Rany, ja się nigdy nie nauczę, żeby nie brać do ręki głupot takich! Miało być zabawnie, ale to chyba dla tych, co wcześniej nic naprawdę zabawnego nie czytali 😢 To jest kategoria dla bardzo niewymagających... nieraz się mówi aaa, przeczytam sobie coś odmóżdżającego... co to właściwie znaczy? Że ma być lekko, łatwo i przyjemnie, prawda? To już naprawdę lepiej wrócić do jakiejś starej Chmielewskiej.
Wyd. Skarpa Warszawska 2024, 299 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 17 stycznia 2025 roku
Na styczniowy seans wybrałam Agenta szczęścia, bo Emilię Perez córka mi znalazła do obejrzenia online, to co się będę 😁
I kto oczywiście wlazł do kina w jakiś kwadrans po rozpoczęciu projekcji?
No pani Marysia ofkors. Ta kobieta jest porąbana 🤣 Zapewne biegła z jakiejś innej kulturalnej imprezy i nie zdążyła. Chyba, że ze stołówki, bo raz coś na ten temat mówiła... Ciekawe, co teraz zrobi, żeby obejrzeć niewidziany początek - tu już się nie wprosi, bo to była ostatnia projekcja Agenta szczęścia w tym kinie.
Nazbierałam ulotek przy okazji, ale powiem Wam, że nic mnie specjalnie nie nęci, jakieś puchy są... może nowy film Ozona? No, ale to mam miesiąc na myślenie, na co by tu iść 😉
A w ogóle to po dwukrotnej bytności w kinie okazuje się, że chodzę tam, żeby się zdrzemnąć, najwyraźniej. Bida z nędzą, takie mam niedostatki snu, że zaraz przysypiam. Co ciekawe, gdy oglądam film w domu tak się nie dzieje, ale może dlatego, że jednak w kinie to ciemność, skupienie na ekranie, a w domu to jak mnie zaczyna rozbierać - wstanę zrobić sobie herbatkę etc.
Co ostatnio obejrzałam (w domu):
- wspominałam o serialu Palm Royale... po pierwszym odcinku pytałam córkę, czemu mi to każe oglądać, ale potem się wciągnęłam 😁 lata 60-te (ach, te stroje), pewna arywistka, była Miss czegoś tam, postawiła sobie za cel stać się częścią socjety
- Doktor Żywago to już wiecie. I dobra, nie będziemy się śmiać z idealnie wygolonego podbródka Omara Sharifa, które całe tygodnie jedzie z rodziną w pociągu pełnym takich jak on nieszczęśników... grunt, że to wspaniałe widowisko, jedno z ostatnich takich
- Konklawe obejrzałam i byłam usatysfakcjonowana, nieźle trzymało w napięciu, zwroty akcji itd. aż tu nadszedł koniec i niestety zepsuł wrażenie, dolepiony ni z gruchy nie z pietruchy, ale to już niech każdy sam się przekona
- Sztuka pięknego życia, melodramat z "kreacjami" nominowanymi do Oscara - jak dla mnie żadnej chemii między bohaterami
- w ramach powrotów Filadelfia, zawsze piękny film
- koreański April Snow (2005), miałam nadzieję na jakiś miły melodramacik, a tu bardzo smutna historia: para bohaterów spotyka się w szpitalu, bo ich małżonkowie mieli wypadek samochodowy i tak wyszła na jaw zdrada; chciałoby się im odpłacić pięknym za nadobne; rozdarcie między sprzecznymi uczuciami: potrzebą lojalności i zranieniem przez najbliższą osobę. Och, chyba muszę wrócić do Spragnionych miłości...
