wtorek, 4 lutego 2025

Ryzyko - Kapitan Żbik nr 2


 Ktoś przyniósł do budki taki komiks, ale to jest tylko druga część z trzech. Reprint jakiś. Nigdy tego wcześniej nie widziałam, więc zabrałam do przejrzenia. Kapitan Żbik. Czytam teraz na Wikipedii, że wyszły łącznie 53 zeszyty i w sumie jest to dość ciekawa historia - klik

No, ale mnie to niespecjalnie przekonuje, jako że żadna ze mnie wielbicielka komiksów. Co prawda od niedawna zbieram sobie po trochu kryminały z PRL-u, ale jednak ograniczę się do literek, a nie rysunków 😁


 Koniec:

Wyd. ONGRYS, Szczecin 2014

Przeczytałam 3 lutego 2025 roku
 


Słuchajcie, ja nie wierzę, że to się naprawdę dzieje!

Wczoraj po południu umówiłyśmy się z córką, że ona obejmuje dyżur w domu, a ja jadę do miasta. Jestem na Biprostalu, gdy dzwoni i mdlejącym głosikiem prosi, żeby zaraz wracać, bo złamała sobie nadgarstek.

Zamykała okno po wietrzeniu u dziadka, jest tam wąziutkie przejście między jego łóżkiem a regałem, a na podłodze kabel od lampki... Ja też kiedyś zahaczyłam nogą o ten kabel i jak poleciałam, to nawet nie wiem, gdzie, ale skończyło się na siniorach (wyglądałam jak ofiara przemocy domowej). U mojej córki nie poszło tak lekko.


 Tak więc aktualnie mam dwoje pacjentów pod opieką. W związku z obawą przed następną psychozą Ojczastego (nie wierzę, że to był jednorazowy występ) teraz już wcale nie mogę wyjść z domu, bo córka z gipsem na łapie niczemu nie zapobiegnie.

Dzwonię do brata - dalej o niczym nie wie, jutro przyjeżdża, to się dowie - czy zgodnie ze swoją propozycją nie wziąłby Ojczastego do siebie właśnie od jutra.

- Od jutra nie, bo 14-go jadę do Pakistanu, tak wyszło.

No to teraz brakuje tylko, żeby mnie się coś stało. A wiecie, że jak wracałam wczoraj tak pospiesznie do domu, to miałam myśl, że to już jest dla mnie za dużo, ja dostanę jakiegoś udaru.

Jednakże, powiadają, co nas nie zabije, to nas wzmocni, nieprawdaż.

 

Czym się mam pocieszać? Snem nie mogę, bo ten... Ojczasty znów urzęduje po nocy. Daję mu wieczorem tę słabszą tabletkę, ale nie widzę żadnej reakcji. Dziś rano chciałam wyjść na chybcika do sklepu, nawet chleb się skończył, i czekałam, aż w końcu padnie i przyśnie. Guzik! Teraz, jak to piszę, jest 12:20 i dalej nie śpi.

Jedyną radością knihobudki 😂 Z tym, że teraz też nie ma jak iść. Tu jest zdobycz sprzed paru dni, bardzo się ucieszyłam. Panny z mokrą głową nie miałam w ogóle, a Awantura o Basię moja jest w krytycznym stanie.

Niedawno zobaczyłam na wystawce mebel pod tv i przytargałyśmy go z córką i postawiły na sztorc 😁 Ludzie przynoszą gry, puzzle, zabawki, więc jest więcej miejsca.


 


Niedziela 2 lutego: 11.520 kroków - 6,7 km

Poniedziałek 3 lutego: 7.594 kroki - 4,5 km

A teraz to będzie zero przecinek zero chyba...

