątku, dobrze, że wszystko zaczyna się układać. Nie oglądam takich filmików, ale jestem pewna, że uzależnienie można zwalczyć. To tak jak ze spacerami, najtrudniej zacząć, a później rutyna. Co do tej strony jak klikniesz w rogu na polską flagę to zmienia język, pewnie międzynarodowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc właśnie łatwiej coś ZACZĄĆ niż z czymś SKOŃCZYĆ, niestety. Mówią, że nabranie przyzwyczajenia trwa około 3 tygodni. Szkoda, że skończenie z uzależnieniem nie trwa tyle samo!

      Usuń
  5. Nie i to zdecydowanie. Myślę, że gdybyś była zbieraczką ściągałabyś do domu wszystko, jak leci i na pewno nie wynosiłabyś żadnych własnych książek do knihobudki. Masz po prostu potrzebę posiadania własnej biblioteczki (kiedyś to było coś normalnego, a nawet godnego pochwały i dopiero w naszych czasach, gdy ludzie nie czytają, stało się niezrozumiałą fanaberią - ale raczej to świadczy o czasach, a nie o chorobie ludzi czytających) i zbyt małe mieszkanie, by potrzebę w pełni zrealizować.

    A co do tych czyścicieli - kiedyś widziałem filmik, jak czyścicielka kazała się pozbyć właścicielce zagraconego mieszkania zapasów papieru toaletowego. No serio? Bo to się może zepsuć, jak nie zostanie od razu wykorzystane?

    Ericha Kastnera nie znam, ale cały czas stoję na stanowisku, że jak coś dla dzieci jest naprawdę dobre, to nawet dorosły znajdzie w tym frajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cd - widać ten Erich Kastner jest słabszy, niż się spodziewałaś.

      Usuń
    2. "zbyt małe mieszkanie, by potrzebę w pełni zrealizować" - tak, to jest kluczowe. Bo gdybym miała dom i te książki rozmieszczone w większej ilości pomieszczeń, nie byłoby to tak przytłaczające.

      Z tym papierem toaletowym chyba - ja to tak rozumiem - chodziło o wyrobienie w psychice założenia, że nie gromadzimy NIC, niezależnie od przydatności? Nie rozkminiamy, czy się przyda, bo w tym uzależnieniu chodzi właśnie o to, że osoba chora gromadzi, bo SIĘ PRZYDA.

      Może faktycznie spodziewałam się Bóg wie czego... znając Anię czy Manię na przykład.

      Usuń
    3. Nie, no weź! A więcej niż dwie pary majtek można mieć? Czy tylko jedną na tyłku, a drugą wypraną schnącą na sznurku? :D

      Usuń
    4. Co do majtek, to trochę za mało 😁 Ale kto wie, czy ilości ubrań też nie należałoby ograniczyć... mieć mało, ale wszystkie dopasowane i UŻYWANE, a nie wiszące w szafie, bo się mogą przydać.

      Usuń
  6. Słyszałaś o braciach Collyer? Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! Koszmar od rana!
      🤣🤣🤣
      Poczytałam.
      I może jednak dobrze, że nie mam domu /dużego mieszkania i ograniczone możliwości składowania.

      Ale te pułapki śmiertelne na intruzów... w którą na końcu sam się złapał...

      Usuń
  7. Wiem troche na temat gromadzenia a pozniej pozbywania sie choc moje nie polegalo na pospolitym magazynowniu wszystkiego tylko tego co dom wygalam. Gdy po smierci meza przygotowywalam dom do sprzedazy a to wymagalo wziac w rece i ocenic kazda jedna posiadana rzecz, czesc z ktorych odkladalam do zabrania w nowe miejsce - to zobaczylam ile tego bylo, niektore zapomniane, nie ruszane, nie uzywane choc sentymentalne. Ksiazek bylo tez troche ale byly bardzo latwe do ogarniecia, pewnie najlatwiejsze z calosci. Zabralo mi tygodnie by posegregowac i ilez emocji przezylam widzac ze z niektorymi rozstaje sie na zawsze. Mialam przeciez 7 pokoi i kilka innych pomocniczych pomieszczen do oproznienia wiec mozesz sobie wyobrazic.
    Obecnie niczego nie kupuje majac wszystko co mi potrzebne do terazniejszego zycia a jesli kupie ksiazki na Amazon bo kupuje, to zaraz po przeczytaniu daje bibliotece by nie zagracac sobie mieszkania. Niektorych mi zal ale to wczesniejsze wielkie pozbywanie sie nauczylo mnie czegos. Mam w pamieci rozmiary polskich mieszkan wiec zdumiona jestem ze miescisz jakos setki ksiazek jakie masz kosztem korzystania z przestrzeni - ale wiem ze kochasz i to Cie usprawiedliwia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka życiowa sytuacja - przeprowadzki z domu do o wiele mniejszego mieszkania - rzeczywiście wymusza rozstania z rzeczami. I pomaga w nabraniu do nich dystansu. Ale gdy czasem widzę - w jakimś filmie na przykład - stary dom, wypełniony tysiącem rzeczy, obrazów i zdjęć na ścianach, zawalonym starociami strychem - jest mi żal, że nic takiego nie mam, że brak miejsca nawet na jakieś rodzinne pamiątki, że na przykład u babci były jakieś stare meble i wszystkiego trzeba było się pozbywać. Podobają mi się domy czy mieszkania wyglądające jak antykwariaty ze starzyzną. Oczywiście u kogoś 🤣