Z okazji śmieciarkowej byłam w jednej z kamienic przy ul. Mogilskiej i zapytałam, jak się tam mieszka. Ciężko się mieszka. Z jednej strony okna na podwórko, tam cisza absolutna, ale z drugiej: tramwaje, ruch samochodowy, karetki co chwila prujące na sygnale. Ni ma letko, gdy się mieszka przy głównej trasie prowadzącej z Krakowa do Nowej Huty. Dobrze mamy na osiedlu 😁
Orzeczenie o niepełnosprawności, ciężka sprawa. Rzecz w tym, że lekarka rodzinna wpisała jako główny powód otępienie. No i teraz domagają się bumagi od neurologa. Skąd ja im wezmę neurologa? Na razie w piątek przyjdzie ta rodzinna wypełnić inny papier, zobaczę, co mi powie - pewnie prywatnie trzeba takiego neurologa na domową wizytę zamówić. W urzędzie zasugerowałam, że jedyne, co może neurolog zrobić z takim głuchym i ślepym pacjentem, to stuknąć go młoteczkiem w kolano, ale urzędniczka twierdzi, że mają swoje sposoby... Okazało się, że moja naiwność nie ma granic: myślałam, że skoro zaznaczyłam we wniosku, że pacjent nie może się stawić na komisję, to komisja stawi się u pacjenta. Nie nie nie - komisja nigdzie nie jeździ, komisja orzeka na podstawie papierów. Więc ten papier od neurologa to podstawa.
Ale urzędniczka wspomniała przy tym o możliwości uzyskania świadczenia wspierającego i tu już się we mnie odezwała chytra baba z Radomia, więc pojechałam złożyć kolejny wniosek - bo to gdzie indziej. Dwie wyprawy, dwie kolejki, wniosek złożony, ale czas zacznie płynąć dopiero od dostarczenia tego orzeczenia z pierwszego urzędu. A to Bóg wie kiedy (i czy w ogóle) nastąpi, no bo ta papierologia. Dziwić się, że kolejki do specjalistów.
A na osiedlu znów grasują dziki. Trochę się boimy wychodzić do budki wieczorem. Z drugiej strony one i w biały dzień rozrabiają 😂 Córka mówi, żeby w przypadku bliskiego spotkania wskoczyć na najbliższy samochód... taaa... ja i wskoczyć...
Ze wspomnianej budki ostatnio znów zafasowałam stos zeszytów - dziewczyna przyniosła różne różności, bo się wyprowadza. Bardzo lubię sobie tam ucinać rozmówki, przy okazji słyszę, jaka to fajna inicjatywa. Rozmawiałam już z paroma osobami na kolejny temat - że przydałoby się takie miejsce na zostawianie rozmaitości w dobrym stanie, które innym mogą się przydać: drobne AGD, sprzęty domowe, wazoniki i talerzyki etc. Najlepsza byłaby taka wiata śmietnikowa z paroma regałami postawiona gdzieś na osiedlu. Ale na to spółdzielnia nie pójdzie, marnie to widzę. Rzecz w tym, że KTOŚ by musiał tego codziennie doglądać i robić porządek, wiem przecież po książkach, że ludzie porozwalają wszystko przeglądając i zadowoleni pójdą sobie, a co dopiero w przypadku innych rzeczy 🤔 No, a ten KTOŚ (czyli ja) na razie chyba by się nie podjął dodatkowego obowiązku...
Następnym razem:
- o kolejnych wytypowanych do wydania książkach
- o skwerze z nartami
- o brakach farmakologicznych
- o kompasie w Muzeum Narodowym
Czwartek 16 stycznia: 10.726 kroków - 6,4 km (był Dzień Pieszego Pasażera, gdy wracałam z kina - z buta; jakiś mieszkaniec Podkarpacia zaparkował na torach tramwajowych i poszedł w pizdu 🤣)
Piątek 17 stycznia: 13.162 kroki - 8,6 km
Sobota 18 stycznia: 7.152 kroki - 4,5 km
Niedziela 19 stycznia: 5.250 kroków - 3,1 km
Poniedziałek 20 stycznia: 6.056 kroków - 3,7 km
Dawno nie bylam w kinie, ostatni raz jeszcze gdy zyl maz. Nawet wtedy chodzilismy rzadziej bo pandemia bardzo zubozyla repertuary, tworzenie filmow i tak jakos zostalo ze obecnie nie widze w kinach niczego interesujacego. A gdy chce mi sie ogladac film to korzystam z Netflix albo Prime wybierajac cos dawnego, sprzed epoki pandemicznej, co bardzo wygodne bo nie musze opuszczac domu z tej okazji.