50 komentarzy:

  1. Ha, zakrzyknę PIERWSZAAAA!

    Masz ci babo placek, jak nie urok to... nadgarstek. Biedna córuś.
    Liczę jednak, że kiedy brat się dowie o sytuacji, to zrezygnuje z wyjazdu i Cię odciąży.
    Książki urocze, kocham takie stare wydania! Makuszyńskiego lubię od dziecka, wzruszające książki, ale nie ckliwe plus łagodny humor.
    W Żbiku to się podkochiwałam😅, mam sporo tych komiksów z dzieciństwa. Niektóre znam też w wersji powieściowej, a kilka zekranizowano np. w serialu 07 zgłoś się. Chociaż kudy tam Borewiczowi do Żbika💔
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypuszczam, żeby zrezygnował, skoro wycieczka wykupiona...
      Ja się teraz zastanawiam, jak to urządzić - z córką trzeba będzie jechać za tydzień do kontroli, z kim zostawić Ojczastego?
      Mało tego. Ona jest nieubezpieczona. Jutro chcemy pojechać do Urzędu Pracy ją zarejestrować, żeby więcej nie płacić poza wczorajszym rachunkiem. No, ale jutro będzie brat, to niech on tu siedzi, a my ruszymy. Trzy godziny jak nic.

      Z książkami to wygląda teraz tak, że powinnam skończyć tę biblioteczną, co mam na tapecie (już niedużo zostało) i oddać całą resztę, bo jak tu się wyrwać. To będę czytać swoje, choćby tych Makuszyńskich.
      Jaka wersja powieściowa Żbika?

      Usuń
    2. Współczuję córce i życzę szybkiego odzyskania sprawności. Oby tylko urząd nie odmówił rejestracji, skoro osoba chcąca się zarejestrować jest niezdolna do pracy fizycznej.

      Usuń
    3. Wycieczka turystyczna do Pakistanu... kierunek może nieco dyskusyjny, ale skoro już zapłacona, to może pojedź z brat zaopiekuje się Ojczastym i siostrzenicą.

      Usuń
    4. "...Ona jest nieubezpieczona..."

      To nie każdy jest automatycznie ubezpieczony?

      Usuń
    5. => Agnieszka
      Mam nadzieję, że nikt o nic nie będzie pytał...

      Usuń
    6. => Jack
      No coś Ty!
      Albo pracujesz albo się uczysz albo jesteś członkiem rodziny. Przy czym członkiem rodziny może być mąż albo żona, ale nie córka pełnoletnia...
      Można się ubezpieczyć dobrowolnie, aktualnie kosztuje to 770 zł miesięcznie.

      Usuń
    7. Nie tyle powieściowa wersja Żbika, co chyba odwrotnie, komiksy powstały na podstawie książek, a raczej zeszytów Ewa wzywa 07 (zresztą cholera wie, może i odwrotnie), np. Skok śmierci (wg tego opieiadania powstały aż cztery zeszyty ze Żbikiem i też odcinek Borewicza) I Tajemnica gotyckiej komnaty.

      Skoro wykupiona wycieczka, to inna sprawa, myślałam, że brat wojażuje na własną rękę.

      Na braku ubezpieczenia srogo się kiedyś przejechałam, kilka ładnych tysięcy mnie to kosztowało (prywatna operacja na cito), oczywiście szybko pobiegłam do urzędu pracy (i przydało się, kolejną juz miałam na NFZ). Teraz mam firmę, zresztą w tym wieku już bym nie ryzykowała, zawsze coś może wyskoczyć.
      Btw Jack, w przeciwieństwie do Polaków automatycznie ubezpieczeni czy też leczeni za darmo są/byli Ukraińcy, mam nadzieję, że juz to zlikwidowano.
      Agata

      Usuń
    8. Na własną rękę to tylko we dwójkę, jak ta druga (aktualna narzeczona 🤣) zorganizuje... Brat z jednej strony jeździ po świecie, a z drugiej ma jakieś opory przed nauką angielskiego.
      Zresztą ostatnia narzeczona już jest nieaktualna.