      Ostatnio mnie rozśmieszył nieco pan z siwymi włosami, którego spotykam przy knihobudce (stały "klient"). Była właśnie mowa o gromadzeniu i on mówił, czym dla niego są książki i w pewnym momencie wspomniał o znajomym, który był u niego i rzekł:
      - No dobrze, masz 680 książek... i coś tam dalej.
      Jak sobie pomyślałam o tym, że u mnie jest dziesięć razy tyle... to o czym my mówimy w ogóle, kto tu gromadzi 🤣

      Usuń
  8. Ciekawe, że łatwiej pozbywam się nowiutkich książek niż najstarszych, naprawdę zaczytanych i rozpadających się ( np. Winnetou, Tomki Szklarskiego i in.). Oddawałam do biblioteki w Szczawnicy, w Piasecznie,na teraz kilka wysłałam na bazarek Fundacji Duch Leona, żeby choć trochę psiaki wspomóc. Zresztą do dziewczyny mieszkającej niedaleko Krakowa 🙂 Już przygotowuję kolejne, poprzednie zostały kupione👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie na odwrót - łatwiej wydać stare, gdzieś z tyłu głowy siedzi widocznie myśl, że stare oddam, a na nowsze egzemplarze kiedyś trafię 😂
      W każdym razie biblioteki przyjmują tylko nowe książki, to fakt. Te denerwujące komentarze na Śmieciarce, gdy ktoś pisze "ratujcie książki na śmietniku" gdzieś tam - i zaraz "dlaczego ktoś nie oddał do biblioteki". Chyba nigdy w bibliotece nie byli..
      Fajnie, że można wspomóc jakiś cel przy okazji 😍

      Usuń
  9. Ja jestem fanką Finki Aurikatariiny 😀 🧹🧹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrzę na YT. Podziwiam osoby, które potrafią się "zanurzyć" w taki stos śmieci i zacząć to sprzątać. Ten syf.

      Usuń
  10. Znając siebie OCZYWIŚCIE, że szukałbym niemieckojęzycznego oryginału książki, żeby sprawdzić czy był tam Krasiński i Słowacki.
    Uffff... to znaczy, że jest nas więcej. ;)

    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znalazłam po węgiersku i sprawdziłam, że nie ma Slowackiego🤣

      Usuń
    2. => Marek
      Jasne, że jest nas więcej 😁

      Usuń
    3. => Agata
      Uuuuu - to naprawdę musisz się wybrać do tego Budapesztu 😂
      Ten tekst niemiecki, który znalazłam i który mi zachodził mgłą po chwili, przy kolejnej próbie wyświetlił mi się jako - rumuński. Nic nie rozumiem.

      Usuń
  11. rok wydania - 2007. Źródło https://blackbooks.pl/literatura-dziecieca/55811-35-maja-albo-jak-konrad-pojechal-konno-do-morz-poludniowych-erich-kastner.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O!
      Muszę się nauczyć szukać po numerze ISBN daty wydania, bo coraz częściej trafiam na publikacje bez takowej.

      Usuń
  12. "Bo za gromadzeniem rzeczy kryje się jakaś trauma, jakaś potrzeba rekompensaty."
    Czy coś byś stracła, gdybyś nagle pozbyła się książek?
    Czy kiedykolwiek zbieractwo utrudniło ci życie bardziej niż korzyści z niego?
    Czy uważasz, że możesz czymkolwiek zastąpić książki?

    Moim zdaniem nie masz żadnego nałogu. Zwyczajnie chcesz cieszyć się ulubioną czynnością, jaką jest zdobywanie wiedzy o życiu i ludziach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co bym straciła? Wszystko chyba. Nie wyobrażam sobie domu bez książek i pójścia wieczorem do łóżka bez takowej. Nawet jeśli przeczytam tylko stronę i padnę.
      W Pradze czuję się bardzo nieswojo wieczorem, zanim zdobędę pierwszą książkę 😉
      Kiedyś o tym myślałam - że na przykład pożar i zostaję bez niczego i co by to oznaczało, jak by to zmieniło moje życie. I nie wiem, czy by mnie oduczyło skutecznie gromadzenia jakichkolwiek rzeczy czy też zaczęłabym od nowa?
      Czy mi zbieractwo utrudniło życie? Hm. Czasem sobie myślę, że fajnie byłoby mieć wolną ścianę, powiesić na niej czy to obrazki czy plakat fajny czy jakiś gobelin. Ale to tyle.

      Usuń
  13. Doszlam do wniosku ze powinnas otworzyc ksiazkowy antykwariat! Jak Twoja budka cieszyl by sie powodzeniem, Tobie odgracil mieszkanie a pracowalabys przy czym lubisz - ksiazkach. Mysle ze jakos rozstalabys sie z czescia ksiazek ktore bys sprzedala ale przeciez ludzie znosiliby wciaz nastepne. To byloby mozliwe po umieszczeniu gdzies Ojca - a wydaje mi sie bardzo fajnym pomyslem, mysle ze ja bym tak zrobila w Twej sytuacji.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie! Po pierwsze żadnej więcej pracy, żadnego uwiązania godzinami, żadnego prowadzenia działalności. A po drugie czy książkę sprzedać czy oddać za darmo, jest mi wszystko jedno - problem w samym rozstaniu z nią.
      Wczoraj wyniosłam parę Ań z Zielonego Wzgórza i następnych, najpierw tydzień leżały na podłodze i dojrzewały. Ale WIEM, że jeśli trafię na te Anie w lepszym stanie (chodzi wyłącznie o stare wydania oprawne w płótno i z obwolutą), na pewno je do domu ściągnę 🤣

      Usuń