OdpowiedzUsuńDawniej w kinie Mikro byłam jak w domu... to było to najbliższe i najulubieńsze. Potem nastąpił zastój i praktycznie do kina chodziłam jedynie w Pradze. A teraz chciałabym tak raz w miesiącu się wybrać. Pewnie, że oglądanie w domu jest najwygodniejsze, ale jednak co duży ekran to duży ekran 😁
UsuńTo Ty na Widoku mieszkasz?
OdpowiedzUsuńNo tak 😁 Jeździłaś tędy do pracy, nie?
UsuńKilka zeszytów też by mi się przydało.
OdpowiedzUsuńCo do orzeczenia niepełnosprawności... Cóż, państwo musi się wszelkimi metodami bronić przed roszczeniowymi naciągaczami. Aż dziw, że urzędniczka sama z siebie wspomniała o jakimś świadczeniu wspomagającym. Na litość ją wzięłaś lichym wyglądem i zaniedbanie, czy jak to tam było :D
Rogoziński z opisów zawsze wydawał mi się zabawny. mam nadzieję, że twoja ocena jest błędna, bo mam chyba jakieś dwa jego kryminały w kolejce do lektury.
No dzięki za ocenę mojego wyglądu 🤣 Fakt, po zdjęciu czapki mogło być różnie!
UsuńMyślę, że sporo jest 95-letnich naciągaczy 😂
Przekonasz się sam co do Rogozińskiego, nie przypuszczam, żeby Twoja ocena bardzo się różniła od mojej...
Aaa... Tam miał być jeszcze znak zapytania, przy tym zdaniu o lichości petenta, ale się zgubił.
Usuń😂
UsuńTakich książek jak ten Rogoziński kijem nie tykam, organicznie wręcz nie znoszę tzw. zabawnych kryminałów. Ze dwa podejścia zrobiłam, dawno już temu nienienienie never again. Ale muszą mieć czytelników, bo tłuką całe cykle. Zresztą nie tylko polskie są okropne, niedawno nabrałam się na brytyjski o emerytach i też był do bani ("Czwartkowy klub zbrodni"). Widocznie mam jakieś niekompatybilne poczucie humoru😁
OdpowiedzUsuńW kinie (też takim starego typu, klimatycznym), byłam ostarnio rok temu na "Chłopach", obiecywałam sobie robić to częściej, no ale jakoś nie wyszło. Btw byłam w ciągu dnia, dużo starszych pań po dwie, trzy, eleganckie, rozswiergotane, po seansie hyc do kawiarni. Pozazdrościłam, bo ja nie mam z kim.
Zeszyty zawsze w cenie, a ten z lewej u góry Herlitz ładniutki.
Trzymam kciuki za walkę z urzędasami, może jakoś się uda z tym neurologiem (jeśli skorzystasz z dwutygodniowej ofery brata to może on by zawiózł tatę prywatnie?).
Agata
Co do zabawnych kryminałów - mam feblika, wywodzącego się od Chmielewskiej, więc ciągle się daję nabierać. Są i plusy tej sytuacji - dzięki temu wróciłam do rosyjskiego, jak odkryłam Doncową! Oczywiście ona też tłucze całe długaśne cykle, ale czytając w oryginale mam satysfakcję, że sobie daję radę.
UsuńA dałam się też nabrać na coś o tytule bodajże Morderstwo według Agaty Christie czy jakoś tak. Zdzierżyłam kilkadziesiąt stron, po czym z powrotem odniosłam do budki.
Właśnie, ja tych Chłopów nie widziałam!
Nie lubię z kimś do kina - całe życie chodzę sama. Gosia-Samosia 😂
Pod Baranami bodajże mają jakieś specjalne seanse dla seniorów. Dojrzałe kino się to nazywa 😁
Zawsze mnie to dziwi, ktoś wyda kasę na ładny zeszyt i nawet z folii nie wyciągnie. Na jednym była cena 28,80 zł.
No myślę wykorzystać brata do takiej podwózki, ale tutaj. Nie czekać na ten ewentualny dwutygodniowy wyraj, bo na to nie ma czasu.