      No, w pewnym wieku to już jest WIELKIE ryzyko. Mój były Ślubny żyje tak z dnia na dzień, ja tego nie mogę pojąć. Operacja na cito zawsze się może przytrafić (młodszym też). Czegoś jest świadkiem 😂

      Usuń
    9. => Agnieszka
      Prawie wykrakałaś!
      Mało brakowało, a zostałybyśmy odesłane z kwitkiem. Pani jednak się najwyraźniej zlitowała (choć wiedziała, o co kaman).

      Usuń
    10. "...=> Jack No coś Ty!..."

      W Kanadzie (a dokładnie w Ontario, bo ubezpieczenie na zdrowie to domena prowincjonalna) KAŻDY jest ubezpieczony, czy pracuje, czy się uczy, czy jest na zasiłku, czy też jest bumelantem. Nawet w PRL-u takiego socjalistycznego podejścia nie było!

      Usuń
    11. => Jack
      No cóż... uważam, że tak powinno być wszędzie... zgodnie z konstytucją zresztą.
      "68. Każdy ma prawo do ochrony zdrowia. Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych."
      Z tym, że dalej jest:
      "Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa."
      I tu już nic nie wiem.

      Usuń
  2. Ojojoj, współczuję bardzo! ja nie wiem, jak ty dajesz radę, a tego udaru, to nawet nie wspominaj!
    A nie możesz jakiejś opieki z Caritasu załatwić?
    Komiksów nie lubię, za mało do czytania!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma przecież tego orzeczenia o niepełnosprawności na razie, więc nic mi nie przysługuje. Dowiozłam ostatnie papiery, komisja będzie pod koniec marca.

      Usuń
  3. Wspolczuje, za duzo tego na raz. Zle, ze trzymasz brata w niewiedzy, nie planowalby tyle wycieczek kiedy wszystko na twojej glowie. Zbika i 07zglos sie pamietam, ale komiksow nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On to już wcześniej miał wykupione, tylko nie pytałam o dalsze plany... nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji...

      Usuń
  4. ach, te wspaniałe komiksy PRL-u: Kapitan Żbik; Stawka większa, niż życie; Podziemny front; Tytus, Romek i A'Tomek; oraz Kajtek i Koko /Kajko i Kokosz byli już później w ramach zmiany koncepcji artystycznej/... miałem to wszystko, ale zaistniała taka sytuacja, że wicie, rozumicie, trzeba to było zamienić na środki płatnicze, wraz z całą kolekcją innych komiksów, niepolskich...
    a czy wiesz, że mnóstwo komiksów zachodnich, obcojęzycznych, drukowano za PRL-u właśnie w Polsce, dokładnie w Domu Słowa Polskiego w Warszawie?... co prawda istniały zabezpieczenia, aby się te publikacje nie dostały się na rynek wewnętrzny, ale Polak potrafi...
    tak było, nie inaczej...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komiksy o kapitanie Żbiku świetnie pamiętam. Już wtedy zastanawiałem się, gdzie są ci inteligentni, przyjemni milicjanci, przestawiani w komiksach (i innych publikacjach), bo tych, co widziałem na co dzień, to były straszne miernoty i prostaki.

      „Tytusa, Romka i A’Tomka” uwielbiałem i do dzisiaj dla relaksu je czytam. Były one drukowane też w „Świecie Młodych” i nawet przez jakiś czas wycinałem je i wklejałem do zeszytu. Większość z nich posiada autografy autora, którego kilka razy spotkałem na kiermaszach książki, jak też czasem widywałem go na Starym Mieście w Warszawie, gdzie zamieszkiwał.

      Dziękuję za wzmiankę o „Domu Słowa Polskiego”. Znajdował się on stosunkowo niedaleko mojego miejsca zamieszkania; gdy wybuchł w nim pożar, z okna widziałem dymy i szybko wszystkie dzieciaki, wraz ze mną oczywiście, tam pobiegliśmy.

      „...mnóstwo komiksów zachodnich, obcojęzycznych, drukowano za PRL-u właśnie w Polsce, dokładnie w Domu Słowa Polskiego w Warszawie?…”

      Faktycznie, przypominam sobie, że czasem wpadły mi w rękę obcojęzyczne komiksy i coś mi się kojarzy, że rzeczywiście pochodziły z tej drukarni.

      Szkoda, że musiałeś się pozbyć komiksów… chyba nie są one specjalnie w cenie? Ja też się obecnie pozbywam ogromnej ilości różnych rzeczy, włącznie z książkami, ale te z autografami z pewnością zatrzymam.

      Usuń
    2. => PKanalia
      Szkoda, że zaistniała taka sytuacja, dziś pewnie byłoby to więcej warte 😁
      Że tak nam wpadały dewizy, to nie wiedziałam. Widywałam natomiast luksusowo wydane publikacje po polsku drukowane za granicą, a u nas sprzedawane w Empikach.

      Usuń
    3. => Jack
      Pamiętam Świat Młodych z Tytusem 😁
      A' propos pożaru. To były czasy, gdy się natychmiast biegło tam, gdzie się coś działo, prawda? Dziś raczej szuka się filmików w internecie 😉

      Usuń
    4. Świat Młodych wychodził we wtorki i piątki, a Tytus, Romek i A'Tomek był w numerach piątkowych, cała tylna strona, którą też wycinałem i chowałem w specjalnej teczce... potem w księgarniach zaczęły pojawiać się kolejne księgi...
      Kajtek i Koko było drukowane w "Wieczorze Wybrzeża", nie mieszkałem tam, więc poznałem dopiero książkowe wydanie "Kajtek i Koko w kosmosie"... Kajko i Kokosz to już był późniejszy projekt... autora posądzano o kalkowanie "Asterixa", ale ile w tym prawdy...
      za to z lat 80-tych nie można pominąć twórczości Tadeusza Baranowskiego, również wydawnictwa zeszytowe...
      komiksy "zagraniczne" z nadrukiem "printed in Poland" pojawiały się wśród dzieciaków za sprawą rodziców pracujących w DSP i wynoszących je swoim pociechom mimo ostrych zakazów... za zagraniczne komiksy oryginalne to już był prywatny import rodziców mających luksus wyjazdów (zwykle służbowych) za granicę... te drugie na wewnętrznym uczniowskim rynku były droższe od tych "polskich" z DSP, były też częściej kolorowe i miały lepszy papier... rajem dla warszawskich fanów komiksu było stoisko antykwaryczne przy ul. Pięknej, gdzie sprzedawano także komiksy, nawet niezbyt drogo, jak na uczniowską kieszeń, ale tylko te oryginalne zagraniczne, na inne był oficjalny zakaz...
      komiksy Andrzeja Mleczki w tygodniku Szpilki to już była osobna nisza, za to pojawienie się na polskim rynku czasopisma "Relax" rozpoczęło już całkiem nową erę w tej dziedzinie...

      Usuń
    5. p.s. największą kopalnię komiksów odkryłem ileś lat temu w Amsterdamie... przemiły pan, istny pasjonat fascynat oprowadził mnie z kolegą po swoim królestwie, a gdy zobaczył nasze zainteresowanie większe, niż u przeciętnych klientów wprowadził nas do obszernych podziemi... można tam było siedzieć rok i wciąż wszystkiego nie zwiedzić... o dziwo, polskich komiksów na stanie miał niewiele, ale kilka sztuk wzbudzało wzruszenie...