Doncową też lubiłam i jeszcze jedna była Rosjanka, wyleciało mi z głowy nazwisko, chyba na T? Z tym że po latach już mi się tak nie podobały, zgarnęłam jedną książkę z knihobudki i nie przebrnęłam. Ale ten polskie siakieś bez polotu i nieśmieszne.
UsuńW tym kinie, w którym byłam na "Chłopach" jest jeden dzień w tygodniu tani dla seniorów 60+. Ja do kina na seans też nie mam problemu sama iść, już w podstawówce byłam, pamiętam, na "Saturn 3"😁 Ale później pogadać przy kawie byłoby fajnie, szczególnie, że "Chlopi" naprawdę mi się spodobali (o dziwo, bo byłam sceptycznie nastawiona jako fanka starego serialu) i chętnie bym się na gorąco wymieniła uwagami.
Agata
Jeszcze mam parę Rosjanek, choć raczej w oryginale. Jedna mi się nawet podobała, ale to raczej kryminały romansowe 😂
UsuńTeż jestem fanką starego serialu, nawet obejrzałam znów niedawno.
Wyjście do kina to już jest aktualnie wyzwanie logistyczne, więc tam i z powrotem szybciutko 😁
No faktycznie, u Ciebie to problem, i tak podziwiam, że tyle robisz poza domem (spacery, knihobudka, teraz kino). Dobrze, że mieszka z Tobą jeszcze córka.
UsuńCzy Ojczasty zostaje czasem sam, czy nie ma takiej opcji?
Agata
Tak, zostaje sam i nie wydawałoby się to problemem, gdyby nie fakt, że w toalecie przy spuszczaniu wody ZAWSZE tak naciśnie przycisk, że potem woda leje się cały czas. Na przykład dwie godziny.
Usuń„… A na osiedlu znów grasują dziki…”
OdpowiedzUsuńMusiałem to zdanie przeczytać dwa razy, bo aż nie wierzyłem! To u nas w „dziewiczej” Kanadzie w Toronto są szopy pracze, skunksy, zające, sarny, kojoty, oposy/dydelfy (opossum), węże, a nawet i czasem z wizytą się zjawi niedźwiedź—ale DZIKI??? Niesamowite! Z drugiej strony jest to coraz większy problem, w USA są liczne watahy i czynią szkody—oglądałem filmy na YouTube, jak w nocy myśliwi na nie polują, używając niemalże militarnego sprzętu, dosłownie masakra. Mimo tego jest bardzo trudno je wyeliminować.
„....Ni ma letko, gdy się mieszka przy głównej trasie prowadzącej z Krakowa do Nowej Huty….”
Wiem coś o tym, bo też mieszkam przy głównej ulicy—kilka kilometrów na północ łączy się z 3 głównymi autostradami, a parę kilometrów na południe przecina następną ważną autostradę. Toteż ruch ogromny-nieraz czekam 7 minut, aby wjechać (lub wyjechać) z podjazdu do garażu. Na szczęście ulicą nie jeżdżą tramwaje i od godziny 19:00 do 07:00 jest zakaz jazdy ciężarówkom.
„...że przydałoby się takie miejsce na zostawianie rozmaitości w dobrym stanie, które innym mogą się przydać: drobne AGD, sprzęty domowe, wazoniki i talerzyki etc….”
U nas zwykle takie rzeczy oddaje się do sklepów z używanymi rzeczami albo zamieszcza się ogłoszenia, np. na stronie NextDoor (https://en.wikipedia.org/wiki/Nextdoor), gdzie też można podzielić się wszelkimi nowinkami w obrębie swojej okolicy. A może warto dodać do budki tablicę ogłoszeniową, aby lokalni mieszkańcy mogli wywieszać notatki, jeżeli mają niepotrzebne rzeczy?
A propos chodzenia do kina: od 1985 roku byłem w kinie 2 (dwa) razy, ostatnio w 2009 roku.
Pozdrawiam i proszę uważać na dziki!
Dziki buszowały po osiedlu w pandemii, ale nocami. Ludzie siedzieli zamknięci w domach, to i nie dziwota. Wstaję kiedyś do toalety, odruchowo wyglądam za okno - a tam locha z młodymi szuru buru.
UsuńTeraz jednakże łażą jak u siebie w dzień.
To znaczy na razie słyszę o jednym. Na FB widziałam zdjęcie, jak sobie śpi słodko na jeżowisku. A dziś rano pani od warzyw, co sprzedaje koło knihobudki, przywitała mnie "widziała pani przed chwilą?". Ludzie donoszą, że po 15.00 spacerował koło łamańca - czyli właśnie tam, gdzie budka. Chciałam raz jeszcze wyjść pod wieczór, ale się boję 😉 Ktoś napisał, że wczoraj o 5.30 rano zaatakował panią z pieskiem na alejkach. Po co by atakował? Może pies się na niego rzucał i dlatego?
U nas nie ma właściwie takich sklepów. Od czasu do czasu się trafi jakiś Charity shop, ale nie do końca wiem, na jakich to zasadach działa.
Tablica ogłoszeniowa nie byłaby zła, ale weź pod uwagę, że nie każdy chce podawać swój adres czy telefon. A w takim ogólnym miejscu można anonimowo zostawić.
Dwa razy w kinie od 1985 roku???! No to pobiłeś wszelkie rekordy 😁 Chociaż nie, Ojczasty pewnie od Ciebie lepszy, pewnie nie był ani razu 🤣
A' propos ruchu, kiedyś czytałam jakiś reportaż, tylko nie pamiętam, z jakiego kraju, ale coś z Azji niewątpliwie. I było tam pół żartem napisane, że jak rodzina się chce pozbyć staruszka, to go wysyła do sklepu na drugą stronę ulicy 😂
"...Ktoś napisał, że wczoraj o 5.30 rano zaatakował panią z pieskiem na alejkach..."
UsuńPosiadam 4 pojemniki spreju na niedźwiedzie (bear spray) i absolutnie nosiłbym je przy sobie, z dzikami nie ma żartów. Sądzę, że niedźwiedzie są o wiele mniej niebezpieczne.
"...U nas nie ma właściwie takich sklepów..."
W ostatnich latach pojawiło się ich sporo. Niedaleko ode mnie, na 4 rogach dwóch głównych, ulic jest ich pięć.
"... No to pobiłeś wszelkie rekordy..."
Wolę oglądać DVD w domu, lub filmy na bezpłatnym kanale "Tubi". I tak jestem do tyłu z filmami, toteż kilkuletnie filmy to dla mnie nowość. Często z USA przywożę po kilkadziesiąt DVD, które mam de facto za darmo.
"....A' propos ruchu..."
W Indiach DZIENNIE ginie prawie 500 osób w wyniku wypadków drogowych. Tutaj było kilka wypadków śmiertelnych, gdy starsi Azjaci próbowali przejść przez... autostrady! Do tej pory pamiętam, jak we wczesnych latach 60. XX wieku przyjechała zapewne ze wsi mama mieszkanki bloku w Warszawie, która zapewne nie miała pojęcia, co to są ruchliwe ulice. Została śmiertelnie potrącona przez tramwaj, ze 150 metrów od domu.
Ciekawe, czy są w sprzedaży u nas spreje na dziki 🤣
UsuńJak to de facto za darmo, te DVD ze Stanów? Z knihobudek czy co?
Przypomniałeś mi, jak to w trakcie naszej podróży poślubnej (autostopem do Hiszpanii) spędziliśmy noc w namiocie rozbitym gdzieś w krzakach rozdzielających dwie nitki autostrady 🤣🤣🤣 Nie pytaj, jak to się stało!
No niestety, człowiek im zabiera przestrzeń - to one wkraczają do miasta. W Warszawie też co jakiś czas sensacja, a to dziki, a to łoś. Czasem to się smutno kończy, bo zamiast odłowić, usypiają 👿
UsuńAgata
Sądzę, że spreje na niedźwiedzie są wystarczająco silne i na dziki. Będąc w Parku Yellowstone rozmawiałem ze strażnikiem (warden), który oczywiście miał przy sobie sprej na niedźwiedzie (bo oczywiście są tam niedźwiedzie Grizzly)-powiedział, że użyłby go na bizona, jakby musiał.