      Usuń
    6. Ja mam jeszcze sporo komiksów z Wiedżminem, Janosika, Jonka, Jonek i Kleks, no i Kloss
      Agata

      Usuń
    7. Dziękuję za obszerne wyjaśnienia. "Kajko i Kokosz" pamiętam przez mgłę. Czasopismo "Relax" było ogromnym hitem, miałem bodajże wszystkie wydania i do tej pory pamiętam zamieszczane tam komiksy. Niektóre były polityczne - przypominam sobie jeden z nich o walkach w Angoli, sławiące nowy socjalistyczny rząd tego kraju i przywódcę Agostinho Neto. Ale wówczas był taki trend typu "Niech Żyje Odwieczna Przyjaźń Pomiędzy Polską a Jakimś-tam-nowopowstałym krajem afrykańskim", którego mieszkańcy pewnie nawet nie wiedzieli, że istnieje. Lubiłem też komiksy science-fiction. Czytając miesięcznik "Młody Technik", zawsze lubiłem przeczytać zamieszczone tam krótkie opowiadanie.

      Usuń
    8. nie zapominajmy jeszcze o Funky Kovalu z Fantastyki, albo absolutny hicie Szninkel, oba z czasów schyłkowego PRL-u, aczkolwiek to drugie już z francuskim współudziałem...

      Usuń
    9. Niestety, nie "załapałem" się już na te komiksy...

      Usuń
    10. Funky Kovala bardzo nie lubiłam, tego drugiego nie znam w ogóle
      Agata

      Usuń
    11. @Jack...
      tak, opowiadanie SF było w Młodym Techniku, ale także w Problemach - to było takie poważniejsze czasopismo naukowe...
      za to hitem z moich dziecięcych czasów było opowiadanie w odcinkach w Expressie Wieczornym... zwykle drukowano tam jakiś kryminał, ale tym razem szok!... nawet pamiętam tytuł: "Odkrycie na Wenus"... to też wycinałem do osobnej teczki...

      Usuń
    12. Faktycznie, w gazetach były opowiadania kryminalne - nie przypominam sobie w odcinkach, ale bardziej krótkie, "jednoodcinkowe". "Problemy" pamiętam przez mgłę, może czytałem, ale z pewnością sporadycznie. Lubiłem też bardzo magazyn "Radar".

      W "Młodym Techniku" nawet kiedyś wydrukowali mój długi list/artykuł na całą stronę! Ten magazyn posiadał dużo ciekawostek oraz różne projekty do wykonania, których oczywiście nigdy w życiu nie zrobiłem z powodu dwóch lewych rąk do tego rodzaju prac. Nota bene, archiwum działu "Na Warsztacie" ze starych numerów "Młodego Technika" jest dostępne online. Jedyną rzeczą, jaką udało mi się wykonać na podstawie opisu w magazynie--i to chyba tego dla młodszych dzieci ("Kalejdoskop Techniki"?) był brzęczyk, dzięki którem uniknąłem oceny niedostatecznej (!) na okres z zajęć technicznych w siódmej klasie szkoły podstawowej, co tylko potwierdziło moje wybitne zdolności techniczno-manualne.

      Usuń
  5. Współczuje z całego serca! Jest takie powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami… Życzę dużo siły, wszystko co złe, mija, naprawdę!

    „…- Od jutra nie, bo 14-go jadę do Pakistanu, tak wyszło…”

    Odważny człowiek z brata, ja darmo nie pojechałby do tego kraju. Zresztą po co—i tak Pakistan mam wokół siebie, to mi wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, często się sprawdza to powiedzenie...

      No cóż, ciekawość ludzka jest ogromna. Ja bym w ogóle nie pojechała na organizowaną wycieczkę, ale to insza inszość 😁

      Usuń
  6. Ten Makuszyński to widzę jakieś bardzo stare wydania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, o to właśnie chodzi. Panna z mokrą głową 1947, Awantura 1958.

      Usuń
  7. orany to sie porobiło. moja Matkajadwiga właśnie dziś w szpitalu na operacje nadgarstka sie szykuje .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jaką operację, dlaczego. Weź nie strasz!

      Usuń
    2. nie straszę, MJ jest już leciwą, żeby nie powiedzieć starą kobietą grubo po 70ce ;-) i jej złamanie nadgarstka to już poważna sprawa jest. jakąś płytkę jej wsadzili w ten nadgarstek. operacja bez narkozy tylko gupi jasio i znieczulenie.