UsuńJak wspominałem, moje jedyne księgarnie to sklepy z używanymi rzeczami. Zazwyczaj one otrzymują ogromne ilości książek i filmów na DVD (o kasetach VHS nawet nie wspominam!) i gdy zaczynają nie mieć na nie miejsca, po prostu pozwalają naładować ogromną torbę zakupową (naprawdę OGROMNĄ!) dowolną ilością książek i/lub filmów na DVD, za jedyne $5 (a nieraz i za $2)—szczególnie te sklepy w USA. Wtedy staram się maksymalnie użyć mojej znajomość fizyki i kreatywności w układaniu tychże rzeczy w torbie i wychodzę ze sklepu wyglądając niczym bezdomny dziad, potrafiący w jednej torbie nieść swój cały dobytek! Wracając do domu, w moim skromny samochodzie nie ma na nic więcej już miejsca i zawsze obawiam się, aby celnicy nie wpadli na genialny pomysł zrobienia przeszukania, bo ponowne zapakowanie nie byłoby łatwą sprawą.
Wow, biwakowanie w namiocie pomiędzy dwoma autostradami! To musiało być romantyczne!
Agata: zazwyczaj niedźwiadki w mieście są tak wystraszone, że uciekają na drzewa. Jeżeli jest czas, to ktoś się zjawia ze specjalnym paralizatorem, strzela do niego i po kilku minutach niedźwiadek zasypia-potem go się wywozi. Ale często wpada on w panikę, jak też i policjanci—i ci ostatni używają broni palnej. W miasteczkach na północy takie wizyty niedźwiedzi w miastach są częste—najważniejsze, aby wyeliminować źródła pożywienia, które ich zachęcają do regularnych składać wizyt.
=> Agata
UsuńCzłowiek wyrzuca jedzenie na trawnik za oknem, więc zwierzęta przychodzą. To jest nasza wina, ewidentnie.
=> Jack
UsuńChciałabym zobaczyć minę sprzedawcy, gdy powiem:
- Poproszę sprej na niedźwiedzie.
W sensie u nas, w Polsce 🤣
Piękna historia z tymi zakupami za 5 dolarów! Nie słyszałam o czymś takim u nas, ale wiem, że tu czy tam sprzedają jakieś paczki-niespodzianki. Nie wiesz, co zawiera, taki rodzaj adrenaliny 😁
Poproś o sprej na polityków; na niedźwiedzie też powinien działać.
UsuńZakupy za $5-po prostu sklepy nie mają gdzie gromadzić książek, DVD i VHS i często mają przeceny "za pół ceny", a podejrzewam, że z chęcią rozdaliby darmo. Już niektóre wyraźnie piszą, że nie przyjmują kaset VHS, skondensowanych książek "Reader's Digest" oraz encyklopedii. Paczek-niespodzianek nie lubię, w tym przypadku wybieram sam, ale często śpieszy się nam i po jakimś czasie szybko wrzucam to, co może będzie mi się podobało.
Skondensowanych książek "Reader's Digest"...
UsuńKupiłam kiedyś takie po niemiecku - niby że będę czytać, jak się nauczę języka. No bardzo jestem ciekawa, czy kiedykolwiek do tego dojdzie 🤣
„Sztuka pięknego życia”- dawno już tak krytycznie nie podsumowałam żadnego filmu, chociaż podobno ludzie się zachwycają.👎
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz podobne zdanie, bo rzeczywiście czytam peany na temat tego filmu...
UsuńJezus, Maria, Rogozińskiego się nie czyta! To tragiczne barachło, tandetna chińszczyzna wśród książek. Od razu widać, że kreuje się na drugą Chmielewską, ale niestety, tanie podróbki są tylko dla plebsu, w tym wypadku umysłowego.
OdpowiedzUsuńTak, zauważyłam te niby-podobieństwa do Chmielewskiej. Ale skąd ja miałam wiedzieć, że Rogozińskiego się nie czyta? Nazwisko i tak mi nic nie mówiło. Musiałam się sama przekonać 😁
UsuńA Ty jak zwykle wylądowałaś w spamie...
No i już się boje czytać moją książkę, pewnie tez pożałuję.
OdpowiedzUsuńTo ludzie wyrzucają zeszyty?
U mnie do neurologa rok się czeka, a gdy szukałam prywatnie, to tez niewiele krócej!
jotka
Myślę, że nie zdzierżysz 😁
UsuńWłaśnie, ludzie wyrzucają zeszyty!!! I całe szczęście, bo ja je zabieram 😂
Strzeliłaś mi w tył głowy tymi terminami u neurologa, tyle Ci powiem...
Alek Rogozinski o matko i córko co za szmira, zaczęłam, nie mogłam uwierzyć co to za ludzie czytają, i porzuciłam w diabły. szkoda czasu. ze wszystkim tak robie. jest tyle na prawdę dobrze napisanych książek a zycie za krótkie.
OdpowiedzUsuńNo 😂 Święta racja!!!
UsuńMam identyczne podejście, kiedyś wszystko do końca czytałam, ale koło czterdziestki stwierdziłam, że szkoda mojego cennego życia na chłam😂
UsuńAgata
No muszę się tego nauczyć wreszcie!
UsuńKsiążka z opisu wygląda nawet ciekawie, szkoda że rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńOrzeczenie - Ojczasty - Otępienie == 0=0=0.
Tragedia, bardzo współczuję i powstrzymam się od dalszych komentarzy, poza jednym - nie daj się!
Zaczynam dojrzewać do myśli, że albo ja albo O. Wszystko można znieść (albo tak mi się wydaje), ale nie BRAK SNU 😭 I prędzej ja się wykończę.
UsuńJakie to wszystko popieprzone...
zabawne kryminały to na przykład Tajemnica domu Heclów Maryli Szymiczkowej (Dehnel i s-ka) moim zadaniem świetnie napisany, słucham na audiobooku po raz nasty ( do snu słucham dlatego muszę wciąż od nowa ).
OdpowiedzUsuńpozostałe tomy z Zofia Szczupaczyńską są duuużo mniej zabawne
Jeszcze nie tak dawno , do 4 stycznia miałam ojca 95 letniego sportowca, ale niestety napadało sniegu, słoneczko zaświeciło i poszedł na biegówki , i pewnie wszystko byłoby dobrze gdyby nie to , że wjazd do lasu został zamknięty (remont mostku) , poszedł na inna trasę i teraz mam ojca nadal 95 letniego , ale inwalidę
Złamane biodro zostało zoperowane , ale jakis tam krętarz sobie poszedł w swoja stronę, słabo jest
pozdrawiam w nowym roku i życzę zdrowia, zdrowia, zdrowia
dorota
Czytałam to przed laty, ale ostatnio Psiapsióła z Daleka o tym mówiła, bo przetłumaczono na ichnie narzecze... i pożyczyłam znowu z biblioteki 😂
UsuńPrzykra sprawa z ojcem. Właśnie to jest najgorsze, takie nagłe posypanie się, gdy do tej pory wszystko było OK (jak na wiek). Ciężko mieć nadzieję, że się wyprostuje. Ściskam mocno!
Tajemnicę domu Heclów przetłumaczyli na francuski i właśnie po francusku odsłuchuję (Madame Mohr a disparu), lektorka genialna, naprawdę można słuchać i słuchać
UsuńPsiapsióła z Daleka jest z kolei z Włoch. No to ładnie idzie w Europę 😉
UsuńRogoziński! Jak najdalej od niego. Polecono mi go jako "drugą Chmielewską". Nie skończyłam tej książki, bo jest żadna. A do tego zastanowiłam się poważnie nad osobą, która mi ją poleciła. I nad sobą, trzydzieści lat znajomości I tak się pomylić. Magda.
OdpowiedzUsuńNie no, różne miewamy gusta, trzeba mieć jakieś pokłady wyrozumiałości przecież 🤣🤣🤣
Usuń