      Usuń
    3. No tak, w pewnym wieku to milion komplikacji :(

      Usuń
  8. Bardzo Ci wspolczuje. Niezmiernie zle sie sklada ze wlasnie w takich dramatycznych przypadkach nie masz pomocy, zawsze tylko Ty......Jak to robisz ze wszystko ogarniete to nie mam pojecia, mnie by juz dawno zabilo.
    Jesli chodzi o ubezpieczenia to u mnie w USA jest tak ze wykupujc nowe ubezpieczasz sie na choroby-wypadki ktore maja miejsce po wykupie, nie obejmuje takich ktore zaszly, zaczely sie przed.
    Zycze by sie wszystko dobrze skonczylo i to szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ubezpieczenie takie jak Ty piszesz kojarzy mi się bardziej z wyjazdem na urlop etc. Ale u Was to inaczej działa. No, w każdym razie jest teraz ubezpieczona od chwili rejestracji w Urzędzie Pracy, a ponieważ może minąć trochę czasu, zanim to się objawi w systemie, dostała stosowny papier.

      Usuń
  9. Zbyt wiele się nagromadziło. Bardzo współczuję, życzę powrotu do normalności, szybkiego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tak wymęczona tym wszystkim, że straciłam kompletnie energię. Wczoraj wieczorem wyszłam do budki i absolutnie nie chciało mi się jeszcze dalej pochodzić. NIC mi się nie chce 😢

      Usuń
  10. Małgosiu, nadrobiłam i włosy mi stanęły dęba. Przypomniało mi się wszystko co przeżyłam z tatą, a teraz mam na okrągło z teściową. Teraz razem z MS już nawet z Szilką nie wyjdziemy, jedno musi mieć ją cały czas na oku, a i tak potrafi swoje zrobić. Jeszcze odróżnia nas, imiona pamięta ale na tym koniec kontaktu... Nawet się więcej mówić nie chce. Teraz jeszcze córka z problemem. To może już wystarczy? Ja Ci życzę tego samego czego sobie...
    Przytulam 💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, myślałam o Tobie, Ty to wszystko znasz... I wiesz, o czym marzymy 😏

      Usuń
    2. O tak, nawet zaczęłam mówić afirmację, żeby się wszystko ułożyło - najlepiej jak tylko to możliwe - dla wszystkich, których to dotyczy... Dziś noc znów do kitu (najbardziej dla MS), tym razem przebierała się kilka razy z piżamy, a potem siedziała i szlochała. Nie wiesz czemu, po co, o co chodzi nie powie, bo już słów brak, przewraca się co kilka kroków, głucha na dodatek mimo aparatów itd., itp... Z jednej strony żal, a gdy zaczyna się wściekać (to potrafi) to się uczucia zmieniają... Ona zapomni, a człeka żre od środka i jak tu nie zwariować?

      Usuń
    3. Och, dziś rano jako największe marzenie przedstawiał mi się telefon do kuzyna z branży pogrzebowej 😭 to okropne, jak człowiek się chce pozbyć problemu, kosztem czyjegoś życia. I jak sobie racjonalizuje, że "co to niby za życie". A wszystko dlatego, że kiepsko ta starość urządzona.

      Usuń
    4. Podobno trzeba się przyznać do własnych emocji, zaakceptować i... i co? No mam je i co z tego? Przecież sytuacji nie zmienię dopóki się sama w sposób naturalny nie rozwiąże... Taki kuzyn to skarb w niektórych sytuacjach...🤭

      Usuń
    5. Jeżeli przed samym sobą się ma przyznawać, to owszem, przyznaję się. Ale tak jak piszesz - co z tego.

      Usuń
  11. Takie właśnie bezinteresownie złośliwe jest życie. Jak nie urok, to przemarsz wojsk tureckich. Bądź dzielna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. A miało być tak pięknie... Emerytura...

      Usuń